Wrozby

poddal sie i zrezygnowal z przemowieniem jej do rozsadku.

zaciagnal tu sally bo chcial zeby wrozka im przepowiedziala przyszlosc. byl troche pijany i sklonny uwierzyc we wrozby.

też była trochę pijana i podłapała pomysł. oboje byli teraz w takich miejscach, w których byli zupełnie zagubieni i potrzebowali jakiegoś guidance.
- ty pierwszy - złapała go pod rękę dla wsparcia, bo bała się tego, co powie wróżka.

byli zdesperowani jak fleabag w konfesjonale.
- okej - zgodzil sie. nie bal sie tego co miala do powiedzenia wrozka. byl przygotowany na uslyszenie negatywnych rzeczy. usiadl na krzesle i spojrzal na kule. - to nam pokaze film z przyszlosci? - zazartowal.

sally wysadziła swoje dotychczasowe życie w powietrze, więc nie miała pojęcia, w którą stronę to mogło pójść i co może jej przepowiedzieć wróżka. za to kibicowała treyowi i wierzyła, że czeka go szczęśliwe zakończenie.
- weeź - szturchnęła go, żeby nie robił przypału. - film jest w pani głowie - skinęła na wróżkę.

moze lepiej nie powinna ryzykowac. jeszcze by sie dowiedziala czegos czego nie chce wiedziec. treyowi bylo obojetnie. przynajmniej tak mu sie wydawalo dopoki wrozka zaczela gadac same negatywne rzeczy na temat jego zycia i tego, ze umrze w samotnosci. moze sie wkurzyla, ze sie z niej nabijal xd zasmial sie niezrecznie i wstal. - teraz twoja kolej - chwycil ja za ramiona i posunal w strone stolu.

to, co wróżka mówiła treyowi nie napawało optymizmem, i sally już zastanawiała się, jak go podnieść na duchu i przekonać, że to wcale się nie spełni. teoretycznie nie wierzyła w te wszystkie rzeczy, ale jak usiadła przed wróżką i ta spojrzała na nią, to sally spanikowała, nagle wstała od stołu, złapała treya i pociągnęła do ucieczki.
- nie chcę wiedzieć! - wykrzyknęła, wybiegając z namiotu.

mial nadzieje, ze babka powie sally cos bardziej pozytywnego bo ona tego najbardziej potrzebowala. zdziwil sie jej reakcja, ale poszedl za nia i nie zatrzymywal jej. - juz dobrze, nie musisz wiedziec - pomasowal ja po ramionach.

zatrzymała się przed namiotem i rozejrzała się, gdzie mogą iść dalej.
- upijemy się i ja przepowiem ci przyszłość, a ty mi? - zaproponowała. wiedziała, że będą dla siebie bardziej wspierający i pozytywni niż wróżka.

- ta opcja mi sie podoba bardziej - zasmial sie. probowal udawac, ze nie ruszalo go to co powiedziala wrozka, ale pewnie bedzie o tym myslal przed snem. jesli to co mowila bylo prawda to potwierdzila jego najgorsze anxiety.

ruszyli w stronę baru.
- jestem pewna, że wszystkim mówi to samo, żeby wszystkich nastraszyć - pocieszała go, chociaż przed chwilą spanikowała, żeby nie słuchać słów wróżki. - ja widzę w twojej przyszłości złoty puchar w światowych mistrzostwach i przystojniaka z taaaakim ciałem - sama się rozmarzyla.

- na pewno - pokiwal glowa. udawal, ze sie wcale nie przejmowal przepowiednia. zasmial sie na jej slowa. milo bylo to uslyszec po tym co powiedziala wrozka. - ja w twojej widze ile zyc pomozesz uratowac. swoimi wlasnymi rekoma - zamachal rekami. nie wpominal o partnerze bo nie byl pewny co chciala uslyszec.

- na razie tymi rękoma chcę cię przytulić - objęła go, bo chyba myślenie o przyszłości im obojgu źle zrobiło. też nie wiedziała, co i kogo chce w kategorii partnera. bardziej miała nadzieję, że w przyszłości wszyscy będą szczęśliwi, millie, corey, trey, vicky, rosie, a nawet ian. - ta wróżka się nie zna. jest samotna i zgorzkniała i wyżywa się na innych - dalej się nakręcała.

usmiechnal sie lekko i odwzajemnil uscisk. - na pewno zmysla zeby ludzie placili jej wiecej kasy - zgodzil sie z nia, ze to byl scam. - moze powinnismy sie skupic na tym co jest teraz - zaproponowal. zamowili drinki i poszli korzystac z halloweenowych atrakcji.

byli na wspólnych wróżbach z valentino, choć jack zrobił to tylko kurtuazyjnie bo nie wierzył w takie rzeczy. wychodzili z namiotu wróżki kiedy jack szturchnął go lekko biodrem, zachowywał się dość swobodnie - czas na drinki - musiał się napić po tych bredniach!

