siłownia

no to bree nieźle to wszystko sobie wykombinowała. niestety lea po prostu była lepsza. no a przynajmniej za taka się uważała, bo halo... kto mógłby być lepszy od niej!?
- jeśli komuś czegoś brakuje, to na całe życie. - prychnęła i spojrzała na nią, bo w przeciwieństwie do bree ona nie bała się patrzeć na swoje przeciwniczki, a ją na pewno za taką uważała. -zastanów się lepiej, czego ci brakuje, bo nigdy nie znajdziesz sobie faceta. - dodała obojętnym tonem i rozciągała się spokojnie dalej. to na pewno nie były jakieś szalone ćwiczenia ale zawsze coś.

ach, ta lea! oczywiście bree nie uważała się za jakąś super laskę, która mogłaby konkurować z leą. była zwyczajną licealistką, trochę zbyt naiwną i zbyt optymistyczną i tyle...
- miałam na myśli, że tylko na chwilę on cię chce. - zacisnęła piąstki. lea bardzo ją obrażała, a bridget była zbyt pogodnie nastawiona do świata, żeby umieć jej się ot tak od razu odgryźć. trochę jej oczy zaszkliły, bo ostatnio była zbyt wrażliwa. szczególnie, jeśli obrażała ją nowa dziewczyna miłości jej życia!

roześmiała sie na jej słowa i aż przestała ćwiczyć.
- chyba w to nie wierzysz, słoneczko co? - powiedziała rozbawiona unosząc brew. - to ty byłaś dla niego odskocznią. widzisz... rozstaliśmy się, potem spotykał się z tobą, no cóż, każdy popełnia w swoim życiu błędy prawda? ale teraz jesteśmy znów razem i wcale nie mam zamiaru wypuścić go z rąk. a już na pewno nie mam zamiaru wypuścić go do ciebie. - prychnęła, bo naiwna postawa bree nawet trochę ją rozbawiła.

- ty sukooooooo! - zdenerwowała się i rzuciła się na leę, żeby zacząć jej włosy wyrywać. cóż, wyprowadziła ją z równowagi i przez to bridget przestała się kontrolować. powtarzam: gdyby wiedziała, że lea była ranna, na pewno by się inaczej zachowywała. przede wszystkim by jej nie atakowała... ups.

lea tylko zdążyła krótko pisnąć, bo zaraz ją przeszył taki ból, że prawie zemdlała. nawet nie próbowała się bronić, bo nie starczyło jej na to siły. - zzejjdź zee mniee. - wydyszała ledwo co. miała nadzieję, że szwy jej żadne nie pękną, chociaż bree rzuciła się na nią z taką siłą, że nigdy nic nie wiadomo. pewnie z kącików oczu poleciały jej jakieś łzy, bo sorry, ale jeśli chodzi o ból to twardzielką nie była. zaraz pewnie bree ściągał z lei jakiś trener czy trenerka czy ktokolwiek inny, a gordon próbowała złapać oddech.

- taka niby jesteś, że wszystko masz, a nawet walczyć nie umiesz i od razu płaczesz! - dalej wymachiwała rękoma, mimo że jakiś trener ją przetrzymywał, żeby nie rzuciła sie z powrotem na leę. nie zamierzała, ale ogólnie jakiś agresor jej się włączył i cała nienawiść do lei wyszła na jaw.

a wszyscy myślą, że to lea jest suką! a tutaj proszę bardzo jaki potwór z bree wychodzi.... a nikt by się tego po tej słodkiej licealistce nie spodziewał. niesamowite. - jakbym tylko mogła wydrapałabym ci te oczy. - wycedziła przez zęby. zaraz zorientowała się jednak, że jeden ze szwów jej puścił i miała ochotę zemdleć. znów będzie musiała jechać do tego paskudnego szpitala, z którego dopiero co się wydostała. - patrz kretynko co zrobiłaś. - warknęła odsuwając ręce od rany. na szczęście nie sikało z niej jak z gaśnicy tą krwią, ale jakaś plamka tam była.

trudno się dziwić, że potwór wyszedł z bree, skoro z dnia na dzień chłopak, w ktorym jest ślepo zakochana, ją zostawił i wrócił do swojej byłej. bardzo to przeżyła!
- ale nie możesz. - prychnęła. była całkiem dumna z siebie, że pokonała leę, która nie miała z nią szans... szczególnie, że nic nie zrobiła i tylko płakała. pf! alfons na pewno wolałby wojowniczkę niż taką kłodę. - nawet cię tam nie dotknęłam! - zauważyła od razu. nie wiedziała przeciez, że lea była bardziej poszkodowana...

wcale jej się nie dziwię... no ale lea zdecydowanie by się tego po niej nie spodziewała. wątpię, żeby ktokolwiek spodziewał się po bree, że jest taką wojowniczką.
- dopiero co wyszłam ze szpitala po kurwa tygodniu i teraz będą mnie tam trzymać znów nie wiadomo ile bo nie potrafię o siebie zadbać! i to wszystko przez ciebie i twoje cholerne kompleksy! znajdź sobie faceta na swoim poziomie. - warknęła na tyle głośno na ile była w stanie w tym momencie. powoli usiadła, nawet próbowała wstać, ale to już jej gorzej szło.

naoglądała się za dużo głupich programów w tv, które potem papugowała...
- o ranyy, przepraszam! - pisnęła i zasłoniła usta dłonią. oczy jej znowu zaszkliły, ale nie dlatego, że lea ją dalej obrażała, tylko dlatego, że zrobiło jej się głupio, że zaatakowała leę, która była poszkodowana... nadal jej nienawidziła, ale najzwyczajniej w świecie było jej głupio. stała tam i gapiła się na nią jak głupek.

