begrade club

przyszła tu, bo dostała cynk od jakiejś swojej psiapsi, że jest w tarapatach (typu wypiła za dużo i chce dzwonić do swojego eks), ale nie mogła jej teraz znaleźć.

i był tutaj też marty, który z drinkiem w łapce odstawiał roboci taniec na parkiecie. pewnie jak peggy przedzierała się przez parkiet to przypadkiem zamachnął się przy wykonywaniu robocich ruchów i dał jej w nos, auć?

dopiero zaczęłyśmy grać, a wszystkim moim postaciom już prawie dzieje się krzywda! wykrzyknęła z bólu kiedy dostała w twarz i złapała się za nos, po czym spojrzała na swojego oprawcę.
- oczywiście, że to ty. - powiedziała niechętnie i z naciskiem, ciągle zasłaniając nos. z bólu pociekły jej łezki, ale zachowywała kamienną twarz.

you are very welcome xd
marty wcale nie chciał, ale peggy zaszła go od tyłu i tak wyszło. był dobrym chłopakiem, choć trochę niefrasobliwym przez co właśnie takie akcje się działy. musze wymyślić jakiś powód dlaczego już nie jest z siostrą peggy... - to ja - uśmiechnął się bez ogródek i serdecznie - nie zrobiłem tego specjalnie - wyjaśnił zabierając jej rękę z nosa - ejj, jest cały - powiedział uspokajająco.

musisz wymyślić powód, bo muszę wiedzieć czy peggy nie lubiła go od początku i potem 1) on z zerwał z jej siostrą albo zrobił jakąś krzywą akcję i to upewniło ją w przekonaniu, że nie był godny jej siostry, 2) siostra z nim zerwała i peggy była dumna.
- nawet jeśli jest cały, to boli i za takie rzeczy się przeprasza. - złapała się pod boczki i zmierzyła go wzrokiem. co z tego, że nie zrobił tego specjalnie! nie uznała tego za odpowiednie przeprosiny.

obstawiam, że siostra peggy był tak poważna jak sama peggy, a marty oprócz tego że był uroczy i kochany chciał też się bawić i ich drogi się rozeszły. pewnie marty wyrządził parę gaf, które uprzykrzyły życie siostrze peggy, ale to finalnie ona z nim zerwała o! - wybacz - uśmiechnął się i w zasadzie jego ton głosu był taki że faktycznie przepraszał, a nie na odpierdziel - chcesz drinka w ramach rekompensaty? - wskazał na swojego drinka, którego praktycznie nie tknął jeszcze.

nie zapominajmy, że to córki daniela. one na pewno nie mogą być niepoważne. peggy popatrzyła na niego ciągle z nadąsaną miną, ale w powiedzmy, że faktycznie jego głos był szczery, a ona nie miała czasu na awantury z ludźmi w klubie. przeniosła wzrok na jego drinka, po czym z powrotem na marty'ego.
- nie będę dopijać twojego drinka. - odparła. skąd miała wiedzieć, że jeszcze go nie tknął. wywijał tymi rękoma jakby wypił już co najmniej pięć! - poza tym nie jestem tu, żeby pić, tylko muszę kogoś znaleźć. - przypomniała sobie i zaczęła się rozglądać naokoło. nie przyszła tu po to, żeby wdawać się w jakieś durne pogaduszki. a skoro była na misji, to na niej się skupiła i nawet chwilowo zapomniała, że boli ją nos.

no tak, czego innego się spodziewać po córkach daniela.... wszystkie były rude? xd może marty miał słabość do rudych? był takim bardziej rozrywkowych i fajniejszym danielem.
- to nowiuśki drink - oburzył się, ale już było za późno. wycofał rękę i sam się napił skoro ona nie chciał. faktycznie to był któryś z kolei już drink. ale marty był na tyle postawny że nie robiło to na razie na nim większego wrażenia - kogo szukasz? - objął ją i nagle zaczął się rozglądać niczym detektyw z tych wszystkich seriali csi - może ci pomóc? - zaoferował.

oczywiście, że wszystkie były rude! daniel do innych by się nie przyznał. peggy też była bardziej rozrywkowa i fajniejsza niż daniel, może nawet potańczyłaby sobie w tym klubie i wypiła drinki, gdyby to właśnie miała w planach. ale harmonogram mówił, że dzisiaj nie jest czas na hulanki! może nawet poczuła się trochę zazdrosna kiedy tak szybko napił się tego drinka, bo skoro był nowy, to może jednak wzięłaby łyka lub dwa, żeby umilić sobie czas w głośnym klubie i złagodzić ból nosa.
- mojej koleżanki alice, niskiej blondynki. ale po co ja ci to mówię? nie znasz jej. poza tym, czy mógłbyś nie wchodzić w moją przestrzeń osobistą, proszę? dziękuję. - odsunęła się od niego, bo nie życzyła sobie, żeby jego ręce co chwilę na niej lądowały.

