grzane wino

wiedziała gdzie się udać na jarmarku! opierała się o budkę z lekko podpitym uśmieszkiem i piła trzeci kubek grzanego wina! śmiała się z biednych zmęczonych ojców biegających za niesfornymi dzieciakami!

Marcus tez wyniuchal najlepsze stanowisko I zaraz sie tu znalazl. stanal obok miry I wyszczerzyl sie szeroko. - czesc - przywital sie, po czym zamowil dla siebie porcje wina. nie przepadal za tym rodzajem alkoholu ale niestety nic innego nie sprzedawali.

ming jarała się jarmarkiem jak świeczka. chodziła z rozdziawioną buzią, robiła zdjęcia i filmiki i kupowała coś do jedzenia przy każdej budce. nakupowała też mnóstwo ozdób świątecznych. teraz zawędrowała tutaj. ucieszyła się widząc dwójkę swoich dobrych znajomych xd
- marry christmas! - dzisiaj macie wersję angielską jej przekręcenia xd

mira pewnie nie lubiła świat i popchnęła jakąś figurkę renifera na dzieciaka, a potem zwiała xd także miała zupełnie inne podejście aniżeli ming! - cześć - przywitała się z marcusem i stuknęła swoim kubeczkiem o jego puszczając mu jeszcze zalotne mrugnięcie oczkiem. pewnie specjalnie to robiła - awwwww - zawyła z ironią na widok dziewczyny - jakaż ty rozkoszna - w ten sposób się przywitała widząc ile pierdół nakupiła.

Marcus tez lubil swieta, ale nie dawal po sobie poznac bo to nie bylo meskie. w glebi cieszyl sie swiatelkami I sniegiem tak jak ming xd pewnie zawsze lepil balwana w nocy zeby nikt go nie zauwazyl. odwrocil sie kiedy uslyszal znajomy glos I zasmial sie z jej przejezyczenia. - w chinach nie maja takich rzeczy? - skinal glowa na jej reklamowke wypelniona ozdobami.

marcus najchętniej by przytulał choinkę jak na awku. xd
- dzinkuję - skinęła głową ucieszona z komplementu miry, która zawsze emanowała pewnością siebie, więc takie miłe słowa z jej strony podbudowywały ming. pokręciła głową na pytanie marcusa. - w chiny są drzewki w centrum zakupowe, ale ni ma takich świąty jak w love actually filmie. - wyjaśniła. - proszu - wyciągnęła jakieś pierniczki i zaczęła ich częstować. - a co tu dawają? - zainteresowała się ich napitkami.

haha, pewnie tak! chodził potajemnie do dani bo miała na pewno ładną choinkę i tam się przytulał xd
to była fałszywa pewnośc siebie podbudowana niepewnością ciała i traumami, ale dobrze że ktoś jej teog zazdrościł xd
- love actually? - powtórzyła po niej - widziałaś ten film? - ona go nie znosiła zapewne. pewnie wolała świąteczne gremliny - grają go dziś w kinie, on cię zabierze - skinęła głową na marcusa xd spojrzała na pierniczki z lekkim politowaniem - nie, dzieki - mruknęła. nie jadła słodyczy, przecież notorycznie liczyła kalorie! - magiczny eliksir, chcesz spróbować? - podsunęła jej kubek pod nos.

na pewno tak bylo xd
fake it till you make it wiec moze Mirze kiedys uda sie zdobyc prawdziwa pewnosc siebie xd
- nie - powiedzial szybko zeby ming nie miala czasu nastawic sie na pojscie do Kina. - ale ciebie z checia zabiore - zasmial sie glupkowato I spojrzal na mire. nie wiedzial co to za film, ale to nie bylo wazne bo wyobrazal sobie, ze mogliby robic inne rzeczy niz ogladac go. - dzieki - chwycil pierniczka bo on nie liczyl kalorii, a darmowe jedzenie najlepiej smakowalo.

