isis

chciał kupić dla ruby prezent, ale jako że był kiepski w wybieraniu prezentów to oglądał teraz wystawę z kryształami i zastanawiał się czy coś takiego by jej się podobało.

uroczo! marcus wloczyl sie po miescie. podszedl do andersona i spojrzal na niego, potem na krysztaly. - po co sie gapisz na kolorowe kamienie? - uwazal, ze to scam. - w parku znajdziesz za darmo - machnal w jakims kierunku.

- hej - przywitał się z bratem, bo był lepiej wychowany od niego. - nie sądzę, żeby ruby spodobały się kamienie z parku - powiedział od razu, ale zaczął się zastanawiać czy może jednak ruby nie doceniłaby własnoręcznie przygotowanego prezentu. na pewno byłaby przeszczęśliwa gdyby wręczył jej przypadkowe kamienie xd

anderson to przemyslal, wow! ruby nie wierzyla w moc kamieni, ale na pewno bardziej by sie jej spodobal jakis kolorowy i ladny zamiast przypadkowy z parku. chociaz to nawet slodkie, ze myslal o niej. zalezy jak kto na to patrzy xd - jak jej sie nie podoba to niej spada - mruknal. zdecydowanie nie mial humoru. byl zly, ze anderson nadal mial jedna z siostr, a jego uciekla do innego kraju xd

w jego przypadku liczył się gest, a nie to co ruby dostanie xd musiała doceniać to, że chociaż probował. zaśmiał się z tekstu marcusa, bo myślał, że to żarcik. on miał za to dobry humor jak zawsze. na pewno się zjarał i dlatego te kryształy na wystawie wydawały mu się takie interesujące.
- jak jej się nie spodoba to mi każe spadać - a bał się tego. pantoflarz xd

przyzwyczaila sie juz do tego chyba xd zdziwilby ja prezent lepszej jakosci. to ni byl anderson xd
- i co z tego? - nie widzial w tym problemu. - zwiazki sa bez sensu, im szybciej sie rozstaniecie tym lepiej - dawal mu rady xd mowil sie swojego doswiadczenia. gdyby kazal ming sie odwalic od poczatku to teraz by nie cierpial.

zawsze mogłaby go pokierować co chcialaby dostać. chociaż pewnie jakby dawała mu oczywiste aluzje to i tak by nie skumał xd
marcus czerwony, a najbardziej doświadczony w związkach z rodzeństwa.
- tak, wiem, oboje zawsze byliśmy kiepscy w związkach - tak ich rodzice dziwnie wychowali xd mamusia za bardzo ich rozpieściła - ale kiedy dziewczyna jest wyjątkowa to chcesz się starać. jak poznasz taką to zobaczysz - nie sądził, że ming mogła być kimś takim dla marcusa.

nie mogl miec tak latwo xd musial sie wysilic i domyslic co jej sie spodoba. nie spodziewala sie prezentow wiec cokolwiek innego niz piwo bylo dobre xd
jego dziewczyny sa jedyne w swoim rodzaju.
- i po co sie starac skoro ona cie i tak zostawi - uwazal, ze sie staral xd nie przyznalby sie przed bratem co sie stalo pomiedzy nim i ming. wystarczylo ze scary dani od niego to wyciagnela. wolal udawac, ze jego rozstanie go nie obchodzi. pomimo tego, ze jego zachowanie mowilo cos innego. nawet nie korzystal z tego, ze teraz moze wrocic do spotykania sie z innymi laskami.

jeśli on nie miał łatwo i musiał się wysilać to ona nie miała łatwo i musiała przyjmować nieodpowiednie prezenty xd dał jej na urodziny obrazek, który samodzielnie narysował, więc jakiś poziom trzymał xd
to prawda, najlepiej dobiera sobie dziewczyny xd
- mhm, fakt, jest duża szansa, że mnie zostawi - przyznał mu rację xd nie wierzył w to, że ruby nie straci cierpliwości prędzej czy później. - ale przynajmniej będzie fajnie w międzyczasie - optymista anderson xd żył chwilą xd nie wtrącał się w rozstanie marcusa i ming i nie był też osobą, która przejmowałaby się jego losem, tym bardziej, że związki nie pasowały do fuckboya marcusa. nie wiem nawet czy anderson wiedział, że ming wyjechała do chin, więc ruby też pewnie nie wiedziała xd

