łazienka

bridget w końcu udało się dowiedzieć gdzie i kiedy jest jakaś super studencka imprezka, więc zabrała piper na tajną misję. szczególnie, że zapomniała jak się nazywa chłopak, którego ostatnio poznała w supermarkecie i nie mogła go znaleźć, więc miała nadzieję, że będzie tutaj! albo że pojawią się inne przystojniaki, a ona wszystkich w sobie rozkocha, wiadomo.
- piper, udało się, jesteśmy. - ścisnęła przyjaciółkę za nadgarstek z wrażenia. - teraz spokojnie, tylko spokojnie, zachowuj się dorośle, jesteśmy studentkami. - pouczyła ją. strasznie się jarała. jak dzieciak. którym była. xd aha, poszły do łazienki przypudrować noski, bo wszystkie miejsca są zajęte i skiba mnie wyprzedziła w salonie. xd

piper też się mega jarała tym, że dostały się na tak ważną imprezę. no może nie była aż tak ważna, ale studencka, a to się liczyło najbardziej. wmówiła bratu, że idzie do brie na jakąś impre piżamową czy coś podobnego. na początku martwiła się czy jej nie przyłapie, ale potem przypomniało się jej, że to przecież john i on na pewno nie został zaproszony xd.
- wiem, bridget! - powiedziała do niej cicho, trochę ukrywając swoje podekscytowanie. dobrze wiedziała jak się zachować, chociaż w duchu cieszyła się tak samo jak jej koleżanka. - myślisz, że będą tu jacyś fajni chłopacy? - zapytała, kiedy już dotarły do kibelka.

enrique przyszedł tu z jakąś psiapsią swoją i opili się koszmarnego piwa, więc zachciało mu się siku. nie zwrócił uwagi na to, żeby ktokolwiek wchodził do łazienki, więc tam wlazł. nie była jakoś szalenie wielka, więc od razu zwrócił uwagę na dwie dziewczyny przy umywalce.
- ojjjj... wybaczcie - i z głupawym uśmiechem, kompletnie nie przystającym gejowi wpatrywał się w te panny. obie były odstrzelone jak na imprezę w klubie a nie zwykłą domówkę, ale za to miały seksi dupki. halo! on jest tylko gejem a nie umarlakiem, lubi się popatrzeć na damskie wdzięki.

bridget i piper nieźle się dobrały, obie mają starszych braci, którzy nie są szczególnie imprezowi. xd dziwne, że victor tutaj jest! pewnie młoda nawet nie zdawała sobie z tego sprawy.
- kochanie, czy przyszłybyśmy tutaj, gdyby miało ich nie być? - zachichotała. odgrywała taką wielką panią nie wiadomo co, a tak naprawdę ciągle była dziewicą i nawet nie wiedziałaby co z takim studentem zrobić. zaraz do łazienki wpadł enrique i bridget od razu zaczęła się poprawiać jeszcze bardziej. - nic się nie stało, nic nie robiłyśmy... - zaśmiała się wesoło.

pewnie dlatego też tak się ze sobą trzymały. rozumiały się i mogły się siebie nawzajem żalić, kiedy jeden z ich braci robił coś głupiego, albo zabraniał im czegoś. no przynajmniej piper zabraniał, bo mieszkała tylko z nim i teraz on się nią opiekował.
- boże bridget, jesteśmy przez jedną noc studentkami - przytuliła aż ją, tak się cieszyła. obydwie pewnie codziennie marzyły jakby to było, gdyby nadal nie były w liceum. juz się nie mogła doczekać, kiedy uda jej się poderwać jakiegoś studenciaka. może i nie była dziewicą, ale zwykle trzymała się z chłopakami ze szkoły, więc może być ciekawie.
- zupełnie nic - powiedziała rozbawiona, opierając się tyłkiem o zlew. spodobał się jej, bo był super przystojny. a że gówniara jeszcze była, to nawet się nie skapnęła, że może być gejem.