sprawiała wrażenie pewnej siebie i o to chodziło.
- tak, widzimiałam - przytaknęła i chciała zacząć opowiadać historię o tym kiedy i jak go widziała i jakie emocje się z tym wiązały, ale wtedy mira zasugerowała, że marcus może ją zabrać na ten film. rozdziawiła usteczka i zachwiała się lekko, ale on jednak zgasił jej entuzjazm. - aiyya, znowu przeszkawam. tak jak ostatko... - spuściła wzrok smutna, przypominając sobie goły tyłek marcusa w toalecie. - chcę wszystki próbować! - poprawił jej się humor jak mira podsunęła jej kubeczek. wypiła sporego łyka, nie wyczuwając, że to alkohol. było ogrzewające i aromatyczne. - smaczno! też chcę! - oddała jej kubeczek i stanęła w kolejce, żeby kupić osobny dla siebie.

albo potajemnie piekł pierniczki jak pomocny skrzat xd
może kiedyś się jej uda, kto wie! na razie była insecure! ale dobrze to maskowała!
słysząc jego zaproszenie do kina wbiła w niego wzrok i posłała mu buziaka w powietrzu żeby go sprowokowac. wcale nie chciała z nim iść do kina (albo udawała, że nie chce). widziała że troche dzieciak z niego - znowu przeszkadzasz? - zainteresowała się jednak słowami ming - opowiedz mi o tym - objęła ją ramieniem udając troskę i zainteresowanie żeby posłuchać historii o marcusie - weź podwójną porcję - zaproponowała bo chciała zobaczyc jak się upija - wtedy masz zniżkę - wskazała na tabliczce.

pieczenie pierniczkow to za duzo roboty, ale pewnie z checia pomagal w pieczeniu ciastek zeby wyjadac skladniki xd
Mira go prowokowala, a on zacieszal, ze tak na niego leci xd pewnie udawala! Marcus byl uroczy I rzadko sie zdazalo by ktoras potrafil mu sie oprzec hehe. - tak, opowiedz - zachecil ja z rozbawieniem. nie mial sie czego wstydzic! no I musial rozgadywac historie o swoich kobiecych podbojach zeby inne plotki zaginely. - nie bede cie znowu odprowadzal do domu - ostrzegl ming kiedy mira zachecala ja do picia.

skoro mira posyłała marcusowi buziaczki w powietrzu to tym bardziej ming posmutniała, że nie ma u niego szans.
- nie wiedziowałam, żeby jesteście parą - wypaliła. jej myślenie było zero-jedynkowe, albo przyszły mąż albo nic ich nie łączyło xd - jak nie było prąda to marikus całowywał się w łazionce z dziewczyną i ja przybyłam. ale ja nie chciałam się z nimi całowywać, trzy to za dużo - wyjaśniła skoro sam chłopak zachęcał do opowiadania. - ale superancko! - skomentowała cool słowem wyczytanym w podręczniku sprzed dziesięciu lat. oczywiście skorzystała z promocji. - już nie mieszkujemy razem w domu. - przypomniała marcusowi podchodząc bliżej do nich ze swoim kubeczkiem.

to były najbardziej niewinne buziaczki jakie mogła mu posyłać mira xd
pewnie wszystkie laski marcusa robiły to z litości z nim xd
- nie wiedziałaś, bo nie jesteśmy - wyjaśniła szybciutko ming żeby powiedzieć o tym jasno - jest cały twój - wskazała na marcusa, ale potem jej ręka zjechała na jego tyłek i go uszczypnęła w niego choć zachowywała się tak jakby nic się nie stało - czyli jest niegrzeczny i lubi trójkąty? - uniosła brew patrząc na nich - och, czyli jesteś z tych lubiących obie płcie - zaszufladkowała go od razu skoro lubił trójkąty. ups, nie wyszło mu pokazywanie swojej męskości - mieszkaliście razem? - dopytywała dalej żądna plotek - odprowadzałeś ją? - przeniosła wzrok na marcusa - czyli to wy byliście parą - zaśmiała się nawiązując do jednych z poprzednich słów azjatki.

moze I tak bylo, ale on sie cieszyl, ze ma powodzenie xd by jak make a wish kid, ech. pewnie myslaly, ze jest jakis mentalnie challengowany I dlatego sie litowaly.
- cenie swoja wolnosc - dodal zeby bylo jasne, ze nie ma sie zamiaru z nikim wiazac w razie gdyby ktoras z nich miala jakies nadzieje. - nastepnym razem mozesz dolaczyc - wyszczerzyl sie glupio do miry, proponujac jej trojkat. zachecala go jeszcze bardziej tym szczypaniem w tylek, ale po jej kolejnych slowach zmarkotnial. - lubie tylko kobiety - powiedzial wyraznie zeby uniknac nieporozumiania. chyba juz na to za pozno, ups. - nigdy nie bylismy para - zaprzeczyl szybko. nie pomyslal, ze to by moglo pomoc jego imageowi. chociaz mogliby pomyslec ze ming byla jego beard girlfriend.