przechodziła niedaleko (nie zamierzała słuchać wróżb, ona była panią swojego losu i decydowała, jakie sukcesy osiągnie) i oczywiście zachwyciła się widokiem tych dwóch razem. podeszła z szerokim uśmiechem.
- jak tam, przepowiedziała wam happy end? - zażartowała swobodnie.

valentino tez nie do konca wierzyl we wrozby, ale to byl fun I chetnie sluchal tego co mowila wrozka. - wedlug niej za rok spotkam swojego przyszlego meza - zazartowal. wolalby uslyszec, ze bedzie miec faktycznie happy end z Jackiem.

dla jacka to nie był fun tylko strata czasu, no ale czego się nie robi dla valentino, awww!
- mi przepowiedziała bardziej kolorowy image, myśle że to możliwe - valentino już go stroił bardziej po swojemu i nawet jackowi to pasowało. nie był taki skrzywiony cały czas - nie powiedziała dosłownie męża tylko kogoś na całe życie - poprawił go, to mógł być też żółw xd a tak na serio trochę się zestresował tymi wypytkami.

wiedziała, że jack z własnej woli nie poszedłby do wróżki, więc to ją tym bardziej rozczulało! dostrzegała jego poświęcenie.
- ta wróżka widzi baaardzo daleko w przyszłość - zaśmiała się z przepowiedzianego kolorowego image'u jacka. - czyli to może być też dziecko - wypaliła. każdy miał inne wyobrażenie kogoś na całe życie.

poswiecil sie dla niego. uroczo!
- mysle, ze ta przepowiednia byla bardzo realna - zasmial sie. nie oczekiwal, ze jack kiedykolwiek bedzie tak kolorowy jak on, ale przyzwyczajal go powoli do odwazniejszych stroi. - wole sie skupic na mezu - nie odjezdzal tak daleko wyobraznia jak hanka.

jak zacznie ubierać inne koszulki niż szare czy niebieskie to będzie sukces więc faktycznie przy valentino ta przepowiednia była dość realna! temat dzieci czy męża go stresował, nawet nie wiedział kim są z valentino teraz xd - a ja na żółwiu - wypalił od czapy ze stresu - nie szukałaś kogoś hanna? - starał sie szybko zmienić temat xd

hanna chciała z wyprzedzeniem zapewnić sobie rolę surogatki, bo uważała, że jest jedyną osobą godną tego zadania, skoro ich ze sobą spiknęła, ale nie podjęli tego tematu xd
zaśmiała się z ich odpowiedzi.
- wróżby potrafią namieszać w głowach - podsumowała. dlatego ona wolała podchodzić do życia pragmatycznie. - hm? - zdziwiła się pytaniem jacka. - och, no jasne, już wam nie przeszkadzam, na pewno chcecie spędzić wieczór sami - załapała aluzję, ale nie poszła sobie, tylko dalej się do nich szczerzyła. musiala się napatrzeć na swoje arcydzieło xd

bedzie mu kazal nosic brzydki sweter na swieta I kupi mu kolorowa koszule na prezent. hanna juz planowala rodzic im dziecko, a oni nawet nie ustalili Kim dla siebie sa xd
- czy to wskazowka, ze chcesz zwierzatko? - zasmial sie. - dopiero sie spotkalismy - mial nadzieje, ze spedzi z Jackiem noc na przytulankach wiec nie wyganial hanki.

hanka zbytnio zaangażowała się w ich nieokreślona relację xd
- doprecyzowując w kontekście zwierzątka, jeśli chciałbym to nie żółwia a psa, jack russell terriera - miał to bardzo sprecyzowane i uznał, że musi to wyjaśnić bo jeszcze na święta dostanie żółwia xd nie wiedział jeszcze o obrzydliwym sweterku jaki planował valentino - nie, nie potem idziemy do mnie - wypaplał przypadkiem, ale nie chciał żeby hanka czuła się wygoniona - chodziło mi o to że zazwyczaj kręcisz się z kimś - była towarzyska i wiedział o tym.

hania zamierzała doprowadzić do końca swatanie ich xd
- jack i jego jack russell - zaśmiała się i poklepała go po ramieniu. gdyby mieli pieska, to też traktowałaby go jako ich dziecko, a siebie jako ciocię. hania bardzo chętnie pójdzie z valentino na zakupy, żeby wybrać nową garderobę dla jacka. oczy jej zaświeciły na informację o ich planach. - rozumiem - puściła im oczko mało sugestywnie, co zresztą nie miało być sugestywne, bo wiadomo, że nie miała granic w tych tematach i już mogła ich wprawiać w dyskomfort, a przynajmniej jacka. - tak, ale wszyscy poczuli halloweenowy slutty mood i się sparowali, a ja zostałam sama. w dodatku bez telefonu, bo jo mi go zabrała, żebym nie pisała głupich wiadomości, kiedy też poczuję ten mood - chcieli, żeby została, to otworzyli puszkę pandory xd