wesołe miasteczko

karuzele były super, ale piper teraz ciągnęła bree w inną stronę, bo chciała sobie postrzelać i wygrać coś fajnego.

bree nie marudziła, bo wszystko w wesołym miasteczku sprawiało jej frajdę.
- widzisz, to był znacznie lepszy pomysł od nauki! - zachichotała i klaskała i robiła foteczki. szkoda, że nie mogła ich wstawić na insta, bo tatko by od razu wiedział, że go okłamała.

- nigdy nie powiedziałam, że nie masz racji - zaśmiała się bo sama była od razu chętna i gotowa rzucić książki w kąt i lecieć do wesołego miasteczka. john pewnie nie byłby zbyt zadowolony z jej wyborów, ale skoro na więcej jej pozwalał teraz to raczej nie musiała się martwić, że ją wyśledzi i zabierze z powrotem do domu. - powinnyśmy częściej robić takie rzeczy - dała kolesiowi monety i chwyciła broń.

- ale są tacy, ktorzy nie przyznaliby mi racji. - zauwazyła. na przykład jej tatko. albo brat piper. albo nawet alfons. - udawać, że się uczymy, a potem wymykać się i się bawić? załatwione. - zaśmiała się. nie ciągnęło jej za bardzo do nauki. raczej chciała korzystać z tego, że jest piękna i młoda i że może się bawić. poza tym musiała coś robić, żeby tylko nie wpieprzac cały czas babeczek i słuchać hello.

- ale ja do tych osób nie należę - zauważyła. też nie lubiła się uczyć, ale robiła to, żeby wszyscy dali jej spokój. poza tym jednak nie chciała być chyba jedynym debilem w rodzinie, więc olać nauki całkowicie nie mogła. trudno. - świetnie - powiedziała zadowolona. nie chciała już jej odwiedzać u niej w domu, gdzie pewnie też była zmuszona do słuchania adele czy innych smętów.

- wiem i dlatego cię kocham! - przytuliła ją z zaskoczenia, bo ostatnio brakowało jej czułości, więc musiała się przytulać do wszystkich. najchętniej przytulała się do swoich kolegów i oczywiście wstawiała zdjęcia z nimi na insta, żeby alfons je widział i był zazdrosny. oczywiście on nawet nie zaglądał na jej insta...

allie za nim łaziła i mu pokazywała bo było jej smutno, że alfie nie jest na miejscu jej kolegów xd
- nie umiem dobrze wycelować jak się tak na mnie uwieszasz - powiedziała rozbawiona. jej czułości nie brakowało i raczej nie była taka przytulaśna, żeby chcieć się przytulać z kimkolwiek przez dłuższy czas. wyjątkiem był lu i bree. i musze spadać więc się wybawiły i poszły.

wesołe miasteczko było dłużej czynne ze względu na walentynki. sawyer co prawda nie lubiła ich tak samo jak wendy, ale za to zawsze jarała się karuzelami i watą cukrową, więc i tak kręciła się tutaj i skakała najradośniej spośród tych wszystkich par.

zaciągnęła za sobą kathy, która cieszyła się tak samo jak sawyer. pary się całowały i przytulały a te dwie szalały ze sobą jak małe dziewczynki. może nawet rzucały się tą watą, albo popcornem któż to wie.

rzucanie w siebie watą czy popcornem było marnotrawstwem tych cudownych darów jakim było jedzenie, ale któż to wie, może było je stać i rzucały popcornem niczym banknotami.
- szybko, musimy jeszcze zdążyć iść na diabelski młyn! - pociągnęła ją za rękę, bo nie mogła za długo ustać w jednym miejscu.

jak ją tak ciągnęła za sobą to o mało co kathy nie wpadła prosto na słup, bo zagapiła się na przystojnego faceta. - sawyer, patrz jakie ciasteczka tam stoją. chodź je pogryziemy, cooo? - zrobiła do niej maślane oczy.

- ciastka? jakie ciastka? - zaczęła się rozglądać. - masz na myśli gofry? - wskazała na stoisko obok tych chłopaków. sawyer była niereformowalna i chłopcy zupełnie jej nie interesowali. wolała z nimi chlać i robić konkursy bekania. nie było w niej krzty romantyzmu xd

- oj tam sawyer. jak ty nic jak zwykle nie rozumiesz... mniejsza. idziemy na karuzelę! - pobiegła tam jako pierwsza, skoro ta nie skumała jej aluzji na temat chłopców. kathy przynajmniej chciała jakiegoś mieć, a sawyer? no cóż xd

- no ej, nie możesz tak robić! teraz zgłodniałam, a ty chcesz iść na karuzelę! - potrząsnęła głową i swoimi najdłuższymi włosami w mieście. - po karuzeli pójdziemy na gofry? - pobiegla za nią pełna entuzjazmu zarówno dla karuzeli, jak i gofrów. sawyer miała kumpli i wibrator, nie potrzebowała niczego więcej.

to poszły na tą karuzelę, kathy zabrała sawyer na gofry a ona sama poderwała jakiegoś kolesia i to z nim wróciła do domu.