charlotte

leżała na kanapie po tym jak przepompowali jej żołądek i teraz nudziła się jak mops, przeglądając magazyn o architekturze wnętrz.

george zaciągnął tutaj arthura pod pozorem rozkazu bo uznał, że dotrzymanie towarzystwa siostrze będzie odpowiednie w tej sytuacji. rodzeństwo musi być twoim sojusznikiem, a nie wrogiem. wlazł jak do siebie bo ochroniarze siostry od razu go wpuścili bez dwóch zdań - haloo, gdzie nasza książęcą ćpunka? - zażartował na dzień dobry bo uznał że charlotte ma właśnie takie podejście do tego.

arthur wcale nie chcial odwiedzac charlotte, ale jesli kazal mu george to nie mial innego wyboru. obrazony wszedl za bratem i bez przywitania usiadl sie po turecku na lozku charlotte. zabral jej z rak gazete i sam zaczal ja przegladac.

charlotte co prawda strasznie się nudziło, ale nie na tyle, żeby spędzać czas ze swoją rodziną. już wystarczające zjebki dostała od wszystkich seniorów rodu.
- halo, ochrona?! mówiłam, żeby nikogo nie wpuszczać! - zawołała niezadowolona do swoich mietkow i wyrwała arthurowi gazetę, żeby walnąć nią go w głowę.

chciał umknąć, ale nie zdążył przed charlotte - oni słuchają tylko mnie - wyjaśnił z dumnym uśmieszkiem i odprawił ich jednym ruchem dłoni do innego pokoju - chcieliśmy z arthurem dotrzymać ci towarzystwa, doceń to - wskazał na brata, ale ten siedział jakiś nieobecny więc wyrwał jedną ze stron w jakiejś gazecie i rzucił zawiniątkiem w brata. oczekiwał że przyzna mu rację w tym co mówił!

poslal charlotte niezadowolone spojrzenie gdy walnela go gazeta. oddalby jej, ale byla w takim stanie, ze nie wypadalo sie z nia bic. przeniosl wrok na george'a kiedy oberwal od niego kulka z kartki. - ja chcialem ci dac spokoj, ale george mnie zmusil - poprawil go.

rodzina królewska, poważane osoby, a zachowują się jak dzieci w przedszkolu xd
- po chuj mi ochroniarze, którzy mnie nie słuchają? zwalniam was! - warknęła na nich jak sobie wychodzili, ale najwyraźniej ją zignorowali i czekali na rozkazy george'a xd - nie musisz zawsze słuchać george'a. musisz nauczyć się być bardziej asertywnym - skupiła się na młodszym bracie, żeby nie gadać o sobie i swoich wadach.

nieznane oblicze windsorów.
- tylko ja, ojciec, dziadek i prababcia możemy ich zwolnić - odparł dumnie że należy do tego elitarnego grona i może wszystkich rozstawiać po kątach jak chce - hej! - wycelował w nich - macie być asertywni tylko na pokaz, a tak na prawdę musicie słuchać mnie - rozwalił się na jakimś fotelu - masz jakiegoś szampana? - zapytał bo chciał się napić. pewnie charlotte miała bana na wszelakie używki i było pusto.

- zapamietam - wzial sobie do serca rade charlotte i nastepnym razem tak latwo nie da sie przekonac by robic to co chce george. o ile zapamieta, ze mial sie mu stawiac! ostatnio calkiem milo spedzali czas kiedy namawial go do picia lub po pijaku go bronil. na wspomnienie o szampanie wyjal z jeszeni swoje tabletki i wysypal je na lozko. zostala mu ostatnia od lucka i mial teraz na nia ochote.

- możecie ich zwalniać ile chcecie, i tak uciekałam od nich więcej razy niż jesteście w stanie zliczyć - wywróciła oczami, bo uważała samą siebie za zwinniejszą od ochroniarzy. poza tym nie dopilnowali jej w klubie, więc dawno powinni wylecieć na bruk. no ale znali za dużo sekretów królewskich i musieli pozostać wierni windsorom, tak jak ochroniarze annie xd - ja nie muszę ciebie słuchać - prychnęła obrażona, bo nigdy go nie słuchała i dobrze na tym wychodziła xd - mam earl greya - poinformowała george'a. nawet gdyby miała szampana to by go nie poczęstowała, ale faktycznie służący zrobili przetrzepanie dobytku charlotte i zabrali wszystkie proszki i trunki. dlatego na widok tabletek aż zaświeciły jej się oczy i chwyciła je łapczywie. była na głodzie, wiadomo! - louis, to dlatego jesteś moim ulubionym bratem! - aż jej się zebrało na sentymenty.

