cece

cherrybomb, a potem obejrzę sobie chyba jeszcze raz dary anioła, bo on tam też występuje. ja oglądałam serial z freddim ze skinsów <3
effie nie ma tyle siły żeby go przykuć do kaloryfera, ale spróbuje z nim porozmawiać przynajmniej. pewnie już opróżniła swój kieliszek więc dolała sobie wina. cece dalej męczyła się z winem, więc nie dolewała nic biedaczce! - nie wiem, to chyba bardziej kumpel vincenta, ale lubię spędzać z nim czas - wzruszyła ramionami. uśmiechała się na myśl o nim bo miała same dobre wspomnienia, a z vincem kojarzyły jej się teraz tylko kłótnie :c

o kurczee xd a ja chyba kojarzę serial z freddim.. nie pamiętam jak się nazywał, ale tą twarz wszędzie rozpoznam i kojarzę, że mi mignął xd
a tam nie miała tyle siły. podstępem powinna go wziąć! no ale.... effie pewnie tak nie potrafiła xd chociaż po niej to można się wszystkiego spodziewać. po za tym musi spróbować wszystkiego, żeby potem cece tłumaczyć co nie! no męczyła się. może wypiła 1/3 z tego co jej effie nalała... - często się z nim widujesz? - zapytała. chciała wiedzieć wszystko, żeby potem ewentualnie wybić jej z głowy spotykanie się z lukiem xd

freddie grał w serialu o muszkieterach! :d
effie nie była taką kombinatorką, ona wszystko chciała załatwiać pokojowo, bez kłótni i bez przemocy. eff zaraz się upije i cece będzie musiała ją ogarniać. tak będzie wyglądało jej pierwsze doświadczenie z alkoholem! - nie wiem, no... czasem, często, nie wiem.... - bo nie wiedziała jak to określić. w sumie ostatnio trochę naściemniała vincowi że idzie na trening a tak na prawdę poszła pić piwo z lukiem xd

aaa to chyba jednak nie to xd mi się wydaje, że widziałam go w jakimś sifi.
cece na pewno by temu podołała. musiałaby ją wsadzić jakoś do taksówki, zeby rano zdążyła na lotnisko w sumie pewnie! no mogłaby niby zostać tu, ale czy zdążyłaby się potem wyrobić, co nie! istotna sprawa. - effie, to jest istotne. widzę jak się uśmiechasz jak o nim wspominasz i jak wyglądasz jak mówisz o vincencie......- wymruczała i westchnęła.

o właśnie, wycieczka. nie.... to jednak effie się nie upije bo nie chce rzygać w samolocie. dopije ten kieliszek i wystarczy! zresztą nie chciałaby cece robić problem! i musi się jeszcze spakować....... to będzie urocze pakowanie pod wpływem alkoholu. - sugerujesz, że luke mi się podoba? - zrobiła zdziwioną minę i zaśmiała się. przecież to było niemożliwe, kochała tylko vincenta!

no w sumie to byłby lekki problem, ale nie sądze, żeby cece była na nia za to zła. effie miała teraz problemy z vincentem na głowie to mogła sobie na to pozwolić. szkoda, że nie jadą razem, to na pewno by jej trzymała włosy w samolocie jakby chciała rzygać.... i podawała jej torebki czy coś. - nie wiem effie.... nie znam się na tym kompletnie. ale na to chyba wygląda, nie uważasz? bardziej się uśmiechasz mówiąc o nim.... może to dlatego, że masz trudny czas z vincentem i on ci go umila.... - westchnęła. mogła kochać vincenta ale to nie znaczy że nie mógł się jej luke podobać.

