wejście

finley wybierała się na szaloną piątkową imprezę i już malowała się jakimiś tanimi kosmetykami, ale w ostatniej chwili wstrętne zakonnice wyciągnęły wszystkie dziewczęta na plac i kazały pakować paczki dla ubogich rodzin. miała krzywo zapięty mundurek, rozmazaną kredkę pod okiem i zaplecione w niedbały kucyk włosy (musiała z ladacznicy zmienić się znowu w grzeczną dziewczynkę). klęknęła przed jednym z pudeł i pakowała byle co. w ogóle jej to nie obchodziło!

teddy pomagał z własnej woli. tym bardziej, że nękały go wyrzuty sumienia po wszystkich okrucieństwach, których się dopuścił w ostatnim czasie. miał na twarzy ślady po bójce, więc może nawet wyglądał na bad boya heheh. przykucnął koło finley.
- nie możesz zapakować im samej czekolady, chociaż to na pewno byłaby smaczna paczka. - stwierdził nawet rozbawiony. - weź trochę makaronu, trochę mąki - zaczął pakować paczkę za nią.

słodki teddy!
finley głową była już na imprezie. ciało tylko było tu obecne więc kompletnie bez pomyślunku pakowała tą czekoladę - słucham? - ocknęła się zaraz spoglądając na poobijaną, ale pomocną minę teda. a potem spojrzała na pudełko i westchnęła wyciągając nadmiar czekolady - głupia ja - skarciła się i włożyła to co ted jej radził - ile produktów suchych mieliśmy włożyć? - dopytała. wyglądał na ogarniętego, a ona kompletnie nie słuchała pieprzenia zakonnic.

nie wiem czy mówisz o jego awku czy dobrym sercu xd
- nic się nie stało - zapewnił ją łagodnie, bo nie chciał, żeby uwazała samą siebie za głupią przez małą pomyłkę. co najwyżej jakaś rodzina musiałaby wyżyć cały rok na czekoladzie, też dobrze! - po dwa z każdego rodzaju - zaczął dokładać cukier i konserwy mięsne, więc już zupełnie nie musiała nic robić, bo on wszystko zrobi za nią.

o obu rzeczach, ale bardziej o awku xd
finley karciła się i przepraszała na każdym kroku. najwyraźniej tak mają ludzie odrzuceni włącznie ze stefką na czele! nie wiem czy cały rok na czekoladzie byłby zdrowy, mogliby kogoś zaskarżyć heheheh - poradzę sobie - zapewniła, ale ted i tak wszystko zapakował. spojrzała na niego z nieco naburmuszoną miną i chwyciła taśmę, którą zakleiła pudełko, JEJ pudełko do którego pakowała rzeczy. chciała je przełożyć na stertę gotowych paczek, ale ledwo uniosła skrawek pudełka do góry, było za ciężkie.

hehe.
dobra święta trójca z finley, stefki i silasa (dosłownie święta skoro z katolickiej szkoły xd) skoro wszyscy tylko przepraszają. 
uniósł ręce w geście poddania się i uśmiechał się cały czas ciepło. jej chęć samodzielnego zajęcia się paczką odczytał jako chęć włożenia całego serca w niesienie pomocy potrzebującym. 
- może jednak pomogę? - spytał z lekkim uśmiechem i wyciągnął ręce do pudełka. czekał pół sekundy na jej odpowiedź, ale w końcu podniósł paczkę, która może i była ciężka, ale przy delikatnej finley nawet ted wychodził na siłacza. odłożył ją na stertę paczek i odwrócił się do dziewczyny. - rozumiem, że z resztą sobie poradzisz? - wskazał na mnóstwo produktów, które nadal czekały na zapakowanie.

nowa paczka w st. albans. święta paczka xd
ted zdecydowanie błędnie odczytywał sygnały, bo tak na prawdę miała chęć na imprezę dlatego chciała się sama tym wszystkim zająć.
- nie trzeba - odparła szybko, ale ted już podnosił paczkę i szło mu to zdecydowanie lepiej. obserwowała go jak to robi i nawet uśmiechnęła się kiedy do niej wrócił. tak w podzięce! zaraz jednak mina jej zrzedła widząc ilość produktów. spojrzała na swój mały analogowy zegarek na ręce, a potem na chłopaka - może jednak mógłbyś mi pomóc? - przygryzła dolną wargę spoglądając ciągle na niego. chciała bardzo iść na imprezkę!

