Budki z jedzeniem

przebrali się za zestaw imprezowy czyli kieliszek tequili, sól i limonkę xd ale teraz zamiast pić to zjarali się i pochłaniali kolejne hot dogi. w zasadzie to marty karmił flynna i wpychał mu samą parówę bez bułki do buzi xd

anderson za to wlewał sobie sam sos do buzi. nie dość, że byli przebrani za zestaw imprezowy, to z ich żywności też można było zrobić tylko jeden zestaw.
- dobry ten hot dog, dużo sosu. chcecie gryza? - zamachał im butelką.

musieli wygladac uroczo.
- martyego tez jest dobry, wymiana! - powiedzial z pelna buzia. chwycil od andersona butelke I zaczal wlewac sos do buzi. hotdog diy. przy okazji sie oblal.

czyli wychodzi na to, że marty jadł same buły xd zapchał się i zaczął kaszleń okruszkami na wszystkich - dajcie popić! - ale zamiast wody wskazał na sosy, którymi oblał się flynn - umieram! - zaczął dramatyzować bo zapchał się tymi bułkami.

przynajmniej oni zjedli coś pożywnego, a nie sam sos jak anderson xd
- ale jestem głodny! mógłbym zjeść jeszcze takich pięćdziesiąt. ej, zakład, że zjem takich pięćdziesiąt? - śmieszkował już, chociaż raczej nie był to żart.

bedzie rzygal xd
szybko podal sos martyemu zeby sie napil. - ja piecdziesiat jeden! - kazda okazja byla dobra na konkurs. ten numer nie wydawal mu sie wysoki. - jaka jest wygrana? - juz sobie ubzdural, ze to duzy deal.

pojada na kroplówki i lewatywę xd wspólnie przeżycie xd
- a ja pięćdziesiąt trzy - przekrzykiwał się, choć tak na prawdę był pełen. czyli zieloni mają jakieś limity jedzeniowe! - w nagrodę namówię peggy żeby z wami zatańczyła - największa nagroda, z martym nie chciała pewnie xd

bonding experience xd
- a ja sześćdziesiąt dziewięć! - wymyślił i zarechotał z tej wspaniałej liczby, która bawiła go jakby miał trzynaście lat. - nie chcę tańczyć z peggy! odwołuję! ja zjem czterdzieści dziewięć! - nie mógł ryzykować, że wygra i będzie musiał tańczyć z rudym demonem. zabrali mu sos, więc wziął z budki inny, superostry, który wlał w siebie bez zastanowienia. haj jednak go nie znieczulił i poczuł, jak go pali w gębie, przez co się rozpłakał. to na pewno przez to, że nie chciał tańczyć z peggy xd

tak xd
- szescdziesiad dziewiec - zasmial sie z numeru I zapomnial o czym rozmawiali przed chwila. tez nie chcial tanczyc z peggy, ale skoro marty powiedzial, ze zje o dwa hotdogi wiecej to on wygral. - marty bedzie z nia tanczyl - poklepal andersona po ramieniu zeby go pocieszyc.

to będzie już przyjaźń na całe życie xd
- sześćdziesiąt dziewięć - też zarechotał razem z flynnem, wiadomo co po głowie im chodziło xd - ale z ciebie słabeusz - skrytykował płaczącego andersona i sam wlał sobie ten sos - peggy jest najlepsza! - oznajmił płacząc jak hurd - masz! - chciał oddać sos flynnowi, ale zamiast tego psiknął tym ostrym sosem w oko caplana.

będą drużbami na swoich ślubach i wszystkie skończą się przypałami xd
- nie, bo ruby jest najlepsza - chciał dyskutować z marty'm, ale zamiast tego łzy ciekły mu po policzkach i wyglądał, jakby mocno się wzruszył tymi wyznaniami. może rude byłyby poruszone, gdyby zobaczyły ich w takich rzewnych wyznaniach xd jelita hurda nie chciały przyjąć ostrego sosu i zaczęło mu mocno bulgotać w brzuchu. - nadal jestem głodny, zjem jeszcze watę cukrową - plus miał nadzieję, że słodka chmurka złagodzi pieczenie w gardle, więc ustawił się w kolejce po watę, żeby się nią dobić.

haha najlepszy dzien dziewczyn xd
- ja wole ruth - dodal cos od siebie skoro rozmawiali o rudych. nie znal innych xd chwycil sie za oko I zaczal je trzec kiedy dostal w oko sosem. - stracilem wzrok! - zaczal panikowac. wstal chwiejac sie I ruszyl przed siebie, ale co chwile zatrzymywal sie na kims az w koncu upadl na tylek.