victor to w ogóle prawie rucha laskę na widoku wszystkich. jakby brie o tym wiedziała to nabrałaby od razu szacunku dla brata! a jak sophie zobaczy, że nawet bridget tu jest i wcale victor nie szedł jej pomagać to kompletnie się na niego wkurwi, hehehhehee.
- a długo jeszcze tu będziecie? bo odlałbym się... - kiwnął w stronę sedesu nawet włażąc głębiej do tego kibla i rzucił okiem na ich kosmetyki, które ukradły chyba matkom. zamknął drzwi za sobą i uśmiechał się jednym kącikiem oczekując aż się stąd zmyją, a on będzie mógł się wysikać siadając na kiblu, bo przy okazji jeszcze go cisnęło i chciał się wysrać xd

victor to nie może zobaczyć bridget, bo ona musi przez dłuższy czas udawać studentkę! piper mówiła, że na jedną noc są studentkami, ale plan bree był taki, że jeśli dziś to wypali, to będzie się obracać w towarzystwie i zgrywać jedną z nich. tak długo, aż sama naprawdę zostanie studentką.
- nie będziemy ci przeszkadzać... - zachichotała i przeciągnęła pomadką po ustach, po czym poprawiła włosy jeszcze z milion razy. po tym całym wdzięczeniu się do lustra złapała piper za rękę i pociągnęła za drzwi. ledwo te się zamknęły, już niemalże zapiszczała. - w mordę jeża! co za facet! pozwoliłabym mu zrobić ze mną co by tylko chciał! - wyznała.

całe szczęście, że piper nie musiała się teraz martwić o to, że johnny wparuje tutaj. pewnie siedział teraz u siebie w pokoju i grał w jakąś głupią gierkę, popijając owocową herbatkę.
ona też chciała wkupić się w towarzystwo i stać się jedną z nich na tyle ile się jej uda. szkoda tylko, że nie pomyślały, że jeśli naprawdę im się to uda, to prędzej czy później się wyda. albo będą musiały wszystkich oszukiwać, aż naprawdę nie pójdą na uniwerek. - co nie? - rozmarzyła się. - jeny, jeśli wszyscy tu są tak przystojni jak on, to chcę już, żeby ta impreza się bardziej rozkręciła. - klasnęła w ręce z podniecenia. zaraz jednak odchrząknęła i się wyprostowała, bo przechodził ktoś koło nich. nie chciała wyjść na dzieciaka, który nigdy w życiu nie był na imprezie.

- dzięki, ślicznotko. - odpowiedział jej i czekał aż wyjdą. no i szybko usiadł na tym kiblu wcześniej obkładając go całego papierem toaletowym i srał sikając przy okazji xd

bridget nie myślała o tym, że kiedyś się wyda. wszystko dokładnie zaplanowała i była przekonana, że im się uda! zamierzała poderwać tyle studentów, ile to tylko możliwe, a do tego spróbować wszystkich możliwych alkoholi świata. wszystko bez obecności ich durnowatych rówieśników, którym tylko głupoty w głowie. taa, tak jakby one miały jakieś wyższe cele. xd
- zaklepuję go! - zawołała. one się tu zachwycały enrique, a on srał sobie w kiblu. gdyby wiedziały! nie no, to i tak nie było największym problemem, w końcu gdyby wiedziały, że jest gejem... - tooootalnie mnie obczajał. - zamachała zabawnie brwiami.

po za tym będą się teraz mogły w szkole chwalić, jak to zostały zaproszone na taką imprezę i wszyscy im będą zazdrościć. one w sumie też były dość durnowate, ale jednak potrafiły się zachować jak tego wymagała od nich sytuacja.
- to nie fair - zaprotestowała, klepiąc ją w ramię. gdyby teraz wiedziała co dzieje się za drzwiami, to nie kłóciłaby się tak o niego. a już w ogóle by sobie odpuściła, gdyby miała choć lekkie przeczucie, że on nie gustuje w dziewczynach. no ale cóż, była teraz za bardzo onieśmielona całą sytuacją i tym, że student zwrócił na nie uwagę. - nie tylko ciebie, brie - zmarszczyła czoło.

