daily bar

pił ciemne piwko przy barze i gapił się w tv gdzie leciał mecz jakieś podrzędnej ligi w piłce nożnej.

billy przyszedł się wyluzować w barze. nie chciało mu się samemu pić do lustra, to przynajmniej mógł poobserwować nowe przypadki medyczne. ale zauważył Patricka przy barze, podszedł do niego. - siema stary, mogę? - zapytał wyrywając go pewnie ze skupienia.

myślałam, że zagramy martha-patrick ale ktoś mnie wyprzedził więc tu taka niespodzianka xd
nie skupiał się raczej na tym meczu, bo mało go to obchodziło. raczej beznamiętnie patrzył w telewizor.
faktycznie billy go zaskoczył. poklepał hoker obok siebie żeby usiadł i machnął do barmana żeby nalał jemu towarzyszowi piwo - co tam? - zapytał podając kufel z dużym ciemnym.

możemy się potem zamienić bo raczej Marta nie zagości tam długo - no chyba, że zaczną się bić xd
przeczytałam, że poklepał hokej. co jest ze mną nie tak? westchnął cicho, spojrzał na zegarek i odebrał od barmana pełną już szklankę z piwem. - nic ciekawego, praca, dom, praca dom, rauty praca dom, badania. norma. patrz jaką mam fajną bransoletę - pochwalił się koledze. bransoletka była damska, na dodatek Olivii.

peggy i martha? ;o
mógł klepać też hokej, chociaż hoker chyba łatwiej.
ha! czyli billy lubił damską biżuterię! - wspaniała rutyna - odparł ciągnąc kolejny łyk piwa. u niego było podobnie. chociaż ostatnio domalował sobie jakieś czaderskie rzeczy na motorze i szpanował na mieście, było fajnie xd spojrzał na bransoletkę - wygląda na drogą, nie boisz się nią tutaj tak machać? - jak jakieś dresiki z baru będą chciały go obrobić to patrick będzie musiał wyciągać go z tarapatów.

tak, będzie bójka
każdy miał takie życie na jakie zasługiwał, najwyraźniej Billy miał rutynę mniej ciekawą od Patricka. wolałby chyba malować rzeczy na motorze niż łazić na rauty, siedzieć w domu albo w pracy. no może rauty były rekompensowane spotkaniami z Olivią, którą lubił i szanował no ale. spojrzał raz na bransoletkę, raz na tych dresików i od razu zasłonił ją rękawem marynarki. - z resztą, to nie moja, muszę ją oddać takiej jednej lasce. kazała mi ją nosić codziennie aż jej nie odzyska - wzruszył ramionami i spojrzał na ekran telewizora.

słodko, już uszkadzacie sobie postacie xd
patrick też wolał swoje życie, aniżeli billiego. nie chciałby się wbijać w garniak i sztucznie uśmiechać, to byłoby nudne. w zasadzie to podziwiał go, że wytrzymywał i bez przerwy wbijał się w ten garniak - kazała? - zaśmiał się - czyżby była twoją dominą? - jemu żadna dziewczyna nic nie kazała xd

a to chyba norma xdd
na słowo domina o mało co nie wypluł piwa. spojrzał się na niego. - dżizas, chcesz żebym się zabił przez ciebie? skąd u ciebie takie skłonności, mój drogi Patricku? - zaśmiał się, łapiąc za chusteczkę bo musiał się wytrzeć. - anyway, ona nie jest moją dominą, ani moją dziewczyną ani w ogóle kimkolwiek bliskim dla mnie. jest moją znajomą z rautów, którą spotykam od czasu do czasu. przyjęliśmy pewien zakład, no i to jest tego wynik - westchnął. ach ci książęta, tylko go wyzyskiwali.

zaśmiał się i poklepał go po plecach - mój drogi billy, nie chcę żebyś się zabił przeze mnie - wyjaśnił - no przynajmniej nie tutaj, to mógłby być problem i dla mnie i dla właściciela baru - a lubił ten bar, nie chciał właścicielowi robić problemu - nauczyłem się żeby nie zakładać się z dziewczynami, zawsze zrobią wszystko żeby wygrać - pewnie jego siostra nie raz go wykiwała i jakaś dziewczyna, z którą się spotykał też. miał uraz xd

pokiwał tylko głową na jego słowa. - stary, ja jej obiecałem, że następnym razem będzie mogła mnie przepytać z jej przemówienia z rautu. nakłamałem jej, że jej słuchałem, a wcale tego nie robiłem na wczorajszym, to teraz mam. ona miała przynajmniej łatwiej, bo miała wypić butelkę szampana. uciekła mi gdzieś, teraz jest zajęta a ja mam chodzić w bransolecie. oby mnie tylko nie oskarżyli o to, że jej tą bransoletkę zapieprzyłem - wywrócił oczami. to by wtedy miał przejebane. Olivia by mu chyba nie pomogła.

