pralnia

wybrał dosłownie wszystko z pralek, bo mu się nie chciało już gadać ani nic takiego, po prostu rozrzucał po całym budynku brudne ciuchy.

jak już uzbierał sporą kupkę prania to poleciał na korytarz i też zaczął je wszędzie rozwalać. szkoda tylko, że się tak starali jak i tak już przegrali.

porozrzucali wszystkie ciuchy po korytarzach i spotkali się w umówionym miejscu.
- dobra, co jest ostatnie? - potarła się po oku, bo już chciała mieć to z głowy. dzisiejsza noc była totalnym niewypałem. kiedy ogarnęła, że teraz mają się we wszystkich konfiguracjach całować, to już zupełnie się skrzywiła. - sorry, ale nie będę się z wami całować. i tak już przegraliśmy. - spojrzała na zegarek. tak naprawdę nie chciała całować głupiego brooklyna. i nie chciała, żeby wygrał. - miło było. - rzuciła jeszcze, gotowa do wyjścia.

brooklyn wyszedł pierwszy, rzucając jakieś cześć. pojechał do domu.

cody za to zdzwonił się z jakimiś kumplami i poszedł się wyszaleć do klubu. ale najpierw zaniósł chomika do domu i włożył do jakiegoś kartonu po budach, w którym zrobił dziurki.

poszła też. raczej nie zdobyła dzisiaj żadnych znajomych. ups.

marv poszedł do pralni bo musiał zrobić pranie, po prostu skończyły mu się już czyste ciuchy i musiał. dzisiaj wyglądał dziwnie bo był w dresie, nie to, że zmienił styl, czy coś, wszystko inne było brudne. przyniósł ze sobą cały kosz brudów, a właściwie to pół, bo drugie pół to były jakieś detergenty, płyny do prania dla osób o wrażliwej skórze, jakieś super zapaszki do płukania, no różności. szybko wrzucił do pralki swoje ciuchy i wszystkie bokserki z superbohaterami, a tych to miał duuużo, do tego jeszcze koszulki, spiderman, superman, ironman i inne many i zaczął czytać etykietkę nowego płynu. nadawał się do tego i owego, ale chyba nie do wszystkiego, więc marvin zaczął przeglądać te ubrania sprawdzają metki, że też pranie musi być takie skomplikowane jak się jest mózgowcem, ech...

dla astrid pranie było równie skomplikowane, ale zupełnie z innych względów. po prostu nie umiała obsłużyć pralki! była to dla niej totalnie czarna magia. większość swojego życia spędziła na wysługiwaniu się gosposiami i opiekunkami albo po prostu na nienoszeniu tych samych kreacji dwa razy, bo kto bogatemu zabroni. odkąd straciła majątek i trafiła do akademika, zaczęła wysługiwać się współlokatorką, której dorzucała zawsze swoje ciuchy do kosza na pranie. problem polegał na tym, że morgan wpadła teraz w ciąg imprezowo-alkoholowy i wcale nie zamierzała robić astrid prania i dziewczyna musiała tu zejść sama i udawać, że wie co robi. stanęła więc z koszem pełnym bielizny obok marva i zerkała mu przez ramię, żeby papugować to, co ten robi, ale on tylko oglądał swoje ubrania zamiast obsługiwać przyciski na pralce.

marv się strasznie zmieszał jak pojawiła się astrid, bo halo, ale ona mu się strasznie podobała, no a on tutaj ogląda swoje bokserki w jakieś przypałowe wzorki. szybko wpakował wszystko do pralki, już nie sprawdzając tych metek, bo by mu to jeszcze zajęło z godzinę, a dziewczyna naoglądałaby się jego gaci, a tego nie chciał! obejrzał się, bo głupio tak się nie przywitać -ee... cześć - wydukał, bo on się przy niej tak stresował, że szok, aż mu trochę okulary zaparowały. asekuracyjnie nastawił pralkę na jakąś niską temperaturę, bo był tam miszmasz, nalał płynu, jednego, drugiego, dosypał czegoś, potem poprzestawiał jakieś ustawienia, wirowanie i takie tam, bo pewnie przeczytał ze dwa razy instrukcję i był obeznany i wreszcie włączył tą pralkę.

