dekorowanie pierników

w pierwszej chwili poczuł współczucie dla rozżalonej lizzie, ale na widok jej penisowego piernika jego brwi poszybowały w górę. nie tego się spodziewał, nawet po lizzie.
- ja się tym zajmę - powiedział do pani, która sobie poszła, a on zwrócił się do lizzie. - to prawdopodobnie nie jest najlepszy wzór na piernika. tu jest dużo dzieci - próbował jej przetłumaczyć łagodnie.

uznala, ze po tym jak zostala ostatnio potraktowana przez mikkela nie ma sensu sie starac udawac kogos kim nie jest! embraceowala vibe wiesniary.
- to niech sie nie patrza! - wkurzona ugryzla ciastko. - dlaczego wszystko musi byc dla dzieci? juz jest po dobranocce i powinny spac - zmierzyla wzrokiem jakies dzieciaki przechodzace obok.

aż za dobrze robiła wieś.
- jeśli chcesz pójść na niegrzeczne xmas party, to na pewno da się coś znaleźć w londynie - zasugerował jej. chciał dla niej dobrze, może ten vibe bardziej by jej odpowiadał niż rodzinne wydarzenie.

wczula sie.
- nie mow mi co mam robic - warknela na niego. byla w zlym stanie mentalnie i odebrala jego rady negatywnie chociaz dobrze wiedziala, ze jesli na swiecie byla jedna osoba, ktora chciala dla niej dobrze to wlasnie byl ted.

- to była tylko propozycja - odpowiedział nadal łagodnie. to nie był pierwszy raz, kiedy widział lizzie w rozsypce, chociaż zazwyczaj przychodziła się do niego wypłakać i się wyprzytulać, a nie naskakiwała na niego. zionęła winem, więc wybaczał jej zachowanie. - zwykle lubisz imprezy w londynie - przypomniał jej z lekkim usmiechem. nie wiedział, że ostatnia źle się dla niej skończyła.

- imprezy w londynie nie lubia mnie - rzucila piernika na ziemie. on mial zupelnie inny background i nie mogl zrozumiec jej problemow biedaka. dobrze, ze nie byla taka zdesperowana zeby udawac, ze tez ma do niego uczucia zeby sie wbijac na imprezy. - jak tez sie chcesz mnie pozbyc to trzeba bylo powiedziec od razu - byla nastawiona, ze nikt jej nie szanuje.

tedowi za to nie zależało na fancy imprezach, więc też miał do tego inne podejście. jego rodzina miała tytuł i pieniądze, ale dla niego to nie miało znaczenia. wręcz przeciwnie, to przynosiło trudności przez nadmierne oczekiwania i koneksje ojca.
- nigdy nie chciałbym się ciebie pozbyć. chcę, żebyś była szczęsliwa! - powiedział z desperacją i złapał ją za ramiona, żeby na niego spojrzała. - stało się coś? - spytał zmartwiony.

gdyby lizzie miala szanse to by sie z checia z nim zamienila zyciem. wolala presje ze strony rodzicow niz jedzenie zupek chinskich. nie wspominajac juz o mozliwosciach jakie mial, z ktorych nie korzystal!
- nigdy nie bede szczesliwa! - zawolala dramatycznie. nie chciala mu patrzec w oczy, ale jego dotyk zawsze dobrze na nia dzialal. wtulila sie w niego co ja troche uspokoilo. - tak - mruknela juz spokojniej.

szkoda, że raven już nie było w st. albans, może mogłaby rzucić jakiś czar, żeby ich zamienić życiami. wtedy każde z nich mogłoby spojrzeć na ich życia z innej perspektywy.
przytulił ją mocno, żeby ją uspokoić. kupił kakao i pierniczki w budce i poszli do niego do domu, gdzie mogła się wygadać i drzeć na świat, ile chciała.

dekorował osobiste pierniczki, które zamierzał podarować rosie. aktualnie była na szczycie jego listy! w sumie byli siebie warci z rosie, skoro ich lista wybranków tak dynamicznie się zmieniała.

dante pewnie śpiewał z kolędnikami i mial teraz przerwę. podszedł do bena i zabrał jednego piernika, którego nie skończył dekorować - mmm, dobre - pochwalił choć to nie benek piekł xd

- ej! one nie są do jedzenia! - zdenerwował się. - tam sobie możesz wziąć - wskazał na stanowisko z piernikami do dekorowania. przytulił bardziej do siebie wszystkie pierniczki z krzywymi serduszkami, żeby dante nie zabrał więcej.

