daily bar

o, chyba coz mnie ominelo. musze w koncu zaczac nadrabiac I poczytac co sie dzieje.
barman musial zajac sie zamowieniem kolezanki marthy, wiec Thomas zaczal sie rozgladac po barze skoro nic innego do roboty nie mial. przeczytalam w relkach toma, ze razem sypiaja/sypiali. wiec jak zauwazyl marthe to skinal do niej glowa. gdyby byla sama to by do niej poszedl, ale nie chcial jej przeszkadzac.

gabriel ją sobie kupił xd podpisała z nim kontrakt, który gwarantuje mu to, że jest jego na wyłączność.
zauważyła, że thomas też jest w tym barze i postanowiła się z nim przywitać. podeszła do niego z uśmiechem na ustach i wzięła od barmana szklaneczkę whiskey - cześć tom. znowu spędzasz samotnie wieczór w barze? - zapytała siadając obok niego. podejrzewam, że sypiali ze sobą kiedyś, ale im się to znudziło to teraz od czasu do czasu się spotykają na wódkę!

oja xdd tego sie nie spodziewalam heheh
usmiechnal sie gdy zdecydowala sie do niego podejsc. - tak wyszlo - przyznal z lekkim rozbawieniem. skoro od czasu do czasu sie spotykali to na pewno ja lubil I nie wstydzil sie przed nia z powodu braku znajomy. malo ludzi po prostu nie byl na jego poziomie ;x

i jest jego niewolnicą, czasem u niego mieszka a on nie ma o tym pojęcia xd
- no jasne, rozumiem. ja ostatnio w ogóle nie mam czasu na imprezy, że tak powiem mam związane ręce - zapewne gabriel ją wczoraj związał i to stąd taka gra słów. poprawiła sukienkę, którą miała na sobie. - to co tam u ciebie, bo dawno się nie widzieliśmy, hmm? znalazłeś sobie w końcu porządną żonę? - zapytała z uśmiechem na ustach, trochę prowokacyjnie.

to niezle xd teraz na 100% bede sledzic
- zwiazane rece, tak? - powiedzial z lekkim rozbawieniem. stary dziad a nadal ma takie zboczone mysli, ech. - zone? przeciez doskonale wiesz, ze malzenstwo nie jest dla mnie - zasmial sie. - wyobrazasz sobie mnie zonatego? - caly czas by rozbawiony. byc moze czesto sobie tak zartowali, ale za kazdym razem bylo to dla niego smieszne.

polecam ten wątek. niewolnica marta.
rozejrzała się po klubie czy czasem nie było tu fernando, ale jeszcze nie zdążył na nią wpaść, bo mogło się zdarzyć tak, że ją może stąd zabrać na żądanie gabriela. - taaak, związane ręce - aż się jej wczorajszy wieczór przypomniał i się uśmiechnęła do siebie. - no a nie? przecież twoja żona byłaby najszczęśliwszą kobietą na ziemi! - klepnęła go roześmiana po ramieniu.

dobrze, ze Thomas nie wiedzial, ze martha rozglada sie za jakims Fernando, ktory mial prawo ja tak o wyprowadzic. niby sam lubil miec laski na swoja wlasnosc, ale to pewnie bylo spowodowane przez jakas traume z dziecinstwa I tak naprawde lubil je rozpieszczac I o nie dbac. - okej, nie wnikam - zasmial sie gdy zawazyl jak usmiecha sie sama do siebie. - na pewno by tak bylo. inne kobiety tylko moglyby jej pozazdroscic takiego meza - usmiechnal sie I popil swoje whisky.

szkoda, że fernando był tylko starszym panem, który był wykidajłem gabriela. tak samo jak ona pewnie podpisał kontrakt na wyłączność jeżeli chodzi o jego przynieś podaj pozamiataj. sama marta zastanawiała się nadal jak się z tego kontraktu wyplątać, może podsunąć olivię, może zabić gabriela, a może z nim sypiać nadal i korzystać z tego, że jest dobry w łóżku? - nie wnikaj, nie wnikaj, wczoraj miałam baaaardzo fajne spotkanie - zawachlowała śmiesznie brewkami. - taaak, dokładnie tak, a jakby wzdychały do ciebie! byłbyś skarbem dla własnej żony. ja na przykład dobrze, że nie mam męża, wolę być wolnym duchem - wypiła pierwszą kolejkę, czas na drugą.

