szopka bożonarodzeniowa

- powiedzialam siostry - speszyla sie. zaczela sie czuc zbyt swobodnie po tym jak zaczela zdradzac prawde innym. dobrze, ze tym razem mogla zwalic to na nerwy. - jesli nie jestem mila dlatego, ze o nia dbam I nie chce zeby ja rozbolal brzuch od slodyczy to tak - poslala yuri wzrok w stylu you're in trouble. skarzypyta xd

nie wracał do tematu siostry i córki bo nie był aż tak błyskotliwy żeby wyczuć szwindel! był prostym chłopakiem! - jakby rozbolał ją brzuch to zaparzyłbym miętę i masował ja po brzuszku - miał inne podejście i uważał, że jakby rozbolał ją lub cody'ego brzuch po słodyczach to następnym razem już tyle by nie zjedli. wierzył w dzieciaki xd

pierwszy raz to bylo na jej korzysc!
- to moze chcesz do nas przyjsc I sie nia zajac? - prychnela. to nie bylo dobre rozwiazanie! wedlug niej dzieci byly za glupie zeby sie uczyc na bledach. nie miala czasu zeby z nia siedziec I masowac ja po brzuchu.

pierwszy i ostatni xd
- jesli chcesz - nie wyczuł aluzji, a przecież mogł przyjść z codym i dziecaki mogły się pobawić. nie był tak cyniczny jak nari. kolejny powód przez który zerwali.

ups xd
mowila to ironicznie wiec nie spodziewala sie, ze bedzie chetny. bylo na jej twarzy widac, ze sie nawet zastanawiala przez chwile, ale Tony pewnie tego nie zarejestrowal. - nie - odpowiedziala za pozno bo yuri juz sie cieszyla, ze bedzie sie mogla pobawic z nim I Codym. - dzieci sie moga spotkac na placu zabaw - dodala bo nie chciala po raz kolejny wychodzic na zolze.

ona się zastanawiała, a on miał jednak wypisane rozczarowanie na twarzy, może liczył na coś xd
- niech będzie i tak - odstawił w końcu yuri na ziemię. nari popsuła mu troche humor - kupiłem jej jeszcze lizaka jak się spotkaliśmy - dopiero teraz wspomniał o swojej winie, a potem uciekł xd

przebierała na boku jaimiego z tego, w co ubrała go winter, bo madeline uszyła jakieś inne świąteczne fatałaszki i oczekiwała zdjęć.

miala nadzieje, ze sie zrelaksuje, ale nie mogla uciec od dziecka nawet jak je dala komus innemu. zauwazyla co robila I od razu podzeszla do nich. - co robisz? przeziebi sie! - wkurzyla sie na nia. uwazala, ze ciuchy Madeline byly za brzydkie zeby nosil je jaimie.

przyzwyczaiła się do winter i jej wiecznego wkurwu (o to nie trudno z nico w roli ojca), więc nie bała się jej szczekania.
- tamte ubrania go drapały, cały czas marudził - wymyśliła wymówkę. madeline była projektantką mody dla dzieci, a winter gardziła jej ciuchami, zniewaga xd

winter chciala ubierac jaimiego w ubranka z zary zeby jej przysylali za darmo, a nie od jakiejs projektanki, ktora nie ma kilku milionow followersow na instagramie xd
- to ciekawe bo nigdy nie mial z tym problemu - nie kupowala jej wymowki.

madeline za to chciała wrzucać na swojego instagrama zdjęcia jaimiego w swoich ciuszkach, tak samo jak to robiła z annie dwadzieścia lat temu xd
- dzieci takie są. jednego dnia coś im pasuje, innego już nie. powinnaś to wiedzieć jako matka - dawała jej rady, a sama nie była matką, to nie powinna się wypowiadać. swoją matczyną miłość przelała w bratanka. no i arthura xd

niech sobie znajdzie innych modeli, jaimie juz mial full time prace z winter xd
wkurwila sie jeszcze bardziej kiedy Annie sugerowala, ze jest zla matka. - nie jestes matka, nie wiesz jak to jest - warknela I odsunela ja od dzieciaka. zaczela go z powrotem przebierac w to co go umbral.

winter mogła jednak urodzić bliźniaki, to każda by dostała po jednym i by było sprawiedliwie xd
jej tekst zabolał bardziej niż powinien, wszystko przez to, że annie prawie została matką! ale winter pewnie o tym nawet nie wiedziała, więc annie zacisnęła zęby.
- też opiekuję się jaimie'm i tak się składa, że wiem, jakie są jego potrzeby - wycedziła przez zęby. - dzisiaj nie jest twoja kolej - zaczęła szarpać ciuchy trzymane przez winter.

wtedy sama by sie musiala meczyc z jednym xd
winter nie wiedziala o jej przyszlosci, ale to by ja nie powstrzymalo przed komentarzem. prychnela na tekst o kolejnosci. - to moje dziecko I mam do niego prawo kiedy chce. jesli go nie zostawisz to zaczne krzyczec, ze chcesz go porwac - zagrozila jej. pewnie bedzie tego zalowac jak bedzie potrzebowala kogos do opieki ale teraz o tym nie myslala.

i tak źle, i tak niedobrze.
już teraz nie mogły się pogodzić, a jeszcze dojdzie ciocia polly xd
- jesteś nienormalna - zabrała ręce, bo nie chciała robić afery. znowu by ją nagrali i w internecie mówili, że wariatka od księcia porywa dzieci, bo straciła własne. - mam nadzieję, że nie miałaś na dzisiaj planów. jest cały twój - oznajmiła i zostawiła winter z jamie'm. annie na pewno jej to przypomni, jak winter będzie chciała iść na jakiś event bez małego.

patrzyła na szopkę i próbowała zrozumieć, o co chodzi w tych świętach.