hahahah tak. kolejna gra na trzy.
mogła kazać tedowi się tym zająć i sama ulotnić się na imprezę! nie wykorzystała szansy.
spojrzał na zakonnice i inne ciężko pracujące dziewczyny. sprawdzał czy nie jest pilnie potrzebny gdzieś indziej. moze był koordynatorem akcji czy coś xd 
- z przyjemnością - odpowiedział szczerze i uśmiechał się do niej ładnie. była całkiem urocza jak tak na niego zerkała. nawet nie zauważył z tego wszystkiego jaka jest rozczochrana. - jestem ted, tak przy okazji - przedstawił się i postawił kolejny pusty karton przed nimi. - ty pakuj słodycze, a ja produkty sypkie. - zaproponował. już myślał, że dobry z nich team.

dopisuje do listy xd
obawiam się, że zakonnice ostro pilnowały żeby żadna z dziewcząt nie ulotniła się przed wyznaczonym czasem. nie chciała oberwać linijką po łapach więc grzecznie pakowała. na bycie niegrzeczną przyjdzie jeszcze czas!
ted jaki koordynator xd pewnie miał to robić z romy, ale ta wymigała się na ostatni moment żeby nie musieć z nim pracować, auć - dzięki - uśmiechnęła się szerzej będąc szczerze wdzięczną za to że jej pomaga - finley - podała mu dłoń i tuż nad pustym kartonem uścisnęli je sobie - tak jest szefie - zasalutowała śmiejąc się i zaczęła pakować czekolady licząc je skrupulatnie. rozczochrane włosy wpadały jej do oczu więc podmuchiwała na niego żeby na krótką chwile je odgonić i nie łaskotały jej nosa którym śmiesznie kręciła przy tym.

skoro romy go opuściła to ted zagadywał kolejne nieświadome licealistki w poszukiwaniu nowej naiwnej, która będzie na każde jego zawołanie xd widać finley miała w sobie potencjał! tak bardzo się mylił co do niej. no ale ted jak wiadomo nie był zbyt domyślny, więc nie wyobrażał sobie, żeby mogla być niegrzeczna.
zerkał na nią pakując paczkę, oczywiście po to, żeby pilnować, że nie dawała za dużo czekolad. a tak naprawdę widział jaka jest urocza i nie był na jej wdzięki obojętny. pracowali jak mrówki i w końcu udało im się zapakować ich przydział. 
- dobra robota, drużyno - znowu wyciągnął dłoń, żeby uścisnąć jej dłoń. mistrzem flirtu to nie był.

romy się obudziła z letargu i zauważyła jaki był naprawdę więc teraz próbował zaimponować kolejnej naiwnej. szkoda, że finn co najwyżej naiwnie i niewinnie wyglądała z twarzy, a w środku siedział żądny przygód diabełek!
pewnie kręciły go mundurki i to dodawało jej wdzięku. plus rozczochrane jasne włosy! ted tak zorganizował im robotę że uwinęli się jako pierwsi - sukces! - wydała z siebie okrzyk radości i odwróciła się żeby pokazać innym dziewczynom język - dziękuje za udaną współpracę - uścisnęła profesjonalnie jego dłoń i podniosła się z kolan otrzepując je zaraz - musisz koniecznie wpadać wcześniej - puściła mu flirciarsko oczko, choć chyba bardziej nieświadomie to było. odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę wejscia do szkoły. zanim jednak weszła machnęła jeszcze do niego na pożegnanie. i kiedy on nadzorował ona wymykała się oknem na dziką imprezę w albans! next!

tak zachęcony jej słowami i ładnym uśmiechem na pewno będzie odwiedzał uczelnię cześciej. wymyśli jakieś nowe projekty i dziewczyny będą znowu zaganiane do roboty. finn uciekła, ale ted został do końca i pomagał innym dziewczętom. żadna z nich jednak nie zrobiła na nim takiego wrażenie jak finley.

czekał aż siostra skończy szkołę! chciał ją odprowadzić do domu! kochany braciszek!

bardzo kochany! nadal się do niego nie odzywała, żeby nie było xd wyszła ze szkoły, odebrała swój beznadziejny telefon z koszyka i wsadziła go sobie do plecaka. zauważyła przed wejściem brata i już go miała ominąć ale przystanęła niedaleko bez słowa.

domyślam się, że nie odzywała się! zamachał do niej i udawał, że wszystko między nimi ok. uważał, ze powinna być wdzięczna, a nie się na niego boczyć - cześć quinn, jak było w szkole? - zapytał kiedy przystanęła. był dobrym bratem halo!

