jean

siedział i sprawdzał kartkówki z piwem i wróżbitą maciejem.

ogólnie to clyde ma taki problem ze sobą, że lunatykuje i właśnie się ocknął na środku ulicy, że wylazł gdzieś w samych gaciach i nie wiedział nawet gdzie jest, bo nie kojarzył co to za rząd domów i którędy dojdzie do siebie. zapalone światła w jakimś domu uznał za objawienie i miał nadzieję, że nie wezmą go tam za jakiegoś zboczeńca, co się po nocy włóczy po domach w samych majtkach... postanowił zaryzykować i zapukać!

jean się zdziwił, bo nikogo się nie spodziewał! o tej porze?! dlatego też wziął swój długopis, żeby w razie co się mieć czym bronić i podszedł do drzwi. najpierw oblukał, kto to może być ale to chinek tylko mały! co nie zmieniało faktu, że to totalnie dziwne było. - cześć? - zaptał po otwarciu mu drzwi! zmierzył go wzrokiem i stwierdził, że takiej brzydkiej piżamy w życiu nie widział. no ale to chińczyk.

- to ty! - aż mu kamień spadł z serca i miał ochotę go wyściskać, ale to już zupełnie byłoby nie na miejscu. jedno dobre, że otworzył mu jego znajomy, a nie jakaś babcia, która zaraz dzwoniłaby na policję... albo rodzina ludożerców! - przepraszam, wiem, że to dość dziwnie wygląda... - zaśmiał się i zmierzwił włosy. - możesz mi powiedzieć którędy na st michael's street? trochę się zgubiłem. - przyznał, rozkładając ręce.

- ja? - bo clyde wyglądał jakby wygrał milion dolarów, a to dla jeana było wybitnie podejrzane. pewnie dlatego też zrobił krok do tyłu, za drzwi w razie jakby chinol chciał na niego naskoczyć i serio wyściskać, wycałować i w ogóle te wszystkie paskudne rzeczy. jean długo nie wiedział, odkąd go poznał, czy przypadkiem nie powinien się do niego pochylać. ale co on! królowa? dlatego zrezygnował z tego i witali się uściskiem ręki. od dzisiaj zaprzestanie i tego! - nawet bardzo - przyznał i westchnął. - to dość daleko stąd. - stwierdził, bo wcale mu się nie chciało mu tłumaczyć. - jak to się zgubiłeś? - zapytał ale zaraz po tym zaczął gadać - może lepiej zamówię ci taksówkę, co? - bo chciał się go jak najszybciej pozbyć. taki ziomek z pracy.

clyde go właśnie zaczął lubić milion razy bardziej za to, że mieszkał w odpowiednim miejscu i nie poszedł spać i właściwie cho uważał go za bohatera w swoim domu (dosłownie), a ten mu nie będzie chciał ręki podawać? smutne.
- to długa historia. - machnął ręką, bo nikomu nie mówił, że miał problemy ze sobą. xd - mogę się przespacerować, to miasto nie jest takie duże, a spacer mi nie zaszkodzi. - stwierdził, bo chyba nie ogarniał ile tu niebezpieczeństw grasuje. ale nie chciał się przyznać, że nie ma ze sobą żadnych pieniędzy i że to będzie tylko dodatkowy problem.

jean mu sie uważnie przyjrzał i stwierdził, że może go dziewczyna albo żona lub matka z domu wyrzuciła to faktycznie wolał tego nie ciągnąć! jeszcze by się czegoś smutnego o kolesiu dowiedział i jemu też nie umiałby pomóc, jak bei dzisiaj. dlatego raz dwa mu wyjaśnił gdzie i jak ma iść by dojść (hehe!) ale oczywiście cho nie zrozumiał jego łamanej angielszczyzny więc wylądował w jakimś totalnie innym mejscu. i nie wiem co z tym zrobił. a ja już myślę kogo ci zaraz dam.

ok to william przyszedł do jeana, bo pewnie niedługo pojadą sobie z agnes na jakieś super wakacje to go nie będzie to se nie będą mogli gadać! przyniósł whisky bo muszą się przecież napić. nie będą na sucho nic omawiać. no to czekał aż mu otworzy bo zadzwonił dzwonkiem do drzwi bo wiedział jak jean tego nie lubi.

