baza dla najlepszych ziomeczków

- nie wiem, zostawili mnie - rzucił zaraz oskarżycielsko gdzieś w przestrzeń, bo przecież nawet ich tutaj nie było żeby oskarżać - jest mi smutno, bo jestem sam - i chodziło mu, że bliźniaki go zostawiły, bo dziewczyny to on na razie nie potrzebował. pociagnął jednak smutno noskiem, siadł obok niej na kanapie i wziął piwko - obejrzymy kubusiaaaa puchatka? - zatrzepotał rzęsami. to była jego ulubiona bajka ever! - przytulaski od leosia raz! - zaklaskał w dłonie i zaraz wyciągnął w jej stronę rączki żeby przytulić. na całowanie nie był za głupi, ale pewnie wstydził się przy bliźniakach, a nawet przy jednym z nich! ;c

pogładziła leosia po głowie, przytuliła do siebie, dokładnie jego głowę wzięła sobie na swoje mięciutkie cycki, żeby mu nie było przykro. ja to nie wiem, czy edie była ślepa czy co, że nie zauważyła że i leo i matt się w niej podkochują od zawsze. uznawała ich za najlepszych kumpli na świecie, zajadali się pizzą, słuchali razem muzyki, łaziła przy nich w koszulce bez biustonosza, nie krępowała się, a co - mój biedny mały leonard - pocałowała go w nos - oczywiście, że obejrzymy kubusia puchatka, włączaj - zachęciła go. musiała udawać przy nim idiotkę totalną, no ale trudno. teraz byli sam na sam, niech to wykorzysta!

jej cycki były takie miękkie, że leo prawie w nich zasnął. ale jednak nie zasnął, tylko wąchał, bo pewnie pachniały jak jednorożce! leo to pewnie bardziej podkochiwał się w jej cyckach niż w niej skoro miała czelność paradować bez stanika przed nimi! bezwstydnica, ech! zaraz wygrzebał ze swoich kolekcji dvd kubusia i włączył. usiadł na kanapie, jednak zaraz go oświeciło i poleciał do lodówki skąd wyjął cały talerz lukrowanych babeczek - dzisiaj upiekłem! - odparł dumnie - no dalej, wiem że chcesz - zachichotał machając jej tym talerzem przed nosem.

edie robiła to co chciała, bo przecież wiedziała, że kumple to kumple, nie tkną jej. no chyba, żeby przytulić, wtedy im pozwalała się tknąć. była święcie przekonana, że leoś to po prostu jej taki przyjaciel na zawsze, od serduszka, któremu mogła się w ramię wypłakać, a on marzył żeby jej chłopakiem zostać, życie - babeczki, upiekłeś babeczki, leoś, mówiłam ci że cię bardzo ale to bardzo kocham? - złapała dwie, napchała sobie jedną do buzi. popiła wszystko piwem, to źle się skończy dla niej xd - zostanę z wami na zawsze, przynajmniej będziecie mieli posprzątane - rozmarzyła się.

pewnie myślała że są gejami i traktowała ich jak kumpli gejów (dlaczego chciałam napisać geji!). dobra dobra, nie szalejmy z tym że chciał jej chłopakiem zostać, na początek chciał pomacać jej cycki, potem może coś więcej he he xd dobra, on nie był materiałem na chłopaka w sumie! - no mówiłaś, ale możesz powtórzyć to jeszcze raz - zachichotał wypinając dumnie klate. superleo normalnie! - ej i tak mamy czysto!- kopnął jakieś brudne gatki pod kanapę. spoko, leo pewnie miał zapas stoperanu, zapobiegnie sraczce edie xd

