edie

- edie no! nigdy mi tak nie rób! myślałem, że coś się stało! - wyrzucił z siebie od razu na jej widok i naprawdę był wyraźnie przejęty. w końcu nie zapominał, że pocałował ją pierwszy raz dlatego, że myślał, że ją straci, bo życie mu przeleciało przed oczami podczas strzelaniny. wszedł do środka i ściągnął buty. i dał jej buziaka na przywitanie.

zamknęła za nim drzwi, wzdychając tylko i mrucząc coś pod nosem - o widzisz, zapomniałam włączyć telefon po rozmowie z marylin. zaraz go włączę, chwilka - poszła po telefon, włączyła go i rozszalaly się smsy z komunikatami że próbowali się do niej dodzwonić nie tylko rodzice ale też i on sam. skrzyżowała ramiona na wysokości piersi i tak stała gapiąc się na niego - marylin mi wszystko powiedziała na temat waszego prawie pocałunku - mruknęła.

komunikat "rozmowa z marylin" nie zaalarmował go, bo nie sądził, że marylin jest aż taką paplą, żeby wygadać edie coś, co tylko wszystkim zaszkodzi, a jednocześnie nie jest czymś wielkim i istotnym. chyba. jego zdaniem. ale oczywiście się pomylił.
- i co niby ci "wszystko" - pokazał cudzysłów palcami - powiedziała, hm? - wbił w nią wzrok. - nic się nie stało i tylko coś wymyśla. wszyscy próbują nas rozdzielić. jak nie leo, to mary. - kręcił głową.

- posłuchaj. marylin nigdy by sobie nie wymyśliła tego, że o mało co jej nie pocałowałeś. powiedziała, że jakoś tak wyszło, ale że się ogarnęliście i że do niczego między wami nie doszło. co to w ogóle ma znaczyć, co? matt, jeżeli masz jakieś wątpliwości, to lepiej żebym to wiedziała. ja już nic nie wiem i mnie głowa od tego wszystkiego boli - oparła się czołem o ścianę.

- może jej się coś wydawało? lubię wszystkich przytulać i mam taką osobowość, że wszystkim się wydaje, że zaraz z nimi flirtuję... - próbował jej wytłumaczyć, a tak naprawdę wymyślał, bo wiedział, że naprawdę flirtował z marylin, nieświadomie, bo nieświadomie, ale potem i tak to go prześladowało, bo może coś  w jego życiu poszło nie tak. - powiedziałem, że cię kocham, to chyba coś znaczy, tak? - przypomniał jej i sobie samemu.

- matt, jezu, weź przestań wymyślać i się po prostu przyznaj. marylin się przyznała, flirtowaliście ze sobą mniej czy więcej, prawie się pocałowaliście ale na szczęście do niczego nie doszło. kocham marylin jak własną siostrę, obiecała mi że już nigdy więcej takich sytuacji nie będzie - spojrzała na niego, wzdychając głęboko żeby znowu się nie rozpłakać. poprawiła nerwowo koszulkę, ciągnąc jej rękawy w dół - to bardzo dużo znaczy, bo ja ciebie też kocham - powiedziała cicho.

- nie pocałowaliśmy się i nic więcej nie zrobimy, obiecuję ci. - zapewniał ją. - nie ma nawet o czym gadać, marylin cię niepotrzebnie martwiła. - dodał jeszcze i uniósł jej podbródek, żeby dać jej buziaczka. a potem został na noc i wszystko było dobrze.

wcale, że nie został na noc!!!!!!! bo nie wiem cody miał sytuacje kryzysową i musiał mu pomoc. leo miał za to wesoły humorek, lekko się zjarał i stał pod drzwiami mieszkania edie z wielką, żółtą, pluszową kaczuchą he he.

został, bo cody wcale nie miał sytuacji kryzysowej pf pf pf. matt szybko zasnął w jej pokoju, ona też powoli się kładła to wiadomo nie spodziewała się żadnych gości więcej. miała koszulkę matta na sobie i majtki na tyłku, lekko rozwichrzone włosy i tak poszła otworzyć - jezu, co to dzisiaj, dzień odwiedzania edie? chodź tutaj - wciągnęła go do środka.

ale przypał. dobrze, że leo już sie z edie wyleczyl. chyba aż tak bardzo jej nie kochał jak widać ;x - no czeeeeeeeeeee - zamachał jej kaczuchą przed nosem i zaraz wręczył - to dla ciebie - zaśmiał sie i przeczesał swoje włosy - chodzisz prawie goła to niegodne! - mruknął wskazując paluchem na jej tyłek i zachichotał.