- super - powiedziała zdawkowo, bo jak miało być w takiej beznadziejnej szkole! nie podobało się jej tutaj ani trochę. nie dość, że ją kontrolowali, to nie mogła stąd uciec, bo o każdej ucieczce raportowano albo do jej brata albo do rodziców. wszystko było bez sensu. jedynie ratowała i radowała ją finn od czasu do czasu swoim humorem i tips&tricks na temat tego jak przetrwać - chyba nie będziemy tu stać - zauważyła.

jeszcze nie odnalazła plusów tej szkoły. o których finley pewnie jej mówiła. choć chodziła tutaj najdłużej więc pewnie dlatego się przyzwyczaiła! pewnie jakby zwiała to raportowaliby to do rodziców, a potem rodzice do brata i włóczyłby się po albans żeby ja znaleźć! - nie będziemy - pokręcił głową - idziemy do domu - i ruszył pewnie - poznałaś kogoś nowego? - zapytał z ciekawości.

marty zaczynał być dla niej męczący. wolała wracać do domu sama i być niezależna, a tak to musiał ją stąd odbierać, pilnować i jeszcze zagadywał o jakieś głupie i nieistotne dla niej rzeczy. dla wyzwolonej quinn taka szkoła nigdy nie będzie super, ale to chyba wszyscy wiedzą. nawet rodzice. poprawiła czapkę na głowie, bo jej przeszkadzała. ruszyła za bratem - w sumie to nie - nie zamierzała mu się zwierzać z tego kogo poznała i czy poznała xd nie zasługiwał na to. chociaż klasę miała pewnie też nudną.

nie przychodził codziennie, ale pewnie raz w tygodniu sprawdzał żeby czuła jakiś bat nad głową. sama to na siebie sprowadziła, jakby była bardziej grzeczna to może jej los potoczyłby się inaczej. a tak rodzice byli bezlitośni i wiedzieli że to dla niej największa kara - to może czas zacząć kogoś poznawać? nie będziesz chyba wiecznie przychodzić tu z naburmuszoną miną? - wskazał na jej buzię.

niestety, nie była grzeczna i rodzice doprowadzili ją teraz do skrajności, która się jej nie podobała. wiedziała, że teraz jej nie ufają i będą często kontrolować. pewnie elka po pracy do niej dzwoniła żeby się odmeldowała gdzie jest i musiała dawać telefon bratu, żeby to potwierdzał - jedynie o czym marzę, do skończenie tej szkoły, dostanie się na studia i przeprowadzka do londynu - ta, ciekawe kto jej na to pozwoli bo chyba nie rodzice xd - poznałam finley, zadowolony? i chodzi tu też moja kumpela z poprzedniego liceum - wytłumaczyła mu - to jest koszmar a nie szkoła - wywróciła oczami.

czyli to jej wina sorry! jakby nie broiła to nie byłoby problemu! może miała namierzanie telefonu zainstalowane i elka dzwoniła tylko wtedy kiedy była w jakimś podejrzanym miejscu. ta, jakby ktoś miał jej teraz pozwolić pójść na studia i się wyprowadzić xd
- to chyba jeszcze trochę - zaśmiał się. trochę jej brakowało do studiów, na szczęście! - zadowolony - pokiwał głową - ma dobre oceny i recenzje, nie wiem czemu się czepiasz - pewnie miała pięć gwiazdek na googlu xd

a mogła zostać różowa, a nie czerwona, to by nie było problemu! no cóż, pewnie, że jej wina, ale nigdy nie twierdziłam że nie jej xd
- nie aż tak długo, marty - powiedziała spokojnie, w końcu miała osiemnaście lat, a nie siedemnaście więc w sumie już w tym roku mogła zdawać wszystkie egzaminy i dostać się na wymarzone studia, upragnione wręcz! - czy ty tak na serio marty singleton? - zapytała spoglądając na niego spod byka - boże, rodzice to mnie chyba adoptowali - mruknęła niezadowolona.

z tą twarzą raczej nie pasowałaby na różową!
- przekonamy się - nie wierzył w to, że tak łatwo jej pójdzie skoro tak się zachowuje! był smutny i zażenowany jej dziecinnym zachowaniem - co na serio? - nie rozumiał jej pytania. nie mógł nic zrobić z tym gdzie teraz chodziła - nie rozumiem czego ode mnie oczekujesz - powinna oczekiwać od siebie halo!

wiele twarzy nie pasuje na różowe xd
- co się przekonamy? nie wierzysz, że będę w stanie skończyć to liceum, na dodatek z wyróżnieniem? przepraszam cię bardzo, ale miałam najlepsze oceny w poprzednim liceum! dlaczego mnie deprecjonujesz! - to, że się puszczała, wcale nie oznaczało, że była idiotką albo że miała bardzo złe oceny, co to to nie, wręcz odwrotnie, napisałam jej w karcie, że uwielbiała się uczyć! więc się uczyła i harowała jak wół jeżeli chodzi o szkołę - od ciebie to już w sumie niczego - bo tak było - po prostu bądź - poklepała go po ramieniu - a ja sobie będę obok - zarządziła.