Wrozby

halloween było jej ulubionym świętem w roku, kiedy mogła wyciągnąć szafy swoją najbardziej gotycką sukienkę i ubrać bez przyciągania zdziwionych spojrzeń. tak, twarz też miała pomalowaną jak na awku. stała w kolejce do wróżbitki, żeby się ponabijać z tego, co jej powie.

za nią stała will, która tez chciała się ponabijać z wróżbitki. może to było ich wspólne zajęcie jak były razem. will była narzeczoną frankensteina!
- nie czeka cię sława i pieniądze - zarechotała nad uchem violet. nie życzyła jej najlepiej xd

- powtarzasz, co wróżbitka powiedziała tobie? - mruknęła, już wkurzona. will nie miała prawa niszczyć jej ulubionego święta! tym bardziej że doskonale wiedziała, jak bardzo violet lubiła ten dzień, no i że nabijanie się z wróżb to była ich tradycja.

will wiedziała i specjalnie niszczyła jej zabawę. nie była szara i cichą myszką, tylko była mściwa i wredna xd
- jestem za tobą jakbyś nie zauważyła - wskazała na to w jakich miejscach stały w kolejce - poza tym po tobie moja wróżba wyjdzie doskonale - uważała, że złą energię przyciągnie violet.

a violet znała charakter will i wiedziała, że jest wredna z natury, więc nie może oczekiwać od niej czegokolwiek innego.
- może idziesz już drugi raz, bo za pierwszym razem wyszło ci, że umrzesz samotnie - wywróciła oczami. - chyba że dorzucę jej dodatkowy banknot, żeby wyciągnęła twoje najgorsze fobie - odparła beztrosko.

will miała specjalny poziom wredności dla violet za to co jej zrobiła!
- błąd, umrę podczas orgii w otoczeniu lasek - grała na zazdrość violet. wiedziała, że violet lubi sie brukać facetami niestety xd - uważaj żeby nie wyciągnęła twojego daddy issues - uderzyła w najczulszy punkt xd

wiadomo, i violet też zasługiwała na to. violet wiedziała, że zachowała się chujkowo, ale nie potrafiła inaczej, ucieczka była jej mechanizmem obronnym.
- które cię zadepczą, bo nie zauważą, że tam leżysz - nakręcała się, żeby też wbić jej szpilę. tekst o daddy issues oczywiście ją uderzył, szczególnie po tym, co ojciec ostatnio odwalił. nie każdy mógł mieć takiego idealnego tatusia jak will... a nie, jej tatuś też miał tajemnicę, której tylko will nie znała, ups xd - dziwię się, że nie przebrałaś się za moje daddy issues, żeby tylko mi dowalić - wymyśliła.

a will nie potrafiła ogarnąć w swojej głowie jak violet mogła tak postąpić!
- może, ale najpierw i tak czeka nas sama przyjemność - zarechotała głupio i bezmyslnie sprowadzając to tylko do seksu bo czego innego? hahahah, will jedyna nie wie o sekretnym bracie, ale występki finna nijak się mają do odpałów fletchera - nawet dla ciebie nie przebrałabym sie za faceta - skwitowała jak bardzo by się dla niej nie poświęciła!

przecież nie mogły niczego normalnie wyjaśnić.
- rozumiem, że to już niedługo. baw się dobrze, nie będę tęsknić - skinęła do niej, zniżając teraz temat śmierci will do najniższego poziomu. już dawno nie utrzymywały kontaktu, więc tak naprawdę przestały dla siebie istnieć, więc co za różnica? teoretycznie. wiadomo, że tak naprawdę ich związek był jedynym poważnym w życiu ich obu, więc zawsze będą dla siebie kimś, kogo nie da się tak łatwo zapomnieć. - szkoda, zawsze dobrze wyglądałaś w garniturze - wzruszyła ramionami, spuszczając z tonu.

to za łatwe xd
- jeśli liczysz na to że będę cię nawiedzać po śmierci to rozczarujesz się - też wskazywała, że violet już nic dla niej nie znaczyła, co oczywiście było nieprawdą z uwagi na to jaka relacja ich łączyła - wiem, ale ty już tego nie zobaczysz - nagle wróżka zaprosiła do siebie kolejną osobę czyli violet, ale will sprytnie się wepchnęła i chamsko weszła przed nią żeby już z nią nie gadać.

nie wierzyl w przepowiednie, ale byl ciekawy co wrozka zmysla wiec stal i sie przygladal.

a ona właśnie skończyła słuchać wróżb dla siebie i teraz wybiegała, aby dogonić swój los.
- andy! widziałeś chłopaka z piórkiem? - złapała go za kurtkę desperacko.

- chyba w to nie wierzysz? - nie zdziwilo go to w sumie. jesli ktos mialby sie nabrac na te bzdury to wlasnie dorotka. chwycil ja za dlonie i rozluznil je zeby go puscila.

dorothy zawsze denerwowała się, jeśli rzeczywistość była inna niż to, co sobie ubzdurała w głowie, więc teraz będzie jeszcze bardziej się denerwować, skoro miała potwierdzenie fantazji ze strony wróżki.
- muszę go znaleźć, gdy spadnie kropla, a obok będzie stać kobieta w czerni! - nakręciła się.

