Trybuny

siedziała i odrabiała pracę domową. nie ma to jak sobota spędzona w lekcjach. i tak wszyscy ją obgadywali i mamrotali pod nosem, że sypia z nauczycielem. stwierdziła więc, że nie chce jej się nigdzie dzisiaj wychodzić. wyszła wiec z akademika, wzięła jakieś książki i dotarła tutaj. usiadła na krzesełkach na samej górze, otworzyła zeszyt i notowała jakieś matematyczne wzory.

a vincent miał tu jakieś spotkanie na świeżym powietrzu z geekami, bo musiał się przygotowywać z nimi do egzaminów z matmy, jak chciał tą ekonomię na yale studiować. zwrócił uwagę na jakieś seksi laski, które przechodziły obok i mamrotały coś o tym, że ta dziwka, co im wfistę podrywa tam siedzi. dlatego też vincent szybko przeczesał trybuny wzrokiem i ruszył w tamtą stronę nie mówiąc nic swoim kujonkom. - gdzie jest twój dziadek? - prychnął siadając obok.

nie mogę się na twój awek napatrzeć <3
kiedy usłyszała coraz donośniejsze kroki uniosła głowę. to był vincent więc na jego widok po prostu przewróciła oczami. wyobrażała sobie jak ją tyra od góry do doły i wyzywa, ciężki jej los! - nie mam pojęcia o czym mówisz - wymamrotała. william nie miał osiemdziesięciu lat, żeby go dziadkiem nazywać. niecałe trzydzieści xd - tak w ogóle to cześć, co nie - przywitała się, bo przynajmniej ona w tej rodzinie była kulturalne i ogarnięta. tak, jasne..........

he he xd
vincent prychnął poirytowany. gówniara pyskata z niej się zrobiła! powinien ją bardziej pilnować. - ojciec już o wszystkim wie - oznajmił jej dumnie i wypiął pierś. vincent był trochę zażenowany postawą ojca, że nie reaguje na jej romans z nauczycielem, bo to gorsze nawet od tego, co w stanach robiła. - powinnaś mieć pas cnoty, agnes. - a do niego klucz miałby tylko vincent. a że nie chciał by agnes kiedykolwiek z kimkolwiek współżyła to by ten klucz zniszczył, haha.

w sumie to rj na tym awku przypomina mi trochę aleksandra skarsgarda.
- wiem, że podkablowałeś wszystko ojcu, dzwonił do mnie rano - mruknęła. pewnie dostała reprymendę i zagrozili jej, że wróci do stanów, gdzie i tak miała przejebane bo tam też się chciała puszczać xd - nic nie zrobiłam - wyznała w końcu, w razie gdyby jeszcze się nie domyślił, że ciągle jest dziewicą. a była i wychodzi na to, że jeśli dalej będą tak próbowali ją kontrolować to zostanie nią na zawsze. a wtedy trafi do islamskiego nieba wraz z innymi siedemdziesięcioma dziewicami!

głupia jesteś xd
agnes wieczna dziewica xd no i musze iść na zakupy z chłopakiem, to pewnie te ziomki vinca zaczęły go wołać, bo jego kolej na rozwiązanie zadanka, dlatego mruknął coś niezrozumiałego do agnes i uciekł obiecując, że jeszcze się z nią policzy i pogada na temat tego nauczyciela!

oglądałam dziś pogodę i w londynie jest jakieś 18 stopni i słoneczko, więc tutaj pewnie też! więc cece korzystała z pogody i uczyła się tutaj! na boisku pewnie sobie ktoś tam ćwiczył le ją to nie interesowało bo miała o wiele ważniejsze sprawy takie jak matematyka, chemia, fizyka i tak dalej!

baśka przybyła tu zamaszystym krokiem, a za nią podążała grupka jej służek, które na pewno miała, co nie. były superszpiegami, więc wytropiły dla niej cece.
- ile ja mam cię szukać! kiedy do ciebie piszę, masz odpowiadać! - powitała ją tak miło i złapała się za boczek, mierząc ją wzrokiem. - napisałaś ten referat dla mnie? - spytała tonem nieznoszącym sprzeciwu.

cece myślała, że one z baśką to się już nie lubią! bo jednak halo... tyle się działo i w ogóle, no i antoinette mówiła jej, że powinna się postawić to zaczęła od nieodbierania telefonów xdd w każdym bądź razie kiedy barbra ją tu znalazła trochę się zestresowała bo chciała tu być znaleziona! - nie mam przy sobie telefonu. - powiedziała i spojrzała na nią dość obojętnie. kurde, cece się chyba zaczyna stawiać! kto by pomyślał. - mam za dużo swoich lekcji. - dodała jeszcze kiedy padło pytanie o referat. okropnie głupio się czuła! jak wiemy, cece i odmawianie w jednym zdaniu nie występują, ale stwierdziła, że nie może wiecznie trzymać się baśki bo na tym dobrze nie skończy. ojej.

