stolik z przekąskami

przyszla tu cos przekasic zanim zacznie pozadnie pic bo nie chciala pasc po dwoch drinkach.

ben już się kręcił z kubeczkiem w ręce i szybko doskoczył do ashley.
- urodzinowa dziewczyna! - zawołał i zaczął na cały głos śpiewać sto lat. znając benka już o północy pukał do drzwi ashley z prezentem, ale teraz mogli kontynuować świętowanie jej urodzin na imprezie. benek bardziej się jarał jej urodzinami niż ona xd

zakryla mu usta dlonia zeby nie rozgadywal, ze ma dzisiaj urodziny. - ja juz mowilam nie wiem skad masz te informacje, ale nie wszyscy musza o tym wiedziec - przypomniala mu. nie lubila swietowac swoich urodzin I przeszkadzalo jej troche to, ze benek tak zaciesza.

ben w imię przyjaźni kiedyś grzebał jej w portfelu, żeby sprawdzić w dowodzie jej datę urodzenia, bo nie chciała mu się przyznać. oboje byli wrześniowi, więc zacieszał, że mają urodzinowy miesiąc. w ogóle myślałam, że ona jest starsza od niego xd no, na pewno była bardziej doświadczona.
- mozemy udawać, że to twoja impreza urodzinowa! patrz ile tu ludzi, wszyscy chętnie zaśpiewają ci sto lat! - rozglądał się. nie zrażał się brakiem entuzjazmu ze strony ashley.

jak przyszedł na imprezę bo zieloni przyszli i natknął się na bena i ashley. jeżeli chodzi o bena to chyba dalej go nie lubił xd chociaż już nic do niego nie miał ale ashley lubił owszem. podszedł do niej i uściskał ją urodzinowo - wszystkiego najlepszego - pocałował ją w oba policzki - cześć ben - przywitał się.

ech ten benek. gdyby wiedziala to by zaczela przed nim chowac swoje rzeczy! tez myslalam, ze jest starsza, ale ja zawsze takich mlodziakow robie ech
- nie - powiedziala stanowczo, nawiazujac kontakt wzrokowy zeby wiedzial, ze nie zartuje. obrazilaby sie gdyby jej zrobil taka siare! oderwala od niego wzrok I przeniosla go na jake'a. - dziekuje - usmiechnela sie nawet lekko I objela go.

- a jemu powiedziałaś, że masz urodziny! - jęknął kiedy jake złożył jej życzenia. chociaż równie dobrze mógł usłyszeć przed chwilą jak benek próbował śpiewać sto lat, więc sam ujawnił tajemnicę ashley całemu światu. - cześć. nie wiedziałem, że się znacie - dodał jeszcze w stronę jake'a i przesunął się lekko, chowając się za ashley i traktując ją jako swoją ludzką tarczę, bo był przekonany, że jake nadal go nie znosi.

- ben, ja to już dawno wiedziałem, nie musiała mi mówić kiedy ma urodziny - zwrócił mu uwagę - czemu się w ogóle za nią chowasz, o co chodzi? - zapytał odpalając sobie jointa i podając go od razu ashley bo wiedziała, że doceni jego gest - znamy się ben, już od dawna się znamy. nawet na wakacjach z nią byłem - zaśmiał się. no cóż, ben ashley nie zabrał do meksyku ale przynajmniej ją też przeleciał xd

- sam sie o tym dowiedziales wiec nie bylo potrzeby zebym ci mowila - odgarnela kosmyk wlosow za ucho. wiedziala, ze Jake nie bedzie tego wyolbrzymial wiec nie ukrywala przed nim takich rzeczy. spojrzala na bena troche zdziwiona kiedy sie za nia schowal. - tak, znamy sie juz od jakiegos czasu - potwierdzila slowa jake'a I przejela od niego jointa.

najwyraźniej ashley nie potrzebowała wycieczek na bogato, żeby jej zaimponować i zaciągnąć do łóżka hehe.
- wcale sie nie chowam - zaprzeczył, ale nadal stał za ashley. - po prostu brałem przekąski - złapał jakąś mini kanapeczkę, nad przygotowaniem których romy i stefka spędziły pół dnia. - ooooo, nie wiedziałem, że moi przyjaciele się znają - wymsknęło mu się i popatrzył znów niepewnie na jake'a, bo po ostatniej ich interakcji trudno było nazwać ich przyjaciółmi. ale benio tęsknił za jake'm!

przespał się z nią zanim ją zabrał na wycieczkę xdddddddd i zanim zrobił to ben xdddd sorry not sorry
jake nie lubił wyolbrzymiać niektórych rzeczy, szczególnie nie robił przypałów komuś kto wcale nie chciał świętować swoich urodzin. kiedy ash już się zaciągnęła, odebrał od niej jointa - aha aha - pokiwał głową i rozejrzał się za dziewczynami, ale był tu przypadkiem więc prawdopodobnie nie wiedział co gdzie i jak - jak się bawicie? - zapytał zaciekawiony pomijając sprawę przyjaciół bo on tak go wcale nie chciał nazwać.