raczej myślałam nad tym, że po takiej mieszance można po prostu zwymiotować. rozejrzała się po mieszkaniu - ty to nazywasz czystością? faktycznie wam bym się przydała, ile byście mieli porządku, jestem waszą kumpelą najlepszą, umiem gotować, robiłabym wam najlepsze imprezy na świecie... ale szkoda, nie będzie tak uroczo bo cody się na to nie zgodzi - mruknęła - z resztą, po co wam dziewczyna, skoro to męski świat i najchętniej spędzalibyście czas razem na graniu, jaraniu i bekaniu - zaśmiała się. kubuś puchatek nie był teraz fascynujący ;x

oburzył się i założył rączki na bioderka - po pierwsze! - zaczął wymieniać - tu jest czysto, dopóki po naszym mieszkaniu nie będą maszerować wycieczki karaluchów to mamy czysto - wyjaśnił - po drugie to my robimy najlepsze imprezy na świecie, na której jesteś zapraszana - wytknął jej - a po trzecie to matt potrafi gotować, a ja piec - a cody chodził na zakupy... współlokatorzy idealni - i wcale nie bekamy tak bardzo - tutaj skłamał, bo pewnie codziennie od rana wybekiwali wspólnie alfabet.

- halo, ale mielibyście full service dwadzieścia cztery na dobę? - zmierzwiła mu włosy. zapomniała o babeczkach, bo zrobiło się jej zbyt słodko. zabrała się za tulenie się do leosia - dasz mi swoją koszulkę? niewygodnie mi w tej spódniczce, muszę chyba ją oddać mojej siostrze - westchnęła. ona też miała rodzeństwo, na dodatek bliźniaki! słodko ;x - nawet jak nie masz to i tak zaraz wracam - poszła do niego do pokoju, przebrała się w jego koszulkę i została w samych majtach, biustonosza też nie miała na sobie - tak lepiej - przeciągnęła się.

- jesteśmy samowystarczalną placówką - zaśmiał się ze swojego głupkowatego żarciku i szczena mu opadła kiedy tak nagle wpadła tu edie w samej koszulce. ależ ona prowokowała, nieświadomie totalnie! - masz na sobie moją ulubioną koszulkę - stwierdził nie mogąc odrywając wzroku od jej sterczących cycków. pewnie to była koszulka z ciasteczkowym potworem, który suytuwany był pomiędzy jej cyckami i leo mu teraz zazdrościł tego położenia.

złapała go za podbródek, śmiejąc się głośno - tutaj mam oczy leoś, oj nieładnie nieładnie - zaśmiała się. tak właśnie zbywała chłopaka, biedaczyna. dopóki sam się nie ogarnie to nikt tego nie ogarnie. edie położyła sobie nogi na jego nogach - lubię tą koszulkę, bo jest wygodna i pachnie tobą jak ją zakładam. że też rozróżniam który z was jakie ciuchy nosi, nie pytaj się mnie w jaki sposób to robię ale tak, ogarniam! - klasnęła w dłonie. leoś powinien już dawno się na nią rzucić, byli sam na sam1!!1

- same sie na mnie patrzą! - jęknął próbując się jakoś wytłumaczyć. kiepsko mu szło, bo jego oczy ciągle zjeżdżały na jej cycki. nie musiała się tak z nimi obnosić to by sie nie gapił! - wiesz jak pachnę? - zasłonił teatralnie usteczka - stalkerka! - oskarżył ją zaraz i rzucił się na nią żeby połaskotać, bo znał jej czułe miejsca!

o mało co nie spadła z kanapy przez niego. dobrze, że przytrzymała się jego koszulki albo że się przytrzymała w ogóle czegokolwiek. potłukłaby sobie tyłeczek, a ona miała ładny tyłeczek, nie byłby taki ładny z siniakami - przeeeestaaaaaaań leoś - chichrała się jak głupek. ale leo nie dawał za wygraną, ona też go łaskotala. jak dzieci xd

leo się posikał w gatki jak go zaczeła łaskotać bo już mu zawory zawodziły. dobra, wcale się nie posikał, może lekko popuścił. dlatego bardzo się tego wstydził przez cały wieczór i siedział na drugim końcu kanapy oglądając kubusia, a potem opatulił się swoim kocykiem w kotki i zasnął. tak, podzielił się nim z edie. next!

