pokój 3 - babcia i blake

babcia poprosiła nate'a, żeby przyniósł coś tam z jej pokoju, więc przyszedł tutaj i grzebał w komodzie.

bylo mu za cieplo i przyszedl sie przebrac. - tez ci sie podoba styl babci i chcesz pozyczyj halke? - zaczepil nejta zarcikiem. nie widzial zeby sie za bardzo integrowal wiec bylby dobrym kolega dla niego. zieloni byli too much xd no i moze jesli nate by go polubil to patrick by zmienil podejscie.

dobrze, że nie oskarżył go o kradzież, ale w sumie blake mógł się zorientować, że nate jest z wnukiem gospodyni, więc ma prawo grzebać w szafkach. uśmiechnął się do niego niemrawo, zaskoczony jego obecnością i jego tekstem.
- a ty tak robisz? - spytał z dość poważną miną, więc wyglądało to bardziej na przesłuchanie.
chyba kojarzyli się w poczekalni u psychiatry, więc wiedzieli, że żaden z nich nie chce tutaj się integrować z zielonymi.

nie sadzil, ze babcia mogla miec w szufladzie cos wartosciowego. chociaz w sumie moze ukrywala tam kupe dolarow czy jakies diamenty.
obserwowal jego powazna mine. troche sie zestresowal, ze nie skumal zarciku. - nie, nocuje tutaj - wyjasnil. - przypadl mi ten pokoj - dodal jeszcze bo nie chcial zeby pomyslal, ze celowo sypia w lozku z babcia.

nigdy nie wiadomo, jakie sekreciki mogła mieć babcia.
nie spodziewał się żartu od drugiego smutasa xd
- wygrałeś czy przegrałeś w losowaniu? - spytał, bo domyślał się, że tak to musiało się rozegrać xd zastanawiał się, jakim cudem blake przyjechał na ten wyjazd i trzymał z tym rozbrykanym towarzystwem, nie pasował mu tutaj. ale musiał mieć też specjalne względy, jeśli spał w domu, a nie w stodole.

moze ukrywala jakies skarby.
niby to ma sens, ale blake reagowal zarcikami na stres xd
- wychodzi na to, ze wygralem - rozejrzal sie po pokoju. bylo niezrecznie z poczatku, ale teraz byl wdzieczny, ze mial pokoj. moglo byc o wiele gorzej.

kto wie! pewnie się nie dowiemy, bo babcia jest chroniona przez boga dramek!
przy nejcie nie musiał się stresować. nie łaził z siekierką xd
- gratulacje - palnął bez sensu, bo co innego miał mówić. mogli porównywać, jakie biorą tabletki. jak my xd znalazł to, po co przyszedł, więc wyciągnął z komody. - co tu robisz? - spytał dość bezpośrednio, więc zaraz musiał dopowiedzieć: - nie wziąłbym cię za kogoś, kto trzyma się z nimi - nie mógł się powstrzymać przed komentarzem.

pewnie tak bylo wlasnie!
haha mylny awek xd
pokiwal glowa na jego gratulacje, ktore dodaly tylko niezrecznosci. rozmowa nie wyszla wiec cieszyl sie, ze nate chcial isc. odwrocil sie zeby wybrac ciuchy dla siebie, ale teraz on go zagadal. - wiem - zasmial sie i spojrzal na niego ponownie. - tiffy mnie zaprosila. szczerze mowiac nie myslalem, ze ma az tylu znajomych - przyznal z rozbawieniem.

okazuje się, że nate prędzej dogada się z nari niż z blake'm, z którym teoretycznie miał więcej wspólnego. przez to, że oboje byli aspołeczni, nie było kogoś, kto by nakierował konwersację na właściwe tory xd nie będą mogli w przyszłości realizować scenariuszy, w których "robiłem coś ze szwagrem".
- taak... nigdy nie przestanie mnie to zaskakiwać - pomyślał o leili, która też ich wszystkich znała i była tak otwarta na ludzi. tu z blejkiem mogli się zrozumieć. - nie wytrzymałbym tutaj, gdyby nie to, że przyjechałem z kimś, kto jest dla mnie najważniejszy - otworzył się przed nim, chociaż nadal mówił ogólnikami, jakby blake nie wiedział, kim jest patrick i o co chodzi.