- juz wiesz - zabrala mu z reki kanapke, ktora trzymal bo wygladala calkiem smakowicie. - moze byc, ale licze, ze impreza sie zaraz bardziej rozkreci - wrzucila sobie do buzi krakersa. na razie nie dzialo sie nic ekscytujacego. nie miala duzych nadziei co do tej imprezy wiec w razie czego umowila sie ze znajomymi na wypad do klubu.

brawo jake!
- ja też! możemy zagrać w kalambury! - przytaknął ashley. - albo w prawda czy wyzwanie! - zaczął wymyślać. jako specjalista od organizowania imprezowych aktywności, jego obowiązkiem było rozkręcić tę imprezę. wziął drugą kanapkę i zajadał się nią niepewnie zerkając na jake'a. czuł się zagrożony cały czas!

spojrzał na niego - eee, kalambury są nudne. ash, jak chcesz mam jeszcze do podziału butelkę whisky i trochę kolorowych tabletek - zawachlował śmiesznie brwiami. ben nie był dla niego gościem, który lubił takie rozrywki więc go nie uwzględniał w takich zabawach. on by się tam mógł udać z ashley do klubu, kochał kluby - wszystko ok? - zapytał bena.

- bardziej liczylam na gre w butelke na przyklad - powiedziala z lekkim rozbawieniem. w kalambury ewentualnie mogla sie z nim pobawic jak nikt tego nie widzial. - to - pokazala palcem na jake'a - brzmi bardziej zachecajaco - przyznala. nie zwrocila za bardzo uwagi na to, ze ben nadal nie czuje sie swobodnie.

- może być w butelkę, ale musimy znaleźć więcej graczy, bo inaczej będziesz musiała się całować tylko z nami - zaśmiał się w ramach super śmiesznego żarciku. to i tak sukces jeśli ashley była sklonna bawić się z nim w kalambury za zamkniętymi drzwiami xd popatrzył na dary, które oferował jake. nie podobało mu się bycie wykluczonym. - no jasne, ja też chętnie. - wtrącił się. - jeśli nie masz nic przeciwko temu - popatrzył na jake'a, który zachowywał się cywilizowanie, więc liczył na to, że już mu przeszło i mogli znowu być kumplami.

- widzisz, ashley mnie rozumie. kalambury są przenudne. granie w butelkę brzmi bardzo kusząco, pograłbym. nie miałbym nic na przeciwko całowaniu się z ash, gorzej z tobą - zażartował, a może wcale i nie żartował - eeee, no nie wiem czy ty akurat się do tego nadajesz ben, nie jesteś w sumie taki jak my, znaczy no... nie bierzesz tabletek na spontanie ani nie pijesz do białego rana, a my tak robimy regularnie. nie chcę żebyś nam zezgonował w połowie - ta, nagle się o niego martwił xd

skrzywila sie na mysl calowania sie z nimi na przemian. moze I pogodzila sie z tym, ze sie przyjaznia, ale nie byla gotowa zadnego calowac w miejscu gdzie jest tyle jej znajomych. - zmienilam zdanie, odpuscmy sobie te gry - dopila drinka I postawila kubek na stoliku. - twoi znajomi na pewno na ciebie niecierpliwie czekaja z ukladaniem puzli czy czyms - nie chciala zeby z nimi szedl bo nie miala zamiaru go pilnowac przez cala noc.

był chętny na butelkę, ale ashley postanowiła odpuścić, więc musiał to zaakceptować. zrzedła mu trochę mina, no ale życie!
- innym razem pogramy - pokiwał głową. popatrzył niezadowolony na jake'a i ashley. - wielokrotnie imprezowałem do białego rana i z tobą i z tobą. - zauwazył, wskazując na nich. nie podobało mu się, że trzymali się razem przeciw niemu! wolał jak to on był przyjacielem ashley i przyjacielem jake'a, osobno.

objął ashley ramieniem i się zaśmiał - i to mi się podoba, wybacz ben, ale wolimy się bawić w gry dla dorosłych. ash ma rację, na pewno czeka na ciebie jakaś dziewczyna wariująca na punkcie kalamburów czy innych takich - pewnie gabby się tu kręciła i piła jakieś kolorowe drinki - to co ashley, lecimy gdzieś się zwinąć? - zapytał, ups.

nie do konca podobalo sie jej, ze Jake ja objal bo nie lubila takich rzeczy robic publicznie wiec sie od niego odsunela. moze jednak troche sie ich wstydzila jeszcze. - zobaczymy sie potem ok - poczochrala benkowi wlosy jak malemu dzieciakowi. - na pewno jest tu jakis wolny pokoj - odwrocila sie do jake'a. nie chciala jeszcze stad uciekac.

obserwował ich.
- aha, więc to tak. - przestąpił z nogi na nogę. poczuł się bardzo niezręcznie widząc, że jake bajeruje ashley i że ta proponuje mu pokój. między nim a ashley nic nie było, ale jednak to wciaż było dziwne. tym bardziej, że jake był jego kumplem, który też zawsze lądował we friendzonie i z którym czuł się na tym samym poziomie jeśli chodzi o podrywanie lasek. - nie będę wam przeszkadzać - mruknął i uciekł.

jake i ash się stąd zwinęli żeby pić i brać kolorowe tabsy.

biegała i zbierała wazony do których ludzie rzygali!