|7| zara & cassie f

no to co, postanowił, że już dzisiaj zaczyna weekend, bo jest taką gwiazdą, że może, dlatego wpadł do zary z winkiem, no i wódeczką. jakąś popitą i słonymi przekąskami! taki obładowany pukał do drzwi z jakimś chytrym uśmieszkiem, bo chodził całkiem napalony dzisiaj, a jeszcze nie dał upustu swoim podnietkom.

kocham ten gifek u niego <3
nie wiem jaką współlokatorkę miała zara, ale tej akurat nie było w pokoju i nie musiała patrzeć, jak to dziewczyna paraduje w samej bieliźnie ze skrętem w ustach i tańczy do jakiegoś czajkowskiego w tle, a do tego jeszcze jest cała upaćkana farbą i tworzy kolejne wielkie arcydzieło. nie spodziewała się żadnych gości, ale otworzyła drzwi na oścież, nie przejmując się swoim stanem. w końcu był to stan uniesienia, co nie!
- hej. - maznęła go pędzlem w nos na przywitanie, zostawiając niebieski ślad.

hi hi xd a ja kompletnie nie wiem, kim jest zara, co nie xd oprócz tego, że jest superładna i ma wary obciągary.
connor zmarszczył odruchowo ten nos, który najpierw zrobił się nieprzyjemnie zimny, a później czuł ściągnięcie w tamtym miejscu. no ale gdy przesunął wzrok na jej dekolt momentalnie się rozpromienił i wpakował się do środka. - no siema, przyszedłem cię trochę upić, żebyś była łatwiejsza - uniósł torbę do góry i zaniuchał nosem, bo waliło w całym pokoju ziołem.

nie wiem co masz na myśli przez to, że nie wiesz kim jest, czy chodzi o to, że jest fwb connora czy po prostu jesteś okropna i nie czytałaś jej karty, ale w takim razie skrócę ci to najlepszym możliwym sposobem, czyli jeśli pamiętasz tę nicole/bloo ćpunkę, co to ukradła tośce andrew, to jest to jakaś jej kolejna wersja.
- spóźniłeś się, już sama siebie upiłam. - oznajmiła, wchodząc do pokoju i podnosząc do połowy opróżnioną butelkę wina, którą zamachała. zara się nie cackała, wino, skręt, jakieś tabsy też na pewno wcześniej wzięła. a potem tworzyła arcydzieła! niedaleko jej było do totalnego obłędu i obcięcia sobie ucha.

andrew [ * ] i nie, nie czytałam jej karty


jezu, kolejna co ma szansę wylądować z betty, lilką i vincentem, sama wiesz gdzie... i ona też będzie słuchać dominique prawie dwadzieścia cztery godziny na dobę! - to dalej za mało - zamknął w końcu za sobą drzwi i poszedł na łóżko się rozwalić ze swoimi zakupami. rozrzucił wokół siebie paluszki, chipsy i jakieś inne tego typu rzeczy, być może jakieś prażynki bekonowe (spoko, napisałam najpierw betonowe...........), na które w sumie mam ochotę :c - ej, co malujesz? takie jakieś... napaćkane farbą - średnio mu się dobór kolorów podobał.

takie krótkie karty, a ty nawet nie raczysz do nich zajrzeć, pf!
czytałaś w ogóle ostatnie gry betty? ona myśli, że wylądowała w jakimś domu big brothera i jest gwiazdą telewizji, co nie....
- jak bardzo mam być łatwa? - zachichotała kusząco, a nie jak dzika surykatka, żeby nie było. przez ciebie też bym zjadła prażynki bekonowe, ale zara niekoniecznie miała na nie ochotę. bardziej miała ochotę na connora! przejechała palcem po jego linii żuchwy i przeniosła wzrok na swój obraz. - nie patrz! jeszcze nie jest dokończone! - zawołała. i tak było na pewno wszystko napaćkane, bo się jarała sztuką współczesną, która nic nie przedstawia, choć oczywiście artyści twierdzą, że przedstawia.

właśnie ogarniam xd biedna betty xp i sory! nie wiedziałam, że będę miała jakieś bliższe kontakty z zarą to się nie interesował xd
- tylko trochę, lubię jak jesteś też niedostępna... - uniósł wzrok na nią, ale kiedy tak stała przed nim to miała blisko swoje krocze, które wcale nie waliło śledziem, bo nawet jak była szalona to jednak od czasu do czasu się myła, dlatego wsadził jej paluszki do majteczek i zaczął smyrać jej łechtaczkę.