swoją drogą, jej współlokatorka jeszcze do niedawna była w związku z jego współlokatorem. ach, taki ten świat mały! 
- cześć. - rzuciła bez większego zaangażowania. nie obchodziły jej jego bokserki, sama zaczęła wrzucać swoje koronkowe majteczki do pralki. zaraz jednak marv się zestresował i obsłużył pralkę z prędkością światła, więc astrid nie nadążała z tym, co ma robić i gdzie co wlewać, więc tylko zawiesiła się z jednym z płynów w dłoni. - czekaj, nie tak szybko... - odezwała się do niego, bo liczyła jednak na to, że spapuguje jego poczynania, ale z drugiej strony może go poprosić, żeby zrobił wszystko za nią, skoro tak dobrze mu szło.

pewnie gdyby marv był nieco śmielszy to by zagadał tego swojego współlokatora, żeby go poznał z astrid, no ale nie zagadał, bo był nieśmiały, zwłaszcza jeśli chodzi o dziewczyny. czasami to nie mógł przy nich wydusić z siebie słowa, albo gadał jakieś głupoty. kiedy dziewczyna się do niego odezwała to okulary mu rzeczywiście zaparowały, zdjął je i przetarł - co? nie umiesz nastawić prania? - zapytał, może zabrzmiało to nieco chamsko, ale nie chciał jej urazić, po prostu był zdziwiony, myślał, że każdy potrafi obsłużyć pralkę. mimowolnie zerknął na jakieś jej koronkowe majteczki - takie rzeczy się chyba pierze ręcznie, albo... w niskiej temperaturze - rzekł z miną znawcy, ale się zaczerwienił.

jego współlokator jest mój i dawałam im przyjaciół i jude też się nie nadaje do rozmawiania z dziewczynami, więc powinien być autorytetem dla marva, że udało mu się jakąś zdobyć... taką, która w końcu przejrzała na oczy i uświadomiła sobie, że on jest ciotą, a nie facetem, ale to już inna sprawa.
- nie powiedziałam, że nie umiem... - mruknęła od razu, chociaż nie wiem jaką miała na to inną wymówkę. że jej się nie chce? że przeprowadza badania terenowe na zajęcia i sprawdza, czy inni potrafią nastawić pralkę? - to możesz mi nastawić wszystko. chcesz? - uśmiechnęła się do niego najbardziej czarująco na świecie i wcisnęła mu płyn. wiedziała, że nie będzie musiała go specjalnie bajerować i urabiać, bo wyglądał na łatwy cel. już był cały zaczerwieniony i pewnie zaraz padłby jej do stóp. a astrid poczuła się z tym dobrze. już dawno nikt się tak nie zachowywał w jej obecności. odkąd straciła pieniądze i dobre imię i przestała wzbudzać respekt.

no na pewno jest dla marva autorytetem i musimy w takim razie kiedyś nimi zagrać! no ale jak oni już nie są w związku to przypał, chociaż z drugiej strony to jude zawsze mu może doradzić jak ma zagadać do astrid, żeby pomyślała, że jest fajny xD
kiedy powiedziała, że umie zrobić pranie to się uśmiechnął, no ale jemu też przez myśl przeszło, ze skoro umie to czemu tego nie zrobi? może rzeczywiście jej się nie chce, albo pomalowała paznokcie, czy coś... postanowił nie drążyć tematu, ale gdy mu zaproponowała, żeby nastawił jej to pranie to prawie upuścił swoje okulary, wsunął je na nos i spojrzał na nią. - ee... to jakiś żart? - rozejrzał się jakby nie był pewny, no ale nie umiał jej odmówić, więc w końcu i tak wziął od niej ten płyn. - no dobra, spójrz, tu nastawiasz temperaturę, tu program i wystarczy włączyć, to proste - wyjaśnił i włączył pralkę. wyprostował się, był z siebie dumny, bo pomógł takiej fajnej dziewczynie, co z tego, że to tylko pranie, czuł się jakby uratował ją z jakiejś opresji, czy coś.