cece nigdy na nikogo nie była zła. nawet jak effie obrzygałaby pół jej mieszkania i psa to dalej cece sprzątałaby to z uśmiechem na twarzy xd
- cooo? - aż jej szczęka z wrażenia opadła i nie mogła jej pozbierać - to na prawdę tak wygląda? - zrobiła zmartwioną minkę - nawet o tym nie pomyślałam w ten sposób - zaczęła się zastanawiać - to znaczy luke jest fajny, słodki, super się dogadujemy, ale vincent to mój vincent, moja miłość, mój chłopak - ona nie potrafiła sobie bez niego życia wyobrazić. był jej całym światem, jej wszystkim. pierwszy chłopak, pierwsza miłość, ale ona wcale nie chciała poznawać jakiejś drugiej miłości, miała jego!

jestem przekonana, że tak właśnie by było! w ogóle nie wiem czy cece potrafiła krzyczeć, serio.
- effie.... wiesz, że jestem chyba najmniej doświadczona w tych wszystkich miłosnych i szalonych sprawach o których mówisz... ale jak dla mnie to tak to właśnie wygląda. - westchnęła i wzruszyła ramionami. - wiem, że vincent to twoja największa miłość, ale co jakby taki luke tego nie ogarnął i sądził, że coś może być na rzeczy, effie, hm? nie chcę ci mówić, że powinnaś się przestać z nim w ogóle spotykać, skoro się z nim dobrze bawisz. przecież kazdy potrzebuje takiej osoby i przyjaciół, ale musisz się pilnować, żeby nie dawać mu żadnych... sygnałów. - wymruczała.

westchnęła - ojej, faktycznie możesz mieć w tym trochę racji - pokiwała głową. teraz cece była jej ekspertem :d - nie może tak o mnie myśleć, nie chcę go zranić, przecież to taki kochany chłopak - no i słodziak i w ogóle, wszystko co najlepsze. nie mogła powiedzieć na niego złego słowa! - może faktycznie powinnam się trochę zdystansować, w końcu to kumpel vincetna - wzruszyła ramionami. nie chciała się z nim w ogóle nie spotykać, ale musiała to w jakiś sposób ograniczyć chyba - jak wino? nie smakuje ci? - bo cece dalej męczyła pierwszy kieliszek, a effie już kończyła drugi.

wzruszyła ramionami. trochę racji na pewno miała w tym co mówiła. - no.... nie chodzi o to, żebyś w ogóle się z nim nie spotykała. ale to musi być dla niego jasne, że to tylko koleżeńskie spotkania. - powiedziała i pokiwała glową. nie wiem co tu jeszcze, więc dopiły co mialy dopić pogadały o jakiś glupotach i planach na wycieczkach i tak dalej i effie pojechała pewnie do domu.

cece ci dam! więc byli pewnie na jakimś super romantycznym wypadzie i w ogóle przez ten cały czas co mnie nie było pewnie było słodko i się spotykali i cece się już o wiele lepiej przy nim czuła i nie była taka skrępowana i cieszyła się jak z nim wychodziła..... pewnie nawet już zdawała sobie sprawę, że są parą... albo i nie. trudno stwierdzić! i teraz siedzieli sobie u niej i oglądali jakiś serial.... czy coś innego.

fajną ma chatynkę! na pewno już ogarniała, że są parą, bo jej wielokrotnie mówił, że jest najcudowniejszą dziewczyną pod słońcem... chociaż mogła to brać jako zwykłą dziewczynę kolezankę zawsze. ach, ta cece. no to po spacerze siedzieli u niej i masował jej stópki, a nogą miział jej psiorka. - to co? zastanawiałaś się już nad tą islandią? - bo chciał ją zabrać tam, bo mieli tam lecieć z romanem i jego piczką, jak mu się gira zagoi.

też tak uważam. pewnie tak to odbierała.... nie była najlepsza jeśli chodzi o te sprawy, chociaż coś musiało być na rzeczy skoro ją trzymał za rękę i się całowali.... to już nie ma to tamto. na jego pytanie odwróciła wzrok od telewizora i na niego spojrzała. - w sumie to czemu nie. - uśmiechnęła się lekko. co jej zależało! mogli sobie polecieć na tą islandię czy tam pojechać.. ale raczej polecieć xd usiadła jakoś bardziej prosto i się do niego przytuliła. - na pewno będzie fajnie.

