jemioła

- ojej, kiedy ty śpisz biedaczynko - jak zwykle włączył się jej instynkt macierzyński wobec teda. ale on powinien się już do tego przyzwyczaić, większość swoich kolegów tak w pewnym momencie traktowała, oprócz nico, którego nie bardzo ostatnio lubiła - słyszałam, że twoja siostra już nie jedzie do japonii - pewnie faye do niej już wczoraj dzwoniła z rewelacjami.

- nie siedzę tu do późna, jarmark kończy się o dwudziestej pierwszej. poza tym to i tak tylko kropla w morzu dla tego co powinniśmy robić dla tych dzieci... - westchnął. jej instynkt macierzyński nie miał szans w starciu z jego poczuciem potrzeby niesienia dobra dla świata. tym bardziej ostatnio gdy czuł się jak najgorszy człowiek na świecie i uważał, że nawet poświęcając się dla wolontariatu tego nie poprawia. - no tak. szkoda, to była dobra szansa... - on tam uważał, że lepiej by jej było jakby wyjechała i przeżyła time of her life jak ted na tajwanie.

spojrzała na zegarek - hmm, to już niedługo w sumie - zauważyła z uśmiechem na ustach i skończyła jeść precla. objęła go ramieniem w pasie - nie przejmuj się, faye jest jeszcze młoda, zdąży pojechać do japonii. ale nareszcie posłuchała tego co się do niej mówi i to się chwali - pokiwała głową, może jego siostra mu nie mówiła to co mówiła jej więc miał wiadomości najświeższe z drugiej ręki - oj ted ted, przynajmniej nie musisz się martwić już też o nico - pstryknęła go w nos - masz uroczo zaróżowione policzki - zachichotała.

- taak, czas szybko leci - uśmiechnął się lekko i zaraz się odwrócił i podziękował przechodniowi, który akurat wrzucił mu coś do puszki. - najwyraźniej mnie nigdy nie słucha - zażartował, ale jednak to był fakt skoro nie słuchała jak odradzał jej nico i doradzał japonię. - martwię się o wiele osób, na okrągło - oznajmił. między innymi o jej kuzynkę. ted juz dawno zapomniał o istnieniu nico, mniej więcej wtedy kiedy zeszły mu wszystkie ślady ich bójki. - jest zimno - zauważył i potarł się wolną ręką w rękawiczce po zimnym policzku. - tobie nie jest zimno jak tak stoisz? - on przynajmniej cały czas chodził po jarmarku i mniej odczuwał chłód.

- na szczęście, bo jakby stał w miejscu albo nikt by ci niczego nie dawał do puszki, to by ci się okrutnie dłużyło. kiedy ty w ogóle jesz i pijesz cokolwiek, stary. jak wracasz do domu musisz być piekielnie zziębnięty - zmartwiła się tym, że jeszcze by się jej przeziębił a ona nie chciała żeby tak było. dbała o wszystkich, bez wyjątków - wiem wiem, mamy to samo - zgodziła się z nim kiedy przyznał się do tego, że dba o wiele osób - owszem, jest bardzo zimno. a nie, jakoś nie bardzo, mam gruby sweter od mamy - pochwaliła mu się.

- nie musisz się o mnie martwić, naprawdę. umiem zadbać o siebie i swoje posiłki - zapewnił ją. na pewno miał termosik z herbatą i również ciepły sweter. akurat o teda bym się nie martwiła, jest jednym z tego rzadkiego gatunku rozsądnych postaci. - poza tym czym jest moje drobne poświęcenie dla cierpienia tych dzieci. nawet jak zmarznę to nie wiem co one czują - filozofował jeszcze, bo naprawdę chciał oddać coś dla świata i naprawić swoje błędy. - sprytnie - zaśmiał się na ten sweter. - będziesz dalej uczyć się japońskiego? - wypalił, bo nie wiedział jakie inne tematy mają ze swoją eks.

- ale ja nawet jeżeli mi powiesz, że nie powinnam się martwić, to ja będę się martwić. nic na to już nie poradzisz. tak już mam po ojcu - zaśmiała się. jej ojciec był w takiej samej relacji z leosiem co louis z andersonem kiedy był mniej więcej w ich wieku. dbał o niego i o wszystkich tak samo jak zoe teraz dba o każdego przyjaciela i znajomego - biedne dzieci, dobrze, że im pomagacie - pochwaliła jego pomoc biedniejszym - tak, a dlaczego pytasz? - zapytała zaciekawiona.

- nie chcę, żebyś się o mnie martwiła - powtórzył trochę ostrzej, bo po prostu czuł, że na to nie zasługuje, żeby ktokolwiek się o niego martwił, a tym bardziej dziewczyna, która go de facto nie chciała i rzuciła, ups. - tak po prostu zastanawiałem się czy twoje plany też sie nie zmieniły - wyjaśnił jej. musiał jeszcze zrobic jedną rundkę wokół jarmarku przed końcem, więc pożegnał się z zoe i poszedł.

