klub bilardowy

wybrali się z liamem na piwko i bilard. właśnie skończyli pierwszą partyjkę, którą anderson przegrał z kretesem. szło mu dobrze póki nie wbił czarnej bili.
- to się nie liczyło! to była rozgrzewka. - zaczął od razu gadać.

- no tak tak, tak to sobie tłumacz anderson - zaśmiał się z niego, rozkładając bile jeszcze raz, bo wiedział, że kolega będzie chciał rewanżu. - proszę bardzo, twoja kolej, zaczynasz. jak następny raz ze mną przegrasz to jesteś pierdoła i stawiasz mi kolację - poklepał go po ramieniu rozbawiony.

liam liczył najwyraźniej na darmowe żarcie od andersona, a nie wiedział że to zawsze anderson sępił żarcie od innych ech.
natomiast danielle i ruby miały iść na jakieś słodkie, pyszne drinki ale pomyliły wejścia i zamiast pójść do baru obok to znalazły się tutaj słuchając dźwięków uderzających o siebie bil - to chyba nie tutaj - zaczęła googlować jeszcze raz miejsce do którego miały się udać.

danielle bedzie musiala mu ugotowac to zarcie najpierw, zeby anderson mogl zaprosic liama na kolacje.
ruby zaczela sie rozgladac dookola. - chyba nie - potwierdzila, po czym podeszla do danielle i spojrzala jej w telefon. - moze to gdzies obok? - zaczela wypytywac.

andersona to tylko zmotywuje do wygrania, bo nie zamierzał nikomu kupować kolacji. poza tym 'kolacja' to duże słowo, co najwyżej mogli pójść na tacosy.
- już tak się nie nakręcaj, gramy do pięciu wygranych. - musiał wziąć liama na przetrzymanie, żeby potem nie wymagał od niego jakiś nagród i kolacji. przed nową rozgrywką i rozbiciem bil napił się piwka i zauważył w oddali swoją siostrę razem z ruby. - hej, dziewczyny! - zagwizdał na nie, żeby zwrócić na siebie uwagę i pomachał do nich jak już je zobaczył. chciał tylko się przywitać, ale i tak wykonał zapraszające gesty. wyglądały na zagubione.

prędzej w tym towarzystwie liam by musiał ugotować coś dla andersona, bo ta sierota sama sobie nic nie zrobi albo siostra mu by musiała ogarniać życie. - i tak wszystko przegrasz, jestem zbyt dobry dla ciebie, ale sam chciałeś tu przyjść - uśmiechnął się i za chwile spojrzał w kierunku w którym machał anderson - heej, chodźcie! - machnął do nich ręką. dani owszem kojarzył, w końcu czasem z nią rozmawiał i czasem chodzili razem na imprezy ale nie znał tej drugiej.

mam wrażenie, że wszyscy muszą karmić i ogarniać andersona? xd
była zbyt skupiona na telefonie żeby zauważyć andersona i liama - to chyba obok - mruknęła do ruby i prawdopodobnie odwracały się na pięcie kiedy usłyszała gwizdnięcie i głos swojego brata - cholera - wymamrotała do siebie pod nosem i chwyciła za rękę ruby - hej! - zamachała i pociągnęła ruby w ich kierunku, niechętnie jak na razie xd

anderson by zginal bez nich. a tym bardziej bez dani xd
- swietnie - powiedziala zadowolona. byla gotowa do wyjscia, ale nagle poczula jak dani ciagnie ja w odwrotna strone. miala juz pytac o co chodzi, ale ujrzala andersona z kumplem. westchnela bo miala jednak ochote na te kolorowe drinki bardziej niz na spotkanie z bratem dani. no ale coz, ruszyla do przodu. - czesc - powiedziala niezbyt entuzjastycznie.

po co miał się starać skoro miał takich cudownych przyjaciół i siostrę, którzy go ogarniali <3
- hej! przyszłyście grać? - zacieszał, nie zauważając (albo specjalnie nie zwracając uwagi?) niechęci danielle i ruby. też nie planował spędzać z nimi wspólnego wieczoru, w końcu mieli męski wypad z liamem, no ale chwilę sobie mogli pogadać, co przynajmniej odwlecze w czasie kolejną przegraną andersona.

