by daniel roosevelt Nie Mar 01, 2015 1:20 am
sama wpadłaś w ten kryzys, to ty poszłaś na rozmowę do tvn, a ja nie!
dlatego mówię, że nigdy się ze sobą nie prześpią! już prędzej daniel wyswata aggie ze swoim bratem niż pozwoli jej całkowicie zniszczyć sobie życie przy harry'm. nie próbuj tu wtrącać lidki i przekonywać wszystkich, że nie jest szmatą, bo to nie czas i miejsce na takie żarty. daniel wybałuszył oczy, kiedy się rozryczała. jasne, że wiedział, że to nie chodzi o alkohol, ale też nie wiedział jak ma ją pocieszyć, teraz, kiedy w końcu pękła i już nie udawała, że nic jej nie jest.
- aggie, to nie twoja wina. czasami tak się zdarza i nie mamy na to wpływu. nie mogłaś tego przewidzieć, nie mogłaś tego powstrzymać. - gładził ją delikatnie, ale kiedy tak na nią patrzył, nie mógł przeżyć, że jest cała rozryczana i po prostu zamknął ją w silnym uścisku. takim, jakby nie miał jej nigdy ze swoich ramion wypuszczać.