niespodzianki! moze rozmowa im lepiej pojdzie jak beda mieli kogos kto im podrzuci temat do rozmowy. chociaz jesli chodzi o obrazanie sie i uciekanie to zamiast zgadzac sie z nim rzucalby pewnie zarcikami, ktore by nie przeszly.
- ja chyba tez nie - usmiechnal sie. widzial go z patrickiem, ale nie polaczyl faktow, ze to wlasnie on byl ta osoba.

będą prowadzić ożywione rozmowy, kiedy mama bowman będzie ich do tych zachęcać na niedzielnym rodzinnym obiedzie.
wyłapał, że blake przyjechał tu z tiffy i że była to sugestia, że coś ich łączy, ale nate jak to nate zachowa to dla siebie zamiast wyciągać z niego ploteczki albo przekazać patrickowi lub leili. ta druga na pewno będzie zawiedziona, jak nate powie, że wszystko od dawna wiedział xd
- musimy się ich trzymać - podsumował. nie pomyślał, że może zasugerować, żeby trzymali się razem i nawzajem wspierali xd może ktoś kiedyś zacznie ich swatać koleżeńsko, żeby skumali, tak jak teraz blake i tiffy xd poszedł zanieść babci to, co chciała.

siedziała po turecku na łóżku babci i składała jej pranie.

ucieszyl sie, ze zobaczyl tiffy. - czesc - usmiechal sie szeroko do niej. - pomoc ci? - zaproponowal, ale zaraz sie zestresowal bo kazdy skadal rzeczy inaczej i nie chcial wyjsc na goscia, ktory nie potrafi zlozyc prania xd

nowe anxiety odblokowane xd
- cześć - odwzajemniła jego uśmiech, ale nie aż tak szeroko. trochę miała namieszane w głowie przez to, co nagadały jej koleżanki. - nie musisz - dalej składała. - przeszkadzam ci? już kończę i wychodzę - nie chciała mu zajmować pokoju.

ups xd
on za to byl pozytywnie nakrecony po rozmowie z chlopakami. przelali na niego pozytywne myslenie, a natura robila swoje i nie czul sie mentalnie tak zle jak w miescie. staral sie nie overthink niepotrzebnie. wiadomo, ze jakies mysli zle sie wkradaly czasem, ale dawal rade. myslal, ze tiffy byla na tym samym poziomie. - nie przeszkadzasz, nie musisz wychodzic - przejal sie, ze tak zareagowala.

blake się cieszył, że tiffy na niego leciała, a tiffy świrowała. była teraz jak jess, która sprawdzała, czy nick obraca stopy w jej kierunku, bo to oznacza, że coś do niej czuje xd dlatego trochę się spięła, jak zachęcał ją do tego, żeby została w pokoju. tym razem to jej się włączył overthink, a blake czilował.
- co dzisiaj robiłeś? - zaczęła go zagadywać, żeby skupić się na czymś innym.

miala powod do frakowania skoro stal naprzeciw niej xd dobrze, ze nie wiedziala, ze blake dal sie wrobic w grafik andersona i martyego.
- bylem sie przejsc, niezbyt ekscytujace - zasmial sie. podszedl blizej i usiadl sie na lozku. - a ty? oprocz prania - pokazal na ciuchy babci.

specjalnie się wykrzywiała w swojej pozycji do siedzenia, żeby jej stopy były obrócone w drugą stronę. jak usiadł na łózku, to tym bardziej zaczęła się wykrzywiać xd marty nie przekazał jej raportu z integracji z blake'm. może to i dobrze.
- i dobrze się bawisz? masz z kim chodzić na spacery? - upewniała się. martwiła się tym, czy się dobrze tu czuje i czy integruje się z innymi, ale sama trochę zaczęła go unikać przez swój overthinking. - ja też nic takiego - podniosła spódnicę babci i schowała się za nią.

