wjazd/wejście

poszedl sie przejsc i teraz przygladal sie golebiom. ostatnio przeczytal, ze byly udomowione i przez czlowieka zostaly bezdomne wiec nawet bylo mu ich zal i juz ich nie hejtowal.

mam wrażenie, że ktoś jeszcze na forku ma ten dom albo że juz go gdzieś widziałam xd
thomas jaki rozwój postaci xd szkoda, że już nie hejtował gołębi skoro tiffany się ich bała i właśnie to ma w karcie wpisane. też wyszła z domu, bo louis nie był w humorze, a ona chciała korzystać z pobytu w aberdeen i właśnie wyruszała na zwiedzanie miasta.
- cześć! - zauważyła thomasa i pomachała do niego. podeszła do niego tak jakby już był ziomeczkiem. liczyła na to, że będą mieli jakiś bonding skoro jo już zdradziła jej jak bardzo go lubi.

nie wiem, ale teraz jak tak patrze to mi sie tez wydaje znajomy xd
wszystko dzieki jo i jej milosci do dziwnych sworzen xd thomas obroni tiffy skoro sie juz nie brzydzil golebi.
- czesc - spojrzal w jej strone i usmiechnal sie nawet. zaraz jednak wrocil do ogladania ptakow bo nie sadzil, ze dziewczyna bedzie chciala z nim gadac. nie mieli o czym!

hehe trzeba będzie poszukać.
jeśli thomas obroni tiffy przed gołębiami to ona na pewno go zaakceptuje u boku jo xd
tiffany wiedziała, że nie mają o czym gadać, ale nie zamierzała odpuszczać. ciągle było trochę dziwnie zagadywać faceta, który wyglądał jak ktoś kto sprzedaje samochody i traktować go jak kumpla, ale szukała wspólnego języka między nimi.
- jak wam mija weekend? zwiedzaliście coś? - spytała więc.

hehe szkoda, ze nie wiedzial, ze tak latwo moze zdobyc jej sympatie.
wyprostowal sie i odwrocil w jej strone, silac sie na kolejny usmiech. nie mial ochoty na rozmowy i mial troche nadziei, ze tiffany po prostu sobie pojdzie. przynajmniej byla milsza niz jej chlopak. - calkiem milo. jeszcze nie mielismy okazji nic zwiedzac, ale pewnie dzisiaj sie gdziesz wybierzemy - odpowiedzial na jej pytanie. chwile na nia patrzyl zastanawiajac sie czy zapytac ja o to samo, ale nie znosil small talku i jesli nie mogl od tego uciec to wolil porozmawiac o czyms bardziej interesujacym. - pytalas mnie jak poznalem jo - przypomnial sobie. myslal troche nad tym pytaniem! - karmilem golebie chlebem i rzucila sie im na ratunek - usmiechnal sie lekko.

- może chcecie iść razem ze mną? - wypaliła i od razu pożałowała swoich słów. - nie chciałam się narzucać, po prostu właśnie wybierałam się do miasta. - zaczęła wyjaśniać, ale pominęła tę część, w której musiałaby zdradzić, że louis nie miał humoru i szukała alternatywnych rozrywek do słuchania jego marudzenia. bycie piątym kołem u wozu najwyraźniej było lepszą rozrywką xd - tak - zainteresowała sie, że chciał od razu wejść w głębsze rozmowy. teraz już na pewno będzie myślała, że mają bonding. zaśmiała się na jego historię. - taaak, to brzmi jak coś co zrobiłaby jo - podsumowała, ale jednocześnie zauwazyła, że gołębie kręcą się w okolicy, więc zrobiła pół kroku do tyłu, tak na wszelki wypadek.

- skoro idziesz w ta sama strone to mozemy isc razem - zgodzil sie. domyslal sie, ze moze tego zalowac i czuc sie troche nie swojo, ale glupio bylo mu jej odmowic. wydawala sie calkiem urocza i skoro byla przyjaciolka jo to czul potrzebe postarania sie z nia jakos dogadac skoro juz sie poznali. zreszta pewnie dobrze bedzie miec ja po swojej stronie. - to prawda - zasmial sie i spojrzal na nia gdy sie odsuwala. - nie sa takie zle - pokazal jej ziarna slonecznika, ktore trzymal w dloni. - nie wiem czy jo by to zatwierdzila jako dobry posilek dla golebi, ale nie moglem znalezc niczego innego - rzucil im kilka ziarenek i wyciagnal reke w strone tiffy by tez sprobowala.

- oo, świetnie. to może spytam jeszcze louisa czy będzie chciał i pójdziemy wszyscy razem - zaproponowała. starała się dogadać z thomasem i liczyła na to, że louis też wykorzysta tę okazję, żeby go lepiej poznać zamiast od razu się negatywnie nastawiać. ale potem thomas zaczął karmić gołębie i te ich otoczyły, więc znowu zrobiła krok do tyłu, dosłownie, jak również metaforycznie w swojej znajomości
z thomasem - nope - zerkała na gołębie, upewniając się, że zajmują się thomasem i nie zwracają na nią uwagi. ale wtedy coś ją tknęło! thomas i jo poznali się gdy karmił gołębie chlebem, czego jo nie pochwalała i teraz pod jej wpływem karmił je słonecznikiem. to było na swój sposób słodkie i pokazujące jak thomasowi zależy i zasługuje na spotykanie się z jej przyjaciółką. więc tiffy przyglądała mu się z rozmarzeniem jak nad tym rozmyślała.

- swietnie - teraz zdecydowanie pozalowal, ze sie zgodzil. z louisem juz probowal sie pojednac, ale ten byl do niego negatywnie nastawiony i nie mial zamiaru sie go prosic by zmienil zdanie. nie byli jeszcze z jo na etapie, w ktorym musial sie przejmowac co myslal o nim jej rodzina. wiadomo, ze milo by bylo gdyby wszyscy zyli w zgodzie, ale wyszlo jak wyszlo. zasmial sie gdy tiffany sie odsunela i juz nie namawial jej by sie do niego przylaczyla. sam jeszcze niedawno podobnie reagowal na widok ptakow. chwile jeszcze sie integrowal z golebiami, ale w koncu mu sie znudzilo wiec odwrocil sie w strone tiffy. usmiechnal sie lekko gdy zobaczyl ja taka zamyslona.

nie wiedziała co powiedzieć, bo jednak nadal nie mieli żadnych tematów, a niestety w okolicy nie było żadnych stołów, których kształt mogłaby komentować.
- to fajnie, że macie wspólne zainteresowania... gołębie - wskazała na ptaki kręcące się koło thomasa. - pójdę spytać louisa czy chce iść z nami i możemy się wszyscy zaraz spotkać w salonie. - wymyśliła i poszła szukać swojego chłopaka. liczyła też na to, że jak pojdą na wspolny spacer i będą mieli jakieś wspolne doświadczenia będzie o czym gadać xd