haha, on tam sra a one się o niego kłócą. dobre! całe szczęście szybko mu poszło, raz dwa wszystko spłukał, popsikał dezodorantem i nawet umył sobie pupcię, bo cholernie dbał o higienę tamtych miejsc. zresztą ręce też sobie wymył porządnie, żeby nie waliły gównem i wyszedł z kibelka, a te dalej tam były!
- oo, hej znów. - posłał im seksi uśmieszek. a w zasadzie to nie im tylko jakiemuś przystojniaczkowi. pewnie alfonsowi, mrmrmr.

bridget pewnie nie będzie się chciała chwalić, bo będzie się bała, że inne głupie koleżanki postanowią podłapać pomysł i też wbijać na studenckie imprezy. albo właśnie nie! rozpowiedzą wszystkim, ale jednocześnie dodadzą, że nikt inny nie da rady tam wejść, bo to one są takie wyjątkowe.
- widzisz, skoro on cię niby obczajał, to inny też na pewno zwróci na ciebie uwagę. ja go zaklepałam pierwsza i nie kłóć się ze mną! - skrzyżowała ręce na piersi. nie zamierzała się kłócić z przyjaciółką na poważnie, ale dla niej "zaklepanie" było świętością i skoro ona pierwsza to zrobiła, to chłopak był jej. zaraz jednak podskoczyła, bo on wyszedł z kibelka. - o, hej, to nie jest to, na co to wygląda... to znaczy, nie czekałyśmy na ciebie ani nic. - roześmiała się głupkowato. - zastanawiałyśmy się czego się napić... - zaczęła się tłumaczyć. a poza tym na pewno nie był to alfons, bo bree by go zauważyła i go zagadała! chyba że właśnie czar enrique tak na nią zadziałał, że nawet nie zauważyła ala, którego przecież szukała!

no właśnie! zaznaczą wielkimi literami, że tylko one są takie fajne i mają tam tylu znajomych, którzy zawsze zapraszają je na imprezy tego typu. a tak normalnie, to nawet nie mają się co prosić i starać o to, żeby ich wpuścili, bo na pewno się nie uda. one są przecież takie super, że każdy chce, żeby zaszczyciły ich swoją obecnością. - jasne - prychnęła trochę obrażone, bo to było nie fair. no ale niestety bridget rzeczywiście sobie go zaklepała i piper musiała go sobie podarować. zresztą na pewno przyrzekły sobie jak się szykowały, że żaden koleś nie stanie na drodze ich przyjaźni. a po za tym głupszym się ustępuje xd
- cześć - uśmiechnęła się ładnie, po czym szturchnęła lekko brie. - poleciłbyś nam coś dobrego? - zapytała. nic dziwnego, że nie wiedziały za co się zabrać, skoro ich stać było tylko na jakąś tanią wódę albo piwo.

hahaha, bridget będzie się z nim biła o alfonsa xd ciekawe, kto wygra xppppppppppppppp
brie mogła w ogóle ją przekupywać, że namówi victora, żeby zabrał piper do kina czy coś. a ona będzie zgarniać wszystkich studentów. jaki z niej samolub! zaśmiał się do siebie w duchu, ale nie chciał psuć sobie zabawy w przyglądaniu się, jak laski potrafią lecieć na geja. budowało to jego samoocenę, nie ma co. dobrze, że nie było to tego gnoja, którego spotkał w sklepie z płytami. bo chyba by wyszedł z siebie! już wystarczająco popsuł mu humor. zwłaszcza tym, że nie był gejem i nie mogli się umówić. bo nie da się ukryć, był baaaaardzo w jego typie.
- piwo? albo wódka z sokiem. nie wiem, czy mamy tu jakiegoś barmana... w ogóle co ze sobą przyniosłyście? - bo przecież tu wszyscy mieli swoje alko. skąd miał wiedzieć, że one nawet nie mogły go sobie kupić?

