robin

zaprosił jo do siebie, ale nie mówił, że czeka ją przesłuchanie. na razie raczył ją wegańską kolacją i kraftowym piwem.

a ona jak głupia i nieświadoma raczyła się wegańską kolacją i kraftowym piwem - co u megan? - zapytała z ciekawości. może liczył na cud i odwiedziny narzeczonej robina, naiwna xd

weszła prosto w jego pułapkę.
- dobrze, ostatnio wysyłała mnóstwo filmików z przedstawienia, które organizowała z dziećmi - opowiedział pokrótce. - ale brakuje mi jej tu na co dzień - odsłonił się trochę, żeby zaraz tego samego oczekiwać od siostry. intrygant! - a ty spotykasz się z kimś? - rzucił niby casualowo.

jedzeniem i piwem ją zwabił xd
odsłonił się i jo chciała go od razu pocieszyć, nie wyczuwała spisku! - skoro tęsknisz to nie możecie ustalić żeby przyleciała? w odwiedziny? pewnie przydałoby sie to wam - zupełnie jakby się na tym super znała xd - a co? chcesz ze mną przeprowadzić rozmowę o pszczółkach i kwiatkach? - zażartowała i nie odpowiedziała wprost na pytanie.

wiedział, że jedzenie działa na zielone.
- to nie takie łatwe, megan jest ciągle potrzebna tam i zanim cokolwiek powiesz, ja jestem teraz zajęty tutaj - powiedział to tonem starszego brata, który mówi małolacie coś, czego ona i tak nie pojmie swoim młodym rozumkiem. odpowiedział śmiechem, jakby wcale nie wiedział, że jo coś ukrywa. - nie, po prostu interesuję się twoim życiem. poza tym jeśli ktoś zawrócił ci w głowie, to chcę go poznać i nastraszyć - stwierdził z rozbawieniem.

znał słabe punkty xd
- więc macie w planie spotkać się za trzydzieści lat hm? kiedy ona już nie będzie tam potrzebna, a ty będziesz mógł pójść na emeryturę? - nie bała się jego tonu starszego brata, sama była na tyle odpowiedzialna i ogarnięta że nie poczuwała się na małolatę! - wybieram tylko odpowiedzialnych i dojrzałych kandydatów, nie musisz im prawić kazań - zapewniła odrzucając jego braterska troskę.

- oczywiście, że nie - prychnął na jej słowa. co prawda od dawna żyli z megan na różnych kontynentach i nie planowali ślubu, ale ciągle ta obietnica wspólnego życia między nimi wisiała. - po prostu musimy wszystko zgrać w czasie - odparł wymijająco, nie chcąc się przed nią tłumaczyć. uniósł brew, słysząc odpowiedź jo. w każdych innych warunkach ta odpowiedź by go ucieszyła, ale nie tym razem. - to właśnie o tych dojrzałych kandydatów martwię się najbardziej - przyznał bez ogródek. - nie wolałabyś tych mniej dojrzałych i odpowiedzialnych? - pasował mu na przykład max.

- czyli za trzydzieści lat - zaśmiała się na słowa, że muszą to zgrać w czasie. trochę brzmiała jakby to wyśmiewała, choć nie miała takiego zamiaru wcale. ale im dłużej powtarzał, że wszystko musi się zgrać tym jo coraz mniej w to wierzyła, sorry robin!
- przecież wiesz, że nie musisz się martwić ani o mnie, ani o to z kim sie spotykam - trochę ją te pytania irytowały. miała już mniej odpowiedzialne relacje np. z andersonem i nie odpowiadało jej to. również ją zranił przecież!

- bardzo zabawne - mruknął, bo nie podobały mu się te śmieszki. robin uważał, że mogła znaleźć kogoś pośrodku, odpowiednio dojrzałego i odpowiedzialnego, żeby nie był starym dziadem, ale żeby też nie lądował regularnie w areszcie. - nie muszę się martwić, więc nie będziesz mi mówić, z kim się spotykasz? - drążył, bo według informacji, które posiadał, jej relacja z thomasem była już na wysokim poziomie.

- to nie jest zabawne, zachowujecie się jak frywolni nastolatkowie bojący się poważnego zobowiązania - on się czepiał jej relacji, ona jego xd nigdy nie była w tak poważnym związku, ale oczywiście uważała że miałaby do tego inne podejście.
- a skąd wiesz, że się z kimś spotykam? nie powiedziałam tego wprost - wskazała na niego widelcem dalej nie mówiąc niczego wprost.

