by william roosevelt Sob Mar 07, 2015 11:58 pm
no wtedy to mógł wychodzić na małą jędzę, ale nic nie mógł na to poradzić, bo takie marudzenie o wszystko samo mu się włączało... ale gorszy od daniela nie będzie. przynajmniej nie jest tak zapracowany.... - w niego akurat wierzyłem, i to dość długo. - powiedział z rozbawieniem. - miałem chyba 12 lat jak koledzy w szkole uświadomili mi, że to bujda. - westchnął ciężko. taki naiwny chłopaczek z niego był.... - aż tak faceci zaleźli ci za skórę? - uniósł brew. daniel nie opowiadał o tym co się u niej dzieje, z resztą nie ma się co dziwić, więc william zdecydowanie nie był na bieżąco, co w sumie wcale mu nie przeszkadzało. podejrzewam, że wręcz przeciwnie. - sama stwierdziłaś, że kiepski ze mnie aktor, więc sądzisz, że potrafiłbym udawać kermita? - roześmiał się i pokręcił głową. pogłaskał ją za to po włosach mając nadzieję, że to jej poprawi humor.