- a do czego? - dla niego pierniczki były do jedzenia własnie - chyba nie masz zamiaru potem się nimi bawić w pokoju? - zażartował. widział dużo figurek u benka, myślał że dołączą do jego kolekcji xd

- nie - odpowiedział stanowczo, ale było widać, że już się stresuje. dante jak zawsze psuł jego prezenty dla rosie. - są na prezent - wytłumaczył szybko. - ty też możesz komuś takie podarować, na przykład darcy - dał mu do zrozumienia, że może ją sobie wziąć i wspaniałomyślnie nie będzie z nim rywalizować. on miał teraz rosie xd

dante miał tendencje do stresowania kolegów, arniemu tez to zrobił!
- dla darcy mam już od dawna prezent - bo planował od dawna rodzinne prezenty. benek dalej nie wiedział że to jego siostra? xd jesli tak to faktycznie to brzmiało jakby był zaangażowany w mocną relację z nią.

widać dante miał big dick energy xd
- ale na pewno nie taki przemyślany, jaki ja mam dla rosie - był dumny ze swoich pierniczków, choć rosie bardziej by się ucieszyła z biżuterii, wiadomo.
nadal nie wiedział xd dante powinien zacząć mu mówić, że go umówi ze swoją siostrą, a benek nie będzie chciał xd

hahahahahaha tak.
- nie jestem pewnym czy rosie doceni pierniczki - coś wiedział o kapryśności rosie przecież! - ale powodzenia - poklepał go pokrzepiająco i poszedł dalej kolędować. może tak zrobi jak będzie załamany po odrzuceniu rosie!

- zajmij się lepiej uszczęśliwianiem darcy - rzucił mu jeszcze, bo nie zamierzał dać się podkopać dante, nie po tym, jak już raz mu ukradł rosie xd

namówiła flynna na jarmark, choć pewnie nie był przychylny po jej ostatnich wybrykach. przypadkiem oderwała nóżki piernikowi, ciekawe czy to był oscar w jej głowie xd mordercze instynkty xd - chyba coś popsułam - mrukneła trochę do flynna, trochę do siebie.

jaka choinka xd
wolal isc na impreze z kumplami, ale przekonala go. - mozesz to skleic lukrem - burknal do niej. byl dalej obrazony, ze go nie sluchala.

jeden z nielicznych, świątecznych awków xd
- będzie mało estetyczne - zwracała na to uwagę w przeciwieństwie do kuzyna - twoj ma za mało lukru - wskazała na jego piernika - jest za mało kolorowy - a jak wiadomo regina lubiła kolory. wiedziała, że jest zły i wiedziała o co - już daj spokój... - poprosiła.

- i tak go zjesz - nie widzial sensu w estetyce jesli chodzilo o jedzenie. i tak londowalo w zoladku, a on nie byl wybredny. - podoba mi sie taki - nie sluchal jej rad. - nie wiem o czym mowisz - zachowywal sie dziecinnie bo byl zly.

- może chciałam go komuś dać - wypaplała bez namysłu, nie myślała teraz o wiadomo kim, ale moze na przykład chciała go dać lizzie na polepszenie stosunków! - w porządku - przytaknęła na jego uniesienia estetyczne dotyczące pierniczków - patrzysz na mnie jak na dziecko które zabrało ci lizaka - zauważyła to!

- on to na pewno doceni - prychnal. mogla myslec o kolezankach, ale jemu od razu skojarzylo sie z oscarem. nie wygladal na typa, ktory sie bedzie cieszyl z ciastek. - bo jestes naiwna - uwazal, ze to ona sie zachowywala dziecinnie wierzac, ze oscar sie dla niej zmieni.

- chciałam to dać lizzie - wyjaśniła czując sie zobligowana go wyjaśnień skoro flynn już go wywoływał - już to słyszałam od ciebie ostatnio kiedy byłeś niemiły - przypomniała mu - ja się nie wtrącam w twoje sprawy - przypomniała mu nieśmiało, tak na prawdę nie chciała się przyznać że miał racje i że teraz unikała oscara.