puścił jej te stópki i przytulił ją bardziej do siebie. - jasne, że będzie super, bo będziesz tam ze mną - pocałował ją w skroń i zaraz złapał za brodę, by czule cmoknąć jej wary. pszemo taki słodziak jeszcze się do niej nawet nie zaczął dobierać, ale zaczynały go łapy świerzbić, dlatego teraz też masował jej udko włażąc paluchami coraz wyżej. a że miała sukienkę, to właśnie pod nią ją smyrciał.

uśmiechnęła się uroczo do niego. i na pewno była zadowolona, że jeszcze się do niej nie dobierał. bo by się zestresowała tylko.... ale teraz jak się całowali a cece nawet się nie oderwała od niego kiedy wsunął dłoń pod jej sukienkę. i było jej przyjemnie i nie myślała o tym, że robi jakąś straszną rzecz, której nie powinna!

a już myślałam, że mu w ryj da! ale jak nie to nie. odsunął się od niej i jeszcze krótko ją cmoknął. - jesteś najlepsza - korciło go, żeby jej powiedzieć, co tak naprawdę czuł, ale bał się, że ją tym tylko niepotrzebnie wystraszy. podejrzewał, że mogła się speszyć i myśleć, że on coś więcej od niej chce. mam nadzieję, że jeszcze jej nic nie wyznawał, bo było głupio. - twoi rodzice, kiedy przyjeżdżają? - zapytał i teraz to on ułożył se z główką na jej kolanach i smyrał już ręką leżącego koło kanapy psiaka.

no nie uderzyłaby go... z resztą planowałam, że ją przeleci może xd ale mają czas xd - wcale nie. - uśmiechnęła się ale zawstydzona. mogłaby się lekko zestresować jakby to usłyszała... i jeszcze by mu tego nie odpowiedziała i dopiero by było! a nie było już effie, która by jej pomogła w takich cieżkich chwilach! - nie wiem.... nic nie mówili o tym. - westchnęła. pewnie rozmawiali raz w tygodniu i cece chętnie by z nimi się zobaczyła ale nie pozwalali jej wrócić do australii a oni nie chcieli tu przyjeżdżać. była zdezorientowana. kiedy położył głowę na jej kolanach to go smyrała po włosach. pooglądali pogadali pokiziali się i może pszemo nawet u niej został na noc! to się przytulała do niego i było uroczo.

miałam robić psipasie cece, ale nie wyszło ;c zamiast tego dostanie przyjaciela!
hehe, albert jak zwykle był pijany bo wiadomo przechodził przez wielką depresje. siedział wiec pod jej mieszkaniem bo dobijał się i nikt mu nie otwierał. może nawet nieco przysnął!

jakoś to przeżyje.. xd cece była akurat z harrym na spacerze, wiec to nic dziwnego, że nie otwierała. a zazwyczaj ich poranny spacer był dość długi, żeby potem mogła spokojnie iść do szkoły, więc tego nie zmieniała, po za tym lubiła te spacery. no i przestraszyła się kiedy zobaczyła kogoś pod swoimi drzwiami i w pierwszym momencie wcale nie rozpoznała alberta. trzymała harrego krótko, żeby mu przypadkiem nogi nie odgryzł i jak podeszła bliżej to zorientowała sie, że to książę. - albert... - mruknęła zmartwiona kucając przy nim bo pewnie na kilometr waliło od niego alkoholem.

kto by go rozpoznał, pewnie nie golił się ze trzy dni i wyglądał jak menel. biedaczek aż tak przeżywał śmierć klotki i miał swoją osobistą żałobę! przypał! pewnie chrapnął sobie głośniej gdy usłyszał jej głos i dopiero po chwili się obudził - cece! - krzyknął radośnie, wstał, zatoczył się i przytulił ją na powitanie. nie waliło od niego byle jakim alkoholem tylko whisky więc sorry. pewnie harry warknął na niego - jezuu... - odskoczył przerażone i wpadł na drzwi jej mieszkania - jak dobrze cię widzieć! - chichrał dalej z byle czego.