jude chyba nie nadaje się do podpowiadania jak sprawić, że będzie się wydawać dziewczynie fajny... co najwyżej mogą wspólnie planować jakiś atak na pokój morgan i astrid, żeby go przyozdobić w balony w serduszka i kwiaty czy coś w tym stylu... im to by się wydawało romantyczne, a one uznałyby ich za stalkerów...
- nie musisz mi tłumaczyć, przecież wszystko umiem, żartowałam cały czas. - roześmiała się słodko i machnęła ręką. teraz mogła tak gadać, bo marv wszystko nastawił i niby jej wytłumaczył, ale nie bardzo słuchała, chociaż pewnie powinna, bo jeszcze jej się to kiedyś przyda. - no ale dzięki. - dodała jeszcze i już złapała kosz, żeby wrócić do pokoju.

pewnie marv myśli, że jude jest super fajny, skoro wyrwał jakąś dziewczynę ;p matko... to jak najbardziej w stylu marva te balony w serduszka, chyba muszą to kiedyś zrobić! gorzej, że to go skreśli u astrid, no ale on nie ma wcale wyczucia jeśli chodzi o romantyzm, więc pewnie by poszedł na całość, albo... zaprosił ją na randkę w jakiejś grze, heh, zero wyczucia.
- okeej, ja tak tylko... no wiesz żebyś wiedziała co robię z twoimi ubraniami - rzucił, kiedy powiedziała, że żartowała i trochę zakłopotany podrapał się po karku. no ale w końcu też się zaśmiał - nie ma sprawy, jakbyś kiedyś jeszcze... tak sobie żartowała to jestem do usług - dodał i wyszczerzył się w uśmiechu, no a jak złapała kosz to chciał jeszcze coś powiedzieć, żeby ją zatrzymać, jeszcze jakoś zagadać, ale wydał z siebie tylko kilka jakiś stęków, potem zrzucił z pralki swój kosz i schylił się, żeby go pozbierać. zamiast ją zagadać to robi z siebie sierotę - TYPOWE.

hahah, w takim razie umawiamy się na taką grę! biedny marv, tak się stara, a nic mu nie wychodzi. no, przynajmniej póki co w myślach się stara. chociaż za nastawienie pralki astrid była zdecydowanie wdzięczna! nie na tyle, żeby dawać mu buziaki w policzki, bo jednak udawała, że tak naprawdę umie obsługiwać pralkę... ach, te żarciki. 
- jasne, może jeszcze po wszystkim rozładujesz mi pralkę i przyniesiesz mi moje rzeczy do pokoju numer cztery. - roześmiała się, bo teraz naprawdę żartowała. z drugiej strony skoro zaczęła się już wysługiwać marvem, to czemu by tego nie wykorzystać. była podła, ech.

dobra!
kiedy astrid zaproponowała, żeby przyniósł jaj pranie kiedy się upierze, to nie był do końca pewny, czy żartuje, czy mówi poważnie, ale z drugiej strony jego pranie też się wtedy wypierze, to przecież może zabrać je oba, nie? - spoko, nie ma sprawy, akurat zabiorę moje rzeczy, to mogę wziąć i twoje - rzucił od razu, no bo zapraszała go do siebie do pokoju, to znaczy chciała tylko, żeby przyniósł pranie, ale marv już sobie pomyślał, że zaprasza go do siebie. podjarał się, zresztą nie miał nic przeciwko usługiwaniu jej, ba, to była dla niego przyjemność.

marv chyba nie przemyślał tego i nie uświadomił sobie, że musiałby wyciągnąć z pralki wszystkie jej majteczki i staniki. ona chyba też tego nie przemyślała, że skoro nie bała się, że jest jakimś zbokiem, który przy okazji wszystkie by wąchał i schował sobie jakieś do kieszeni.
- mówisz serio? - spojrzała na niego, bo też już nie wiedziała, czy to żarty czy rzeczywistość i czy marv jest jeszcze bardziej uległy niż myślała na pierwszy rzut oka. zastanawiała się, czy jakby powiedziała, że przy okazji może jej przynieść paczkę ciastek i gazetę, to też by poleciał do sklepu.