biedne xd
- nie znacie się! - zamachał rękoma trzymając się za brzuch bo jemu tez nie służył ostry sos. jacy delikatni! rude byłyby zażenowane ich zachowaniem! - nie możesz oślepnąć! - wepchał się po watę, a potem wziął ją bez patyka i przyłożył do oczu flynna jakby to miało pomóc! - lepiej zjedz to - rzucił andersonowi jakąś resztkę frytek z ziemi skoro ten był głodny xd

- nie możesz stracić wzroku, jak wtedy będziemy grali w zombie? - załamał się. - ile widzisz palców? - próbował ocenić stan flynna w profesjonalny sposób, ale zamiast palców pokazywał mu frytki, które wrzucał sobie do buzi na zmianę z watą cukrową, którą odrywał z opatrunku na oczach flynna. w brzuchu mu coraz głośniej jeździło.

- sam bede jak zombie! - zaczal panikowac. mial zamazany wzrok, a wata przy oku wcale mu nie pomagala. jemu tez teraz ciekly zly. Anderson niech korzysta z waty dopoki sie nie rozposcila xd - zero! - dramatyzowal. zaczal szukac czegos po omacku I chwycil Cole, ktorej jeszcze nie zdazyli wypic. wylal ja sobie na twarz, ale to nie dalo duzo.

- nie możesz pożreć naszych mózgów! - zaczął telepać flynnem ze stresu że stanie się nagle zombie. ciekawe czy mieli mózgi xd - nie zero, tylko trzy! - rzucił tymi trzema frytkami w niego - musimy go ratować! - panikował i zjadał ze stresu te frytki z andersonem, a potem popił to colą i zaczęło mu bulgotać w brzuchu jak hurdowi.

zaczęli rzygać pod siebie, myśląc, że to ze stresu o losy flynna. na szczęście teren imprezy był pilnowany przez ratowników, więc ktoś zauważył, że coś jest z nimi nie tak i chłopcy odjechali karetką na sygnale do szpitala. pewnie jeszcze sobie piąteczki przybijali, że mają epicką podwózkę xd

poszedł po drinki dla siebie i rafe, ale wrócił z lucą jeszcze xd - zobacz kogo spotkałem - wręczył rafe drinka. na nieszczęście hollywooda polubił farmera xd

nie był zachwycony ich przyjaźnią, bo bał się, że luca coś wypapla o ich wiejskiej przygodzie.
- hej, gdzie są twoi znajomi? - przywitał się z lucą i od razu miał nadzieję na pozbycie się go.

wystarczylo zeby rafe po prostu powiedzial mu, ze nie chce zeby nic o tym wspominal. zreszta niepotrzebnie sie bal bo Luca nie mial zamiaru opowiadac samowi o tym z Kim uprawial seks. szczegolnie kiedy chlopacy byli razem I to moglo wprowadzic dramki do ich zwiazku.
- tutaj - zasmial sie z jego nieprzyjaznego nastawienia.

sam był taki miły do luci, a rafe ze strachu już był chamkiem! wystarczyło żeby pogadali ale po co xd
- my nimi jesteśmy - przypomniał zerkając na hollywooda wzrokiem typu 'ogarnij się i bądź milszy, bo ja jestem miły dla rosie' xd - mieliśmy w planie iść na karuzele - już proponował że pójda razem, potem i tak wylądują z rafe we wspólnym łóżku więc spędzą razem czas!

rafe nie umiał się normalnie komunikować, wolał od razu wejść w tryb chamka.
- nie wiedziałem, że chciało ci się przyjść samemu - wzruszył ramionami i rzucił samuelowi spojrzenie 'mieliśmy spędzać czas tylko we dwoje'. nie zgodziłby się na porównywanie rosie do luki, bo to był inny poziom i długość znajomości. - więc miło było cię spotkać, ale tam idziemy - kończył rozmowę. nie lubił karuzel, fakty z karty, ale dla sama i pozbycia się luki mógł się poświęcić.

ech! a mogli byc bff xd
obserwowal zachowanie rafe I troche go to bawilo. - byles bardziej przyjaznie nastawiony kiedy sie poznalismy - powiedzial specjalnie. moze jednak zmienil plany jesli chodzilo o nie wspominanie nic o ich znajomosci xd rafe mogl byc milszy.

wykorzystywał teraz cały pakiet bycia miłym dla sama, dla reszty nie starczyło.
dla sama rosie była specyficzna więc może tez musiał sie trochę poświęcać przebywając w jej towarzystwie xd nie lubił karuzel, ale chciał tam iść bo sam chciał, albo to była dobra wymówka żeby faktycznie uciec od farmera - bo zazwyczaj jest milszy - usprawiedliwiał zachowanie rafe i szturchnął go w bok - sorki - było mu wstyd za niego. luca był miły!