pomnik

sawyer też ukłoniła się, przy okazji pokazując na cherry niczym asystentka magika i niewerbalnie namawiając do jeszcze większego aplauzu dla przyjaciółki. swoją drogą obie były posiadaczkami najbardziej rozpoznawalnych włosów w st. albans, kolejny powód do przyjaźni. roześmiała się podczas ściskania.
- ja jak zawsze wszędzie znajduję się przypadkiem. - przypomniała jej z rozbawieniem. - za to ty mogłaś zapowiedzieć, że tu będziesz, to wzięłabym ukulele. - zauważyła. śpiewać też nie umiała, choć robiła to często. szczególnie gdy brała się za brzdąkanie na ukulele. - to jaką piosenkę masz jeszcze w zanadrzu? - śmiała się radośnie.

na pewno dostały całą masę oklasków. w końcu były takie zadowolone i tak bardzo się z tego cieszyły , że ludzie nie byli w stanie nie cieszyć się razem z nią. no tak. cherry o wiele częściej zmieniała co prawda kolor włosów niż sawyer ich długość, ale zdecydowanie była rozpoznawalna.
- no oczywiście, bo nigdy nie możesz się ze mną umówić tylko zawsze musisz pojawiać się znienacka - powiedziała rozbawiona. - a myślisz, że ja wiedziałam, że tutaj będę teraz? - zapytała ją unosząc brew. - przechodziłam i stwierdziłam, że zachwycę ludzi swoją osobą i swoim śpiewem. - zaśmiała się bo uważała, ze wszyscy kochają jak ona śpiewa. - o boże. milion piosenek mam! znam wszystkie, które lecą teraz w radiu! - zapewniła ją.

na pewno oglądał je cały tłum gapiów, tak jak zazwyczaj to się dzieje kiedy jacyś breakdancerzy zaczynają występować na ruchliwym deptaku. był sobotni wieczór, nikt na ulicach st. albans nie był trzeźwy, więc wszystkim się podobało xd cherry miała różowe włosy, sawyer miała najdłuższe włosy... wszyscy je kojarzyli!
- no przepraszam, mam swoje zasady. - rozłożyła ręce bezradnie, bo nic nie mogła poradzić. zasady są od tego, żeby je przestrzegać heheh. gadam już bez sensu. sawyer też, więc tylko się śmiała. - czyli oczekujesz ode mnie, że ja będę prędzej od ciebie wiedziała co ty zamierzasz, żebym mogła cię z wyprzedzeniem poinformować, że zamierzam dołączyć? - musiała to sobie na palcach wyliczyć, bo sama się w tym pogubiła. roześmiała się. - i jak tu się zdecydować na jedną?! - sama nie wiedziała.

cherry pewnie też nie była do końca trzeźwa.... był sobotni wieczór, na pewno zdążyła się już z kimś napić. może nawet była na mistrzostwach fify u chłopaków, albo właśnie do nich zmierzała i to był jej przystanek. chwila rozkojarzenia i już śpiewała pod pomnikiem. szczególnie, że były takie kontaktowe i rozrywkowe....
taka godzina. ja spałam dzisiaj do 12 więc w sumie nawet mi się spać nie chce xd - jakie znów zasady? kto żyje według zasad? - zaśmiała się bo dla niej zasady to było coś czego człowiek nie powinien nigdy wymyślać! - oj tak. musisz wiedzieć lepiej ode mnie co ja chcę robić, żeby móc mnie gonić i żebyśmy się częściej widywały. - kiwała głową z powagą. - no nie da się wybrać właśnie. - zrobiła smutną minkę.