- cześć dani - przywitał się z siostrą kumpla na sam początek, uśmiechając się przy tym miło. - liam jestem - przedstawił się za to drugiej dziewczynie, której nie znał. napił się swojego piwka - jak chcecie, możemy zagrać razem. dziewczyny kontra chłopaki, anderson już jedną partię ze mną przegrał - zaśmiał się z kolegi ponownie. czekał na ich odpowiedź.

dani niekoniecznie wiedziała co miała zrobić ze sobą w takim miejscu więc miętosiła dolną krawędź bluzki usmiechając się przy tym do chłopaków - nie przyszłyśmy grać, właściwie to chciałyśmy iść do baru obok - wskazała na wyjście - liam, to ruby, moja przyjaciółka - przedstawiła ich szybko zastanawiając się nad pytaniem liama - więc chcesz grać w drużynie z przegranym? - przecież mogło się okazać że ruby albo danielle jest lepsza od andersona więc może były lepszym wyborem xd

ruby usmiechnela sie do chlopakow. byl to troche wymuszony usmiech, ale zawsze cos.
juz sie chciala przedstawic, ale dani zrobila to za nia. - milo mi - odpowiedziala krotko. czula sie troche niezrecznie i miala nadzieje, ze zaraz stad uciekna. nie byla przygotowana psychicznie na to zeby poznawac nowych ludzi. stala wiec teraz troche jak taka sierota i przygladala sie ludziom. nie miala pojecia jak w to sie gra.

- wygrałbym, ale wbiłem czarną bilę, powiedz im - powiedział z naciskiem, nie chcąc wyjść na frajera, który przegrał. popił swoje piwko i zastanowił się. - skoro już tu przyszłyście to musicie zagrać chociaż jedną rundkę. - stwierdził. - zmiksujmy drużyny, żeby było ciekawiej. - klasnął w dłonie. w ogóle się nie przejął tym, że on wyszedł na przegranego i być może nikt nie chciał być z nim w drużynie xd przeniósł wzrok z liama na danielle i zrobił minę w stylu "nie chcę być w drużynie ze swoją siostrą". wiadomo kto mu pozostał. - ja będę z ruby. - objął ją ramieniem bezceremonialnie. biedna ruby, czuła się niezręcznie, a anderson tylko pogorszył sprawę. on tam zacieszał i uważał, że będą się świetnie bawić.

- tak tak anderson tak, niech ci będzie - poklepał go po ramieniu. lubił wygrywać z andersonem i sprawiało mu to satysfakcję, że właśnie to robił. - miło mi cię poznać ruby, koleżanko danielle - posłał jej przyjazny uśmiech. zanim się obejrzał, anderson już do niego robił maślane oczy, byleby tylko nie był w drużynie z siostrą - dobra, danielle to co, pokonamy ich? - puścił do niej oczko i stanął tuż obok niej. - pan przegrany pierwszy. z resztą i tak miałeś zaczynać zanim przyszły dziewczyny - zauważył i czekał na jego ruch.

ruby nie potrafiła grać, anderson myślał że danielle nie potrafi grać, a pewnie nie było to prawdą xd w orkiestrze w której grała większość członków było facetami więc jak gdzieś wyjeżdżali na koncerty to w wolne wieczory szlajali się po barach więc dani żeby jakoś pasować do innych musiała się nauczyć grać w tą w jej mniemaniu dość prymitywną gre.
ona też się modliła żeby nie być z bratem w drużynie, dlatego odetchnęła z ulgą kiedy wybrał ruby (sorry!) - okej - chwyciła kij i zaczęła przecierać czubek kredą.

odwzajemnila usmiech liama. tylko biedna ruby nie byla wcale chetna do gry. spojrzala na danielle z nadzieja, ze ta sie jednak nie zgodzi i beda mogly kontynuwac poszukiwania baru, do ktorego mialy sie wybrac. tak niestety sie nie stalo. a co gorsza z checia porzucila ja dla liama, ech. - to chyba dobry czas, zeby powiedziec, ze nigdy w to nie gralam - odwrocila sie w strone andersona. bedzie musial nadrabiac za ich dwoje.