zgubił huntera, ale znalazł nayę. podszedł i zagadał niby żartem - brakuje boga z głową słonia co? - nawiązywał do jej religii, ale wyszło obraźliwie xd

- a powinien być? - zdziwiła się. myślała, że ktoś ukradł czy coś xd skumała się dopiero po chwili i zmarszczyła nos. - my nie robimy takich rzeczy - nie widziała powiązania z hinduskimi ołtarzykami, ta szopka nie miała sensu, tak jak cała zachodnia kultura xd

- chyba nie, wydaje się że wszystkie zwierzęta są na miejscu, owce i osiołki - wskazał. świetnie że porównywał boga hinduskiego do zwierzątek hodowlanych z szopki xd - och - trochę się zestresował widząc jej nietęgą minę - ale przecież też macie jakieś tradycje - dobrze, że nie wykazał się aż taka ignorancją i nie uznał że taniec bollywood jest tradycją.

- potem będzie parada i będą na nich jeździć? - w indiach jeździli na słoniach, więc tego się spodziewała. - nie jakieś, tylko rozległe - poprawiła go. - nasze tradycje i nasza kultura są starsze niż facet z coca-coli - wskazała na mikołaja nieopodal. stała przed jezuskiem, ale i tak umniejszyła boże narodzenie do rangi konsumpcyjnego mikołaja. w sumie większość ludzi to robiła i tak.

- dlaczego mielibyśmy na nich jeździć? to niezbyt humanitarne - wychowywał sie w nowoczesnej rodzinie. dopóki był bogaty nie używał kosmetyków testowanych na zwierzętach, teraz niestety używał jakiś tanich podrób, ale w ramach pokuty i chęci zarobienia pieniędzy wyprowadzał psy, fakty z karty o ile się nie pomyliłam xd - to nie takie trudne żeby były starsze, facet z coca-coli obchodzi w tym roku dziewięćdziesiąt trzy lata - nawet sprawdziłam kiedy pojawił się pierwszy wizerunek. nie skumał że naya uogólniła bardzo koncept świąt bożego narodzenia.

- z powodu tradycji - odpowiedziała, jakby to było oczywiste. taką samą odpowiedź dałaby, gdyby ktoś spytał, dlaczego studiuje to, co narzucili jej rodzice albo dlaczego będzie wychodzić za mąż za hindusa. - więc co takiego w tym lubicie? - rozłożyła ręce, pokazując na przeciskające się tłumy i biegających w stresie ludzi, którzy szukali prezentów na ostatnią chwilę. potrzebowała kogoś, kto pokaże jej magię tego okresu, bo jak do tej pory tylko zamarzała w swoich kilku warstwach ciuchów i pierwszych w życiu rękawiczkach.

- tradycja też powinna iść z duchem czasu - dlatego jasper nie jeździł na osiołku i prawdopodobnie zrozumiałby nayę w kontekście studiów, bo swoich też sam nie wybierał, ale na pewno nie zrozumiałby tego, że koniecznie musiałby żenić się z bogatą, dobrze urodzoną blondynką na przykład! - hm - zaczął się rozglądać żeby odpowiedzieć na jej pytanie - na przykład dlatego - wskazał na uśmiechniętą od ucha do ucha rodzinkę i małą dziewczynkę, która z wypiekami na twarzy karmiła renifery marchewką - albo dlatego - wskazał na uroczą parkę i to, że chłopak opatulał swoją dziewczynę szalikiem - albo - pociągnął ją za rękaw i postawił pod iglastym drzewem, na którym jarzyły się lampki. pokazał jej palcem żeby patrzyła w górę, zerwał kawałek gałązki z igiełkami - nie patrz w dół - poprosił. schylił się i z zaspy wziął odrobinę suchego, świeżego śniegu który napadł i rozdmuchał go w górę wokół dziewczyny, a płatki śniegu zaczęły opadać na jej policzki, kiedy to się stało dotknął gałązką jej zimny policzek i mogła poczuć zapach choinki, to było całkiem urocze. najwyraźniej coachowanie huntera na coś się zdało xd

- tradycja jest dosłownie przekazywana z pokolenia na pokolenie i wiernie kultywowana - wymądrzała się. hindusi byli mało elastyczni. może jak naya zrozumie, że nie uszczęśliwiają jej wybory rodziców, to zacznie zmieniać zdanie. a póki co jasper sprawił, że nayanadini zaczęła patrzeć na atmosferę na jarmarku trochę inaczej, wyciągając te konkretne osoby i sytuacje z ogólnego harmidru. to wywoływało lekki uśmiech na jej twarzy, aż do momentu, gdy poczuła śnieg na policzkach i wyszczerzyła się od ucha do ucha. jasper jaki smooth, hunter go lepiej coachował niż tobias teda xd - niech ci będzie, ale i tak jest za zimno - opatuliła się mocniej szalikiem, ale jej uśmiech zdradzał, że i tak udało mu się ją przekonać do tych małych magicznych momentów.

- nasi przodkowie nie zgodzą się w tej materii - zaśmiał się, faktycznie słuchając dziewczyny mógł uznać, że hinduska tradycja jest tak stary, zasiedziały na stołku dziad xd miał nadzieje, że to przyniesie takie efekty, robił to trochę spontaniczne, ale całkiem nieźle mu wyszło. tobias inaczej ogarniał teda i łączyły ich nieco inne relacje jednak. brorelacje! jasper zauważył jej uśmiech i przez chwilę poczuł się dumny z tego co zrobił i że zrobił to sam bez sugestii środowiska zewnętrznego, do których przywykł - jak napijesz sie herbaty zimowej lub grzanego wina to będzie lepiej, jest tam - wskazał na budkę, ale nie zasugerował że powinni tam pójść xd