biedne córki daniela, które nie są rude i do których się nie przyznaje....
miała okazje napić się drinka, ale pogardziła tym więc jej strata. następnym razem musi być bardziej zdecydowana i mniej marudzić, wtedy będzie wygrywem, a nie przegrywem.
- blondynki, która wypiła nieco za dużo, potem kleiła się do wszystkich chłopaków w klubie, potem nieudolnie próbowała skorzystać z telefonu komórkowego, a potem poszła do toalety i długo już z niej nie wychodzi? - uniósł kącik ust ku górze, pewnie rzuciła mu się w oczy bo blondynki też lubił jednak - mogła tam zasną - podsumował, co było bardzo prawdopodobne.

patrzyła na niego ciągle z tym samym wrogim nastawieniem. sorry, ale jedną propozycją drinka oraz pomocą w znalezieniu koleżanki wcale jej do siebie nie przekona.
- znasz zaskakująco dużo szczegółów na temat jej wieczoru jak na kogoś kto jej nie zna. obserwowałeś ją i chciałeś wykorzystać?! - wycelowała w niego palcem kiedy doszła do tego wniosku. - ugh, będę taka wściekła jeśli to ona! jeśli to nie ona, to też będę wściekła. - oznajmiła w imieniu wszystkich pijanych dziewczyn świata, które nie ogarniają rzeczywistości i robią z siebie widowisko, a jednocześnie mogą paść ofiarą takich drapieżców jak marty. odwróciła się, żeby pomaszerować w stronę łazienek, ale zorientowała się, że nie ma pojęcia w którą to stronę. musiała więc odwrócić się znowu do chłopaka. - gdzie są toalety? - spytała przesadnie słodkim tonem osoby, która najpierw naskoczyła na kogoś, a teraz potrzebowała jego pomocy.

marty wcale nie skumał że była zła. był prostym chłopakiem. uważał, że nic takiego się nie stało i pewnie już zapomniał że ją walnął w nos. taki to był ten marty.
- bardzo pijane dziewczyny rzucają się w oczy, daj spokój - bronił się zaciekle - nie chciałem jej wykorzystać. chciałem grzecznie zaprowadzić ją do domu, zrobić herbatkę i opatulić kocykiem - wyjaśnił śmiejąc się. tak na prawdę nic nie chciał z nią zrobić. była pijana, majtała się między facetami to ją zauważył, ot co. marty zawsze patrzy na dziewczyny - tam - wskazał palcem na wielki napis toalety, aż dziw że peggy tego nie zauważyła.

marty zrobił znacznie więcej niż walnął ją w nos! to znaczy nie tyle zrobił, co ogólnie całą swoją osobą i zachowaniem nie przekonał jej do siebie na samym początku i to złe wrażenie pozostało do dzisiaj.
- gdybyś chciał być rycerzem na białym koniu i się nią zaopiekować, to zrobiłbyś to wcześniej. - stwierdziła, analizując w głowie jaki czas upłynął odkąd alice pisała do niej pijackie wiadomości do momentu, w którym peggy znalazła się w klubie. koleżanka mogła być już w kiepskiej kondycji. - dziękuję. - mruknęła, bo była dobrze wychowana i mówiła proszę, przepraszam, dziękuję. w każdym razie poszła do toalety, gdzie znalazła psiapsiółkę rzygającą do kibla, więc potrzymała jej włosy i zamówiła ubera, ale ponieważ tamta była w kiepskim stanie, to może nawet marty musiał pomóc im przejść od toalety na ulicę, o ile oczywiście zwrócił na nie uwagę jak wychodziły! no i tyle, pojechały!

a marty dalej się bawił w klubie xd

powinni się dobrze bawić w klubie ale zamiast tego jack siedział na telefonie i cały czas gadał bo coś się wykrzaczyło w projekcie ups.

piła kolejnego drinka na koszt jacka i coraz bardziej się niecierpliwiła. chwilę mogła posiedzieć na telefonie i posprawdzać instagramy celebrytów, ale nie po to przyszli do klubu, żeby siedzieli jak te ciołki.
- okej, jak ty nie chcesz ze mną tańczyć, to znajdę kogoś kto będzie chciał. - dopiła drinka i wstała, licząc na to, że jack się nią zainteresuje i rzuci wszystko, żeby się nią zająć.

