jackie

siedział tu z charlie i pił whisky. zamartwił się, że go wywalą - nie mogą mi tego zrobić! - jęknął padając na kanapę.

- oj jackie jackie, nie martw się, nic ci nie zrobią. to nie było jakoś super mega hiper skandaliczne. pobędą źli pobędą i zapomną - machnęła ręką i napiła się ze szklanki - nie przejmuj się - poklepała go po ramieniu.

- przysięgam że wczoraj grozili mi wywaleniem z funkcji przewodniczącego - to były dla niego koniec świata. za chwile podniósł się i dolał sobie whisky - jeśli ta mała, wredna rooseveltówna miałaby zostać przewodniczącą to przysięgam rzucę się z klifu - zagroził i westchnął przeżywając dalej swoją sytuacje.

- spokojnie, nie dam jej zostać przewodniczącą. co najwyżej mogę zostać nią ja a nie ona - była od niej lepsza i bardziej wygadana, z resztą miała namaszczenie samego pana przewodniczącego, skoro była jego prawą ręką - jack, uspokój się, nikt nikogo nie będzie wywalał, okej? napij się i oddychaj - zaproponowała układając się wygodniej na kanapie.

padł na kanapę kładąc głowę na kolanach charlie - jak mnie wywalą to ty i valentino macie zadbać o dobre imię samorządu - zarządził póki jeszcze miał władzę. swoją drogą valentino powoli stawał się jego prawą ręką więc charlie powinna być zazdrosna xd

- moment jaki znowu valentino, co? nie będę się z nikim dzielić władzą, ja byłam tu pierwsza więc sorry - zarządziła. nie będzie się dzieliła żadnymi rzeczami z jakimś jego przydupasem.

uniósł głowę i spojrzał na nią - mówiłem ci o nim - bo na pewno wspominał nie raz. był pod wrażeniem jego podejścia do tematu! - jest bardzo pomocny - dalej go chwalił. patrzył chwile na charlie i roześmiał się - czyżbyś była zazdrosna? - chwycił jej buzię w dłonie i dalej się śmiał.

- nie mówiłeś - wzruszyła ramionami bo koleś jej wcale nie interesował i nie chciała o nim rozmawiać ani trochę - aha no to jak jest bardzo pomocny to już sobie z nim działaj dalej, trzymaj się jack - wyswobodziła się z jego objęć i poszła sobie obrażona do domu.

uświadomił się tylko w przekonaniu że była zazdrosna xd

nie gram tu zbytnio więc dziś zagramy! jack przygotował dla nich uroczy wieczór. zamówił nawet coś z zewnątrz do jedzenia co wyglądało jakby sam robił (choć wcale nie gotował!). czekał na valentino! chciał odtworzyć to co działo sie w brighton choć ciężko mu było bo był tu bardziej zestresowany.

valentino zacieszal, ze jack zaprosil go do siebie. przyniosl nawet wino! zapukal do drzwi i niecierpliwie czekal az zobaczy jacka.

pewnie też miał flashbacki z brighton!
jack właśnie rozkładał wszystko na stole do kolacji. zestresował się na pukanie do drzwi. szybko rozłożył sztućce i podszedł do drzwi. otwierając je powitał valentino z szerokim uśmiechem - jak zawsze zniewalający - skomplementował go widząc jego strój i wciągnął go do środka. zatrząsnął drzwi i pocałował go nie zważając na wino które miał w dłoni.

pewnie!
- dziekuje - zasmial sie i rozlozyl rece zeby mu sie pokazac w calej okazalosci. nie zdazyl nic wiecej powiedziec bo zaraz byl w srodku i jack go calowal. oczywiscie odwzajemnil pocalunek, przyciskajac go do siebie. lubil takie powitania! - apetycznie pachnie - powiedzial gdy sie od siebie oderwali. moze mial na mysli jedzenie, moze jacka xd

było tam idealnie!
nie zdążył się zaprezentować bo jack już go porwał w swoje ramiona i zaczął całować. rozochocił się w brighton i trochę tak mu zostało. choć na uczelni pozostał sztywny i zestresowany co pewnie valentino widział - specjalnie na nasze spotkanie - wskazał na stół myśląc że chodzi o jedzenie - możemy później obejrzeć ten film o którym wspominałeś - zaproponował. pewnie męczył go w sprawie jakiegoś filmu romantycznego i jack uległ. poza tym założył że i tak będą się całować podczas seansu.

szkoda, ze musieli wracac!
nie przepadal za tym sztywnym jackiem, ale przynamniej mogl sie pocieszyc tym, ze pozostal rozochocony po brighton. zawsze cos! zastanawial sie czy powinien cos wspominac na temat jaki rozmawial z jo. ale ten sztywny jack sprawial, ze bal sie troche go poruszyc. nie chcial zeby sie do niego zniechecil. - po starales sie - pochwalil go i dal mu buziaka w policzek. - prosze - wreczyl mu wino. - kolacja i film, idealnie - usmiechnal sie szeroko. nie bedzie mial nic przeciwko calowaniu sie zamiast ogladaniu.