a po leę zaraz przyjechał jej kierowca, który zabrał ją, żeby ją znów poskładali w całość i na pewno chociaż na noc musiała zostać w tym cholernym szpitalu przez co nienawidziła bree jeszcze bardziej.

wszyscy na pewno oceniali bridget wzrokiem, więc uciekła z tej siłowni i znowu się zajadała babeczkami, ech.

podnosił ciężary bo wiadomo musiał być w formie dla swoich klientek.

pewnie liczyłaś na jakąś lasię, ale nie, nie ma tak lekko xd oscar z majkiem mają jedną wspólną znajomą, wendy mianowicie o ile dobrze ogarniam. także tego, przyszedł na siłownię bo oczywiście potrzebował lekkiego treningu przed pracą.

oczywiście, że liczyłam i ty paskudo. nie ma cytrynówki dla ciebie! świetnie, bo wendy dla majka to jak siostra była. ciekawe czy oscar z nią spał he he. pewnie oscar zabrał jakieś ciężarki do sztangi, które odłożył sobie majk i ten teraz piorunował go wzrokiem myśląc że w ten sposób zmieni zdanie oscara.

nie, żeby rachel na niego leciała... dawno nie grałyśmy żadnymi kumplami, to masz. poza tym, to ja kupuję dla ciebie cytrynówkę, nie ty dla mnie............ oscar uniósł wzrok na majka i rozbawiony oddał mu to czego potrzebował - masz whittemore bo zaraz będziesz płakał - śmiał się dalej z niego. nie, oscar nie spał z wendy, bo to też jego ukochana przyszywana siostra. ona to się umie ustawić!

ja nie ogarniam relacji, za dużo mam postaci także sorry ;x może ja też kupię i będę dwie i wtedy na pewno umrę. szybko chwycił ciężarki żeby przypadkiem nikt mu nie zabrał bo to towar rozchwytywany jak widać - dzięki, wiesz czego potrzebuję - zaśmiał się. nie żeby to dziwnie brzmiało z ust byłego geja, ale na szczęście nikt nie wiedział o jego zapędach! ralf na pewno wyrwie wendy i ją przeleci ahahaahahahahahahahahaha.

powodzenia życzę ralfiemu, serio! niech się w końcu chłopak zmobilizuje do czegoś, a nie tylko za danielem lata. dobrze, że oscar nie miał bladego pojęcia, że gdyby tylko chciał to mógł go bez problemu wyruchać, ale teraz byli w pełni hetero i latali za dziewczynami - nie ma za co stary. dawno cię nie widziałem, ukrywasz się przede mną czy jak? trzeba chyba zorganizować większą imprezę, taką dla wendy - zaproponował biorąc się za kolejne ćwiczenie.

daniel był największą miłością jego życia. tylko ralfie byl prawdziwym zagrożeniem dla debbie xd dobrze, że oscar nie wiedział bo może jeszcze nie chciałby się z nim ziomkować i majk zostałby sam, o nieee ;c tylko friendzone z rosalie by mu został wtedy! - ja? ukrywam? - zaśmiał się - nigdy w życiu, jestem najbardziej towarzyską osobą w całym mieście - śmiał się dalej - nie pije z wendy, ostatnio doprowadziła mnie do wielkiego kaca - pożalił się.

edie powinna się spotkać z danielem i mu wygarnąć, że wykorzystuje jej braciszka. to powinna być awantura roku, narobi bratu wstydu, ahahah. ale wracając do majka i oscara to oni nigdy nie przestaną się ziomkować, bo wendy im nie da się pokłócić. nie mają z resztą o co się kłócić, bo o wendy nie muszą. nie była w ich obiekcie zainteresowania - nie pijesz z wendy, ale napijesz się ze mną, nie? wendy dostanie butelkę wody na wieczór i niech się tym zajmie - zażartował.

powinna wygarnąć danielowi i narobić mu wstydu o tak! genialny pomysł. daniel pewnie śmiertelnie by sie obraził na niego że napuszcza własną siostre żeby go broniła. pewnie kiedyś chcieli ją obaj przelecieć, ale potem stwierdzili że nie opłaca się takiej dziwaczki ruchać xd - na prawdę wierzysz w to, że wendy będzie piła wodę kiedy my będziemy upijać się alkoholem? - zasmiał się.

wtedy ralf obrazi się na nią do końca życia i wyjdzie na najgorszą pierdołę na świecie xd pięknie to wymyśliłam. tak, w końcu to tylko faceci, chcieli ją przeruchać, no ale wendy sie żadnemu nie dała to woleli już być w wiecznym friendzone i tworzyli jedną wielką radosną rodzinę przyjaciół. przeczesał palcami włosy - myślę, że jeżeli powiemy jej, że to wódka, która nie ma żadnego smaku to może w to uwierzyć - zaproponował rozbawiony. ej w sumie możemy zagrać casp leo.

ralf jest pierdołą i tak. a majk tkwi tylko we friendzonach zauważyłam. wszystkie laski go tak załatwiły. łącznie z niewiniątkiem allie! - myślę, że wendy nie jest taka głupia, choć czasem się tak zachowuje - poklepał go po ramieniu - no ale możemy spróbować - mogą zaryzykować, najwyżej wendy ich zabije. pewnie pakowali razem przez pół dnia i tak dalej xd to dawaj caspra.

stwerdziła, że musi o siebie zadbać więc ćwiczyła!

morgan nie mogła sobie znaleźć zajęcia, więc umówiła się tu z elsą, skoro tak jej zależało na dbaniu o zdrowie. - cześć, co cię tak nagle naszło na ćwiczenia? - usiadła sobie na rowerku obok niej.