doceniala obrazek i czas jaki wlozyl w tworzenie go xd jak bedzie akceptowac takie prezenty to bedzie miala cala kolekcje dziel do powieszenia na lodowke.
przypadkowo xd
- bez sensu, marnujesz czas - skrytykowal go. on nie byl takim optymista i zamiast zaakceptowac co sie stalo to wolal udawac, ze jego zwiazek nic nie znaczyl. myslal o czasie, ktory zmarnowal na nia kiedy moglby ruchac inne dziewczyny. na pewno xd haha ruby sie pewnie cieszyla, ze ma spokoj i ming nie zmusza ja do bondingu xd

jak nie będzie miał pomysłów na prezenty to będzie rysować siebie w wersjach różnych superbohaterów i herkulesów xd
dziewczyny same go znajdują, on nie ma na to wpływu xd
popatrzył na niego jakby rzucił najgorszą obrazą. trochę tak było, bo nie po to anderson spędził tyle czasu na kręceniu się w kółko z ruby, żeby marcus teraz mu mówił, że ich związek to marnowanie czasu. wszelkie bezsensowne dyskusje wcześniej to było marnowanie czasu xd
- może ty marnujesz czas mówiąc mi, że mam się nie starać podczas gdy to ty powinieneś się starać, żeby odzyskać ming? - jednak zaczął się wtrącać, bo widział, że bratu to ciąży. ruby myslała, że ming w końcu załapała i że nie chce z nią spędzać czasu xd

jesli bedzie musiala miec te rysunki na wystawie zeby mu nie bylo przykro to bedzie wygladalo jakby byla dumna mama xd
nie wazne jak bardzo sie stara je odrzucic xd
haha nie mogli spedzac normalnie czasu to musieli znalezc jakas wymowke, ktora byly bezsensowne dyskusje. - tak masz racje, wsiade w samolot i polece do chin - mruknal niezadowolony z tego, ze brat sie wtraca. to nic, ze sam przed chwila robil to samo. - co ty mozesz o tym wiedziec - nie wiedzial, ze sporo skoro przed niego jo tez uciekla xd

hahahaha tak. jeśli anderson będzie jej przynosić znalezione kamyki i naszyjnik zrobiony z makaronu to będzie miała pełen zestaw xd
ma w sobie magnes xd
teraz nie musieli mieć żadnej wymówki, ale dalej prowadzili bezsensowne dyskusje.
- do chin? - powtórzył po nim zdziwiony, bo nie tego się spodziewał - czemu nie, to by jej najlepiej pokazało, że ci zależy - wzruszył ramionami. ale jakiś kryształ mogą dla ming też kupić, tak na wszelki wypadek jakby oczekiwała więcej prezentów xd - dziewczyny uwielbiają spontaniczność - zapewnił go, chociaż o tym też niewiele wiedział xd jo uciekła, ale anderson nie miał potrzeby ruszać za nią do afryki.

haha zaczelaby mu mowic jakie prezenty akceptuje gdyby przyniosl jej naszyjnik z makaronu.
w koncu hurd xd
przyzwyczaili sie najwyrazniej. moze to lubili i to bylo ich thing xd
- do chin - powiedzial poirytowany zdziwieniem andersona. myslal, ze to byl public knowledge i wszyscy sie tym interesowali. powinien ming przyniesc cos angielskiego zeby zatesknila za tym krajem. fasolke xd - uwielbiaja? - przed chwila nie sluchal andersona, ale teraz zaczal sie zastanawiac czy moze ma racje i powinien ruszyc za ming.

hahah czyli jednak nie zawsze będzie polegała na jego kreatywności. sa limity xd
wiadomo, że hurdowie mają w sobie to coś!
jak peggy z marty'm. nie było innego sposobu na komunikację niebieskich dziewczyn z zielonymi chłopakami xd
anderson nie był na bieżąco. ledwo własne życie ogarniał, nie można od niego oczekiwać, że wiedział co się dzieje u innych. marcus przywiezie ming fasolkę i będzie oczekiwać autentycznego śmierdzącego tofu na miejscu xd
- no jasne! bieg za nimi na lotnisku i tego typu akcje z filmów - zgadzało się, ming zawsze oczekiwała od marcusa wielkich romantycznych gestów jak z filmów - chociaż na to jest już dla ciebie za późno - zaśmiał się - ale hej, jakbyś leciał to zabiorę się z tobą - wymyślił z entuzjazmem. już planował, że wycieczka do innego kraju to na pewno lepszy prezent dla ruby niż kamyki. będzie zachwycona xd

marnowanie makaronu to jej limit xd
przynajmniej kazdy przez to przechodzil i mogli o tym porozmawiac xd
wymiana fasolki na autentyczne smierdzace tofu to rzecz, ktora go przekona do wycieczki xd nie odzyskanie ming xd
marcus nie ogarnial romantyzmu i nie wiedzial jak sie zachowac. zacznie zalowac, ze jednak nie pobiegl na lotnisko. ale tez nie chcial wyjsc na glupka jesli jego gest nie zostalby doceniony. - nie wazne, powodzenia z kamieniami - odpowiedzial krotko i poszedl sie zastanawiac nad radami brata.