baśka co prawda nie była już z albertem, ale dalej miała jej za złe, że się obok niego zakręciła. oczywiście, że wciąż uważała ją za swoją służkę! uważała, że ją posiada. ohohoh. teraz tym bardziej, zamierzała ją zawalić całą możliwą robotą. reszta służek miała ostatnio luzy, bo baśka chciała nauczyć cece lekcji. reszta służek miała niepowtarzalną okazję, by poduczyć sie intryg... i przekonać co się stanie, jeśli będą nieposłuszne!
- to mnie nie interesuje. miałaś mnóstwo czasu na napisanie tego referatu. - zauważyła.

cece kompletnie nie rozumiała o co jej chodziło z tym albertem, bo przecież ona nic złego nie zrobiła! to, że straciła go z własnej głupoty to już nie jej wina. zacisnęła usta na jej kolejne słowa. chyba nawet się zdenerwowała. najwyraźniej musiała mieć bardzo dość barbry!
- mam też swoje życie, swoje zadania domowe i swoje problemy, barbra. nie interesują mnie te twoje i to czy ktoś odrobi ci zadanie czy nie. - powiedziała i nawet wstała z tego krzesełka bo miała zamiar stamtąd uciec. pewnie już trochę żalowała swoich słów, ale ich nie cofnie i nie będzie jej na kolanach prosić o wybaczenie.

w sumie jak cece kręciła się obok alberta, to nic między nim a baśką nie było, dopiero jak uciekła z płaczem, to stwierdzili, że to świetny pomysł, żeby się zejść, a że dwa tygodnie później puściła się ze swoim mężem i teraz udawała, że jest z nim w szczęśliwym związku, to już inna sprawa i tak naprawdę nie miała z cece nic wspólnego. ale barbra od samego początku powtarzała służkom, że mają się do alberta nie zbliżać: black jej nie posłuchała i cokolwiek tam się nie stało, gilbert była o to wściekła.
- a ty od kiedy jesteś taka pyskata, co? - zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów. cece mogła poczuć, jak baśka zabija ją wzrokiem, całą od góry do dołu, po czym wbiła w nią swoje wściekłe spojrzenie. - chyba zapominasz o tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam. - powiedziała, bo na pewno bycie służką też miało swoje przywileje, kręcenie się obok gwiazd i elit i takie sprawy. - równie dobrze mogę cię całkowicie zniszczyć. - przypomniała jej groźnie.

no cóż! cece może i zignorowała jej zakaz, ale teraz patrzyła zdrowszym wzrokiem na to jaka tak naprawdę jest i chyba wcale nie żałowała, że poznała alberta bo to był bardzo miły facet! i na pewno go lubila.
- proszę bardzo, barbra. chyba i tak nie można mi bardziej zniszczyć życia. - powiedziała zaciskając lekko usta i uciekła szybko bo nie chcialo sie jej z nią rozmawiać! po za tym martwila się, ze jednak by się przełamała i jej uległa, a tego nie chciała.

- masz czas do końca dnia z tym referatem albo pożałujesz. - pogroziła jej zanim zdążyła uciec, no bo hej, to ona musiała mieć ostatnie słowo! muszę wymyślić jak zniszczyć cece życie (tu złowrogi śmiech)

dooobra niech będzie, nie mam pojęcia gdzie zacząć jednak. jak zawsze z resztą. w każdym bądź razie jakiś nauczyciel zachorował i rose miała teraz trochę wolnego, więc siedziała sobie tutaj i korzystała ze wspaniałej pogody, bo chyba taka jest w londynie... okej jednak nie taka wspaniała jest pochmurno i 16 stopni.... ale nie pada! więc w st.albans pewnie jest podobnie..... no to sobie tu siedziała i coś czytała albo patrzyła jak sobie chłopcy ćwiczą czy coś takiego.

no i pewnie wśród tych chłopaków ćwiczył julian. pokonywał właśnie kolejne kółko na bieżni kiedy się potknął i trochę go noga zaczęła boleć więc nauczyciel pozwolił mu trochę odpocząć. pewnie od razu wyczaił siedzącą rosę, bo taka blond czupryna jest tylko jedna. usiadł obok niej i uśmiechnął się słodziutko - no czeeeeść - rozmasowywał bolącą nogę.

no to w takim razie rose trzymała kciuki za brata, zeby się nie potknął.... ale chyba to nie wyszło skoro i tak się to stało. kiedy koło niej usiadł uśmiechnęła się szeroko. - coś sobie znów zrobił sierotko? - zapytała rozbawiona i ucałowała jego policzek na przywitanie. jasna sprawa, że go uwielbiała, chociaz bywał czasem ponurakiem i byli kompletnie różni od siebie. ale chyba wuefu to oboje nienawidzili.

no jasne, że nie lubił wuefu. był kujonkiem i lubił siedzieć tylko w książkach, to sorry! :d
pewnie musiała go bardzo kochać skoro takiego spoconego julka całowała w policzek, heheheehehe! no ale miłość między rodzeństwem jest bezwarunkowa to wiesz. rozmasowywał kolanko, bo najbardziej go bolało. - ojaaa, w zasadzie nic, ta bieżnia jest jakaś krzywa, albo ja krzywo biegam - mruknął trochę niezadowolony, a potem zerknął na nią podejrzliwie - zwiałaś z lekcji? - zapytał, już miał przygotowane kazanie!