ale z niego chujek! tak wkurzać jeana.... no ale dobrze, panie bobrze. na bank go uprzedził, że dzisiaj wpada i mieli oglądać mecze, dlatego sam jean zakupił piwo, przekąski i teraz nawet wysypywał chiperki do misek. musimy lecieć w ogóle po bekonowe prażynki, bo mi się od tego zachciało! no to ten mecz kolumbia grecja już leciał i że przed chwilą była akcja to jean się zainteresował, ale niestety... gola nie było. otworzył williamowi. - no, siema. słyszałbym jakbyś pukał - bo miał takiego śmiesznego lewka, co się nim stukało. zawsze mnie to jarało xd jean zapisał sobie w notatniku w głowie, żeby wyłączyć następnym razem dzwonek do drzwi!

a tam od razu wkurzać! leci teraz jakiś mecz? bo ja nie ogarniam tych mistrzostw w sumie bo mi się nie chce troche... a z resztą to nic super ciekawego dopóki nie będą ćwierćfinały co najmniej.... ja ostatnio też miałam taką cholerną ochotę na prażynki! i mama mi poleciała do sklepu xd w ogóle mam już chyba 5 burzę dzisiejszego dnia..... - no nie wiem... stary jesteś to mógłbyś nie usłyszeć. - powiedział i wyszczerzył się. - jak wynik? - zapytał bo się interesował tym mundialem jednak! i ściągnął buty i sobie usiadł na kanapie w salonie.

no jest xd 2-0 dla kolumbijczyków xd no ostatnio hiszpania z holandią 1-5 przegrała, więc wiesz xd EKSCYTUJĄCE SĄ xd
i ja nigdy nie lubiłam prażynek, a teraz jakoś wiecznie bym je jadła i smutek wielki. xd albo w sumie nie, bo jednak są dobre xd - spierdalaj, nastolatku - mruknął mu obrażony, bo ma powoli kryzys wieku średniego, hehe! no i poszli do tego salonu, gdzie komentatorzy wychodzili z siebie. - no 2 do 0. - i usiadł na kanapie szybko by ogarniać co się dzieje. chyba jak było euro to też jakieś nasze ziomki oglądali razem mecz xd

to czytałam i widziałam tą bramkę jedną bo wszędzie ją pokazują.... ja ostatnio oglądam siatkówkę bo liga mistrzów i mama się zachwyca...
na pewno jakieś nasze ziomki oglądały euro.... i na pewno kibicowali irolkom xd zaśmiał się kiedy jean się obraził. a prażynki są zajebiste! - ojaa. -mruknął. - ładne bramki? - zapytał bo to było ważne! będzie sobie potem musiał ewentualnie powtórkę obejrzeć. a jak nieładne to nie będzie sobie tym głowy zawracał. - dzieje się coś w ogóle u ciebie? - zapytał otwierając piwo bo jean pewnie mu je podał.

- DAWAJ DAWAJ DAWAJ!!!!!!!!!!!!!!!1 - darł się, jak sczelał tego gola trzeciego i aż podskoczył, jak na reklamie piwa jakiegoś przed mistrzostwami, więc zaraz się ucieszył. - dobrze grają, stary! oglądaj, a nie pierdolisz - jebnął mu w bok, bo bez przesady. william nie bedzie go teraz pytał, co u niego, jak takie akcje idą. ale zaraz mecz się skończył i weszlo studio to francuzik mógł odetchnąć xd

to widzę, że jesteś na bieżąco z tym meczem xdd ja muszę włączyć sobie i przerzucić się na laptopa. taaak. wywrócił oczami ale skupił się na tym meczu. on się aż tak tym nie ekscytował bo nie grał żaden jego faworyt więc wiadomo... nie ma po co się tak ekscytować! ale jean najwyraźniej wszystko lubił więc cóż poradzić na to. kiedy mecz się skończył william skończył akurat swoje piwo.

jean normalnie nie oglądał meczy, bo wolał sobie jakieś dobre książki poczytać w tym czasie zanim tracić czas na spoconych facetów, ale mistrzostwa świata jednak miały coś w sobie! dlatego tak skakał, denerwował się i oblewał piwem. czyli typowy facet... ech. - co ma się u mnie dziać? - zapytał go siadając bokiem i przyglądając mu się baczniej. - bez zmian. jak tam twoja młoda dupa? jeszcze nie znudzona dziadkiem... - nie aprobował ich związku, ale też przesadnie ich nie tępił. w końcu william serio ją kochał, to czemu niby nie mieliby być razem. ale też trochę mu takiej jędrnej młódki zazdrościł.

w takim razie jednak nie jest typowym facetem bo typowy facet się interesuje sportami jednak.... mój dziadek to ma wszystkie obcykane xdd od jakiegoś nudnego kolarstwa, boksy i wszystkie inne xd - no nie wiem... dlatego pytam. - powiedział wzruszając ramionami bo może stało się coś fascynującego i on o tym nie wiedział.... - dobrze... wybieramy się na wakacje niedługo. - powiedział uśmiechając się. jakby to jean miał taką dupę to też by mu zazdrościł... ale na szczęście to on posuwał agnes.