- jesteśmy razem od dziesięciu lat, jak moglibyśmy bać się poważnego zobowiązania? - nie podobało mu się, że tak mówiła! to już wjeżdżało mu na psychikę i będzie spiralować. niepotrzebnie odpowiadał na jej pytanie o megan, mógł od razu skarcić ją za potajemne schadzki z thomasem. - mi nie, ale swoim koleżankom opowiadasz o tym chętnie - odparł szybko. co prawda nie dowiedział się bezpośrednio od koleżanek, ale gdyby im nie paplała, to i patrick nie miałby najświeższych informacji. - przykro mi, ale nie udało ci się przede mną tego ukryć. wiem, że znowu spotykasz się z thomasem. uważasz, że to rozsądne? - popatrzył na nią poważnie.

- bo zamiast być razem, jesteście osobno? - nie miała zamiaru być mu dłużna za wszystkie komentarze. skoro on mógł mieć zdanie na temat jej relacji, to ona mogła mieć na temat jego. halo! mógł się nie wdawać w dyskusję o swoich relacjach, to faktycznie nie musiałby się teraz tłumaczyć!
- i co? niby leila albo tiffany ci to wszystko powiedziały? - to było bardziej pytanie retoryczne, bo już się na nie wkurzyła - tak, uważam to za rozsądne ponieważ nie chcę się spotykać z nikim innym - odpowiedziała zgodnie z prawdą - a co? naskarżysz rodzicom? - teraz odezwała się w niej mała, naburmuszona dziewczynka.

- myślisz, że to dla nas idealna sytuacja? - rozłożył ręce. - megan poświęca się dla dobra innych - powiedział z naciskiem. on też miał ograniczone pole do popisu, jak żył na odciętym od świata pustkowiu. robin zawsze myślał, że jo im kibicuje, dlatego teraz jej komentarze odczuł jako ataki. - nieważne, kto mi powiedział - nie chciał nikogo wkopywać, ale przez to przypadkiem wkopał przyjaciółki jo. - za kogo mnie masz - wywrócił oczami. zaczął zbierać naczynia, żeby włożyć je do zmywarki i mieć jakieś zajęcie. - chcę po prostu, żebyś wiedziała, co robisz. już kiedyś przez niego cierpiałaś - powiedział łagodnym, choć stanowczym głosem. chciał chronić siostrę, czego nie udało mu się zrobić, gdy był na drugim końcu świata, a ona została porwana.

- myślę, że nie - wstała za nim kiedy zaczął zbierać naczynia żeby nie było że nie pomagała! - i poświęcanie się oboje kosztem swojej relacji, nie możecie uratować wszystkich - powiedziała realistycznie i pewnie zdaniem robina dość egoistycznie. sama przecież też chętnie pomagała i była w afryce, ale potrafiła postawić granicę pomiędzy poświęceniem, a szaleństwem. nie chciała żeby to brzmiało jak atak, też się o niego martwiła! - mhm - ona już doskonale wiedziała kto mu powiedział i nakablował xd za późno! - każdy popełnia błędy - brzmiało jakby broniła thomasa i troche tak było, nikt nie był doskonały. nawet zbawiający świat megan i robin!

- ale możemy się starać - powiedział górnolotnie, żeby pokazać, że to wszystko dla wyższego celu. megan i robin inaczej niż jo odczuwali swoje życiowe powołanie, dlatego zajmowali się afrykańskimi dziećmi albo pingwinami zamiast sobą nawzajem. co oczywiście sprawiało, że się od siebie oddalali, ale to temat na inny raz. - może ty mu mogłaś tak łatwo wybaczyć, ale ja będę miał na niego oko - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu. nie odpowiadał mu ten cały thomas od samego początku, na uczelni też zachowywał się jak chujek, a takich robin nie lubił. wolał maxa! - idę do łazienki, zaraz wracam - zapowiedział i zamknął się w łazience, żeby uspokoić swój atak paniki, który narósł przez to wszystko, o czym dyskutowali. robin zdecydowanie nie był doskonały. po wyjściu już nie chciał rozmawiać o ich relacjach, więc zagadał ją o planowany wyjazd na narty z rodzicami.