- ale i tak zawsze cie znajdywali - wytknął jej. faktycznie ochrona w st. albans była straszna xd powinni zabić wszystkich żeby zabrali ich tajemnice do grobu, a potem załatwić nową, lepszą!
westchnął na wiadomość że nie ma tu alkoholu i opadł na oparcie fotela. zaraz jednak znikąd arthur wyjął tabletki i george aż się najeżył. doskoczył do łóżka i zgarnął wszystkie jednym machnięciem dłoni - nie ma takiej opcji, chwilowo musimy się ogarnąć i trzymać z dala od skandali i wpadek - mieli naradę rodzinną po wpadce szarlot i okazało się, że poparcie im spadło - szykujcie się znowu na jakąś groźbę małżeństwa z rozsądku - wskazał na nich tajemniczo.

zabicie to jedyne rozwiazanie xd musza sie postarac jesli chca pozyc dluzej.
- nie! - krzyknal na charlotte i przez to, ze sie na niej skupil george wykorzystal okazje by zabrac wszystkie tabletki. - to moje! - zeskoczyl z lozka i chwycil rece brata. - potrzebuje ich! inaczej hector do mnie wroci - zaczal panikowac. na dodatek nie chcial stracic ostatniej tabletki od lucka! na niej najbardziej mu zalezalo bo tesknil za nim! - oddawaj! - probowal wyrwac mu tabletki, ale pewnie nieskutecznie wiec ugryzl go w reke zeby je puscil xd

hehe ich pracodawcy powinni im pogrozić jak się skończy jeśli nie wezmą się w garść.
- jesteśmy zamknięci na cztery spusty, przed drzwiami stoi milion ochroniarzy - machnęła ręką w stronę drzwi, bo pewnie było ich sporo skoro całe rodzeństwo się zebrało w jednym miejscu. - więc tu jesteśmy z daleka od wszelkich skandali. geoooorgieee? proszęęę? - trzepotała rzęsami, bo wierzyła, że jej metoda lepiej na niego zadziała niż agresywna metoda młodszego brata. charlotte zawsze ćpała tylko za zamkniętymi drzwiami i jak do tej pory nie wywoływała żadnych skandali. - świetnie, w końcu możesz rzucić annie i zacząć pokazywać się z florence - zasugerowała, bo obiecała koleżance już jakiś czas temu, że załatwi jej to małżeństwo xd

zmienia im kontrakty i groźbą będzie śmierć!
trzymał dumnie rękę pełną tabletek w górze i śmiał się z nich w duchu. sam też czasami coś brał, ale raczej więcej pił niż ćpał więc widok dwóch ćpuno-wariatów go bawił! - nic wam nie dam - powiedział będąc górą ale zaraz brat go ugryzł więc wszystkie tabletki rozsypały się po podłodze - jeśli cokolwiek weźmiecie czeka was miesiąc w wariatkowie lub na odwyku - zagroził im na poważnie, a potem spiorunował wzrokiem siostrę - może ty się zacznij pokazywać z kimś godnym, masz najniższe statystki w rodzinie - a ty - wskazał na brata - przestań latać z chłopakami tylko znajdź jakąś porządną dziewczynę, rodzina ma już dość tuszowania twoich wybryków - najwyraźniej w ten sposob pokazywał troskę o rodzeństwo.

gorzej jak sie zbuntuja i wszyscy wyjda przeciwko nim skoro i tak grozi im smierc. kilku sie poswieci, a reszta moze bedzie miala spokoj.
rzucil sie na podloge i zaczal szukac tabletki, o ktora tak dzielnie walnczyl. prawie ja wlozyl do buzi, ale george zagrozil wariatkowem. - jesli ich nie wezme to i tak tam skoncze - zauwazyl i bezczelnie sie na niego patrzac polozyl tabletke na jezyku i ja polknal. - ludzie chyba nie chceli by wiedziec, ze windsorowie to homofoby - zaczal sie zastanawiac nad slowami george'a - poznalem dziewczyne, jest zboczona - pochwalil sie. chodzilo mu o romy!

patrzyła tęsknie na tableteczki na ziemi i obserwowała arthura kiedy jednak zdecydował się jedną wziąć.
- walić to - skomentowała i też rzuciła się na podłogę, łapiąc pierwszą lepszą, a dodatkowo zabierając kilka w garść i już wciskała pod poduszkę, tak jakby to było świetne miejsce do ukrycia tabletek, którego george nie widzi. - wypraszam sobie, mam najwyższe statystyki, czy któraś z waszych partnerek poświęciła za was życie? niee? to się nie wypowiadajcie - zamachała ręką, odganiając pomysły george'a, żeby zaczęla spotykać się z kimś na pokaz. to nic, że prawie nie znała cedrica, wszyscy i tak dorabiali do niego legendę xd zaśmiała się na słowa arthura. - koniecznie musisz ją przedstawić babci - podjudzała go. charlotte zawsze chciała wychodzić na najporządniejszą, więc musiała teraz udowodnić w rodzinie, że wcale nie jest z nią tak źle mimo aktualnego stanu.

