ostry dyżur

trzymał ją za łapkę, bo czytał kiedyś badania według których kontakt fizyczny uspokajał i własnie w ten sposób próbował uspokoić rozemocjonowaną tracy - nie możesz stąd zwiać, przecież prędzej czy później cię znajdą - wyjaśnił - poza tym to normalne że wypadki się zdarzają, to nie twoja wina, nie zrobiłaś nic co specjalnie do tego doprowadziło i oni powinni to zrozumieć. równie dobrze to mogło się wydarzyć kiedy oni opiekowaliby sie swoim dzieckiem - zaraz dzieciak wrócił z badań, a na izbę wpadli wściekli rodzice.

takie trzymanie za rękę jeszcze bardziej ją rozklei, bo czy ktokolwiek kiedykolwiek trzymał ją za rękę?! nie. może oprócz pani z opieki społecznej, która zapewniała ją i małego teddy'ego, że wszystko będzie w porządku, mimo że właśnie zabrała ich od rodziców i już planowała ich również rozdzielić.
- ale nie zdarzyło się. - zauważyła. pewnie bała się, że będą ją karać linijką jak zakonnice w zakonie. zaraz wpadli rodzice i domagali się wyjaśnień, więc do nich poleciała, ale tylko się na nią darli i wyrzucili z pracy i nie chcieli słuchać jej tłumaczeń. była cała roztrzęsiona.

to trzymanie za rękę przywoływało w niej najgorsze wspomnienia z tego co widzę, ups. gdyby tylko victor wiedział.
zapewne zaraz i on rozmawiał z rodzicami tłumacząc im że ich synowi nic się nie stało i to tylko powierzchowny uraz. tłumaczył też że każdemu mógł się zdarzyć taki wypadek i nie powinni wyżywać się na kimś pod wpływem chwili ;xx pewnie zaraz wypisał chłopca bo i kazał go monitorować rodzicom w domu. zaprowadził też tracy do dyżurki, gdzie ze swojej szafki wyjął tabliczkę mlecznej czekolady i ułamał jej kawałek - trzymaj - jego słodycze uspokajały jak widać xd

tracy zawsze taka radosna i szuka we wszystkim pozytywów, a teraz ma kiepski tydzień i wszystko idzie nie tak i tylko chce jej się płakać! miesiąc miodowy z st. albans minął, teraz nadszedł czas na uderzenie okrutnej rzeczywistości.
myślała, że prowadzi ją do dyżurki, żeby dać jej jakieś środki uspokajające. na szczęście dał jej najlepszy lek. odkąd tracy poznała czekoladę (bo w sierocińcu jej nie znała albo dostawała raz na trzy lata ;x), była nią oczarowana.
- dzięki. - uśmiechnęła się nawet. - przepraszam, nie chcę sprawiać problemu. na pewno masz mnóstwo pacjentów i pracy. - przetarła zaszklone oczy.

musiała w końcu poznać szarą rzeczywistość i gorzką prawdę o życiu. a że stało się to w taki brutalny sposób? cóż.... chyba była do tego przyzwyczajona po sierocińcu co xd
nie chciał jej odurzyć tylko ją uspokoić. po takiej dawce leków zasnęłaby od razu i tylko zajeła jego miejsce w dyżurce halo. pokazał jej pejdżer przyczepiony do kitla - jeśli czegoś będą chcieli to dadzą znać - wyjaśnił szybko - wcinaj - podsunął jej czekoladę pod nos.

myślała, że tylko w sierocińcu taka chujnia, a prawdziwe życie jest fajniejsze xd jeszcze bardziej zazdrościła teddy'emu, bo on zdawał się nie mieć problemów!
- dziękuję. - wzięła czekoladę i ugryzła ją jak batona, bo nie wiedziała, że to się je na kostki... pewnie dlatego zawsze wpierdalała całą tabliczkę czekolady naraz. - nie mówiłeś, że jesteś lekarzem. - zauważyła. trochę się uspokoiła, więc była w stanie nawiązać normalną rozmowę. - ja studiuję położnictwo. - dodała, nie przyznając się, że nawet jeszcze nie zaczęła!

tedi miał problemy ale zazwyczaj szybko je rozwiązywał ;x albo udawał, że ich jednak nie miał, spryciarz!
to aż dziwne, że nie była grubaska skoro jadła czekoladę na tabliczki a nie na kostki, ups - dużo rzeczy o sobie nie mówiłem i to jedna z nich - zaśmiał się - położnictwo? też o tym nie mówiłaś - zaatakował ją tą samą bronią co ona jego ;xx

też będzie musiała zacząć udawać, że nie ma problemów, skoro do tej pory dobrze jej szło ukrywanie problemów z przeszłości.
nie miała tyle pieniędzy, żeby kupować sobie tyle czekolady, poza tym dopiero miesiąc temu odkryła jej istnienie.
- czemu miałam mówić, skoro ty nie mówiłeś? - zaśmiała się nawet, bo chyba odreagowywała tę całą stresową sytuację.

w tym przypadku powinna wziąć przykład z brata!
może to i lepiej że nie miała tyle hajsu bo teraz byłaby grubaską ;x wtedy to dopiero trudno byłoby jej się przystosować do świata!
- nie wiem może dlatego, ze jeśli ty zaczęłabyś zdradzać swoje sekrety to ja zacząłbym zdradzać swoje - śmiał się razem z nią. oczywiście nie wyjawiłby jej tego, że ma dziecko i żonę czy tam eks żonę. już nie pamiętam czy są po rozwodzie czy nie xd

zaraz wydarzy się coś fajnego, zacznie studia i wyjdzie z tego dołka, znowu zachwycona światem.
jak się naje czekolady, to zmieni się w louise pentland i będzie mogła pełnoprawnie dołączyć do paczki xd zamiast helgi xd
- nie wiedziałam, że to taki sekret. - powiedziała zainteresowana i nadal rozbawiona. może jadła tę czekoladę "po ilu kostkach ty się uśmiechniesz", a że gryzła kilka kostek naraz, to od razu się śmiała. mogą nie być po rozwodzie? dramki.

niech sie lepiej nie zmienia pod wpływem tej czekolady ;x
- bo to nie sekret - pewnie pośmiali się jeszcze trochę po tej czekoladzie, a potem victor skończył dyżur i ją odprowadził nawet wow. nie pamiętam właśnie co mu wpisałam w karcie halo.

poprawił jej humor ;x specjalnie sprawdziłam i jest w trakcie trudnego rozwodu. pozdro, nie wiedziałam, że ma synka. kolejny na trzecią generację xd

nic nie wiesz o moich postaciach!!!