dobrze, że chociaż przez drinki chciała z nim siedzieć. jack był też zniecierpliwiony, ale nie był w stanie nic poradzić. on był za wszystko odpowiedzialny więc musiał się czasami poświęcać.
patrzył na chloe i czy przypadkiem jednak sobie kogoś nie wyrwała. zasłonił głośnik i spojrzał na nią przepraszająco wręcz - daj mi jeszcze pięć minut - poprosił.

chloe nie rozumiała dlaczego jack nie wyłączy po prostu telefonu. byli w klubie, mieli się dobrze bawić, wypić drinki, potańczyć, polansować się... a nie siedzieć nad jakimiś nudnymi uniwersyteckimi projektami. popatrzyła na niego niezadowolona, przez krótką chwilę rozważając czy dać mu jeszcze szansę czy już spisać go na straty. zgadnij co wybrała. wyrwała mu telefon z ręki i rozłączyła połączenie.
- pięć minut minęło dziesięć minut temu. - poinformowała go tonem nieznoszącym sprzeciwu i schowała jego telefon do swojej torebki.

a jack nie potrafił zrozumieć dlaczego chloe nie była w stanie pojąc tego czym się zajmuje na uczelni i że jest to prac całą dobrę praktycznie!
nie wyczuł zagrożenia dlatego spojrzał na nią zdziwiony kiedy zabrała mu telefon - oddaj - wyciągnął w jej stronę dłoń. to była jej ostatnia szansa żeby podporządkować się bo inaczej będzie źle. wiadomo, że jack stawiał pracę ponad wszystko.

- oddam ci za godzinę jak potańczymy i poświęcisz mi uwagę. świat się nie zawali jak przez chwilę nie będziesz gadać przez telefon. - ale mógł się zawalić jeśli jack nie będzie zwracać na nią uwagi xd nie znał jej jeszcze od tej strony, ale jeśli się na niego wkurzy, to zrobi z jego życia piekło. eh, a było tak słodko i miło! za słodko.

chloe natomiast nie znała jacka od tej strony, od którego za chwile go pozna. miło i słodko nie będzie. ale cóż, nie może być tylko tak prawda?
chwycił ją za rękę udając że chce tańczyć, ale tak na prawdę wyrwał jej swój telefon z ręki - nie rób tego nigdy więcej - to on był tutaj panem i władcą, halo. wybrał ostatni numer z którym rozmawiał i odwracając się powiedział - poczekaj tu - dość stanowczo. to był chyba błąd co?

jack jaki władczy! pisałam, że schowała telefon do torebki, więc grzebał jej w torebce!
- ani myślę na nic czekać! - zdenerwowała się, bo nie miał prawa grzebać w jej torebce (mimo że ona pierwsza zabrała mu telefon), a już na pewno nie miał prawa jej rozkazywać i kazać czekać, tym bardziej, że już się naczekała. ledwo się odwrócił, a ona już była na parkiecie i ocierała się o pierwszego lepszego chłopa, którego tam znalazła.

haha, nie doczytałam bo piłam piwo xd
nie usłyszał jej już bo założył, ze będzie posłusznie czekać. nic bardziej mylnego najwyraźniej. gadał pewnie jeszcze z dziesięć minut zanim do niej wrócił. a jak wrócił to nieźle się zdziwił bo przy ich stoliku było pusto. dobrze, że nic tam nie zostawiał. zaczął się rozglądać za chloe. był przekonany że sobie poszła skoro jej nie ma i jakie było jego zdziwienie kiedy zobaczył jak ociera się o obcego gościa! tego duma jacka nie mogła znieść. ruszył więc w jej kierunku i chwycił za nadgarstek kiedy był blisko - będziesz się zachowywać jak dziecko? - zarzucił jej.

to nie jest wymówka xd
skoro minęło aż dziesięć minut, to chloe zdążyła już się wymienić z nowym znajomym kilkoma flirciarskimi zaczepkami. miała rację, żeby olać jacka i wskoczyć na parkiet skoro tak długo mu zajęło zanim się pojawił! nie spodobało jej się, że kiedy już się pojawił, to był taki agresywny.
- och, on żyje! - zawołała na jego widok, bo już właściwie myślała, że będzie gadał przez telefon cały wieczór i nie będzie jej szukał. - ja się po prostu dobrze bawię, nie po to tu przyszliśmy? - dodała beztroskim, wręcz bezczelnym tonem.