betty właśnie nie jest biedna, bo przynajmniej się nie martwi tym, że jest wariatką. i powinnaś zawsze się interesować moimi super postaciami!
zaczęła mruczeć zadowolona, kiedy wsadził jej łapkę do majtek i nachyliła się do jego ucha, żeby wyszeptać:
- myślałam, że przyszedłeś najpierw mnie upić. - przypomniała mu i lekko przygryzła płatek jego ucha, po czym odsunęła się i zwinnym krokiem przeszła do łóżka, żeby sobie na nim usiąść. jak chciał, żeby była niedostępna, to była niedostępna. poza tym zara była strasznie zmienna, więc całkiem możliwe, że nawet jej się chwilowo odechciało.

oby faktycznie to było tylko chwilowe! bo connor raczej nieźle się wkurzy, jak nic mu dzisiaj nie zaoferuje ze swojego wachlarza usług... chyba, że była dla niego bardziej psiapsią niż kurwą, ale raczej nie. szybko wyjął rękę i podążał za nią wzrokiem. przy łóżku wyczaił jakieś szklanki, dlatego jedną wcisnął jej w łapsko. nalał sobie tam wódkę i dolał jakiegoś soczku. - no to pij - ale szklankę jej zabrał, bo to dla niego, co nie. niech ona pije to swoje wino, którym tam wcześniej wymachiwała jak wariatka.

raczej było to tylko chwilowe, bo zara tak ogólnie to była łatwa, tylko ćpała i się pieprzyła, nie patrzyła z kim. nie, żeby connor nie był wyjątkowy... ale jednak jakiś płomyk przyjaźni się między nimi tlił, a to, że lądowała z nim głównie w łóżku, to już nie jej wina.
zanim zdążył zabrać jej tę szklankę, to upiła z niej łyka, a kiedy jej ją zabrał, zrobiła naburmuszoną minę, ale wstała i złapała tę swoją butelkę wina, które wcale nie było jakieś najtańsze z kartonu, tylko całkiem niezłe, różane! udawała damę, z tym czajkowskim w tle i w ogóle, a przecież siedziała tu w samej bieliźnie i była zwykłą niezrównoważoną ćpunką.
- zaśpiewaj mi coś. - poprosiła. on oglądał jej pracę, niech i on teraz się z nią swoim talentem podzieli.

zostawiła ślad na szklance z tej pomadki, co tam na ustach miała. ewentualnie z błyszczyku. albo błyszczyka... nigdy nie bylam w tym dobra, smutek. dlatego też obrócił sobie szklankę, tak by jednak nie pić z tego samego miejsca i zdjął buty z nózek, a zaraz za nimi poleciały skarpety. lubił chodzić na bosaka. tutaj by się trochę bał, bo było brudno i podjerzewał, że gdy coś się zbije to nikt się tym za bardzo nie przejmuje tylko uwaza, by w to nie wdepnąć... ale całe szczęście nie musiał nigdzie łazić, tylko podciągnął sobie jeszcze nogi na łóżko. zerknął na nią rozbawiony, bo czasami miała głupie pomysły, ale oczywiście bardzo lubił śpiewać, więc musiał to dla niej zrobić! ta szminka go chyba zainspirowała do zaśpiewania tego co niżej, w rytm jeziora łabędziego...

czerwonej szminki! zawsze miała na ustach czerwoną szminkę. powinien jej zaśpiewać who's that lipstick on the glass, a nie tam jedwardów! najwyraźniej nie był takim muzykofilem, żeby znać maanam, a zara była podróżniczką, całą europę zjeździła jeszcze jako dziecko. ale za to nie umiała śpiewać coś za coś.
- jesteś pojebany. - pokręciła głową ze śmiechem, kiedy zaczął śpiewać. usiadła sobie na łóżku, opierając się o jego nogi i pociągnęła z butelki. odchyliła głowę do tyłu i spojrzała na connora przeciągle. - nie wiem czy jestem tak bardzo zrobiona czy naprawdę mi się to podobało. - przyznała rozbrajająco szczerze.

przykro mi :c nie kumplował się z żadnym polakiem, bo jeden polak kiedyś mieszkał obok nich i porysował ich ojcu maybacha czy jakim tam autem jeździł, więc od razu cała rodzina nienawidziła wszelkich słowiańskich nacji. nie będzie więc takich rzeczy śpiewał, sorka. wydął usteczka i nimi zacmokał. - oczywiście, że ci się podobało - bo musiało jej się wszystko podobać, co on wykonywał! nawet jeśli to byłaby ta piosenka... taka teraz znana, avicii chyba czy coś, co on tam śpiewa ajm de men, ajm de men... do rytmu eltona...... xd to chyba w gdzieś to już słyszałem było nawet. - to co? teraz możemy się bzykać? - zapytał popiając tego drinka, bo zaschło mu w gardle od śpiewania jedwardów.