sawyer też na pewno nie była do końca trzeźwa, ale nawet gdyby była, to i tak chętnie śpiewałaby na środku ulicy i tańczyła z pomnikiem. a niee, na zdjęciu patrzę, że to jakiś krzyż, a nie człowiek, więc trochę kiepsko przed nim twerkować. wszędzie było ich pełno, więc nic dziwnego, że wszyscy je znali! ja jestem głodna cały dzień, to pewnie dlatego zaczynam już być marudna xd nieźle sobie pospałaś! może jutro też wykorzystam ten pomysł.
- ja. - wypięła dumnie pierś. - jestem najbardziej ułożonym człowiekiem na ziemi i każdy mój ruch jest zgodny z kodeksem zasad. - mówiła mądrze i poważnie. tak naprawdę podzielała podejście cherry do zasad. - widujemy się codziennie na zajęciach, a ty się chcesz jeszcze więcej widywać. już dawno powinnaś mieć mnie dość! - roześmiała się znowu. - to co teraz? musimy zaśpiewać wszystkie po kolei! nie ma innego wyjścia! - zamachnęła rękoma.

no cherry też nie miałaby nic przeciwko pokazaniu swoich możliwości śpiewania na trzeźwo, ale po kilku piwach głos się jej otwierał i lepiej jej to szło xd przynajmniej w to wierzyła. krzyż, człowiek.... nikomu to nie przeszkadza na pewno xd a ja dzisiaj w ogóle nie jestem głodna. no ale ja obudziłam się o 3 nad ranem i w sumie nie wiedziałam co robić, więc poobserwowałam internety poszłam obudzić rodziców i im podokuczać a potem jak już mnie mieli dość to poszłam do siebie i zasnęłam xd
- och jasne. - wywróciła oczami bo jakoś średnio wierzyła w jej słowa. no ale skoro tak twierdziła to przecież nie będzie jej wmawiać nic innego xd - na zajęciach to nie to samo. po zajęciach to jest dopiero moc. - powiedziała kiwając głową. - nie możemy po kolei śpiewać wszystkiego. nie ma tyle czasu. - westchnęła. - musimy wybrać największy hit świata! - zaczęła myśleć intensywnie. - zaśpiewajmy piosenkę olafa!! - wystrzeliła. kochała na pewno krainę lodu tak mocno jak i ja xd

wiadomo, że po alkoholu u wszystkich wychodzi najlepszy talent do śpiewania. wystarczy pójść na studenckie karaoke, żeby się o tym przekonać, co zresztą cherry z sawyer z całą pewnością regularnie robiły. jak sobie działałaś o 3 nad ranem, to nic dziwnego, że potem spałaś do 12 xd
- albo w czasie trwania zajęć kiedy nie jesteśmy na zajęciach. - dalej wymyślała. ta to ciągle gada jakieś skomplikowane rzeczy xd zdecydowanie wypiła już tę ilość alkoholu, po której włączało jej się używanie trudnych sformułowań i udawanie, że ich rozumie. - taaak! - zawołała z entuzjazmem, chociaż nie pamiętała jak ta piosenka szła, więc tylko zaczęła tańczyć w tle, żeby cherry zaczęła śpiewać i żeby sawyer mogło się przypomnieć.

no sawyer z cherry na pewno często tam bywały i najpierw się śmiały do ludzi, bo przecież nie z ludzi, a potem ludzie się pewnie cieszyli do nich, albo i z nich..... no cóż, tak się obudziłam. a zasnęłam w trakcie grania z olą xd
- no cóż.... nie zawsze da się być na wszystkich zajęciach, to normalnie jest niewykonalne! - złapała się za głowę, bo miała nadzieję, że sawyer nie wpadła na głupi pomysł, zeby chodzić na te zajęcia! wtedy by się załamała. cherry pewnie też udawała, że wszystko rozumie.... bo na pewno więcej rzeczy nie rozumiała.. cherry pewnie musiała sobie najpierw puścić tą piosenkę i ją przesłuchać, zeby sobie przypomnieć, więc w skupieniu właśnie to robiła, żeby zaraz wylecieć przed pomnik znów i zacząć śpiewać o lodzie w lecie.

ups xd
- dlatego nikt tego nie oczekuje. - zaśmiała się, bo w ogóle żyła w innym świecie i myślała, że nie trzeba chodzić na zajęcia, co jej się często zdarzało. dobrze, że właściwie interesowała się swoimi zajęciami, bo inaczej w ogóle by się tam nie pojawiała. sawyer ucieszyła się, że cherry puściła piosenkę dla przypomnienia i zaraz mogła tańcować i śpiewać u boku przyjaciółki, chociaż i tak przekręcała połowę słów.