patrzył z politowaniem na rodzeństwo które czołgało się po podłodze żeby uratować tabletki. nie rozumiał tego głodu więc nie szukał ich razem z nimi ups!
- i tak tam skonczysz - podsumował zachowanie brata z którego wcale nie był dumny - nie homofoby tylko wyznający chrześcijańskie tradycje - poprawił go bo tak kazali mu mówić - tobie się wydaje że masz najwyższe statystyki - a pewnie george miał największe mimo wszystko bo był najmniej crazy z całej trójki xd był tylko zbyt zboczony i żył w fejkowym związku xd - brawo arthur, zamiast babci, przedstaw ją mnie - podsumował. lubił zboczone! a potem odwrócił się na pięcie - wybaczcie, ale muszę to zrobić - ruszył do przedpokoju i rozkazał wszystkim ochroniarzom pozbyć się tych tabletek i ogarnąć rodzeństwo więc charlotte nic nie zaćpała. a george wrócił do swojej willi xd

polly siedziała u niej i przedstawiała jej rozkład wydarzeń na najbliższy weekend.
- nuda! - przerwała jej siedząc do góry nogami na kanapie, to znaczy miała nogi oparte o oparcie, a głowa zwisała jej nad podłogą.

westchnela i pomasowala skronie, przymykajac na chwile oczy. - tak, tak. wiem o tym, wszystko zawsze jest nudne, ale niestety musisz spelnic swoje obowiazki - tlumaczyla jej spokojnie chociaz nie miala duzej nadziei, ze charlotte przestanie marudzic.

marudziła, ale potem i tak spełniała swoje obowiązki. ale co się polly namęczy to jej.
przekręciła się i usiadła normalnie na kanapie.
- wybierzmy na które wydarzenie mam zabrać rivera następnym razem - wymyśliła. to brzmiało jak lepsza rozrywka!

wolalaby ominac to marudzenie skoro i tak musiala robic to co musiala. chociaz najwazniejsze, ze w ogole dala sie namowic do spelniania obowiazkow.
- yhym - zerknela na nia. nie podobalo jej sie to, ze tak sie do niego przyczepila. - nie masz na oku kogos innego z kim bys sie chciala pokazac? - chciala sprobowac ja przekonac, ze river do niej nie pasuje.

charlotte mimo wszystko miała silne poczucie obowiązku, no i przejmowała się tym jak inni ją postrzegają. tyle że ostatnio miała już dość ciągłego bycia publicznie idealną księżniczką i zaczynała denerwować rodziców, chociażby riverem.
- niech zgadnę. moi rodzice kazali ci znaleźć mi kogoś innego - zaśmiała się pod nosem. - mają pecha, bo nie zamierzam tak łatwo odpuszczać. ostatnio za mało mówiło się o jego obecności. myślisz, że coś zrobiliśmy źle? następnym razem musimy zrobić coś, żeby być na pierwszym planie - planowała. a pewnie mało się mówiło, bo pr-owcy zdusili to w zarodku, żeby kraj się nie dowiedział, że księżniczka prowadza się z eks skazańcem.

to ze zaczynala denerwowac rodzicow dobrze nie wrozylo dla polly. bylo jej wystarczajaco ciezko bez tego. a teraz bala sie, ze rodzice ksiezniczki uznaja, ze nie potrafi sobie z nia poradzic i zechca poszukac kogos lepszego.
nie podobalo sie jej to jak mowila o riverze. wydawal sie byc zbyt mily zeby zaslugiwal na takie traktowanie! - moze jednak zdecydujesz sie na kogos innego skoro z nim ci sie nie udalo? - probowala ja przekonac.

no tak, zanim polly została asystentką charlotte to charlotte była zawsze grzeczna i poukładana... przynajmniej publicznie. teraz przy polly się rozbrykała!
- nie powiedziałam, że się nie udało. po prostu musimy zrobić coś z pompą - zastanawiała się. - za mało osób go rozpoznało. czy przekazywałaś plotki pocztą pantoflową w toalecie tak jak mówiłam? przysięgam, polly, you had one job... - potrząsnęła glową na niekompetencję swojej asystentki. raz mogła się na coś przydać, a tu taki zawód.