santaland

wiedziala, ze zrobil to dla niej co ja irytowalo bo nie lubila byc osoba potrzebujaca pomocy. moze po powrocie do domu doceni, ze to dla niej zrobil. o czym oczywiscie anderson sie nie dowie. - tylko dlatego, ze nie chce zniszczyc torebki - podala mu ja, nadal obrazona, ze smie jej pomagac.

ech, anderson nigdy się nie dowie. ale nie robił tego dla pochwał. nadal mu na niej zależało i nie chciał, żeby się męczyła.
- czego szukamy? - spytał, nie chcąc grzebać w jej torebce bez pytania. miał nadzieję, że nie tamponów xd choć to wytłumaczyłoby ciągłą irytację ruby hehe.

dobry chlopak. szkoda, ze ruby tego nie widziala, ups.
byli razem, a sie bal tamponow xd - zelu antybakteryjnego - pomachala ubrudzona reka. to bylo dla niej oczywiste, ale z drugiej strony mial plus za to, ze nie zaczal jej grzebac w torebce od razu. miala tam rozne rzeczy. miedzy innymi tampony, jak i gumki xd postanowila sluchac rad dani i to ona polecila jej zeby byla zawsze przygotowana xd

nie chciała widzieć! jeszcze zaczęłaby żałować, że go zostawiła.
anderson to anderson, nie przyzwyczaił się do tamponów xd
- szkoda czasu, kolejne dziecko też przyjdzie oblepione - zażartował, ale widział jej minę, więc i tak zanurkował do jej torebki. dobrze, że nie miała tam wibratora jak kiedyś xd - damskie torebki to czarna dziura, macie tu wszystko na każdą okazję - zaśmiał się głupawo, kiedy faktycznie natknął na gumki i udawał, że ich nie zauważył albo szukał potwierdzenia, że ruby faktycznie ma rózne niepotrzebne rzeczy na czarną godzinę.

mozliwe. ale wtedy by sobie przypomniala dlaczego i juz by nie zalowala.
dobrze, ze nie wysylala go zeby jej kupowal xd
- mam nauczke i kolejnego juz nie bede trzymac za reke - podeszla do niego zeby go popedzic. im dluzej byla oblepiona tym bardziej czula sie jakby zarazki wchlanialy sie w jej skore. pamietam o tym wibratorze, ale to by byla przesada zeby go ze soba przynosila do pracy z dziecmi xd - nie narzekales kiedy nie musiales nosic swoich rzeczy - wlozyla wolna reke do torebki i tez zaczela w niej grzebac.

nadal nie docierało do niej, że wcale jej nie zdradził, mimo że powiedział jej to wprost xd
jakby kupił tampony, to potem by się z chłopakami nimi bawili i budowali jakieś wieże czy coś xd
- oj tam... są urocze - stwierdził beztrosko. jemu nie przeszkadzało, że dzieci oblepiały mu mikołajową brodę. pracowała z andersonem, może musiała w przerwach rozładować napięcie w toalecie xd - i tak nie noszę swoich rzeczy - zaśmiał się, bo nawet do tego londynu teraz jeździł codziennie bez portfela i bez ogaru. dobrze, że bilet na pociąg miał. wykorzystał okazję, że włożyła rękę do torebki i specjalnie ją tam smyrnął. mógł perfidnie udawać, że to przypadek. - mam - złapali płyn w tym samym momencie, więc zacisnął dłoń na jej dłoni, wspólnie wyciągając znalezisko z torebki.

na kolacji mowil co innego xd potem mogl wymyslic inna wersje zeby wyjsc lepiej.
dziewczyny by sie zalamaly jakby to zobaczyly xd chociaz mogly byc zadowolone, ze przynajmniej mieli tampoty w domu xd
- nie nazwalalbym ich tak - miala inne zdanie co do dzieci. nie tylko dlatego zeby sie moc niezgodzic z andersonem. tyl flejtuchem to nie przeszkadzalo mu kilka dodatkowych plam xd nie zareagowala na jego dotyk. albo raczej starala sie nie dac po sobie znac, ze brakowalo jej zwyklego trzymania sie za rece. chwile sie zagapila na ich dlonie, ale zaraz zabrala plyn. - dzieki - skupila sie na myciu rak.