targały nią różne emocje i znowu zrobiło jej się smutno, że mira i marcus flirtowali, a marcus cenił swoją wolność. wolałaby, żeby to ona sobie posyłała buziaczki z chłopakiem i żeby był zniewolony przez nią xd
- haj mej joł - wtrąciła po chińsku "jeszcze" na to, że nie byli parą. mogła wygadywać takie rzeczy ludziom w twarz i nikt nie wiedział o co chodzi. ktoś oprócz teda powinien nauczyć się chińskiego i ją przyłapać xd zaraz podeszła do niej jakaś koleżanka, więc ming poleciała z nia spędzać czas i upijać się grzanym winem.

mira też szybko znudziła się marcusem i uciekła bo zaczęły ja wkurzać wszędzie słyszalne kolędy!

pił tu powoli grzane wino podśpiewując pod nosem świąteczną piosenkę.

Silas obczajal tutejsze atrakcje I tez zatrzymal sie przy grzanym winie. - czesc - usmiechnal sie I podszedl do niego kiedy juz odebral swoja porcje.

i tak oto nastąpiło spotkanie na szczycie dwóch osób, które wiele do powiedzenia nie miały. albo nie, miały do powiedzenia wiele, ale nigdy nie chciały tego mówić publicznie. więc teraz ucieszył się nawet na jego widok - cześć silas - posłał mu przyjazny uśmiech - widzę, że wino i siebie skusiło - zauważył.

najwyzej sobie postoja w milczeniu I beda obserwowac otoczenie hehe. Silas sie jeszcze dzisiaj nie socializowal wiec musial chociaz poudawac zaczepiajac eliotta, ktory sie nie liczyl jako obcy, ale przynajmniej z kims rozmawial. - za ladnie pachnialo przy przejsc obok obojetnie - przyznal.

- zgadzam się z tobą - pokiwał głową ze zrozumieniem, bo czemu miałby się z nim nie zgodzić. lubił grzane wino. poprawił szalik i zaczął się rozglądać za czymś ciekawym - byłeś tutaj wcześniej czy nie? - zapytał. on pewnie z mamusią co roku chodzili na ten jarmark, ale na szczęście jej tutaj teraz nie było xd

pokiwal glowa. tez zaczal sie rozgladac w poszukiwaniu jakiegos tematu do rozmowy. dobrze, ze tyle sie tu dzialo! ciekawe o czym rozmawiali w pokoju gdzie nie bylo tylu atrakcji. - dopiero dzisiaj mialem okazje pozadnie sie rozejrzec - przyznal. - maja tu ciekawe rzeczy - dodal, nie precyzujac o co mu chodzilo. nie byl fanem swiat, ale wiedzial, ze ludzie czesto je lubili wiec nie chcial psuc atmosfery narzekaniem.

pewnie o książkach albo o tym co teraz eliott rysował dla summer! bo zapewne ostatnio siedział sporo w pokoju i robił komiks, który mu się powoli rozrastał do takich ilości, że zastanawiał się czy nie będzie dobrze go wydać. ale na razie nie uzyskał nawet aprobaty dziewczyny więc rysował do szuflady i pokazywał dzieło silasowi - mhm, owszem, mają. gdzie w tym roku spędzasz święta? - zapytał ot tak.

pewnie tak! albo nie przejmowali sie tym, ze nie maja o czym rozmawiac I po prostu kazdy zajmowal sie swoimi sprawami. Silas na pewno byl pod wrazeniem pracy eliotta I bedzie go namawial do publikacji komiksu jesli nadarzy sie taka okazja. nie byl dobry w rysowaniu wiec imponowali mu ludzie, ktorzy mieli inne zdolnosci niz on. - jeszcze sie nad tym nie zastanawialem - zasmial sie nerwowo. to byl dla niego wrazliwy temat. nie mial nikogo z Kim moglby spedzac swieta. byl jak zawsze sam jak palec!