jak olivia nie zgłosi braku, to nikt nie będzie go ścigał xd
- krótko mówiąc: wkopałeś się - on by się tak nie dał załatwić - jesteś zbyt łatwowierny i ustępliwy billy - podsunął mu kolejne piwo - współczuje, teraz będziesz musiał się z znowu z nią spotkać i nie wiadomo co wymyśli - to piwo na mój koszt - poklepał go po ramieniu - trzymaj się - poszedł sobie gdzieś i zacznij kimś innym!

poszedł również sobie. zaczynam!

dwa tygodnie temu wróciła z afryki i dopiero teraz na nowo przyzwyczajała się do studiów. przez czternaście dni wypełniała papiery, chodziła na wykłady, rozmawiała z doktorantami i profesorami, próbowała poznać innych studenciaków z roku. była tym zmęczona więc poszła na jedno małe piwko, nie skończyło się jednak tak że piła trzecie i próbowała wmawiać barmanowi że piwo przez słomkę smakuje lepiej niż bez. i słomkę teraz gryzła w ustach.

zawsze leila gram w pubach i klubach, wiec skoro z niej taka imprezowiczka to tu tez na pewno byla xd
krecila z jakims kolesiem, ale jej sie znudzilo i jak tylko zobaczyla znajoma twarz to ruszyla w jej kierunku. - hejka - stanela obok niej, po czym zamowila sobie ojca chrzestnego. jutro poniedzialek i trzeba bylo wracac na uczelnie, wiec dzisiaj miala ochote na cos mocniejszego.

hahaha, leila w każdym klubie, niezależnie kim grasz.
trzeba było wracać na uczelnię więc chciała się nawalić, cudownie ;x jo dalej gryzła słomkę - hejka - wyprostowała się widząc znajomą twarz - dziś niedziela - zauważyła - chcesz się upić? - zaproponowała. ale cwaniara nie miała jutro zajęć xd

hahah, tak wyszlo.
w sumie to nawet nie wiem czemu musiala sie upic skoro i tak nie uczyla sie niczego ambitnego. no ale wiadomo, po rodzicach raczej zbyt duzego intelektu nie odziedziczyla to nawet kosmetologia byla dla niej wyzwaniem. - brzmi swietnie - ucieszyla sie, ze znalazla sobie kolejna kolezanke do picia.

imprezowiczka!
że niby jej rodzice, czyli kylie, neil i leo? (nie wiem kto jest ojcem, bo kto?) są mało ambitni? no way!
- ekstra - pacnęła w bar dłonią - pijmy! - i na tą komendę barman zrobił im zestaw szotów - za co pijemy? - zapytała jo.

hahah zapomnialam o leo! neil raczej byl jej ojcem. chyba, bo teraz zwatpilam xd
zaswiecily jej sie oczy na widok tych szotow. - za udany wieczor - postanowila, po czym chwycila kieliszek i uniosla go do gory w ramach toastu.

tak czy siak geny były głupie xd
- idealnie! - chwyciła szota i wypiła od razu. przetarła usta po alko żeby ją nie piekły i chwyciła zaraz dłoń leili - gdzie zrobiłaś takie ładne paznokcie? - zachwyciła się. jo nie miała czasu na takie rzeczy jak była w afryce. teraz miała po prostu zwykłe, czyste, zgrabne paznokcie, ale bez jakiś dodatków.

to prawda xd
leila rowniez wypila swojego szota. spojrzala na swoje paznokcie kiedy jo chwycila jej dlon. - sama robilam - wzruszyla ramionami. czesto cwiczyla sama na sobie. pewnie wybrala wlasnie kosmetologie, zeby moc sie nauczyc robic rozne takie rzeczy na samej sobie. tyle zaoszczedzonej kasy!

leila to była jednak przedsiębiorcza z tymi paznokciami, jakie oszczędności! w sumie ja to nie wiem, bo nie robie sobie paznokci toteż nie ogarniam w ofertach....
- ojaaa, też chciałabym takie - zachwyciła się - zrobisz mi kiedyś? - nagle zapragnęła. pewnie nie był to jej priorytet, ale alkohol robił swoje.

moze wcale jednak nie byla taka glupia! u nas tutaj nie sa az takie drogie, ale to zawsze dwie, trzy dyszki zaoszczedzone.
- jasne - powiedziala ochoczo. zawsze jej sie przyda ktos na kim moze potrenowac. upily sie, a leila pewnie jutro bedzie miala kaca, ups. zaczne kims innym hehe

skoro by piateczek to tradycyjnie sod razu po pracy poszedl do baru. znal barmana, wiec gadal z nim teraz o czyms I popijal whisky. jak zwykle!

miała nadzieję, że gabriel jej nie szpieguje. a, nie wróć, to nie gabriel ją szpieguje, tylko ten nieszczęsny fernando czy jak mu tam było. bo jak ją podkabluje do gabriela, to będzie miała przerąbane. cóż. przyszła do baru, napić się ze znajomymi. usiadła przy jednym ze stolików a jej koleżanka poszła im po drinki.