nie ogarnęłam, że mam odpisywać. ;x dziwny trójkącik, bridget lata za enrique, enrique za alfonsem, alfons za bridget..? w sumie nie wiem, każdy za każdym lata, a jak jeszcze dodać do tego piper, to już w ogóle. i pewnie bree jeszcze pożałuje tego, że zaklepała sobie enrique, bo potem się okaże, że spotkają kilku innych fajnych kolesi i nie będzie mogła się kłócić z piper, bo będzie jej kolej na zaklepywanie ich. dramaty takie ciężkie. poza tym nie chciałaby, żeby przyjaciółka spotykała się z jej bratem. fuj! to byłoby straszne. wolała walczyć o studentów. no i wiadomo, mieć jak najwięcej dla siebie. liczyła na to, że piper znajdzie jednego i się w nim zakocha, a reszta by była jej. wiadomo, marzyła o tym, bo chciała, żeby piper znalazła szczęście w życiu.xd
kiedy zadał pytanie o to, co przyniosły, wybałuszyła oczy i posłała piper spojrzenie w stylu "skąd miałysmy wiedzieć, że trzeba coś przynieść". i tak by nie przyniosły, bo jak!
- och, słyszałyśmy, że można korzystać z zasobów gospodarzy. - zmarszczyła nosek, licząc na to, że naprawdę mogły ukraść coś z barku dixona.

każdy za każdym lata, a piper jak trzecie koło u wozu tutaj sobie stoi xd. może i by się skapnęły, że enrique jest gejem, ale niestety nie znały życia i były jak wypuszczone z klatki. piper w ogóle chyba by z victorem nawet nie chciała nigdzie iść po tym co się nasłuchała na jego temat. bo obgadywanie rodzeństwa, to w końcu najlepszy temat.
wzięła głęboki oddech, spoglądając na bridget trochę spanikowana. nie miała zielonego pojęcia, że nawet na takie imprezy trzeba się składać z alkoholem. - i właśnie dlatego przyniosłyśmy tylko jedną butelkę whisky - dodała szybko. nie chciała, żeby wyszły na jakieś skąpe i nie w temacie.

- serio? myslalem, ze dixona nie ma... - rozejrzal sie po salonie i pomachal do swojej psiapsi.
- to pijcie whisky, udanej zabawy - i poszedl chichrac sie i obgadywac facetow z tamta dzaga.

piper nie walczy o enrique, to stoi. xd bridget na pewno straszne rzeczy opowiadała piper o włosach w nosie victora albo o tym jak byli mali i mama ich razem kąpała, a victor zawsze stawiał klocki w wannie i piper raczej nie była zainteresowana randkowaniem z nim, już przyjaciółka tego dopilnowała.
- ty też! - zawołała za nim. - to znaczy dobrze się baw! - wyjaśniła o co jej chodziło, żeby nie myślał, że nakazuje mu pić whisky czy coś. zresztą sama nie wiedziała co gadała. zaraz sobie poszedł, a ona spiorunowała piper wzrokiem. - i po co mówiłaś o tej whisky? teraz zupełnie nic nie mamy! - rozłożyła ręce. miała nadzieję, że przystojniak się z nimi czymś podzieli, a on sobie poszedł. - nawet nie wiemy jak on ma na imię! - dodała, wskazując na niego palcem, ale on i tak nie zwracał na nie uwagi. a bridget się sfochowała, że przyjaciółka wszystko zepsuła. xd

nie może się o niego bić, skoro bidget go sobie zaklepała xd. nie chciała się teraz z nią o niego kłócić i psuć sobie całej imprezy. po tych wszystkich historii, które usłyszała na temat victora, to w życiu by nawet nie pomyślała o tym, żeby gdziekolwiek się z nim umawiać. pewnie wyobrażała by sobie te jego klocki w wannie podczas jedzenia xd. i tyle by było z ich randki.
pokręciła głową, słysząc słowa bre. jak na razie wszystko wychodziło im strasznie nie poradnie. całe szczęście, że nikt się jeszcze nie skapnął. - możesz go sobie wziąć - wzruszyła ramionami, po tym jak enrique odszedł. - nie panikuj! wszystko stoi na stole, można sobie iść i po prostu zrobić sobie drinka - zaczęła się rozglądać. była trochę poirytowana, bo szło im zupełnie inaczej niż to sobie wyobrażała. - to trzeba było się zapytać, a nie tak stać - mruknęła.