ech, naprawdę mu nie ufała.
dbali o nie na swój sposób xd
- jesteś negatywnie nastawiona - podsumował, ale cały czas lekkim tonem - jesteś elfką, powinnaś dogadywać się z dziećmi - szturchnął się łokciem, żeby ją jakoś rozruszać. znowu musiał ją uczyć wyluzowania, bo już zapomniała wszystkie jego lekcje. obserwował jak czyściła ręce, pozostając jeszcze w zawieszeniu po tym, jak się dotykali. brakowało mu tego! ściągnął z siebie czapkę i brodę i rozpiął kubrak, ujawniając pod spodem koszulkę z rickiem i morty'm. - jedziesz na święta do domu? - zagadał ją jak gdyby nigdy nic. pamiętał, że w zeszłym roku nie chciała spędzać świąt ze swoją rodziną i przyjechała do niego. teraz większa szansa była na to, że to własnie u hurdów będzie ming xd

ups.
lepsze to niz nic xd
- a ty za pozytywnie - powiedziala jakby to byla wada. nie potrafila tak optymistycznie podchodzic do zycia. a teraz kiedy go w nim nie bylo tym bardziej wrocila do starych nawykow i caly czas chodzila naburmuszona. zerkala na niego gdy sie rozbieral. z broda mikolaja latwiej bylo byc dla niego niemila. teraz rozpraszala ja jego przystojna twarz xd - tak, wszystko wrocilo do normy i znowu bedziemy udawac szczesliwa rodzinke - powiedziala juz spokojniej. moze chetniej jechala dlatego, ze mialo nie byc ming xd dobrze, ze marcus nie byl na tyle ogarniety by do tego czasu zorganizowac rozwod.

- są święta, jesteśmy w wiosce świętego mikołaja, czemu miałbym podchodzić do czegokolwiek negatywnie? - stwierdził wesoło. jarał się tak, jakby nadal myślał, że mikołaj istnieje, mimo że to on był tym mikołajem. haha, dobrze, że nie miał gołej klaty pod kostiumem. - będziesz udawać czy cieszysz się choć troszkę? - spytał nawet z troską, spoglądając na nią. pytał tak jakby miał do tego prawo, bo ciągle się przejmował jej losem, nawet po tym wszystkim, co się między nimi wydarzyło. jeśli marcus zdąży zorganizować rozwód, to ruby się zdziwi i wkurzy jak ming znowu niespodziewanie się pojawi w jej salonie xd

- no tak, zapomnialam, ze ty nie masz w zyciu rzadnych problemow - znowu sie czepiala. moze specjalnie to robila zeby miec szanse z nim rozmawiac. przeciez nie mogla byc dla niego mila. dobrze, ze nie stwierdzila, ze jest za glupi zeby widziec swiat realnie. jakby mial gola klate to wtedy przydalby sie jej ten wibrator, ktory zostal w domu xd - nie ciesze sie i nie bede udawac, ze tak jest - juz planowala zrujnowac swieta xd - a ty nie musisz udawac, ze cie to interesuje - dodala. nie wiedziala po co o to pyta. wtedy pojedzie do dani xd woli spedzac swieta w towarzystwie swojego eks niz siostry xd

- a ja zapomniałem, że ty ze wszystkiego musisz zrobić problem - burknął już poirytowany, bo nie wiedział, skąd jej się wzięły te teksty. to on był tu dobry w swojej pracy i uśmiechał się do dzieci, a ona się krzywiła do wszystkich. wszystkie problemy typu to, że dziewczyna rzuciła go bez powodu, musiał pozostawiać poza wioską mikołaja. - to, że nie jesteśmy razem, to nie znaczy, że mnie to nie interesuje - odpowiedział od razu. próbował dać jej do zrozumienia, że chce ją wspierać, bo wie, jak się przejmowała tą sytuacją z ming, ale raczej wychodził na wścibskiego niż zatroskanego. desperacja ruby xd

