IMIĘ I NAZWISKO: Rudolph Anderson WIEK: 19 DATA URODZENIA: 15.07.1996 MIEJSCE URODZENIA: Woodland Mills ORIENTACJA: hetero SMAK: kwaśny KIERUNEK, WYDZIAŁ: architektura
RODZINA: Od ch... i ciu ciut rodzeństwa i mama BIOGRAFIA: Trochę żałował, że to nie on mógł opowiadać jak to jego mamma uciekała z nim w brzuchu czerwonym cadillakiem. Lubił tą historie, nie bardzo okazywał też swoje rozgoryczenie. No, od jakiegoś dziecka musiała zacząć żeby się wprawiać i rodzić te lepsze, nie? Pewnie to ta szalona podróż zaszkodziła jego starszemu bratu. Skutki widać do dzisiaj, biedaczek. Ale przecież nie o tym mowa. W komiksach już prawie dorosłego Rudolpha przewija się motyw zbuntowanej Indianki nie przypadkiem. Otóż tak się składa, że jego szalona matka jakieś milion lat temu, jak jeszcze miała więcej okazji do bycia szaloną, gdzieś na stacji benzynowej poznała kolesia z Północnej Karoliny. Zaiskrzyło, co tu dużo mówić. Podobno pisali do siebie listy (pewnie pismem klinowym jeszcze) i tak rozwijał się ten zakazany romans. Bo wiecie, mieszkając w indiańskiej wiosce raczej słabo mogła oficjalnie wić sobie gniazdko z chłoptasiem z Północnej Karoliny. Więc dała dyla. Rudolph słuchając tej historii zawsze wtedy kiwał z uznaniem głową. Co jak co, ale ich matka miała charakterek. Wsiadła w samochód i pojechała z facetem poznanym na stacji benzynowej. To właśnie jest uosobienie yolo. Facet od stacji benzynowej, listów i wywiezienia jego matki w siną dal okazał się być bardzo fajnym człowiekiem. Gdy wyszło na jaw, że Nakoma jest w ciąży (a było pewne, że nie jest Elliota) ten został przy niej, opiekując się nią i po urodzeniu swojego imiennika się z nią hajtnął. Musiała dobre listy pisać, skubana. Urodził się Elliot vol. 2 i całe ich życie przemieniło się w niańczenie, mycie, przebieranie i podcieranie małego Indianina, super sprawa. Dopiero gdy wysłali go do przedszkola wzięli się za robienie pół-Indianinów. Mieszanka idealna, acz do wprawy w robieniu dzieci doszli dopiero za którymś razem. Potwierdzeniem ich sprawności był Rudolph, który od urodzenia był... no był Rudolphem. Po jego urodzeniu rodziciele byli tak zafascynowani jego zajebistością, że robili następne dzieci. Dobili do ósemki. Nieźle, nie? Poza tym, że miał więcej rodzeństwa niż niektórzy klepek, to jego życie nie było jakieś bardzo niezwykłe. Przyzwyczaił się do stałej obecności jakiegoś pół-Indianina, (albo Indianina w przypadku Elliota vol. 2). Reszta miasteczka też dawno zaakceptowała ich egzotyczność, więc nie było źle. Rudolph nie miał w zwyczaju zaprzyjaźniać się ze wszystkimi dookoła, ale czuł, że po prostu lubi tu mieszkać. Chodził do pobliskiej szkoły, zadawał z dzieciakami z okolicy. No i rysował komiksy, trochę się tym wyobcowując. Lubił trzymać się na dystans od ludzi. Nie unikał ich bardzo (choć może czasem), po prostu lubił swoje towarzystwo. Nie było też dużo osób, które chwytały jego poczucie humoru i dzieliły zainteresowania. Nie lubił też, jak ktoś go wrzucał do jakiegoś worka. Rysuje komiksy? Porąbany artysta. Nosi dłuższe włosy? Metal, jakiś, ćpun, włóczęga, pewnie jeszcze gra w te planszówki dla starych zapyziałych pedofilów! Tymczasem Rudolfino z takich ludzi się najzwyczajniej śmiał. Pasja do rysowania kilka lat temu przyniosła wymierne korzyści. Rudolph zaczął wysyłać swoje prace na konkursy i zdarzało mu się wygrywać. Nie zniechęcił go nawet fakt, że przez pewną wygraną stracił dziewczynę. Hu kers, dziewczyny przychodzą i odchodzą. Od pewnego czasu nosi się z zamiarem pójścia na architekturę. Nie mówi tego nikomu, bo w sumie nie widzi takiej potrzeby. Ale fajnie byłoby zarabiać na rysowaniu, nie? Niedawno zmarł facet od stacji benzynowej i listów. Rudolph musiał przyznać, że chociaż żartował sobie ze staruszka, będzie mu go w cholerę brakować. Śmierć jego ojca ściągnęła jednak w końcu Elliota vol. 2 - tego włóczęgę, który wybył sobie do Europy. No patrzcie państwo. Rudi nigdy by nie przypuszczał, że kiedyś on też podbije stary kontynent. Okazało się, że mama odkładała właśnie na tę okazje hajs odkąd zauważyła w Rudim talent. Wysłała nawet za niego podanie na studia w Anglii. Nie to, żeby nie chciał, ale zdenerwowało go trochę, że ktoś decyduje o jego życiu. Choć był w sumie strasznie szczęśliwy. Właśnie spełnia swoje marzenie. |
Rudolph Anderson || Ezra Miller
- rudolph anderson
- Woodland Millsarchitekturaironiczny outsider27
- Post n°1
Rudolph Anderson || Ezra Miller
- st. albans
- st. albansgod save the queenwe love our queen109
- Post n°2
Re: Rudolph Anderson || Ezra Miller
|
|