jack też żałował, nad czym ubolewał jakiś czas jak byli w brighton. tam czuł się wolny!
nie wiem czy jo była dobrą sercową przewodniczką jeśli chodzi o rady (przynajmniej w tym stanie!), ale była ciocią dobrą radą. to pewne! - nie musiałeś - spojrzał na wino i odstawił je na stół. otworzył je jednak zaraz i podał pełny kieliszek valentino - to nie za nudne? - zapytał niby żartując na fakt że proponuje mu kolacje i film.

powinni sie przeniesc do brighton! nie mialby nic przeciwko temu.
domyslal sie, ze jo w tym stanie moze nie dokonca dawac najlepsze rady, ale i tak wzial to pod uwage. moze miala troche racji z tym, ze powinien z nim porozmawiac. hamowalo go to, ze jack sie dopiero co troche rozkrecil. nie chcial tego psuc. szczegolnie przez to, ze zawsze dawal mu znac, ze bedzie cierpliwie czekal. - czasami lubie sie wyciszyc - powiedzial z rozbawieniem i napil sie wina.

myśle, że ojciec jacka nie byłby zadowolony z przeprowadzki, miał dla syna ścieżkę kariery!
jo i tak była najbardziej trzeźwa umysłowo w porównaniu do leili i tiffy! także mogła dawać najlepsze rady. poza tym ciagle troszczyła sie o ludzi, nawet jak była lekko zwichrowana - w takim razie będziesz miał dziś okazję - wskazał na stolik i odsunał mu krzesło żeby mógł usiąść. chciał żeby zjedli kolację, romantyczną! może i nie ugotował, ale napracował się żeby zamówić halo! a potem usiadł na przeciwko niego.

ech ten ojciec jacka! wszystko psul!
to prawda! najlepiej sobie radzila wiec jej rady nie byly wcale takie zle. - swietnie - usiadl sie przy stoliku. jaral sie, ze jack jest takim dzentelemen! podobalo mu sie i czul sie jak ksiezniczka hehe. - rozpieszczasz mnie - zasmial sie, patrzac na jedzenie. zaraz jednak podniol wzrok bo jack byl ciekawszym widokiem. pomizial go noga pod stolem.

odgrywa najważniejszą role w jego życiu. pewnie był jego autorytetem trochę, ups.
jo jak zawsze najelpsze rady sprzedaje, nawet jak nie do końca jest poczytalna xd
valentino księżniczka he he. jackowi to nie przeszkadzało i tak (o dziwo!) był bardziej męski w tej relacji - tylko trochę - przyznał szczerze. uszczknął kawałek jedzenia, ale zaraz valentino pomiział go nogą pod stołem i ten się podjarał. wstał od stołu, stanął za nim i objął przytulając się - chyba najpierw powinniśmy zjeść, a potem się prowokować - zauważył ze śmiechem.

ech! powinien wspierac syna!
to pradziwy talent xd powinna jakos to wykorzystac xd
valentino potrafil tez byc meski, ale wolal jednak byc ksiezniczka! moze kiedys bedzie mial okazje mu pokazac swoja druga strone.
chcial sie tylko z nim troche podroczyc, ale nie przeszkadzalo mu, ze jack podszedl sie do niego poprzytulac. - wiem, ale stesknilem sie za toba - odwrocil glowe by na niego spojrzec.

nie ten typ ojca. taki chujek jak ojciec ruby! może dlatego jack i ruby dogadywali sie jak byli parką xd
wykorzystywała na wychowywanie kur! czekam na postać dagny z awkiem z kurą he he.
valentino był totalnie księżniczką sorry! jack może i nie był super męski, ale zdecydowanie bardziej wiedział jak się zachować jak facet he he.
jack był na tyle podjarany że każdy mały ruch valentino go prowokował! - ja za tobą też - schował twarz w jego szyi. wąchając go przy okazji! - nie chcę cie odrywać od tego - wskazał na jedzenie. też ważne!

pewnie tak xd
hehe bedzie miala swoje stado.
valentino tez wiedzial jak powinien zachowac sie facet, ale nie lubil sie tak zachowywac. nie lubil ukrywac swojej delikatnosci! jack sie nie mogl powtrzymac hehe dlatego nie mogli byc zbyt blisko siebie publicznie. - mozemy zjesc potem - zaproponowal. nie chcial zeby jedzenie sie zmarnowalo, ale to jack wygladal na bardziej chetnego na cos innego.

farmę będzie mieć xd
mogli od razu zacząć od obmacywania, a potem skończyć na jedzeniu. pewnie byliby głodni hehe. valentino był delikatny, za to jack stanowczy. uzupełniali się wbrew pozorom! - a teraz masz ochotę na? - zaśmiał się patrząc na niego. wiedział na co ma ochotę, ale chciał usłyszeć to od niego żeby bardziej się podjarać. lubił jak łechtano jego ego!