whisky, nie whisky, ale to dalej alkohol xd którego z resztą cece nie tolerowała za bardzo. harry był w stosunku do niej bardzo opiekuńczy, więc pewnie był gotów naprawdę go ugryźć, ale cece miała na szczęście nad nim władzę. w sumie to zastanawiam się jak to możliwe, skoro ona nie była ani odrobinę asertywna... chyba, że odnosiło się to tylko do ludzi xd trudno powiedzieć! ale nic mu nie odgryzł i to się liczy. - nie wyglądasz najlepiej. - westchnęła mierząc go wzrokiem. - chodź, napijesz się herbaty. - powiedziała i otworzyła drzwi. wpuściła go do środka i spuściła tam harrego, który jednak nie miał zamiaru iść spać tylko postanowił ich pilnować.

jak otwierała te drzwi to albert był o nie oparty i dosłownie wpadł do środka jej mieszkanie. pewnie zatoczył się na ścianę obił sobie łokieć, a na koniec harry wyrwał się cece i skoczył na niego, w efekcie albert wylądował na podłodze. to się nazywa efektowne wejście. na szczęście pies go nie ugryzł, ani nie odgryzł penisa na przykład tylko niebotycznie się ślinił - herbata brzmi super - mruknął w końcu znad psa i zaśmiał się nerwowo.

i to wszystko pewnie działo się tak szybko, że zanim cece się zorientowała to harry stał nad biednym albertem z groźną miną bo wcale nie skoczył na niego, żeby go przewrócić i polizać po twarzy. chyba dawał mu do zrozumienia, że on też nie lubi alkoholu.... cece szybko doskoczyła do psiaka i odsunęła go od alberta pewnie każąc mu iść do siebie, ale ten zdecydował, że będzie sobie siedział przy niej. - przepraszam. - mruknęła i wyciągnęła rękę do alberta, żeby pomóc mu wstać i doczołgać się do kanapy w salonie, bo z tego co widziałam trzeba wyjść po schodkach żeby się do salonu dostać, więc na wszelki wypadek mu pomogła. szybko zrobiła mu herbatę i do niego wróciła. - no więc co się stało? - zapytała spoglądając na niego z troską. bo stawiała na to, że bez powodu to by tyle nie pił..

cece taka matka polka! pomoże, przytuli, pocieszy! albert nim się obejrzał siedział w salonie i popijał herbatkę. pewnie zaczynał czuć się trochę skołowany bo zaczął trzeźwieć a od pewnego czasu to dla niego nowość. - noszę na sobie fatum cece! - odrzekł całkiem poważnie. - mogę się założyć, że jak byłem mały to jakaś podła czarownica rzuciła na mnie klątwę kiedy słodko spałem w kołysce - zdecydowanie bredził - bo albo zakochuje się w totalnym szmatach - oczywiście chodziło o baśkę - albo kiedy dziewczyny są normalne i wszystko układa się jak należy to nagle padają trupem! - tak, sądził że z nim coś nie tak ;c

no jasne. ktoś musi pomagać tym wszystkim ludziom tutaj. dla alberta to chyba w ogóle od dłuższego czasu bycie trzeźwym to dziwna sprawa.... no ale ma chłop swoje problemy! - fatum? - zdziwiła się i pokręciła głową. - nie ma czegoś takiego jak fatum, albert.... - powiedziała spokojnie ale dalej go słuchała z uwagą. westchnęła kiedy skończył mówić i pogłaskała go po ramieniu. - przykro mi. - wymruczała. - ale nie sądzę, żeby to było jakieś fatum.... - dodała rozsądnie, bo ona nie wierzyła w takie coś jak na przykład karty tarota, macieje wróżbity i inne takie dziwne rzeczy.