najwyżej zamknie oczy jak będzie je wyciągał. zbokiem nie był, więc nie ma się co martwić, że będzie się sztachał, chociaż w tych lekko zaparowanych okularach mógł tak wyglądać.
- no... mogę to zrobić, przy okazji - pokiwał nawet głową na potwierdzenie swych słów. pewnie jakby go poprosiła o te ciastka to by jej poszedł do tego sklepu, że niby przy okazji, bo sam miał iść coś sobie kupić. no dziewczyny go rzadko prosiły o przysługi, a jeszcze tak ładne jak astrid...

miał szczęście, astrid nie uznała go za zboka i pozwalała mu zarządzać jej bielizną. to bardzo ważne zadanie! zresztą jak już wypierze bieliznę, to będzie musiała wyprać jeszcze sukienki, więc taki marv jej się przyda, skoro tak dobrze się znał na pralkach. 
- masz rację, i tak tu będziesz schodził, a ja mam mnóstwo spraw na głowie. - pokiwała głową. nie wiem jakie ona mogła mieć sprawy na głowie, chyba tylko wyimaginowane, ale każda wymówka jest dobra, żeby nie musieć robić nic, co wymagałoby bycia dobrą panią domu i samodzielną osobą. - to pewnie zaraz się zobaczymy. - spojrzała na wielki zegar nad pralkami. nawet nie wiedziała ile będzie trwało pranie, ale myślała, że to tylko chwila i już gotowe. i wyprasowane od razu! poszła i później rzeczywiście przyniósł jej pranie, ale tylko je wzięła, podziękowała i zamknęła mu drzwi przed nosem, ups.

Triss czekała aż skońćzy jej się robić pranie. Siedziałą sobie na krześle, z nogami na pralce, ubrana w szorty i jakąś obcisłą koszulkę, przeglądała gazetkę.

a seba zaczął robić wcześniej pranie. nie chciało mu się pilnować ciuchów więc przyszedł po nie dopiero teraz - no hej - mruknął lustrując ją wzrokiem od góry do dołu. nie dało się nie zauważyć jej szortów i zgrabnych nóg, he he. no przynajmniej seba nie mógł tego nie zauważyć ;x zaraz zaczął wyciągać swoje ciuszki z pralki, pewnie miał bokserki z batmanem też!

Podniosła wzrok i uśmiechnęła się do chłopaka sympatycznie. Triss ogólnie była milutka dla wszystkich, taka głupiutka dziewczyna z niej była.
- Hej - odpowiedziała i wróciła do przeglądania gazety, pewnie miała Cosmopolitan, czy coś w tym stylu. Pralka zaczęła wirować, więc zdjęła z niej nogi i wyciągnęła gdzieś przed siebie. Pralka nagle zatrzymała się i zaczęła migać wszystkimi kontrolkami na raz. Zmarszczyła brwi i patrzyła na pralkę przerażona.

seba też był milutki dla wszystkich dziewczyn, jak chciał je wyruchać. a triss na pewno chciał! on to nie odróżniał tych babskich pism, gdyby czytała playboya to co innego xd obserwował jej wariującą pralkę i roześmiał się - wiem, że to dziwnie zabrzmi z ust faceta, ale pomóc ci? - zerknął na nią z uśmieszkiem.

Na okładce gazety był pewnie jakiś wielki napis typu 'jak zadowolić swojego mężczyznę', czy coś w tym stylu, więc mogło go to zainteresować;d
Triss spojrzała na niego, wciąż z tym samym wyrazem przerażeni ana twarzy. Pewnie nawet nie zrozumiałą, dlaczego niby miało to brzmieć dziwnie z ust mężczyzny, dlatego pokiwałą energicznie głową, zrywając się z krzesła na równe nogi.
- Tak, tak! Nie znam się na tych wszystkich ustrojstwach - powiedziała, przygryzając dolną wargę.