spodziewalam sie, ze Fernando bedzie jakims mlodziakiem, a nie starym dziadkiem. ech, Gabriel I jego kontrakty! nic dziwnego, ze nikt go nie chcial. - wierze na slowo - dobrze, ze chociaz ona sie dobrze bawila! tom chyba na chwile bedzie musial sobie dac spokoj w przygodami na jeden wieczor po tym jak Chloe przylapala go na uczelni. nadal nie wiedzial czy go wyda czy nie I sie tym troche przejmowal. - a ja mysle, ze obraczka na palcu by ci pasowala - zazartowal sobie.

heh, jej przyjaciółka przyłapała go na uczelni, to pewnie martha sie niedługo wszystkiego dowie! ona mówiła jej dosłownie o wszystkim. odrzuciła włosy do tyłu, odsłaniając dekolt. musiała się podobać panom, których chciała dzisiaj przelecieć. seks z gabrielem jej stanowczo nie wystarczał. - mnie? i może jeszcze mi powiesz, że fajnie by było jak bym została mamusią najlepiej dwójki dzieciaków, domek za miastem i sielanka? - uniosła jedną brew do góry.

ups! chociaz moze nawet lepiej dla niego. mialby nadzieje, ze wstawilaby sie za nim jesli kiedykolwiek by o tym rozmawialy. oczywiscie nie umknelo mu to jak odslonila dekolt, wiec spojrzal w tym kierunku. nie mogl nic za to, byl prostym facetem! - no wlasnie! wyobrazam sobie jeszcze psa I moze kilka kur. kazdego ranka zbierala bys swierze jajka na sniadanie dla swojej rodzinki - powiedzial, probojac zachowac powage.

chloe jej wszystko opowiada, bo martha musi wszystko wiedzieć co się dookoła dzieje. dlatego też wszystkie sekrety tego miasta należą obecnie do marty. - mhmm, no dobra dobra, w takim razie muszę się teraz postarać, żeby go zdobyć! idę, lecę do swoich znajomych, baw się dobrze tom - pocałowała go w policzek i uciekła.

a on popil jeszcze troche I poszedl do domu.

jo piła szybkie piwko czekając na swoje fryteczki na wynos. tupała nóżką w rytm muzyki i zagadywała barmana.

przyszedł tutaj i zaczął się witać bardzo głośno z jakimiś kolegami i przybijać piąteczki. ciężko było go nie zauważyć, on natomiast jeszcze nie zauważył nikogo oprócz kolegów, nie miał też okazji podejść do baru po piwko, bo piąteczki same się nie przybiją. ciężkie obowiązki!

ciężkie życie andersona z tymi piąteczkami, nie ma co!
jo natomiast od razu go usłyszała i aż zesztywniała na myśl, że będzie musiała wymieniać z nim small talki! na razie widzieli się tylko w większym towarzystwie więc nie musiała się zbytnio tym przejmować. pochłonęła więc na dwa łyki połowę piwa i chciała jakoś sprytnie zniknąć, ale pech chciał że stali tuż przed drzwiami. dlatego zamiast w stronę wyjścia przeturlała się za po ladzie za bar jednocześnie wpadając w swoje frytkowe zamówienie. sturlała się z impetem na podłogę za barem będąc udekorowana ciepłymi, pachnącymi fryteczkami we włosach. ups.

anderson wykonał już wszystkie swoje obowiązki i przybił wszystkim piąteczki, więc mógł ruszać po swoje piwo. był więc świadkiem całej sceny, w której ktoś narobił rabanu na cały lokal... a kiedy zrobił tę parę kroków do przodu to zorientował się, że to nie kto inny, tylko jego eks.
- to jakieś nowe spa? kąpiel w frytkach? - zagadał ją bez sensu. chyba nieważne co palnie, i tak bardziej niezręcznie nie mogło być.