- no ja mam nadzieję, bo przecież jakbyś chciała chodzić na każde zajęcia to byś mnie wykończyła chyba. - zrobiła smutną minkę bo pewnie jakby sawyer powiedziała, że idą teraz na zajęcia to i cherry by głupia poszła xd nie, żeby była podatna na wpływy innych ludzi, ale z sawyer na koniec świata by pewnie poszła bo wierzyła, że na pewno byłoby super zabawnie, a o to przecież chodzi. - lóóóóóóóóóóóóóóód w leeeeecieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee - zakończyła na pewno bardzo imponująco nie przejmując się, że to był największy fałsz roku.

- sama siebie bym wykończyła, a ty rób co chcesz. - zaśmiała się. nie były takimi papużkami nierozłączkami... a może były? kto wie. ja nie xd awww, jakie słodkie z tym końcem świata ;x tylko się nie zdziw jak pewnego dnia sawyer zapakuje plecak i rzeczywiście zbierze ekipę do wyprawy na drugi koniec świata. to bardzo możliwe w jej przypadku. zaśpiewały świetnie i zakończyły wszystko jazzowymi rączkami i zastygając tak dalej machając palcami, bo to było piękne zakończenie.

podejrzewam, że większymi papużkami nierozłączkami sawyer była z elsą ale za to jeśli chodzi o obecność na zajęciach to chyba się nie zdarzyło, żeby jedna była a druga nie xd cóż, mnie to nie zdziwi z pewnością. cherry podejrzewam też, co z resztą ekipy to ja nie wiem. - no to teraz czas na piwo! - ucieszyła się po zakończonym występie i poszły pić pewnie. next!

siedziała tu ze swoimi ziomkami, ale postanowili się najebać, więc skoro nie mogła pić to paliła fajkę i obserwowała ich.

franeczek wiecznie młody. xd szedł sobie przez st. albans, bo nadal tu pozostawali z żoną, mimo że jude już chodził na rehabilitacje i w dużej mierze odzyskał sprawność. co więcej, nawet planowali w tym roku świąteczny zjazd rodzinki właśnie tutaj. szedł sobie pogwizdując pod nosem. w reklamówce ze sklepu miał wino i ser i liczył dziś na sexy times z mercedes.

dobre geny ma xd jej znajomi zachowywali się za głośno i robili jej siarę, więc jak tylko zauważyła, że koleś zbliżający się w ich kierunku wygląda bardzo znajomo to zanurkowała w siatce z piwami i udawała, że czegoś tam szuka. waliło pewnie obok nich w dodatku ziołem, więc nie chciała, żeby pomyślał, że i ona paliła albo robiła coś czego nie powinna.

z synkami będzie tak samo. oczywiście od razu poczuł zioło, którym waliło na całą okolicę. nie dziwiło go to, przyzwyczaił się, że w tego typu uniwersyteckich miasteczkach wszyscy tylko jarają zioło. jemu chyba też za młodu zdarzało mu się palić? a może nie. nie pamiętam już jego szaleństw młodości. chociaż morgan bardzo chciała się ukryć, nie udało jej się uciec przed teściem.
- morgan? to ty? - zawołał do grupki, wzrok kierując prosto na morgan. nawet jej ziomki zaczęły ją poklepywać, bo też usłyszały, że ten przystojny pan w średnim wieku ją woła.

nie wiem, też nie pamiętam czy też się tak bawił czy mercedes szalała za ich oboje. jakby mogła to by weszła cała do tej siatki, ale niestety nie zmieściłaby się. westchnęła cicho gdy usłyszała swoje imię, a jej znajomi uniemożliwili jej udawanie, że nie usłyszała. - dobry wieczór - wyprostowała się i spojrzała na franka.