dobrze też, że to william pukał agnes a nie jean, bo on chyba nie miałby takiego wytrwania po stracie pracy albo pojedynku z papa cruzem! bo hej, on by się osrał, jakby mu taki gubernator wyskoczył na ryj. i dobrze, że o tym wspomniałam, bo miałam sobie 2 sezon house of cards ściągnąć xd uniósł brew. - wspólne wakacje? gdzie ją zabierasz? - bo podejrzewal, że na weekend do londynu na ostre pukanko xd

william to był jak skała. nic go nie ruszało! bo jednak zależało mu na agnes. może na początku się do tego nie przyznawał i sądził, że go kręci bo jest młoda i ma ładne ciało i tak dalej, ale chyba zaczął coś do niej czuć jednak bo jak długo jej nie widział to tęsknił... i tego się trochę przestraszył jednak, ale raz się żyje... - do madrytu. - powiedział wzruszając ramionami. sądził, że to dość dobre miejsce, pewnie sądził, że ładne! pójdą sobie oglądać santiago bernabeu i coś jeszcze pewnie....

haha, william chyba ostro odmłodniał przy agnes, skoro już jest yolo xd jean sięgnął po cziperki i wpakował do ryja całą garść. - czadersko, stary - pochwalił go, bo fajnie, że sobie gdzieś jechali. - i na ile? - zapytał odwracając na chwilę głowę od niego i machnął na telewizor. - dobry gol wtedy był! oglądaj. - bo pokazywali powtórki z tego meczu poprzedniego. ale niestety u nich nie komentował majdan, to nie było tak pro.

no pewnie! czuł się o te 10 lat młodszy, jak nic. - na tydzień. - odpowiedział bo w sumie więcej to by się zanudzili. - a potem może pojedziemy nad jakieś jezioro czy coś. - dodał wzruszając ramionami bo się zastanawiał czy zrobić sobie taki dłuższy wypad bo on i tak miał wolne i tak, ona też...co będą siedzieć w st.albans co nie. i oglądał tą bramkę. - nooo dobra! - powiedział kiwając głową bo mu się podobała!

- dobra myśl - bo wiedział, ze oni potrzebują takich rzeczy. jemu było dobrze tu, gdzie jest teraz, dlatego jego wakacje będą wyglądały tak samo jak zwykłe życie, tyle, że będzie mógł dłużej pospać i przesiadywać w parku albo kawiarniach pisząc swoją książkę. - w ogóle ona nie wracała do domu na wakacje? gdzie się zatrzymała? - nie miał pojęcia, że agnes ma mieszkanie w londynie, do którego jeździ z willem i się tam pieprzą, gdy tutaj daniel im przeszkadza xd

pokiwał głową bo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że to genialny pomysł. - a ty masz jakieś plany na wakacje? - zapytał zaciekawiony. bo może ma jakieś super plany, skąd miał wiedzieć, że będzie nic nie robił. - no nie.... ma mieszkanie w londynie.... no i zostaje u mnie. - wzruszył ramionami bo pewnie często u niego zostawała... nie było sensu tłuc się do londynu a i tak by jej nie pozwolił wracać samej późno do mieszkania.

- super - mruknął tylko zainteresowany już rozpoczynającym się meczem, więc sobie go oglądali i w ogóle, jean emocjonował się jak debil i opili się piwem, zeżarli skrzydełka z mikrofalówki, a później william poszedł, bo ile można siedzieć u takiego ciołka jak jean? na pewno niezbyt długo!

Matjas wstał sobie trochę późno. Była już w sumie dwunasta, a że wczoraj gdzieś zaszalał to teraz był kompletnie skacowany. W dodatku zajebiście bolały go plecy, bo tutaj oczywiście nie ma swojego łóżka. Otworzył sobie okno w pokoju, zapalił papierosa i zszedł coś zjeść. Wyciągnął ostatni jogurt i wpadł na Jean'a, na którego równomiernie wylał cały jogurt. Nie zapomniał też opryskać podłogi i siebie.
- Sory - rzucił i otarł się, rzucił ręcznik bratu i z lodówki wyjął tym razem tylko jakiś napój. Zachwiał się na nogach i usiadł na kanapie. -Ejejej załatwiłeś mi już jakąś robotę może? - zapytał, bo już kiedyś tam coś wspomniał bratu, że jakby dał radę to mógłby mu coś załatwić.