by daniel roosevelt Pią Wrz 18, 2015 3:42 pm
jakie długie posty... daniel potrzebował teraz pracy, bo przynajmniej mógł się całkowicie pochłonąć i zapomnieć o wszystkim innym, co miał na głowie, czyli o życiu osobistym. w tym wypadku pracoholizm był dobrym rozwiązaniem. spotkania z mary zawsze były tą odrobiną szaleństwa, której potrzebował w życiu!
- myślałem, że coś wymyśliłaś, skoro wpadłaś w odwiedziny. - heheh, daniel się przyzwyczaił, że wszyscy wokół niego skaczą, skoro był taki biedny. william podsuwał mu pod nos alkohol, aggie babeczki, ralphie pracę. a mary przyszła z pustymi rękoma! - nie musisz nic mówić, mary. słowa niczego nie wyrażają. ja wiem i ty wiesz, to wystarczy. - westchnął i po prostu ją przytulił. - też cię kocham. - wymruczał. powinni mieć taki oczyszczający taniec jak w serialach xd