anderson trochę się zawiódł, bo liczył, że rywalizacja to klimaty, w których ruby się spełnia.
- to kolejna rzecz, której będę cię uczył - puścił jej oczko, nie przejmując się tym, że ostentacyjnie flirtuje z przyjaciółką siostry na oczach danielle. poza tym on wcale nie podrywał ruby, tylko taki miał styl bycia. - dobra, dobra, już zaczynam. - zaczął się szykować i nachylać nad stołem, żeby nie marudzili, że się ociąga. - w międzyczasie musimy wam załatwić coś do picia. - wyprostował się jednak i zamachał kijem w stronę towarzystwa. dla niego ważniejsze było spędzanie czasu razem, gadanie, picie niż samo granie. no ale nachylił się znowu do stołu i wypiął swój kuperek do tyłu. rozbił bile i nawet jednak wpadła, więc mógł jeszcze wykonać kolejny ruch. obszedł stół w całkowitym skupieniu, wybrał odpowiedni kąt i wbił kolejną. - tak jest! - zawołał z pewnością siebie, która zaraz go zgubiła i skiepścił kolejny ruch. sięgnął więc po swoje piwko i stanął koło ruby. popijał piwko i tłumaczył jej na ucho co robił, co robi drużyna przeciwna i co oni muszą zrobić, żeby wygrać.

- widzisz danielle, mamy dużo większe szanse od nich, skoro ani ruby ani anderson nie potrafią grać. mam nadzieję, że ty jednak potrafisz - zaśmiał się. bo jeżeli nie, to by musiał ogarniać wszystko za swoją drużynę. wiedział przynajmniej, że dani nie będzie dawała za wygraną, bo miała w sobie sporo ambicji i woli walki. - no no, proszę proszę komuś się poszczęściło... - dokończył swoje piwo - mhm, koniecznie, bo ja już też nie mam co pić, a wieczór jeszcze młody - zauważył - panie przodem, dani, dajesz - niech rodzeństwo sobie porywalizuje, a co. jedyną osobą której było wszystko jedno czy anderson flirtuje z ruby czy nie był właściwie liam xd

liam dobrze wyczuwał, że danielle lubiła rywalizować, szczególnie z andersonem! najwyraźniej za każdym razem chciała mu udowodnić że jest lepsza, choć nie oszukujmy się anderson pewnie miał to gdzieś. była w stanie nawet poświęcić ruby w związku z tym xd choć tak, zauważyła że jej brat bezwstydnie flirtuje z ruby i wcale się jej to nie podobało. przygryzła dolną wargę obserwując każdy jego ruch i z tego zamyślenia wyrwał ją dopiero liam pozwalający jej zagrać jako pierwszej - okej - zrobiła głęboki wdech i ustawiła się na środku stołu, pochyliła, wycelowała i całkiem nieźle jej poszło bo bila trafiła łuzy. uśmiechnęła się do swojego partnera w tej grze i zaraz ruszyła na stronę gdzie znajdował się jej brat i psiapsia. szturchnęła go tyłkiem przesuwając do tyłu i trafiła kolejną bilę i to celnie! - jak wygramy anderson stawia wszystkim dwie kolejki piwa - zastrzegła i pochyliła się żeby trafić kolejną, niestety bezskutecznie, ups.

rywalizacja to zdecydowanie byly kilmaty ruby. ale wtedy gdy wiedziala co robi! czula sie troche jak wyrzutek przez to, ze tylko ona nie znala zasad gry. moze jednak powinna czesciej bywac miedzy ludzmi by uniknac takich sytuacji. haha, super psiapsia z danielle xd ruby bedzie jej wypominac, ze nie chciala byc z nia w druzynie. dobrze, ze coraz lepiej sie dogadywala z andersonem. - dobry pomysl - zgodzila sie z chlopakami co do drinkow. bedzie potrzebowala troche alkoholu, zeby sie rozluznic. przygladala sie mu uwaznie jak zaczynal i sluchala jego wskazowek. ona rowniez nie przejela sie tym, ze anderson z nia flirtuje. chyba juz sie przyzwyczaila do tego, ze tak sie zawsze zachowywal. przeniosla wzrok na dani i teraz ja uwaznie obserowowala.