wcale mu się nie dziwię, że nie lubił wuefu... ;x pewnie, że go kochała! i nie wiem czy ta miłość w rodzeństwie jest taka bezwarunkowa bo ja tam tego nie zauważyłam xd chociaż w sumie..... mój brat zawsze wszystko mi przynosi jak czegoś zapomnę z domu nawet jak mu się nie chce. także może coś w tym jest i tylko ja jestem podłą suką. - chyba ty krzywo biegasz, sorry, julek. - zaśmiała się znów bo ona chyba nic innego nie robiła. nie wiem czy kiedykolwiek w ogóle płakała, chyba, że jako dziecko jak julian ją bił.... na pewno tak było. - a skąd! o co ty mnie posądzasz. - prychnęła. - nie ma nauczyciela to sobie tu siedzę i korzystam z pogody. - wzruszyła ramionami ale zaraz się uśmiechnęła.

praktycznie żadna moja postać nie lubi wuefu! :d ciekawe czy była taką kujonką jak julek! nie pamiętam już jej karty, boże jaką mam słabą pamięć! no ja też nie wierzę w taka bezwarunkową miłość. z siostrą jak byłyśmy młodsze to wiecznie się tłukłyśmy, raz nawet jej palca wybiłam, tuż przed egzaminem, hehehehehe. podła siostra ze mnie była, na szczęście wyrosłam! uniósł głowę ku chmurom i zaczął wygrzewać twarz w słoneczku - masz rację, pogoda jest rewelacyjna - zerknął na biegających chłopaków. pewnie gość od wufeu się go nie czepiał, że tak długo siedzi bo bał się, że julian następnym razem zabije się piłką czy coś! - a, nie mogę dziś iść z tobą popołudniu na zakupy bo daję korepetycje - słodkiemu theo oczywiście! i załóżmy, że tak byli umówieni na jakieś zakupki :d

heh moje też, ciekawe dlaczego xd była kujonką! no może nie taką jak julek, ale szkoła przede wszystkim! chciała nawet zostać pediatrą w przyszłości więc musiała się uczyć. jezu ja też się z bratem tłukłam... dopóki nie zaczął mieć nade mną przewagi siłowej xd raz mnie tak ugryzł w plecy, że ślad miałam ze dwa tygodnie.... takie zabawy.... - no pewnie, więc nie szłam nigdzie indziej. tak to bym się schowała pewnie w jakiejś pustej klasie. - wzruszyła ramionami. ale trzeba korzystać ze słoneczka! - o nieeee! - naburmuszyła się. kto jej będzie targać te wszystkie siaty! westchnęła. - komu? - zainteresowała się, bo to ciekawska bestia jest.

nie wiedziałam, że można kogoś ugryźć w plecy, teraz już wiem ;x na szczęście mnie siostra nie gryzła! potem to ja miałam nad nią przewagę, hehehehehe, ale już się nie tłuczemy!
- dobrze, dobrze - pokiwał głową - może trochę się opalisz, bo na razie jesteś blada jak ściana, a sezon na bikini zbliża się! - przestrzegł ją. nie żeby lubił ją oglądać w kostiumie kąpielowym, ale no... julek to julek, on sam siebie nie ogarnia. - koledze z klasy i tak go pewnie nie znasz - theo mało kto lubił bo chodził wiecznie naburmuszony. no mało kto go lubił, ale za to julek nadrabiał za wszystkich xd

można. jezu to było straszne, nie gryź nikogo, mówię ci! miałam siniaka okropnego bo chyba dostał jakiegoś szczękościsku jak pitbull jak mnie ugryzł. my też się już nie bijemy w sumie. no czasem może ale tego unikam jak nie mam długich paznokci bo jednak jest dużo silniejszy xd
- mi to tam wcale nie przeszkadza.... po za tym po st.albans w bikini to raczej trudno latać. - wzruszyła ramionami a nie miała szalonych planów na wakacje, żeby jechac gdzieś do ciepłych krajów. z resztą wtedy to tam by się mogła opalić. - coś ty taki tajemniczy. - wywróciła oczami. nie chodził wiecznie naburmuszony! ;x czasami, to tak, ale miał powody a tak to tryskał naokoło szczęściem i miłością do florka.

dobrze, że nie mam brata xdd
no tak tryskał miłością do florka i nienawiścią do ofelki, nie zapominajmy o tym! - to nie znaczy, że powinnaś być przeźroczysta - pokiwał głową. pewnie lubił delikatną i naturalną opaleniznę u dziewczyn. sam nie bardzo mógł się opalać, bo od razu piekł się na raczka i był czerwony taki jego smutny los! ale chyba było mu do twarzy w takim właśnie kolorze skóry. - chodzi o theo johnosona no - wymamrotał pośpiesznie i rozmarzył się bo będą dziś w theosiem siedzieć sam na sam u niego. nie liczył na żadne fajerwerki, ale chociaż będzie mógł na niego popatrzeć co nie!