w tamtych czasach jeszcze nie było tak, żeby połowa moich postaci jarała trawkę. wszyscy tylko pili alkohol xd chociaż do franka pasowałoby, żeby trochę popalał. potem przestał, żeby razem z mercedes trwać w trzeźwości. nie mogli sobie palić trawki dla zabawy teraz w wieku pięćdziesięciu lat xd
- proszę, proszę. jednak żyjesz. - zaśmiał się. - jeszcze trochę, a zacząłbym myśleć, że nas unikasz. - pogroził jej palcem, pół żartem pół serio. jednak razem z żoną dziwili się, że po tak długim czasie ich pobytu wciąż nie widzieli się z morgan.

skoro frank jest muzykiem czy kim on tam był to całkiem możliwe, że sobie od czasu do czasu zajarał. moich większość też tylko piła, a teraz pewnie wszyscy palą. nawet jeśli ja nigdy nimi tak nie grałam xd tylko rosalie i gio pewnie nic takiego nie robią. - jakoś tak wyszło, że się mijamy - uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami. trochę jednak ich jakby nie było unikała bo bała się jak na to wszystko zareagują. wolała raczej żyć z nimi w zgodzie.

frank grał na trąbce, pewnych rzeczy się nie zapomina. kiedyś tylko alkohol uznawałyśmy za prawowity środek odurzający dla wszystkich postaci, teraz wszyscy jarają trawę. czasy się zmieniają xd
- rozumiem, że przychodzisz do nas na świąteczną kolację. - odparł przesadnie miło. starał się ignorować jej ziomków, ich rekwizyty i ogólny odór. chociaż wiadomo co sobie myślał. to nie było towarzystwo dla jego synka.

wszystko się zmienia, idziemy do przodu z nowymi pomysłami xd trzeba się rozwijać.
- tak, jude już się nie może doczekać - dalej się uśmiechała. ona się nie ekscytowała za bardzo tym pomysłem, ale dała się namówić. zresztą do wyboru miała tylko matkę i ojcyma, za którymi nie przepadała i ojca z jego nową rodziną. nie potrzebnie mu towarzystwo przeszkadzało skoro jude i tak się z nimi nie zadawał.

haha dokładnie.
- to prawda. jude uwielbia rodzinne spotkania... w ogóle uwielbia rodzinę. ale to już zdążyłaś zauważyć. - uśmiechnął się znacząco. - potrzebuje w swoim życiu osób, na których zawsze może polegać i przy których czuje się bezpiecznie. jest przyzwyczajony, że tak jest w rodzinie, więc wychodząc w świat często zbyt szybko przywiązuje się do ludzi i zbyt mocno im ufa... - zamyślił się. - ale przecież my nie o tym. cudownie będzie cię gościć na naszych hurdowych świętach. - znowu posłał jej szerszy uśmiech.

czuła, że frank miał ją na myśli gdy mówił o tym jak szybko jude się przywiązuje i miała wrażenie, że w myślach dodał jeszcze, że nie do właściwych ludzi. trochę jej się zrobiło przykro, że jego rodzina mogłaby tak o niej myśleć, ale chyba sobie na to zasłużyła. chociaż to ich wina, że obchodzili się z nim jak z jajkiem i teraz jest taką nadwrażliwą ofermą. - ja też się cieszę, że będę miała okazję spędzić święta razem z wami - odwzajemniła uśmiech.

- w takim razie do zobaczenia w święta! - ukłonił się jak dżentelmen i uciekł na seksy z mercedes, bo musiała go pocieszyć po tym wszystkim co zobaczył. dobrze, że chociaż był taki passive aggressive, a nie od razu odwołał zaproszenie na święta czy coś. mercedes będzie miała z morgan do pogadania! tylko ona jedna będzie umiała ją naprostować.

a biedna morgan nic nawet tym razem nie zbroiła i poszła do akademika niedługo po zakończeniu ich rozmowy.