- masz racje, to ja zawsze jestem problemem - znowu zaczela sie wkurzac chociaz sama zaczela ta bezsensowna gadke. anderson mial racje i szukala zawsze problemow, ale ona tego tak nie widziala. to jego pozytywne nastawienie kreowalo problemy kiedy nie widzial niczego zlego w swoim zachowaniu. - i dlaczego cie to interesuje? to moja sprawa - nie doceniala jego troski. nie chciala widziec w nim pozytywow bo jeszcze by mu wybaczyla.

- jeśli nakręcasz się bez powodu, to tak - wyrzucił jej. - zawsze szukasz dziury w całym, nawet jak wszystko się dobrze układa. tak jak tutaj albo jak w naszym związku - zirytowała go, więc trochę mu się ulało. on nie widział niczego złego w swoim zachowaniu, a ona widziała w jego zachowaniu tylko to, co złe. nie mieli równowagi. - bo się o ciebie troszczę! tak robią ludzie, który są... - urwał, bo uświadomił sobie, że nie może powiedzieć o ludziach, którzy są sobie bliscy. to już ich nie dotyczyło. - nieważne. nie potrzebujesz mojej troski - mruknął.

wylapala tylko to, ze potwierdzil, ze jest problemem. co sprawilo, ze prawie zrobila sie czerwona ze zlosci. nie mogla uwierzyc, ze smial wytykac jej problematyczne zachowanie kiedy to on stwarzal najgorsze problemy! - o nie - pokrecila glowa i ruszyla w jego strone. - nie pozwole ci zwalac wszystkiego na mnie i udawac, ze nasz zwiazek byl idealny kiedy to ty wszystko popsules - dzgnela go palcem w klate. z jej punktu widzenia wygladalo na to, ze anderson probowal manipulowac sytuacje tak zeby sama uwierzyla w to, ze stworzyla problem, ktory nie istnial. - nie potrzebuje i doskonale sobie radze bez ciebie - poniosla ja. wcale tak nie bylo i nie potrafila sie pogodzic z tym rozstaniem.

mierzył ją wzrokiem, kiedy się do niego tak zbliżyła.
- przepraszam, że nasz związek nie dorównywał twoim standardom doskonałości i że ja nigdy nie byłem dla ciebie na tyle dobry, żebyś mogła mi chociaż zaufać! - mówił ironicznie, bo jego zdaniem dobrze im się układało. wiedział, że nie byli idealni, ale nie widział powodów do rozstania. on uważał, że wszystko rozegrało się w głowie ruby i to ona sobie coś ubzdurała. - gratulacje, dobrze dla ciebie - powiedział z wyrzutem, bo był wkurzony, że on się przejmował ich rozstaniem, a ona nie.

- zaufalabym ci gdybys nie dawal mi powodow do watpliwosci - wytknela mu ilosc kolezanek i to jak sie przy nich zachowywal. ona trzymala dystans wiec trudno bylo jej zrozumiec, ze mozna byc z kims blisko nie chcac zeby konczylo sie to na seksie. - nie udawaj, ze teraz sie tym przejmujesz - prychnela. to on pierwszy ruszyl dalej zamiast probowac udowodnic jej, ze sie mylila. tlumaczenie nie wystarczalo xd nie mial teraz prawa udawac troskliwego.