- maruda - zaśmiała się z niego tylko, zrobiła rundkę wokół jarmarku jak on i poszła sobie do domu.

kręcił się tutaj w rodzinką, która kochała święta, ale wkręcili się jakieś aktywności świąteczne typu robienie pierników czy coś, a on nie był tym zbytnio zainteresowany więc postanowił pospacerować. zauważył archiego i chciał sie przywitać - znudziły ci się korepetycje u mnie? - zaśmiał się nawiązując do tego że przestał przychodzić, nie wiedział że był jakiś powód xd

zlitowali sie nad nim I wypuscili go na swieta xd
spacerowal I rozgladal sie na wszystkie strony, cieszac sie z widokow. nie musial dlugo szukac nikogo znajomego bo patrich go zaraz zagadal. - chwilowo mialem inne obowiazki, ale jestem gotowy wrocic - zasmial sie. nie chcial tlumaczyc sie. im mniej ludzi wiedzialo tym lepiej.

archie bardzo świąteczny xd
mamusia dała mu dyspensę, bo miała łagodniejsze serduszko na święta xd
lepiej że wpadł na patricka niż na kogoś bardziej kłopotliwego - i co? myślisz, że tak cię od razu przyjmę po tym jak złamałeś mi serce? - żartował w najlepsze czując luźny vibe.

jest czerwono xd
swiateczny vibe ja chwycil xd archie byl wdzieczny I obiecal, ze nie bedzie broil.
dobrze, ze nie wpadl na jakichs znajomych, z ktorymi spedzal czas zanim go zwineli na odwyk. - na pewno znajde jakis sposob zeby cie udobruchac - byl pewny.

czerwono i zielony login xd
jakby coś zrobił to by go odtransportowała na odwyk helikopterem i nie była taka łaskawa xd
mógł też wpaść na peggy, na pewno zadawałaby dużo niewygodnych pytań! - pierniczki nie dadzą rady, mama robi najlepsze - ostrzegał. wiadomo, że mama bowman to królowa wypieków.

czyli swiatecznie xd
musial sie teraz pilnowac xd
jak to peggy! chociaz ona go odwiedzala to moze juz wiedziala wszystko co chciala wiedziec. mialby dodatkowa osobe do pilnowania zeby nie przesadzac z zabawa. - ech, to byl moj pierwszy plan - udawal zawiedzionego. podniosl wzrok do gory I wtedy zobaczyl jemiole. - ale mam lepszy pomysl - spojrzal na niego z usmieszkiem I pocalowal go.

może chciała go obserwować w naturalnym środowisku i robić notatki sprawdzając czy jego stan się poprawił, a potem zdawać relacje cioci aggie.
liczył, że zamiast pierniczków zaproponuje obiad, ale archie go zaskoczył, niestety negatywnie bo od razu pomyślał o nejcie i miał wyrzuty sumienia więc od razu się odsunął, nie ogarnął nawet że stoją pod jemiołą - nie - wyjaśnił stanowczo. rozejrzał się nerwowo wokół i zaraz go wyminął żeby wrócić do rodzinki, tam było bezpieczniej xd

bardzo mozliwe, ze taki mogl byc plan.
nie zdazyl sie wytlumaczyc, ale pokazal na jemiole zanim Patrick odszedl. jego wina, ze go pod nia zaczepil I archie zle odczytal sygnaly xd

kręciły się tu z rosie i szukały przystojniaków do całowania. skuteczna metoda xd

vicky szukała rosie, ale nie skumała że jest tu z jasmine, której nie lubiła przez przypały z archiem oczywiście - mama do ciebie wydzwaniała - oznajmiła niczym starsza siostra i robiła jej siare przy jas.

nie byla zadowolona kiedy vicky im przeszkodzila. - to moze zadzwonic pozniej - mruknela poirytowana, ze robi jej siare. - jestesmy zajete - poinformowala ja I pokazala jas kolejnego chlopaka, ktory jej sie podobal.

niechęć była odwzajemniona, więc jasmine już mierzyła vicky wzrokiem.
- teraz rosie jest moja - oplotła ją ramionami radośnie, ale już zerkała na chłopaka wskazanego przez przyjaciółkę. - mniam - skomentowała, wcale nie mając na myśli budek z jedzeniem.

już sobie fikały xd
zignorowała jas choć zmierzyła ją wzrokiem - myslę, że mama jest ważniejsza od jakiś frajerów którzy tylko chcą się do ciebie dobrać - wiedziała do jakiś chlopaków ciągnie rosie. jasmine mogła się puszczać xd

objela jasmine I tez sie jarala. - skoro nie napisala smsa, ze to wazne to moze poczekac - przewrocila oczami. vicky ja wkurzala ciaglym przypominaniem jej, ze jest puszczalska. nic za to nie mogla, ze miala pecha I leciala na dupkow xd

jasmine musiała szukać chłopaków dla rosie, żeby powstrzymywać ją przed lataniem za drew xd
- mama jest wiecznie, a te przystojniaki mogą być tylko przejazdem - wskazała na jakiś kolesi, których widziała pierwszy raz. a przecież razem z rosie miały obczajonych wszystkich miejscowych xd

jaki podstęp xd
a vicky przewróciła oczami na zachowanie jasmine i rosie - ale to żałosne - nie powiedziała wprost że to one są żałosne, ale można było to wyczuć z kontekstu. vicky w ogóle się teraz nie zajmowała przystojniakami, choć ivy chciała ją uporczywie swatać xd