buffet

pewnie była samoobsługa i czas kolacji więc vicky właśnie kręciła się wokół talerzy i garnków z jedzeniem szukając tego co będzie jej najbardziej odpowiadać.

rafe i archie szybko złapali wspólny język, więc oprócz wczorajszego wieczoru spędzili też dzisiejszy poranek na nartach, a teraz wspólnie przyszli na kolację.
- to będzie ci smakowało - już nakładał archie'mu coś na talerz tak jakby się znali od dawna. przy okazji smyrnął go dłonią po plecach przechodząc na jego drugą stronę, żeby zajrzeć do kolejnego garnka.

- jesli nie bedziesz musial sie ze mna podzielic swoim jedzeniem - zasmial sie i zapatrzyl sie na rafe tak, ze do piero po chwili dostrzegl, ze staneli obok vicky. - czesc - troche mu sie zrobilo glupio wiec odwrocil wzrok na swoj talerz, na ktory rafe ladowal mu juz kolejne dodatki.

a vicky właściwie najpierw usłyszała rafe'go i odwróciła się żeby z nim przywitać - wysyłasz tyle samo fotek rosie co ja? żeby ją wkurzyć i jednocześnie namówić do pójścia na studia? - zapytała z rozbawieniem, ale potem dostrzegła jego towarzysza. tak, to zdecydowanie wyglądało tak jakby był jego towarzyszem - cześć archie - odpowiedziała i zaraz przeniosła wzrok na jakąś ziemniaczaną zapiekankę którą zaczęła nakładać byleby jakkolwiek się zająć.

- dzielę się tylko deserem - powiedział zaczepnie i nie zwracał uwagi na nic oprócz archie'go (i jedzenia xd), ale vicky swoją gadaniną nie dała się zauważyć. - hej, dobrze, że mi przypominasz. nie wysyłałem jej nic od wczoraj, byłem zajęty - zaśmiał się i zerknął na archie'go. rosie go zabije za brak ploteczek xd nie doszukiwał się drugiego dna w tym, że vicky i archie się znali, w końcu byli na uniwersyteckiej wycieczce.

- lubie desery - wyszczerzyl sie. nie koniecznie mial na mysli taki deser jaki tu serwowali. zerknal na rafe i usmiechnal sie kiedy zdradzil vicky, ze byl zajety. to troche dodalo do niezrecznosci. nie umial stac tak w ciszy, a jednoczesnie nie chcial ignorowac jej dla hollywooda wiec postanowil zagadac. - wyglada smacznie - spojrzal na to co miala na talerzu.

słuchała ich tekścików i miała mniej więcej minę w stylu 'are you fucking kidding me?'. jeszcze niedawno archie zapewniał, że mu zależy, a teraz po prostu znalazł pocieszenie w postaci bądź co bądź przystojnego i umięśnionego rafe! kiedyś to z nią wymieniał takie żarciki z podtekstami - w takim razie musisz koniecznie zrobić jej update co i z kim robisz - bo potem ona to wyciągnie od rosie. na słowa archiego zagapiła się na zapiekankę - mhm, wygląda smacznie - potwierdziła, a potem cichym głosem dodała trochę do siebie - mam nadzieje, że stanie mi w gardle - uśmiechnęła sie od niechcenia - smacznego - mruknęła i ruszyła przed siebie. tak na prawdę zostawiła żarcie na pierwszym lepszym stoliku i poszła stamtąd bo teraz chciała tylko piwa!

- rosie to moja przyjaciółka - zaczął wyjaśniać archie'mu, żeby nie myślał, że jego żona czeka na niego w domu oczekując update'ów co robi w każdej chwili. nie chciał, żeby archie poczuł jakiekolwiek zagrożenie. ale kto tu był zagrożeniem! rafe nie wyczuł napięcia między vicky i archie'm, bo w jego oczach dziewczyna zawsze była awanturnicza, poza tym nie znali się na tyle, żeby musieć dłużej ze sobą rozmawiać. pożegnał się z vicky i pewnie zjedli normalną kolację z archie'm jeśli ten nie przejął się tą konfrontacją.

vicky go nie chciala wiec musial szukac pocieszenia gdzies indziej! zawsze mogl wybrac leah, ale tego nie zrobil. wtedy dopiero mialaby powod sie zloscic.
archie sie przejal, ale najlepszym sposobem na to by nie myslec o tym co sie stalo bylo skupienie sie na rafe. co tez zrobil i bylo nawet milo.

gabby właśnie wyszła z sesji jogi i teraz szukała czegoś fajnego do zjedzenia przy bufecie bo w restauracji kręciło się już za dużo ludzi i nie chciało się jej tyle czekać.

ben już stworzył ligę planszówkową z rodzinami z dziećmi, które utknęły w hotelu, więc miał co robić całymi dniami. zgłodniał po zaciętym turnieju i stanął w kolejce za gabby.
- cześć. mają dziś coś nowego czy to samo co wczoraj? - złapał talerz.

- hejka - przywitała się z nim radośnie i spojrzała na niego - dzisiaj mają kuchnię włoską, przepyszna pasta, lasagne i pizza - oblizała się na widok tego wszystkiego co było przed nią i wzięła parę rzeczy na talerz - jak tam? - zapytała zaciekawiona jak się bawi w lockdownie.

- wszystko wygląda smakowicie - przytaknął jej i zaczął sobie nakładać jakiś makaron na talerz. - zorganizowałem turnieje planszówkowe, jest super, taki dzieciak z niemiec ogrywa wszystkich w pociągi - opowiedział jej z entuzjazmem. - dlaczego jeszcze do nas nie dołączyłaś? nie dostałaś mojego liściku, który wsadziłem wam pod drzwi pokoju? - zmartwił się, że jego wiadomość nie dotarła. nie miał jak inaczej jej wysłać info skoro nie było zasięgu ani internetu, a nie mógł jej nigdzie znaleźć.