- dorothy - westchnal. - to tylko zabawa, nie powinnas brac jej slow na powaznie - chwycil ja za ramiona. wiedzial, ze szybciej sie zdenerwuje jesli bedzie probowal ja uswiadomic, ze zostala oszukana wiec probowal ja przekonac, ze wrozby to taka sama rozrywka jak wycinanie dyn.

- to certyfikowana wróżka - wskazała na tabliczkę przy wejściu. - sugerujesz, że kłamie? - popatrzyła na niego poważnie. - a może nie chcesz, żebym była szczęśliwa i żebym odnalazła swoją prawdziwą miłość?! - oskarżyła go. - zawsze taki jesteś! - fuknęła.

- to tylko dla ozdoby - spojrzal na tabliczke. watpil zeby kwalifikacje byly prawdziwe. nie wierzyl w zadne zabobony. - oczywiscie, ze chce zebys byla szczesliwa - westchnal zrezygnowany. - ale ona ci w tym nie pomoze - machnal w strone wrozki.

- skąd wiesz, sprawdzałeś? - czepiała się. - a kto, ty? jakoś nie widzę, żebyś pomagał mi w znalezieniu szczęścia! ciągle gadacie z annie o jej bracie, a jeszcze nie zorganizowaliście nam podwójnej randki! - miała oczywiście urojone wizje co do brata annie i przegapiła podsłuchiwanie tego fragmentu, w którym mówili o jego dziecku albo nieodpowiedzialności.

- jej brat nie jest odpowiednim chlopakiem dla ciebie - nie chcial nawet myslec o tym co by bylo gdyby sie zaczeli spotykac. on i annie zostaliby rodzicami. lepiej bylo jak annie byla samotna matka xd - sasiad spod trojki jest mily - wymyslil skoro sie czepiala. pewnie to byl jakis nerd i dlatego pasowal andyemu.

- bo chcesz mieć annie i jej rodzinę całą dla siebie, bo wolisz jej rodzinę od naszej! - dopowiadała sobie. łatwo było się nakręcić. dobrze, że tak naprawdę nico nie zrobiłby pozytywnego wrażenia na dorotce i od razu zapomniałaby o swoich fantazjach. - i co? tylko dlatego, że jest miły, to mam się w nim od razu zakochać?! - prychnęla oburzona, podczas gdy andy doskonale wiedział, że tak, dokładnie to robiła z innymi chłopcami, ktorzy byli dla niej mili.

- nieprawda - westchnal zrezygnowany. dorotka dramatyzowala, ale rozumial dlaczego moglo jej sie wydawac, ze z rodzina annie lepiej sie dogaduje. latwiej bylo byc milym dla obcych ludzi. - nikt nie mowi o tym, ze masz sie od razu zakochiwac - to bylo cos co go irytowalo w niej, ale skoro nie dalo sie tego zmienic to wolal zeby sie zakochala w kims milym kto sie nia zajmie.

- prawda! kiedy my ostatnio siedzieliśmy razem? - nigdy xd - ciągle tylko jesteś z annie albo u annie albo mówisz o annie - wywróciła oczami. oczywiście andy miał też inne zajęcia, ale nie interesowała się tak jego życiem. wolała teraz wyolbrzymiać. - pewnie zaraz wyrzucisz mnie z mieszkania, żeby zamieszkać z annie! - wymyśliła bez sensu. może zaszczepi w andy'm tę myśl xd - a jak inaczej mam z kimś być?! - nie rozumiała, o co mu chodzi, ona zdecydowanie nadużywała słowa 'kochać'. szkoda, ze nie mówiła tego wobec brata.

- nieprawda - powtorzyl. zaczal sie zastanawiac czy faktycznie tyle mowi o annie. - mozemy teraz posiedziec razem - skoro tak jej na tym zalezalo. - gdybym chcial cie wyrzucic to juz dawno bym cie spakowal - zaczela go denerwowac swoim wyolbrzymianiem. nie byl gotowy zamieszkac z dziewczyna. teraz dorotka byla najbardziej bezbieczna bo nawet gdyby annie chciala z nim zamieszkac to mial wymowke, ze nie ma miejsca. - milosc przychodzi pozniej - nie rozumial jej podejscia.

- teraz nagle ci się o mnie przypomniało - nie przyjęła jego propozycji, bo chodziło o to, żeby się na niego obrażać, a nie żeby naprawdę spędzać razem czas. - jakbym chciała, to sama bym się spakowała - kontynuowała bezsensowną dyskusję. - jeśli tak, to dlaczego nazywa się miłością od pierwszego wejrzenia? - zarzuciła mu solidnym argumentem. nie znała innych rodzajów miłości xd - kobieta w czerni! - rozproszyła się, gdy zobaczyła sylwetkę w kostiumie. było tu oczywiscie mnóstwo kobiet w czerni, ale teraz wkręciła sobie, że musi podążyć za tą, żeby jej wróżba się ziściła i tak też uczyniła.