cody od czasu kiedy carly się wygadała chodził wkurwiony. w dodatku nawet nie mógł przywalić leo, bo tego ciągle nie było i mijali się. wrócił dopiero z uczelni i udał się prosto do kuchni, żeby zrobić sobie kanapkę.

a w kuchni zastał leo, który piekł brownie - coooody, mój bracie! - zachwycił się jego przybyciem i już pędził żeby dać mu uroczego przytulaska na powitanie, bo się stęsknił za bliźniakiem numer dwa! na dodatek chciał do ufajdać mąką, bo sam był nią też ufajdany.

z początku go nie zauważył, więc zdziwił się jak nagle ktoś do niego podleciał i zaczął przytulać. - bracie?! - zbulwersował się i od razu mocno go od siebie odepchnął. - teraz mówisz do mnie bracie?! - warczał na niego, popychając go jeszcze raz.

leo był zbyt głupi żeby skojarzyc o co chodzi. zaraz splótł grzecznie rączki i zaczał przytulać się wręcz do ściany - chodzi o tą kanapkę którą zjadłem ci rano? - pociągnął nosem - obiecuję że jutro przygotuje całe śniadanie!! - jęknął. bo strzelał, że cody właśnie o to się wkurwił.

zaśmiał się ironicznie z jego głupoty. - nie chodzi mi o to debilu - dźgnął go paluchem w klatę. przetarł dłonią twarz, cofając się o krok. zwykle nie był zbyt agresywny, ale tym razem nie mógł się powstrzymać, więc chwycił go za szmaty i walnął nim o ścianę. - jak mogłeś mi to zrobić!? - zaczął się na niego wydzierać, szarpiąc nim.

pomiatał nim jak szmatą, ale nic dziwnego. leo ani nie pakował, ani nie był naturalnie meski. może powinien zacząć używa old spice'a to byłby jak ten murzynek he he - nie wiem co! - jęknął - ostatni raz się tak wkurwiłeś jak skasowałem ci wszystkie zapisy w gierce - pewnie wtedy podbił leosiowi oko bo miał jakiś wysoki level paladyna albo maga he he.

cody w ogóle dziwił się dlaczego maddy zdradziła go akurat z leo. już bardziej by zrozumiał gdyby poleciała do swojego byłego albo coś, ale nie, musiała się ruchać z jego najlepszym kumplem. na któego był jeszcze gorzej wściekły niż na nią. to oczywiste. - nie ściemniaj, że nie wiesz o co chodzi! - walnął nim o ścianę jeszcze raz. - doskonale wiem, że ruchałeś moją dziewczynę! - a właściwie to już byłą.

aż wytrzeszczył oczy słysząc tą nowinę bo nie przypominał sobie żeby ruchał jego dziewczynę - nie prawda! - zaczał się mu wyrywać bo był teraz śmiertelnie obrażony że go oskarżał o takie rzeczy - ruchałem tylko taką maddie - przyznał zaraz nie zdając sobie sprawy, że o nią chodzi. bo on nie ogarniał, że to jego duperka he he. głupolek.

nie wierzył, że jeszcze mu kłamie w żywe oczy. - ta taka maddie to była moja dziewczyna, frajerze - puścił go, ale zaraz zajebał mu z całej siły z pięści w ryj, tak że pewnie wylądował na drugim końcu kuchni ;x trochę go pięść zabolała, więc zamachał ręką, ale od razu mu trochę ulżyło.

a leo złapał się za krwawiący nos. na szczęście mu go nie złamał! twardziel he he! - uderzyłeś mnie! - rozryczał się i uciekł do pokoju zamykając się na milion spustów bo teraz się bał cody'ego.

- należało ci się zdrajco! - krzyknął za nim. leo miał szczęście, że cody nie był psycholem i nie zaczął go napieprzać ile wlezie..

siedział sobie w domciu i oglądał telewizję.