obserwował siostrę i oczywiście nie był zadowolony z tego, że tak dobrze jej idzie. nie spodziewał się, że umie grać, tym bardziej skoro jej psiapsia nie umiała. liczył na to, że danielle też nie miała za dużo styczności z tą grą, no ale się przeliczył.
- jak my wygramy, to dani stawia wszystkim trzy. - musiał ją przebić. póki co pewność siebie go nie opuszczała, a tymczasem ruby tak bardzo nie ogarniała tej gry, że nawet nie ogarnęła, że to jej kolej xd dobrze, że anderson stał na straży, bo inaczej zaraz będzie musiał wydłubywać drobniaki z portfela, żeby kupić reszcie towarzystwa piwo. - okej, ruby, teraz ty. skup się. - podszedł bliżej stołu, żeby ocenić sytuację. - patrz, ta czerwona jest łatwa do zbicia. musisz się ustawić tutaj, okej, teraz trochę się nachyl i ułóż kij na tych dwóch palcach... - całe jego tłumaczenie opierało się oczywiście przede wszystkim na fizycznym pokazywaniu co i jak i dotykaniu i ustawianiu ruby we właściwej pozycji.

liam był zadowolony z tego, że miał taką dobrą zawodniczkę w drużynie. kibicował jej radośnie - tak jest dani, dawaj! dobrze ci idzie! - zagrzewał ją do walki, jednak jego szczęście nie trwało zbyt długo. westchnął teatralnie, ale przybił dani piąteczkę - byle do przodu - puścił oczko do danielle i patrzył na to co teraz robi anderson. zaliczył w tym momencie fejspalma. nie mógł się powstrzymać. - dani nic nie będzie stawiała, co najwyżej to ja mogę postawić wam kolejkę jak przegramy. ale nie licz na to, jesteśmy dla was zbyt silni - zauważył, był mimo wszystko dżentelmenem! nie chciał, żeby jego kumpela za cokolwiek płaciła. drinka też zamierzał jej postawić.

no jasne, że anderson się nie spodziewał bo myślał, że jego siostra to pierdoła. a tak nie było, tylko on tak myślał xd
na widok andersona obłapiającego ruby wyprostowała się i mruknęła - idę po piwo - ruszyła do baru. nie miała w planie pić drinków bo halo, ale do billarda pasował tylko browar! wróciła z czteroma piwkami, które z impetem postawiła na stoliku obok. pewnie anderson dalej kleił się do ruby - wzięłam na kreskę - wyjaśniła szybko - ten kto przegra płaci, za tą i następną i następną - rzuciła spojrzenie w stronę andersona w stylu: "i tak przegrasz frajerze" czy coś xd czekała niecierpliwie tupiąc aż w końcu skończą swoją kolejkę. przybliżyła się do liama i wymamrotała ciszej - chyba mamy szansę co? - napiła się piwka. nawet nie lubiła za bardzo piwa, ale mogła się poświęcić.

ruby zdecydowanie czula sie niezrecznie. szczegolnie gdy anderson zaczal ja dotykac w obecnosci danielle. uwaznie przygladala sie kulom, ktore wskazywal anderson. bardziej sie tym stresowalo niz to bylo warte. nie chciala wyjsc na jakas niezdare i zupelnie spieprzyc ich szanse na wygrana. przez to skupienie nawet nie zauwazyla zlosci dani. - tak? - ustawila sie i czekala az anderson potwierdzi, ze moze ruszac. podazyla zgodnie ze wskazowkami i wbila pierwsza kule. nawet dobrze jej poszlo. szczescie poczatkujacego! nie wiedziala kiedy ma przestac, wiec ciagle opierala sie na instrukcjach swojego partnera z druzyny. - i jak mi poszlo? - odwrocila sie do andersona gdy przyszla kolej na liama.