wzięła od niego kaczuchę, pocałowała go w policzek i mu podziękowała. pewnie, że już jej nie kochał, bo on kocha tak na prawdę caspera/ ewentualnie ninę. albo samego siebie, któż to wie. wzięła kaczuchę i posadziła ją na kanapie - w swoim mieszkaniu mogę sobie chodzić nawet na golasa - wyszczerzyła zęby - chodź, panie stęskniony, siadaj. chcesz coś? jeść? pić? - zaproponowała. złapała za jakieś krótkie spodenki i je nalożyła na tyłek.

następnym razem przyniesie jej pluszowego jednorożca. też chce pluszowego jednorożca, ojaaa. musze sobie zafundować taką zabawkę ;xxxx on kochał wszystkich bo miał wielkie i wypełnione miłością serducho he he! - nie zgadzam się żebyś chodziła na golasa - jęknął. wtedy pewnie by się na nią rzucił i na pewno nie opanował, ech. nie moge się przestać gapić na jego gifek xd - chciałbym ciasteczka, ale wiem że nie robisz tak dobrych jak ja - ale skromniś xd

ja chciałam dostać kastet od którejś z was i do tej pory się nie mogę go doprosić, a sama sobie go nie kupię ;x trudno, będę musiała poczekać najwyżej. taaa, leo po prostu jedna wielka chodząca kulka miłości, to dobrze. tak samo jak nina, tyle, że ona szukała księcia z bajki bo jej tatuś kazał ale mniejsza z tym. pewnie ją wyswata w końcu z jakimś prawdziwym księciem i tyle. przyniosła babeczki z kuchni - świeże, dzisiaj robione, trzymaj - podała mu całą tacę. ona nie była głodna. dzisiaj miała okropny dzień - nie będę chodzić na golasa, nie bój się, nago może mnie oglądać tylko jedna jedyna osoba - zaznaczyła - która śpi teraz w moim pokoju, więc cicho - położyła palec na jego ustach.

ode mnie nie chciałaś żadnego kastetu to się odczep ;x sama sobie jednorożca kupięęę ;xxxx był kochany jak miś tuliś! nina nawet w połowie nie była tak kochana jak on! poza tym miała ojca tyrana. jego ojciec za to rysował komiksowych superbohaterów, był fajniejszy! - wow - mruknął i zapchał sobie buzią jedną babeczką. on i tak robił lepsze, ale nie chciał zabijać jej kulinarnego entuzjazmu - matt tu jest? - zapytał głupokowato nieco zdziwionym głosem na dodatek.

co ty mi tutaj porównujesz ich ;x nina była dziewczyną, przynajmniej nie była takim leosiem i nie ruchała wszystkich dookoła. oparła się o oparcie kanapy, przymykając na chwilę oczy - no jest, owszem jest - mruknęła pod nosem. miała pójść spać, to napatoczył się jej leo na głowę. dzisiaj akurat nie miała ochoty po całej akcji z marylin na kolejne rozmowy o niczym, ledwo ogarniała swój związek a co dopiero miała ogarnąć leosia zjaranego - przepraszam, ale mam dzisiaj beznadziejny dzień - pociągnęła nosem.

leo wcale nie chciał z nią gadać o jakiś super poważnych rzeczach i tak dalej. chciał po prostu ją odwiedzić! pewnie wyszło tak że zeżarł wszystkie babeczki, a potem spał u niej na kanapie ;x

super, miała dwóch na głowie teraz ;x poszła spać do matta.

nabombił sie tak ze ojapierdolę bo essie, bo casper, bo nina, bo matt i pewnie edie też zawiniła. ogólnie nie wiem co z nim było nie tak, no ale kryzys jakiś miał i teraz śpiewał jej piosenkę z pokemonów pod drzwiami ;x

edie siedziała spokojnie przed swoim laptopem i rozmawiała z dziadkami przez internet, aż usłyszała jakieś pijackie śpiewy. poszła sprawdzić co się dzieje, otworzyła trochę drzwi a tutaj na nią wpadł leoś. pijany jak bela. jakimś cudem udało się jej go wciągnąć do środka, zatkała mu usta dłonią żeby przestał śpiewać i posadziła na kanapie w salonie - leooo, co ty do cholery wyprawiasz? - mruknęła kucając przy nim, poprawiła mu włosy żeby spojrzeć na niego z bliska.

