by Gość Sob Mar 29, 2014 2:55 am
no, ale jest noc między piątkiem, a sobotą... no ale dobra, niech będzie na twoje już...
i jego życie musiało być cholernie męczące. lisa pewnie miała trochę lżej, bo nie była aż taką fanatyczką nauczania jak james i miała lekko olewawczy stosunek do swojej pracy. a z rannym wstawaniem nigdy nie miała problemów, pewnie nawet w soboty wstawała o szóstej, ale bynajmniej nie by robić wykwintne śniadanka swojemu mężowi. musiała o siebie zadbać! codziennie rano biegała, bo nie mogła utyć ani grama, poza tym miała już swoich kumpli i kumpele co razem z nią biegali. w każdym bądź razie to ona odsłoniła mu te ciężkie zasłony w sypialni, by w końcu ruszył dupę i zrobił coś pożytecznego, a nie leżał cały dzień i spał! czasami obawiała się strasznie o to, że z jamesem dzieje się coś bardzo niedobrego i niedługo umrze, bo zachowywał się jak totalny dziadek! wydawało się niekiedy, że ma sześćdziesiąt lat, a nie niecałe czterdzieści! wyszła z łazienki rozczesując włosy, bo wcześniej biegała w koczu, który jej się znudził. - wiesz, która już jest godzina?! - zapytała obudzona, bo nawet jeśli tego po niej nie było widać to była rannym ptaszkiem. pewnie james odwrotnie i wolał siedzieć do późna i czytać ksiażki, co ją wkurzało i wyganiała go do salonu, bo jej świecił po oczach. - musimy jechać na zakupy, wszystko się pokończyło. - pewnie liczyła, że james jej w końcu odda kartę, bo jej zabrał! za dużo butów kupiła na raz i zrobiła debet. dobrze, że jej kochany mężuś miał dodatkowo firmę z ojcem to mieli dodatkowy budżet, bo inaczej by nie wyrobiła z nędznymi wypłatkami nauczycielskimi. miała zbyt duże wymagania!