- zgadza się - talerz powoli się zapełniał różnymi smakołykami a jej taca robiła się coraz cięższa. jednak nie żałowała, chciała się dzisiaj najeść po wsze czasy, przytycie na pewno jej nie groziło. zaśmiała się z tego dzieciaka - wybacz, widocznie beau nie zauważyła i wyrzuciła karteczkę do śmieci, nie wiedziałam, że coś takiego organizujesz - uśmiechnęła się do niego - do kiedy tam będziecie siedzieć i gdzie w ogóle siedzicie? - zapytała skoro już mówił o planszówkach. to był bardzo dobry i neutralny temat. pasował jej.

westchnął kiedy okazało sie, że wiadomość do niej nie dotarła.
- tak czułem, że o tym nie wiedziałaś. inaczej na pewno byś przyszła - wierzył w jej zamiłowanie do planszówek i bena. - będziemy pewnie siedzieć do końca śnieżycy, a okupujemy salon na pierwszym piętrze. hotel miał tam kilka gier plus jak wiadomo ja zawsze podróżuję z kieszonkowymi wersjami... więc jest co robić, po jedzeniu koniecznie idziemy - zarządził. - a co ty robiłaś przez ten czas? - zainteresował się też.

- tak było. przecież wiesz, że gdybym wiedziała, to bym przyszła od razu! - zapewniła go. przyszłaby dla samych planszówek i dla ludzi, bo coraz bardziej lubiła z nimi przebywać. znów wydawali się jej być super sympatyczni, brakowało jej tego kontaktu z drugim człowiekiem. kiedy już wszystko oboje wzięli z bufetu, usiedli przy jednym ze stolików - ja? głównie chodziłam na spacery z ming, do spa, siedziałam z beau w pokoju i czytałam książki do chińskiego, takie tam - pochwaliła mu się - a ty jak tam, prócz planszówek, jakieś podboje? - zapytała rozbawiona.

ben cały wyjazd obserwował to, że gabby jest coraz bardziej radosna i otwarta, no i że po prostu była coraz bardziej sobą. tęsknił za tą wersją gabby, choć też wspierał ją na każdym kroku gdy wcale się nią nie czuła.
- dobrze, że miałaś co robić, inaczej bardzo bym żałował, że siedzisz w pokoju zamiast grać z nami - pokiwał głową i szamał to co miał na talerzu. - a tak, graliśmy też w smallworld i tam podbiłem pół mapy, no ale jednak przegrałem z takim jednym szwedem, przesympatyczny facet. zaraz wszystkich poznasz! - opowiadał nadal o planszówkach, bo znowu skupiał się na tym zamiast na romansach skoro ashley ostatnio zwróciła mu uwagę na to, że zachowuje się jak dupek.

obie z willow ostatnio stwierdziły, że tak jest, więc dobrze że ben trochę przystopował i rzucił się na planszówki. zaczęła szamać swoje jedzonko - nie siedziałam całkiem sama w pokoju, codziennie gdzieś wychodziłam. a to to biblioteki, a to na wycieczkę, a to z ming i jej chłopakiem - wymieniała swoje rozrywki z których korzystała - ooo to ciekawe - zachichotała z tego jak przegrał. zastanawiała się czy może znajdzie tam jakiegoś nowego towarzysza dla siebie, bo może już takowego potrzebowała - widzę w tobie jakąś nową energię - zauważyła zadowolona.

willow nie powiedziała mu tego wprost, poza tym z jej zdaniem nie liczył się tak jak ze zdaniem jego bff ashley, która sama nie miała najlepszej reputacji, więc jeśli nawet ona uważała, że z benem jest coś nie tak to znaczy, że tak było.
- powinnaś spędzać czas ze mną, a nie z marcusem - poczuł się zazdrosny, bo ich rywalizacja sięgała zamierzchłych czasów, wiadomo. - ja w tobie też! - stwierdził wesoło, zjedli i poszli na planszówki.

korzystała z darmowego bufetu przed wyjazdem. pakowała krewetki do plecaka xd

umówiła się, że z tonym będą to wspólnie robić, ale po drodze spotkał ivy i zrobili to w schowku na miotły więc się spóźnił! - jestem, jestem! - oznajmił i rozdarł koszulę próbując ją zasłonić i jednocześnie pokazując klatę xd

summer nie była pod wrażeniem jego klaty i skupiała się na krewetkach.
- spóźniłeś się, ta gruba baba już wzięla sobie połowę na talerz - spojrzała złowrogo na jakąś babkę. chytra baba z radomia mi się przypomniała, summer teraz nią była xd

jako jedyna nie była pod wrażeniem, a wszystkie inne laski i faceci piszczeli ech!
- miałem małe perturbacje - wyjaśnił tajemniczo, a potem zerknął złowrogo na chytra babę - jak chcesz to mogę ją znokautować i przejmiemy jej łup - zaproponował. był skłonny to zrobić w ramach zadośćuczynienia.

jako jedyna doceniała jego wnętrze xd
- wpadłeś w śniezycę? - zażartowała. dobrze, że nie wiedziała co to za perturbacje i że tak naprawdę olał ją dla ivy, ech! spojrzała na ich wroga publicznego numer jeden. - nie chcę niczego co dotykała swoimi oblizanymi palcami - aż się wzdrygnęła.