z krótki włosami nie podobna do edie xd
pewnie opowiadała dziadkom o swoim cudownym chłopaku, a tutaj wpadł jakiś drugi to wzięli ją za ladacznicę he he. wturlał się wręcz do jej mieszkania. dobrze, że sobie głowy nie rozbił.pomasował rękę bo gdzieś tam się po drodze uderzył i zaśmiał się - no heeeeeeeeeeeeeej - zaraz przywitał się słodko machając jej łapką przed oczyskami - upiłem się trochę no! - odparł rozbawiony podmuchując na swoją przydługą grzywę, która opadała mu na czoło.

hahaha xd nie moja wina, że ona ścięła włosy ;x
zamknęła lapka, mrucząc coś że później do nich się odezwie bo ma teraz mocną sytuację kryzysową z przyjacielem. położyła łapki na jego kolanach, pomogła mu odgarnąć też tą grzywkę - widzę właśnie. nie trochę tylko bardzo się upiłeś. leoooo, co się dzieje? masz jakiś problem? przecież wiesz, że mnie zawsze możesz mi powiedzieć co ci leży na sercu - poklepała go po udzie - chodź tutaj do mnie przytulasku - usiadła obok niego i przytuliła go do siebie, delikatnie kołysząc go w ramionach.

dopiero teraz przyjrzałam się jej mieszkaniu, nawet spoko xd
dziadkowie już pewnie ją przeklinali i chcieli wydziedziczyć. dzwonili do biednego ralfiego, który musiał im tłumaczyć że edie nie jest puszczalska xd - upiłem się bo jutro mam wolneeeeeeeeeee - jęknął zaraz i zaczesał grzywę do góry. chyba musi iśc do fryzjera ;o a tak serio to buntował się bo wszyscy dobierali się w pary, a on ostatnio cierpiał trochę na związkofobię, czego najlepszym przykładem była jego skomplikowana relacja z niną. - leeeeeo chce się przytulić - wyciągnął łapki i zaraz wtulił się w jej cycki, ale tym razem bez podtekstów.

wiem, też mi się podoba!
pogładziła go po głowie - no już już leoś, juuuż, wszystko jest dobrze, jesteś tutaj ze mną bezpieczny, nie musisz się smucić. może masz ochotę na coś dobrego? zrobię ci herbaty z cytryną, trochę otrzeźwiejesz - zaproponowała nie wypuszczając go z objęć. doskonale wiedziała co się dzieje ostatnio u nich w paczce. marylin nadal miała wobec niej wielkie wyrzuty sumienia, matt zachowywał się jakby nic się w ogóle nie stało, nina chodziła w kółko wkurwiona bo ojciec ustawiał ją na randki w ciemno a poza tym leo nie chciał się zdeklarować, wszystko się jak na razie sypało - co się stało kotku mój puszysty? - miziała go dalej.

skromna ola!
dobrze, że go tak gładziła i smyrała bo by się zapłakał w ogóle! a tak przynajmniej ona była dla niego kochana i jak ładnie do niego mówiła, awww! - nie chce herbaty, chceeee więcej alkoholu - jęknął bo co ona mu z herbatą wyskakuje xd moje postaci mają na opak, bo ja herbaty moge litrami pić a one nie, ups. w ogóle w paczce były same zgrzyty, bo każdy z każdym zaczął dlatego tak wychodziło, smuteczki ;c najbardziej cierpiał na tym oczywiście leo, bo nie potrafił być poważny. nie potrafił się zdeklarować wobec niny która wyznała mu miłość. bał się tego wszystkiego okropnie i na samą myśl o tym bolał go brzuszek ;c - życieee mnie przygniata edieee - burczał pod nosem dalej wtulony w nią na maxa.

muszę się w końcu za coś chwalić, nie xd
bo edie to był chodzący anioł. każdego przyjmowała do siebie, każdego dosłownie kto potrzebował pocieszenia. leo był wyjątkowym chłopakiem, przynajmniej dla niej. był jej najlepszym przyjacielem z którym się wygłupiała, z którym grała na konsoli, piła piwko i gadali o głupotach. taka przyjaciółka od serca. nie przestawała go kołysać i tulić do siebie, widziała, że tego koniecznie dzisiaj potrzebował. cóż, cała paczka wiedziała że nina go kocha, nawet się zakładali o to kiedy mu to powie. a teraz widzieli, że tego od czasu do czasu żałowała - już już. poczekaj tutaj, zrobię ci coś do picia - pocałowała go w czoło. wróciła z jakimś napojem, bezalkoholowym oczywiście i usiadła obok niego - powiedz mi, czemu jesteś smutny kochanie, hm? co się takiego dzieje? nie mogę na ciebie patrzeć jak jesteś taki smutny - ułożyła usta w podkówkę.