- nie dawałem ci żadnych powodów do wątpliwości, to ty byłaś zazdrosna o każdą moją koleżankę, tak jakbyś nie wiedziała, że jesteś jedyną dziewczyną na świecie, w której byłem tak mocno zakochany, że to aż nie miało sensu, że można się tak czuć - nie wiem, czy to były pozytywne wyznania czy nie xd ruby na pewno i tak to zaraz przekręci hehe. szkoda, że dopiero po rozstaniu anderson potrafił mówić słowami o tym jaki to był w niej zakochany. - ty i tak wiesz lepiej - prychnął. wiedział, że żadne tłumaczenia na nic się nie zdadzą, jeśli sobie coś wkręcała.

pod wplywem tylu wrazen i wyznan poczula sie wzruszona tym co mowil xd - i dlaczego nie mogles mi tego powiedziec wczesniej?! - probowala sie nie rozryczec, ale to, ze mowil o byciu zakochanym w niej w czasie przeszlym zrobilo swoje. nie mogla go winic, ze nie czul juz nic do niej skoro to ona z nim zerwala, ale i tak ja to zabolalo. - moze tego potrzebowalam uslyszec? - walnela go z nerwow w klate. mowil wszystko w tak pokretny sposob, ze czasem bylo jej trudno go zrozumiec. byloby jej latwiej gdyby wprost mowil o swoich uczuciach. - moze wtedy byloby inaczej - odwrocila sie bo czula, ze nie bedzie wstanie powstrzymac sie od placzu. to bylo upokarzajace xd

nie mówił w czasie przeszłym świadomie, raczej odnosił się do tamtych sytuacji z przeszłości i dlatego tak wyszło. poza tym na pewno łatwiej było mówić o tym w czasie przeszłym, niż przyznawać się do swoich uczuć. nic dziwnego, że ruby się denerwowała, że nie potrafił swoich uczuć wyartykułować.
- co by się zmieniło? - skrzyżował ręce, wbijając wzrok w jej plecy. - to tylko słowa. jeśli nie wiedziałaś tego wcześniej to znaczy, ze byłem do dupy chłopakiem - stwierdził łagodniejszym tonem.

- tylko pod koniec - przyznala laskawie xd nie ujelaby to tego jak on, ale mogla sie zgodzic, ze zdradzanie jej bylo bad boyfriend behaviour. mogla sie czepiac o to, ze byl blisko z dziewczynami bylo tez do dupy, ale starala sie to zaakceptowac. po tej sytuacji pod koniec zwiazku wkrecila sobie, ze to faktycznie nie bylo tylko kolezenskie zachowanie. otarla oczy i odwrocila sie do niego. - gdybys mowil mi wprost co czujesz to nie musialabym sie domyslac - i moze obyloby sie bez zlych domyslow.

- co takiego zrobiłem na końcu? - spytał zrezygnowany. on nadal nie rozumiał, czemu nagle coś się zmieniło. myślał, że im dłużej byli w związku, tym stawał się lepszym chłopakiem, bo uczył się dostosowywać do tego, czego ruby od niego oczekiwała... przynajmniej częsciowo. przełknął ślinę, widząc jej zapuchnięte oczy. - ty też nie mówiłaś mi wprost tego, że coś jest nie tak. nie miałem jak zareagować - zauważył rozsądnie.

- juz ci mowilam - powiedziala zrezygnowana, ze nadal tego nie kumal. nie korzystala ze swoich wlasnych rad i nie wytlumaczyla o co jej chodzilo xd teraz on mial sie domyslac. caly czas czepiala sie o jego zdrade, powinien wiedziec o co chodzi. - to juz i tak nie wazne - wzruszyla ramionami. - powinnismy wracac - odeszla na bok zeby napic sie wody. od tego wszystkiego rozbolala ja glowa i najchetniej poszlaby do domu.

wiedział, że czepiała się o jego seks z ruth, ale dla niego to było w zupełnie innej czasoprzestrzeni i to nie miało sensu, że to był powód, dla którego ruby chciała go zostawić. byłoby łatwiej, gdyby skorzystała ze swoich rad i powiedziała wprost, o co jej chodzi. nie miał siły już o tym dyskutować, bo i tak dużo jej powiedział, a w zamian nie otrzymał nic od niej.
- tak, bądźmy profesjonalni - zgodził się. kto by pomyślał, że to anderson będzie profesjonalny. zapiął kostium i ubrał czapkę oraz brodę. - weź to ze sobą - podał jej płyn do dezynfekcji i wrócił na fotel mikołaja.