liceum

to jej wystarczyło i nie musiał się z niczego tłumaczyć, bo mu wszystko wybaczyła xd

przez to porwanie miała dość sporo do nadrobienia, więc zostawała czasami po lekcjach, żeby nadgonić i uratować swoje oceny. głównie dlatego, że obiecała johnowi i miała nadzieje, że takim sposobem da jej trochę więcej luzu i nie będą się o to kłócić. no więc stała sobie przy bramie i żegnała się z jakąś koleżanką.

a louis po nią przyszedł! na pewno wiedział, że jest w liceum, w końcu razem mieszkali ;x był po dyżurze i postanowił po nią wpaść, żeby przypadkiem nikt jej nie porwał znów. - cześć - uśmiechnął się stając obok niej i przyglądając się z uśmiechem koleżance, bo nie chciał, żeby się go przestrasyzła...

aww, jak uroczo. wszyscy się nią teraz tak przejmowali, może nawet dobrze, że ją porwali xd miała dwóch ochroniarzy. tyle, że louis pewnie by sobie o wiele lepiej poradził niż john gdyby ktoś ją znów próbował zaatakować. chociaż nigdy nie wiadomo. - cześć - powiedziała wesoło i podskoczyła do niego. - jak tam w pracy? - zapytała go od razu. pomachała jeszcze koleżance i była gotowa wracać do domu.

no cóż. takie ciężkie chwile przeżyła, że to nic dziwnego, ze wszyscy się nią opiekują. a louis to w ogóle był bardzo opiekuńczym człowiekiem... po za tym pewnie się nie widzieli jakiś czas. w ogóle ona wróciła go johna, nie? bo takich rzeczy to ja nie ogarniam xd i prawdopodobnie poradziłby sobie lepiej, ale to jedna wielka niewiadoma, bo w sumie trudno stwierdzić, czy lu potrafił się bić. - w pracy? jak zwykle. - zaśmiał się. - dużo się dzieje. przyjeżdżają chorzy ludzie, trzeba im pomagać... - wzruszył ramionami. - a jak w szkole? - zapytał.

znalazł piper to miał na kogo przelać swoją opiekuńczość, skoro nie wystarczali mu pacjenci. w sumie to sama nie wiem xd ale pewnie wróciła jak już się pogodzili z johnem. chodził za nią co chwilę, to chciał ją zapewne też mieć w domu, żeby móc ją kontrolować jeszcze bardziej. - no tak - zaśmiała się razem z nim. w sumie to trochę miała nadzieję, że opowie jej jakąś fascynującą historię o tym jak ledwo uratowali komuś życie, ale najwyraźniej aż tyle się tu nie dzieje. - o dziwo sporo już nadrobiłam i już nie długo wszystko będę miała skończone - pochwaliła się jaka to jest mądra.

miał jeszcze wendy, na którą też musiał przelewać swoją opiekuńczość, z tym, że wendy chyba wcale tego nie chciała więc nie mógł się jej za bardzo narzucać bo by go znielubiła a tego nie chciał... w sumie nie ma się co dziwić. john nie był najgorszym bratem pod słońcem. niestety... tak szalone przypadki nie zdarzały się zbyt często, więc louis nie za każdym razem mógł jej je opowiadać, ale jak się takie zdarzały to na pewno jej o tym mówił, bo widział zawsze zabawne iskierki w jej oczach jak to opowiadał. - brawo! - ucieszył się i ją przytulił. - chcesz w nagrodę iść na obiad? - zaśmiał się. bo john chyba niezbyt dobrze ją odżywiał i zbledła...

a piper wcale to nie przeszkadzało, bo była przyzwyczajona do tego, że jej brat za nią ciągle lata i traktuje ją jak małe dziecko. no nie był.. w sumie gdyby nie on to pewnie zrobiłaby więcej głupich rzeczy, bo nie musiałaby się martwić tym, że dostanie pięciogodzinny wykład. miała lu pewnie za bohatera dlatego tak się jarała tymi opowieściami. ona sama nie umiałaby się tak wszystkimi opiekować dobrze czy ratować komuś życia. chociaż pewnie nauczył ją zasad pierwszej pomocy w razie czego. - jasne, brakuje mi twoich obiadków - zaśmiała się i odwzajemniła uścisk. rzeczywiście john jej nie gotował i znów musiała sobie jakoś radzić. - co dobrego wymyśliłeś? - zapytała.

na szczęście ktoś nad nią czuwał. i tym ktosiem był john! a przy okazji louis od jakiegoś czasu. podstaw pierwszej pomocy na pewno ją nauczył. bo halo! każdy to powinien znać! w końcu może kiedyś komuś uratuje tym życie, a to ważna sprawa! będzie bohaterką! - bardzo miło to słyszeć. - uśmiechnął się. pewnie jeszcze nikt nie powiedział mu, że brakuje mu jego obiadków to poczuł się jak superman i w ogóle to fantastycznie było. - a to będzie niespodzianka. - uśmiechnął się uroczo. co jej będzie zdradzał! to na pewno było coś pysznego, ale w sumie ja się nie znam na takich żarciach to nie wiem....... w każdym bądź razie poszli do niego możesz zacząć