łazienka

mieli brać razem kąpiel i wiadomo co robić! dante obserwował jak wanna napełnia się wodą i rośnie w niej jakaś pachnąca afrodyzjakowa piana xd

- przynioslam wino - oznajmila kiedy weszla do lazenki I usmiechnela sie szeroko. postawila wszystko przy zlewie I wyciagnela telefon zeby poszukac seksi playlisty, ktora sworzyla wlasnie na takie okazje zeby zrobic mood.

dante próbował się nawciągać tych afrodyzjaków żeby mieć taki humorek jak rosie. niestety było ciężko! pewnie wczoraj przy obściskiwaniu w sypialni też włączyła jakąś miłosną playlistę, której dante nie kumał bo wychowywał się na bryana adamsie, a nie piosenkach które powinny być romantyczne, a było w nich dużo słowa "butt" xd - doskonale - otworzył wino i zamiast polać je do kieliszków usiadł na zamkniętym kibelku i zaczął pić je z gwinta. uznał, że jak się upije to może będzie łatwiej.

rosie byla tak zauroczona, ze nawet nie zauwazyla tego jak inaczej sie zachowywal. albo wlasnie zauwazyla, ze nikt nie bawi sie tak dobrze jak planowala wiec jej celem bylo pokazanie im jak to sie robi. caly czas chodzila wesola I zachwycona wyjazdem. pewnie zaangazowala wszystkich w ustrajanie domu walentynkowymi dekoracjami zeby tez wczuli sie w klimat. spojrzala na niego kiedy pil z gwinta zamiast rozlac wino do kieliszkow. - zostaw troche dla mnie - zasmiala sie.

rosie największa optymistka na tym wyjeździe. co też nie było dobre, bo dante był przytłoczony wyjazdem, walentynkowymi ozdóbkami i udawaniem że wszyscy są doskonale dobrani, a nie byli! wolałby słuchać żartów esther o morderstwach aniżeli rozmawiać z rosie o top dziesięciu najbardziej romantycznych miejscach na planecie xd tak, wyobrażam sobie że mieli takie rozmowy. w formie zabawy to było fajne i urocze, ale kiedy ich spotkania sprowadzały się do takich tematów czuł się trochę zmęczony - jasne, trzymaj - i podał jej butelkę. wino szybko uderzyło mu do głowy bo nie miał zbyt mocnej.

chciala sie tylko upewnic, ze ten wyjazd bedzie taki jak sobie wyobrazala! wszyscy mieli sie dobrze bawic, a nie narzekac. starala sie dla nich, a nikt tego nie docenial! na pewno mieli takie rozmowy. dla niej to bylo wazne I interesujace! wiedzial jaka jest, po co sie pacha do zwiazku z nia skoro tak naprawde nie potrawil jej zniesc! chwycila butelke I przygladala mu sie przez chwile. nie byla slepa, zauwazyla brak entuzjazmu Dante. - cos sie stalo? - miala nadzieje, ze nie!

nikt nie doceniał starań rosie to fakt, każdy tylko swoje dramki przeżywał.
myślę, że dante tak bardzo zafiksował się na wygraniu wyścigu z benkiem, że nie zastanowił się nad tym co jest nagrodą. a był nią związek z rosie. lubił ją, ale ten age gap był dla niego trudny. jakby żyli na dwóch innych planetach! sam fakt starania się o nią był dla niego ciekawszy! biedny dante, zgubił się w swoich uczuciach! - nieeee - zaśmiał się - ale tak sobie myślę - zakręcił wodę żeby wanna się nie przelała - może powinniśmy pójść na spacer? - myslała, że pewnie chodzi o romantyczny spacer - ale oddzielnie? - chciał pobyć sam xd

a ona im wszystko zalatwiala zeby jak najlepiej sie bawili. ech!
raczej biedna rosie! nie wiedziala, ze chlopacy tak bardzo wczuli sie w te wyscigi, ze chcieli z nia byc tylko po to zeby wygrac. ona traktowalla to powaznie. moze miala dziecinne podejscie, ale zalezalo jej na byciu w zwiazku. na zakochaniu sie! juz chciala proponowac zeby zrobili to po kapieli, ale wtedy Dante ja zmartwil swoimi slowami. - dlaczego oddzielnie? - nie rozumiala po co!

benek by docenił xd
rosie ustawiła tylu graczy na bieżni, że wpadła w swoją pułapke, gdzie każdy gracz bardziej skupił się na wyścigu aniżeli nagrodzie, ups!
- po prostu chciałbym pobyć sam - wyjaśnił spokojnym i zrównoważonym tonem - potrzebuję trochę przestrzeni dla siebie bez tego - wskazał na walentynkowy nastrój i ozdoby. już rozumiał dlaczego esther jest niedotykalska xd

moze xd
gdyby wiedziala, ze tak bedzie to by zwolnila! byla za bardzo podekscytowana zdobyta wolnoscia I tym, ze zainteresowalo sie nia tylu chlopakow. zawsze byla popularna, ale tym razem mogla cos z tym zrobic. nikt jej nie pilnowal!
na jej twarzy pojawila sie smutna mina. spojrzala na dekoracje. jej sie podobaly! - co w tym zlego? - przeniosla wzrok z powrotem na niego. zawsze rozmawiali o romantycznych rzeczach a teraz mu sie nie podobalo.