marnotrawstwo jedzenia gorsze od tandety prezentu xd
tak, było łatwiej jak mieli towarzysza w niedoli xd
hahaha jak sobie uświadomi, że w chinach zje tofu to od razu wsiądzie w samolot.
bał się otworzyć swoje serce i zrobić coś bez pewności jaka będzie reakcja dziewczyny. nie uważał się za bohatera komedii romantycznej i nie był gotowy zaryzykować xd
anderson był rozczarowany, że brat nie postanowił lecieć, bo już on sam się podjarał wycieczką. zaraz anderson sam zabierze ruby i polecą po ming xd jednocześnie stwierdził, że skoro daje takie dobre rady to jego pomysł z kryształami też jest dobry, więc zakupił jakieś xd

byli tutaj ze stefką i kupowali magiczne kamienie.

zobaczyl lucka z dziewczyna i od razu poczul sie zazdrosny. wszedl do sklepu i schowal sie za jakims duzym kamieniem. podsluchiwal ich.

stefka nie wierzyła w magiczne kamienie, ale uważała, że doskonale się nadają do zrobienia pięknych kolorowych pudełek, a te mniejsze do naszyjników. zaraz zrobi całą kolekcję i otworzy konkurencyjne stoisko z kamykami przed sklepem.
- czuję, że ten przemawia do ciebie - wzięla jakiś kamyk i przyłozyła do lucka. nie przemawiał magicznie, tylko po prostu pasował mu do oczu.

haha, stefka jak zawsze miała pomysł na biznes i nie potrafiła tego wykorzystać. może potrzebowała menadżerki xd summer by się nadawała na pewno xd
- nie słyszę żeby mówił - potrząsnął kamieniem. myslał, że jak furby się odezwie xd podszedł do dużego kamienia za którym schował się arthur i chciał poklepać kamień, ale zamiast tego poklepał czuprynę arthura.

summer taka dobra partnerka do biznesu jak finn xd
arthur byl tu najcenniejszym eksponatem wiec jak tylko lucek dotknal go to ochroniarze sie uaktywnili. ciekawe czy mieli jego zdjecie na ludzi z listy, na ktorej sa osoby, do ktorych arthur nie moze sie odzywac. wyjrzal zza kamienia. - nie ma mnie tu - poinformowal ich. mial paranoje po tym co nagadala mu charlotte i bal sie, ze george zaraz wysle po niego ludzi z psychiatryka.

summer jeszcze gorsza partnerka xd james powinien wystawić w motelu na recepcji jej dzieła i sprzedawać jak pamiątki turystyczne.
podążyła za luckiem, bo była zawiedziona samą sobą, że nie zainteresowała go wybranym przez siebie kamykiem i na pewno zrobiła coś nie tak.
- chciałeś gadający kamień to masz - zachichotała do ucha luckowi kiedy arthur się objawił. nawet jeśli arthur wywoływał w niej stres na pięć różnych powodów.

napoleon na pewno by sie zgodził xd
dobrze, że ochroniarze go nie znokautowali był chuderlakiem bez siły więc łatwo by go było połamać, ale zestresował się tym że nagle się pojawili. normalnie nie wchodzili mu w drogę - nie ma cię? - zdziwił się i dźgnął go w ramię - raczej jesteś i mówisz - zaśmiał się krótko. nie wiedział że arthur ma paranoję - a jemu jaki kamień by pasował? - zapytał nagle stephanie. moze chciał mu kupić.

moze by nie zauwazyl xd
nie podobalo mu sie ze byli ze soba tak blisko wiec wepchnal sie pomiedzy stefke a lucka. zazdrosc byla silniejsza niz strach przed bratem. - jestem i mowie, ale nie ma mnie - przekonywal go. - nie obchodzi mnie jej zdanie - poinformowal ich.