hahaha, tyle z zakładu o to, która go pierwsza zdobędzie. ale to się chwali, piper jest dobrą przyjaciółką. chyba że piper będzie chciała zabrać bree alfonsa, to drama!
rzeczywiście nieszczególnie im wychodziło to wszystko, ale przynajmniej wyglądały jak dobre laski i tak też się czuły. wkręciły się na jedną imprezę, to wkręcą się i na kolejną. będą już wiedziały, że muszą ukraść z barków rodziców jakieś butelki i następnym razem wszystko pójdzie o wiele lepiej.
- to chodźmy sobie zrobić tego drinka! - zatarła rączki, bo pierwszy raz miała tak alkohol na wyciągnięcie ręki. wiadomo, już kiedyś piła, nie była taka niedoświadczona, ale tu leżał sobie za darmo i nie musiała kombinować z proszeniem menela o kupno czegoś w sklepie. - przecież z nim rozmawiałam! skąd miałam wiedzieć, że od razu ucieknie? - zauważyła. - o nie! a jeśli on wie, że nie jesteśmy studentkami? - wybałuszyła oczy. to było zupełnie bezpodstawne podejrzenie, ale czuła się jakby była tajną agentką i inni mieli poznać jej tajemnicę.

wiec podszedl do swojej stuknietej siostry z niemrawa mina, bo wlasne dostal kosza od swojej psiapsi.
- do domu, bee. w tej chwili! - warknal na nia na cale mieszkanie xd musial jakos odreagowac.

a no, ja zapomniałam, że ona przecież miała go też zarywać xd. no trudno. jak będzie miała jeszcze okazje, to będzie to robić. jak bridget nie będzie wiedziała, skoro i tak się jej nie udało xd.
- tak! to dobry pomysł - od razu się ożywiła. piper nie mieszkała nawet z rodzicami, więc nie miała komu kraść, bo johnny pewnie nawet alkoholu nie tykał taka ciota była z niego. za to zawsze jej chłopacy załatwiali na pewno. albo czyhały obydwie na kogoś kto się zlituje i kupi im coś.
- nie panikuj, na pewno się nie zorientował - zaczęła ją uspokajać, chociaż też się trochę bała, że zostaną przyłapane. - przy następnej okazji po prostu się mu przedstaw - wzruszyła ramionami, nalewając sobie czegoś. tyle było tutaj opcji, że nawet nie wiedziała za co ma się zabrać. i sie dopiero teraz zorientowałam, że się nie wysłało, bo ktoś napisał xd
- o nie - mruknęła do siebie, widząc brata bree. - cześć victor - uśmiechnęła się słodko.

jeszcze na niejedną imprezę przyjdą i w niejednym studencie się zauroczą!
- geniusz z ciebie, piper, nie domyśliłam się, że muszę mu się przedstawić. - potrząsnęła głową z wielkim kokiem na jego czubku. nie mówiła tego wrednie, tylko żartobliwie, bo czasem miała jakieś takie krzywe żarty. wtedy przyszedł victor, a jej oczy wyszły z orbit. - co ty tu robisz! - powiedziała sciszonym tonem, bo nie chciała zwracać na siebie uwagi tłumów. tylko tego brakowało, żeby już na pierwszej imprezie brat zrobił jej jakąś awanturę i wszyscy dowiedzieli się, że jest smarkulą. a że akurat przyszedł dixon, to nawet się nie kłóciła z victorem, tylko złapała piper pod pachę i uciekły. pewnie się zaśmiewały z tego, że zakończenie było bardzo w stylu tych licealnych, które przerywali rodzice, a potem bree poszła na noc do piper, bo nie chciało jej się tłumaczyć przed bratem.