wolność ją zgubiła xd mogła się zaangażować z mniejszą ilość relacji, a nie robić z tego jakiś test xd
- nic - westchnął bo nie rozumiała jego punktu widzenia - lubię romantyzm, nie zrozum mnie źle, ale.... - mówił dalej - jeśli jest się z odpowiednią osobą to nie potrzebuje się zapachowych świeczek, albo serduszkowych ozdób - trochę się wkopał tą gadką. wino go zgubiło xd - mam wrażenie, że kupidyn wyskoczy z tej szafki jak ją otworzę - i otworzył żeby zaprezentować, ale zamiast tego wyskoczyło tylko kolejne serce i odskoczył - rozumiesz? - miał nadzieje, ze tak i zerknął na nią.

nie jej wina, ze bylo tyle przystojniakow, ze nie potrafila sie zdecydowac, ktory lepszy xd
- jesli jest sie z odpowiednia osoba? - powtorzyla po nim. nie rozumiala o co mu chodzi, ale nie podobalo sie jej ta rozmowa. - sa walentynki - przypomniala mu, ze to normalne. przynajmniej w jej swiecie. nie rozumiala dlaczego tak im przeszkadzaly te ozdoby. - rozumiem - pokiwala glowa. - rozumiem to, ze nie doceniasz moich staran! - zdenerwowala sie. zaczela zrywac wszystkie ozdoby I wrzucila je do smietnika. - tak lepiej? - rzucila w nim pluszowym serduszkiem, ktore zaczelo grac.

za duży wybór więc ześwirowała xd
- nie to miałem na myśli - próbował się wytłumaczyć, ale cięzko było wytłumaczyć się z czegoś tak oczywistego - są walentynki - powtórzył po niej - po prostu przywykłem do innego obchodzenia tego święta - pewnie ze swoją ostatnią dziewczyną spędzali to święto w zaciszu mieszkania sącząc wino i oglądając 'rzymskie wakacje' czy coś innego. ta cała komercja nie była dla niego - nie o to mi chodziło! - trochę się zasłonił bo bał sie, że dostanie. ale pluszowe serce złapał i jak zaczęło grać to westchnął i spojrzał na nią przepraszająco.

ech xd
- wiec co miales na mysli, hm? - wbila w niego wzrok oczekujac wyjasnien. wkopal sie, a jego tlumaczenia wcale nie pomagaly. - mogles od razu powiedziec, ze nienawidzisz walentynek. nie marnowalabym czasu na to wszystko - machnala reka w strone podniecionych dekoracji w smieciach. mowila to tak jakby robila to dla niego, ale tak naprawde najbardziej chciala zadowolic siebie. przez to nie zauwazyla, ze Dante nie podchodzi to tego z takim entuzjazmem. - wiec o co ci chodzilo? - skrzyzowala rece.

postanowił zachować się jak mężczyzna i przyjąć ten wpierdol na klatę jednak xd - miałem dokładnie to co powiedziałem na myśli okej? - odłożył grające serduszko na półkę - lubię walentynki, ale tylko wtedy kiedy spędzam je z kimś na kim mi zależy - powiedział wprost. nie chciał jej zwodzić. ten wyjazd był niewypałem, ale bez niego nie przekonaliby sie, że są niekompatybilni. chociaż rosie była tak zaślepiona, ze niczego nie widziała - chyba zmarnowałem twój czas - przyznał trochę smutno.

az odebralo jej dech w piersiach jak uslyszala jego slowa. poczula jakby wbil jej noz w serce. I to w walentynki! oczy jej sie zeszklily. w tej chwili bardziej ze zlosci niz ze smutku. - nie wierze - zasmiala sie sama do siebie. - nie wierze, ze mogles mi to zrobic! - podniosla na niego glos. - wykorzystales to, ze cie lubie, a teraz bezczelnie mowisz mi takie rzeczy w moj ulubiony dzien w roku! - chwycila pierwsza lepsza rzecz, ktora okazal sie szampon I rzucila nim w niego.

widząc jej zaszklone oczy chciał ja przytulić i pocieszyć, ale wiedział że mogłaby mu wydrapać oczy w tym stanie więc się nie zbliżał - zapewniam cię, że to nie było specjalnie - nie poderwał jej żeby tylko ruchać, nie był chamkiem! próbował się uchylić przed szamponem, ale nie dało rady! dostał w rudy łeb, ech! - przepraszam rosie, przepraszam! - wykrzyknął ruszając w stronę drzwi - na prawdę przepraszam! - zapewnił ją, a potem zwinął wszystkie swoje rzeczy do walizki schował się gdzieś na zewnątrz marznąc i szukając lotu powrotnego albo hotelu w mieście xd

zaczela plakac kiedy wyszedl z lazienki, a potem poszla zamknac sie w pokoju.