drew & ted

siedział w pokoju i zaznaczał w przewodniku najciekawsze miejsca. wybierał, gdzie najlepiej zabrać rosie na romantyczną wyprawę.

uroczo. wywolal myslami rosie i to ona wlasnie pukala do drzwi. niestety nie przyszla w odwiedziny to teda, ups.

kiedy zobaczył rosie za drzwiami, był przekonany, że właśnie wywołał ją myślami.
- cześć! - uradował się na jej widok. - miałem zaraz do ciebie przyjść - oznajmił wesoło i od razu zamachał przewodnikiem, którzy trzymał w ręce nawet jak podszedł do drzwi.

- hej - przywitala sie, ale zamiast zwracac uwage na niego juz zagladala wglab pokoju zeby zobaczyc czy drew tam jest. - po co? - nie cieszyla sie, ze chcial ja odwiedzic. - jest drew? - wprosila sie do pokoju.

- mam dla ciebie kilka propozycji, gdzie możemy się razem wybrać - oznajmił. zamknął drzwi za nią i cieszył się, że rosie była chętna, żeby siedzieć u niego w pokoju. otworzył przewodnik na ostatnio przeglądanej atrakcji i już chciał jej o niej opowiadać, kiedy usłyszał imię współlokatora, z którym nie zdążył się nawet dobrze zapoznać. - nie, jesteśmy sami - powiedział to jeszcze z nadzieją, że to ją zachęci do rozgoszczenia się w pokoju.

zerknela przelotnie na jego przewodnik. - o, bylam juz tam z drew - pochwalila sie. musial zarobic na seks spacerami xd dobrze, ze sie jeszcze nie znudzil. - szkoda - westchnela. nie mogla sie do niego dodzwonic i zastanawiala sie czy jasmine miala racje i juz ja zostawil dla innej xd

mina mu zrzedła.
- to wybierzemy się gdzieś... gdzie jeszcze nie byłas... - zaczął mamrotać i kartkować przewodnik. - przyszłaś do niego? - spytał wprost. wolał mieć jasne informacje, bo jeszcze przed chwilą łudził się, że przyszla do niego. też miał wiele do zaoferowania, nawet jeśli nie miał takiej klaty!

ted byl jednym z najlepszych chlopakow, wiec nie byl w typie rosie. moze sama sie specjalnie zabotowala bo kiedy byla zraniona pisala lepsze opowiadania. nie wygladala zbyt entuzjastycznie kiedy proponowal jej wycieczke. - tak, mialam nadzieje, ze tu go znajde - byla z nim przynajmniej szczera.

rosie odrzucała najlepszych chłopaków, takich, którzy mieli prawdziwe uczucia i dbali o dziewczyny. przynajmniej miała inspiracje xd
- ale nie ma go tu, więc możemy posiedzieć we dwoje? - łapał się jeszcze ostatniej desperackiej próby. widział jak wygląda jego współlokator, więc domyślał się już, że nie ma u niego szans i do czego prowadzi ta rozmowa z rosie.

- umm.. - skrzywila sie niezrecznie. teda akurat nawet lubila (w przeciwienstwie do wesa xd biedak xd), ale nie w taki sposob jakby chcial. - dziewczyny na mnie czekaja, wpadlam tylko zapytac czy drew chce isc z nami - sklamala. uciekla zeby nie proponowal jej spedzania razem czasu xd

hahaha biedny wes, ted miał więcej punktów tylko dlatego, że nie był młodszy xd
było mu przykro, bo rosie nawet nie powiedziała mu wprost, że daje mu kosza. ale wiedział, że właśnie to chciała mu przekazać.

zestresowana szukala wszedzie teda. przybiegla do jego pokoju zeby zobaczyc czy tu jest.

jak tylko rozpoczęła się katastrofa, to ted samarytanin ruszył do pomocy, więc zachowywał się jak pielęgniarz i opiekun i wszystko w jednym. rozdawał koce termiczne w punkcie ewakuacyjnym xd był mocno zajęty i przejęty, ale jak wszystko się uspokoiło, to wrócił do pokoju na power nap, bo obiecał, że potem, jak wszyscy ludzie się rozejdą, pomoże w hotelu sprzątać zniszczenia.
- nic ci nie jest! - rzucił się do lizzie, żeby ją wyściskać resztkami sił.

pomocny jak zawsze!
- tobie tez nie! - wtulila sie w niego. - bedziemy mieli co opowiadac jak wrocimy - zazartowala kiedy juz go wysciskala. polly pewnie odchodzila od zmyslow kiedy zobaczyla wiadomosci w internecie.

przydał się na wycieczce.
- wolałbym opowiadać o tym, jak zwiedzaliśmy jaskinie - westchnął i ułożył się na łóżku. od razu poklepał miejsce kolo siebie, żeby dołączyła do przytulasków. ted był zbyt zajęty niesieniem pomocy innym, żeby pójść do toalety, a tym bardziej żeby poinformować polly, że żyje. na szczęście teraz po drodze do pokoju już naprawił ten błąd i polly mogła się uspokoić.

na pewno.
- ja tez - przyznala. probowala rozladowac atmosfere zartem, ale po takich przezyciach nie zadzialalo. polozyla sie obok niego I wtulila sie w niego znowu. - balam sie, ze cos ci sie stalo - trzymala go mocno jakby zaraz wszystko mialo sie zaczac dziac od poczatku. dobrze, ze dal polly znac bo by go zabila po powrocie!