mogla sie troche rozluznic bo blake tez przekrecil swoje stopy w inna strone. lepiej dla niego, ze marty nie zdal raportu.
- tak - usmiechnal sie. nie chcial sie przyznac, ze wiekszosc czasu spedzal sam. wzial wdech zeby przygotowac sie na to co chcial powiedziec. to ze, sie zakryla spudnica pomoglo mu. - ale myslalem, ze spedzimy razem troche wiecej czasu - przyznal.

odetchnęła z ulgą, kiedy obserwowała jego stopy. tiffy wolałaby nie wiedzieć, że blake już zaklepywał dla nich czas sam na sam w stodole. szczególnie wtedy, gdy mieli wygodne łóżka do dyspozycji xd
- dlaczego? - wypaliła, co zabrzmiało, jakby nie chciała z nim spędzać czasu. - skoro jest tu dużo innych osób i dobrze się z nimi bawisz - nie skumała, że sam sobie był towarzyszem. naprawdę miała nadzieję, że się zintegruje, ale przecież wiedziała, że nie jest tak otwarty jak luca i powinna sama się nim opiekować. - nie możemy cały czas siedzieć tylko ze sobą, musimy się otworzyć na świat - paplała dalej, chociaż to nie miało sensu, skoro na wycieczce praktycznie w ogóle nie spędzili czasu razem, a to ona go zapraszała.

czul peer pressure i nie byl w stanie odmowic chlopakom xd tak naprawde nie mial zamiaru jej zaciagac na siano zeby ja przeleciec. dzialal wedlug jej tempa!
- och - zbila go zupelnie z tropu. uciekl wzrokiem i odwrocil sie cialem bardziej w strone sciany. - po prostu myslalem.. - zatrzymal sie bo nie chcial wiecej sie wygadac. to mu wystarczylo zeby go przekonac, ze tiffy nie byla zainteresowana. wyleczyla sie i chciala zawierac nowe znajomosci, a on zostal w tyle. bylo mu troche przykro. - masz racje - poczul, ze sie zamyka w sobie i nie stac go na wieksza odpowiedz. nie bylo juz usmiechu na jego twarzy. czul sie odrzucony i glupi, ze mogl myslec, ze cos moze byc miedzy nim a tiffy.

popisywał się przed chłopakami, żeby go przyjęli do stada xd
zauważyła zmianę w jego mowie ciała, ale wcale nie przyniosło jej to ulgi. widziała, że się zmieszał i ta emocja przeszła też na nią. teraz zastanawiała się, czy dziewczyny jednak się nie pomyliły i blake tylko chciał się przyjaźnić, a ona przesadziła i niepotrzebnie go odsuwała od siebie. poza tym... wcale nie chciała go odsuwać od siebie. widząc, że tak łatwo się zgodził na rozluźnienie ich relacji, chciała cofnąć swoje słowa, tylko nie wiedziała jak.
- nie miałam na myśli... - też zaczęła i też urwała. to się dogadali. skupiła wzrok na ubraniach i mechanicznej czynności składania. - marty nie mowił ci, co mówiłam? - chodziło jej o integrowanie się z blake'm, ale marty tylko nagadał mu, że tiffy na niego leci xd

tiffy go olala to nie mial wyboru xd
nie chcial jej sie narzucac, a ona wyraznie powiedziala, ze nie chce z nim spedzac czasu. nie chcial wyjsc na losera, ktory sie do niej przyczepil i nie chcial jej dac spokoju. wystarczylo, ze byl loserem bez znajomych xd - cos mi mowil.. ale chyba zle go zrozumialem - wzruszyl ramionami. jego samoocenia padla.

a tiffy specjalnie nasłała na niego chłopaków, żeby się nim zajmowali xd
wszystko wina jo i leili! nagadały jej rzeczy, które ją przestraszyły, a przez to nieświadomie odtrąciła blake'a, mimo że przyjaciółki miały rację.
- to dziwne, to dość bezpośredni chłopak - paplała dalej, bo napięcie wzrosło i chciała zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia i zachowywać się tak, jakby wcale nic się nie stało i dalej się normalnie przyjaźnili.