śpiewałby po angielsku, to nawet by nie zauważył, że to polska piosenka! bo pewnie zwrotek by się nie nauczył i tak.
nie wiem w sumie o jaką piosenkę ci chodzi, bo ja nigdy nie znam tego co jest popularne i jestem muzycznym hipsterem xd ale pewnie to kojarzę, tylko teraz mi się nie chce tego sprawdzać.
- jak na wierną groupie przystało. - stwierdziła. idol zaśpiewał, można ściągać majtki. a najlepiej rzucać nimi na scenę. tym lepiej, jeśli sceną jest łóżko. pociągnęła ostatniego, porządnego łyka winiacza i odstawiła butelkę na bok, żeby bez zbędnych ceregieli zerwać z connora koszulkę.

i się ruchali, a później connor poszedł, bo przecież nie chciał spać w jej burdelu. w domu miał wygodniejsze łóżko, hehe.

ona pewnie spała na swoich płótnach, bo taka była szalona heh.

szalonej zary nie było bo szukała inspiracji więc cassie przyprowadziła ich tutaj. całą drogę tuliła do cycków ten lipny obrazek, a kiedy przyszli to od razu klapnęła na swoim łóżku i wyjęła z szafki butelkę z wódą i szklankę. to był jej podręczny zestawik, nalała więc pełną szklankę wódy i wypiła trochę, a potem podała to zołce. sorki, ale więcej szklanek nie miała, musieli się dzielić!

bida w kraju, bida! jak tylko jedna szklanka. no nic.. zołka wypiła pewnie tyle co cassie i podała dalej, bo pewnie connor tez chciał. chyba, że się brzydził co nie. i pewnie położyła się gdzieś obok cass, bo była padnięta! albo tak się nażarła tych frytek, że ledwo co się trzymała na nogach. ja lecę, więc róbcie co chceta hehe, pa!

więc obalili całą tą wódkę, zrobili sobie udany trójkącik i connor się zmył, bo nie chciał by zara sobie coś o nim niefajnego pomyślała, że w jakieś trójkąty brzydkie się bawi, haha, jasne.

ćpała z ziomeczkami więc przyszła tutaj rozchichotana i wesolutka. pewnie wirowało jej przed oczyma, ale kto by się przejmował. położyła się na łóżku zary bo pachniało psiapsią, a po narkotykach miała jeszcze bardziej wyczulony węch. no i pewnie przytuliła łeb do poduchy żeby zaciągać się zapachem perfum zary, hihi.

zara to ostatnio latała po wszystkich możliwych dilerach i wykupywała wszystko, co możliwe, żeby znaleźć to, po czym miała taki odjazd z czarlim, że mieli zbiorowe halucynacje. ona za to właśnie wracała z jakiegoś przygodnego seksu z kolesiem z piętra wyżej, którego twarz zdążyła zapomnieć drepcząc po schodach. przyszła jednak równie wesolutka co cassie, bo koleś nieźle ją zaspokoił, kimkolwiek był. chyba że się tak naćpała, że jej się wydawało. wszystko czuła mocniej!
- to moje łóżko. - wymruczała, kładąc się na cassie.

- auć - mruknęła gdy poczuła jak zara się na niej kładzie - utyłaś! trzeba było nie jeść tyle czekolady łakomczuchu! - tylko ćpać! przez ćpanie się nie tyło, hehehe! - eej, ale twoje jest wygodniejsze - bredziła niewyraźnie z buzią przytuloną do poduszki - mogę na nim spać z tobą? - bo jej było taaaakie niewygodne! jasne, pewnie było identyczne. ale była tak przyćpana, że gdyby położyła się na podłodze to byłaby dla niej też wygodniejsza niż jej własne łózko.

- trzeba było mi jej nie kupować jak miałam okres! - stwierdziła zaraz i przeturlała się z ciała cassie na brzeg łóżka, swoimi biodrami upychając przyjaciółkę bardziej pod ścianę, żeby obie się zmieściły, chociaż tyłek zary i tak wystawał poza łóżko. kto by się przejmował. ułożyła się na boczku, ułożyła głowę na dłoni i tak leżała, patrząc na cassie. - ale nie idź spać teraz! - zaczęła ją kopać po kostce, żeby ją rozbudzić. - musimy przerzucić szafę i przygotować na wenecję. - przypomniała jej, bo jarała się szkolną wycieczką i w ogóle podróżami.

- trzeba było nie mieć okresu! - ona pewnie nie miała bo przez to, że była chuda okropnie to jej zanikł, ale i tak ruchała się jak pojebana z każdym! zresztą pewnie była niepłodna przez to w jakich ilościach ćpała i piła! też się tak ułożyła, żeby patrzeć na zarę i mrugała oczętami - ja pierdolę nie kop mnie przecież nie śpie! czy widziałaś, żeby ktoś spał z otwartymi oczętami? - mruknęła, a kiedy wspomniała o wenecji to momentalnie się zerwała, przeturlała przez zarę jednoczesnie przypadkowo wbijając jej łokieć w brzuch i poleciała do szafy. - wenecja, wenecja, co wziąć. boże taki wybór! - i zaczęła wszystkie ciuchy wywalać z szafy na podłogę.