- to na pewno przysłoni wszystkie inne wspomnienia - wzdychał dalej. kochał podróże, ale w tym momencie nie umiał w sobie wykrzesać entuzjazmu do ich wycieczki. był zmęczony, chciał do domu. objął ją w bezpiecznym uścisku. - mi nie, ale wiele osób nie miało takiego szczęścia... - mruknął, bo widział dużo rannych w punkcie zbiórki. - źle, że cię tu zabrałem. naraziłem cię na niebezpieczeństwo - oskarżał sam siebie, choć nie mógł przewidzieć tego, co się wydarzy. polly zamiast cieszyć się z jego powrotu samodzielnie by go zabiła xd

wtulila twarz w jego klate. nie miala tyle empatii co on, wiec dla niej najwazniejsze bylo to, ze on byl caly. - nie, to nie twoja wina - nie chciala sluchac jak siebie obwinia. - nie masz kontrolii nad takimi rzeczami - ona nie byla zla, ze ja tu zabral wiec on tez nie mogl. polly zabilaby go za to, ze nie wiedziala czy jeszcze zyje xd wiedzial, ze musi sie meldowac!

ted pomagał wszystkim innym ludziom, ale nie umiał wszystkim dogodzić i teraz myślał o tym, że zajmując się obcymi nie zajmował się swoją najlepszą przyjaciółką, o którą powinien dbać w pierwszej kolejności. czy pomoc setce ludzi kosztem pomocy jednej lizzie odejmowała mu punkty bycia dobrym człowiekiem? możliwe!
- nie wiem, co bym zrobił, gdyby coś ci się stało - przyznał. zamknąłby się na świat i byłby chamkiem jak philip. - następnym razem ty wybierasz wycieczkę - przerzucił na nią odpowiedzialność. próbował rozluźnić atmosferę, choć na ten moment nikt nie myślał o kolejnych wyjazdach. polly przyzwyczaiłaby się do myśli, że ted nie żyje, więc łatwo byłoby jej go zabić xd

jakie rozkminy! lizzie potrafila sie zajac soba I byla cala wiec niepotrzebnie mial wyrzuty sumienia!
- ale nic mi sie nie stalo. jestem tu cala I zdrowa - podniosla noge do gory zeby mu pokazac jaka jest sprawna. - zawsze chcialam jechac do japonii zeby pograc w te ich smieszne gry - wymyslila cos na szybko.

chciał dbać o wszystkich tak jak polly, więc włączały mu się rozkminy!
uśmiechnął się, upewniając się, że jest sprawna.
- ktoś nad nami czuwa - poprawił głowę na poduszce i spojrzał w sufit. - faye by się ucieszyła, że ją odwiedzamy - dla niego to był prosty wybór wycieczkowy xd w japonii też wulkany i trzęsienia ziemi, powinni wybrać bardziej przyziemne miejsce xd

ech!
- w sumie to bylam zla na ciebie za to, ze ratowales zolwie beze mnie wiec japonia moze poczekac. najpierw bali - zmienila zdanie jak wspomnial o Faye xd nigdzie nie bylo bezpiecznie, nawet w St Albans sie moze okazac, ze bedzie trzesienie ziemi I miasto rozerwie sie na pol xd

uśmiechnął się na myśl o bali. byli teraz w ciężkiej wyjazdowej sytuacji, ale jednak fantazje o kolejnych wyjazdach i bajecznych widokach wpływały na niego kojąco.
- ale wtedy pojedziemy sami - zadecydował. - rosie dała mi kosza - przyznał się, dlaczego nie chciał innego towarzystwa xd wolał przebywać z lizzie, która dawała mu permanentnego kosza, więc był do tego przyzwyczajony i na to przygotowany. - dla mojego współlokatora - lizzie go pewnie widziała, więc nie mogła się jej dziwić xd hahahaha dobra dramka, znaleźliby się w dwóch osobnych światach, ale nie możemy już nic wywoływać xd

- I bedziemy sie najlepiej bawic - podobala jej sie wizja wycieczki z samym tedem. nie musialaby sie z nim dzielic z inna laska jak teraz xd - on jej pewnie da kosza dla innej laski I bedzie zalowala - probowala go pocieszyc. chciala mu dac buziaka w policzek, ale niechcacy trafila w usta. haha lepiej nie jak chcemy jezdzic na wycieczki do St Albans xd