jo chciała żeby wyszło dyskretnie i bez obciachu, a właśnie zrobiło się totalnie odwrotnie. zaraz stanęła na równe nogi czując niezadowolony wzrok barmana. pewnie narobiła niezłego bałaganu - demonstrowała właśnie peterowi nowy chwyt w sztuce samoobrony - wyjaśniła niemrawo wskazując na biednego barmana właśnie. wytoczyła się zza baru kładąc barmanowi stówkę na pokrycie kosztów. wytrzepała z włosów resztę frytek - pa anderson - pożegnała się poważnie i ruszyła w stronę wyjścia. jak tylko zamknęła za sobą drzwi wejściowe to zaczęła biec żeby nie daj boże nie musieć z nim rozmawiać sam na sam xd

- nieźle wyszło - odparł rozbawiony, bo cała sytuacja była oczywiście przekomiczna i chętnie dowiedziałby się więcej o tym co właściwie się wydarzyło. jo jednak uciekła tak szybko, że się za nią kurzyło, więc nie miał okazji z nią pokonwersować (może to i dobrze, bo anderson też czułby się nieswojo rozmawiając z nią sam na sam dłużej niż dwie minuty, kiedy nie mógłby się już ukrywać za swoimi żartami). on zamówił swoje piwko i fryteczki, bo zrobiła mu na nie ochotę hehe i wrócił do kolegów.

annie miała dzisiaj występować na open micu, ale zanim do tego doszło to wypiła baaardzo dużo, bo nie mogła uspokoić myśli. kiedy więc przyszła jej kolej i stanęła przed tymi wszystkimi ludźmi, popatrzyła na nich przeciągle i wyciągnęła mikrofon ze stojaka.
- wiecie co? nie. dzisiaj nie będę nic śpiewać. dzisiaj wystąpię z moim najnowszym materiałem, czyli stand upem. bo na tym polega stand up, prawda? ktoś stoi na scenie i opowiada o swoim nędznym życiu, które wcale nie jest śmieszne. - zaczęła gadać i chodzić w tę i z powrotem po scenie ku konsternacji publiki. - no więc moja mama całe życie wmawiała mi, że mój ojciec jest chujem, a okazało się, że to ojczym był chujem przez ten cały czas! - opowiedziała z przejęciem, ale nie spotkało się to z żadną reakcją publiki. wszyscy patrzyli na nią czekając aż zapewni im rozrywkę, a ona patrzyła na nich czekając na jakąś reakcję. - ciężka publika, okej - już miała gadać dalej, ale potknęła się o własne nogi i runęła jak długa na scenie.

sophie przyszła tutaj na spokojnego drinka po pracy. były jej koleżanki, miała bawić się tutaj świetnie, miała odpoczywać po ciężkim tygodniu, a wyszło jak zwykle. nie spodziewała się, że będzie musiała ratować córkę własnego ojczyma. słuchała jej wypowiedzi z zażenowaniem, przykro jej było, że jej mama i jej ojczym tak skończyli. annie najwyraźniej sobie z tym nie radziła. jak już miała kończyć, nagle runęła jak długa na scenie a wszyscy się śmiali. sophie z dobrego serca podbiegła do dziewczyny, powiedziała do mikrofonu że koniec przedstawienia i wzięła annie pod pachy, ściągając ją gdzieś na bok. - annie, annie, słyszysz mnie? - klepała ją po policzkach. - chyba troszeczkę za dużo wypiłaś, zabiorę cię do domu - westchnęła. miała nadzieję, że tam się wyśpi.

annie na szczęście nie straciła przytomności, ale chwilowo odleciała i jak sophie zaczęła się przy niej kręcić to wróciła na ziemię. zamrugała, próbując sobie przypomnieć gdzie jest i co robi. przypominanie nie było za fajne, bo szybko przypomniała sobie też wszystko inne.
- nie! show must go on! - uparła się i próbowała wstać, ale była już bezwładna i okazało się, że wcale nie jest to proste. - nie chcę iść do dooomu. - zajęczała.

- to zabiorę cię do siebie. będziesz nocowała u mnie w pokoju, rodzice na pewno nie będą mieli nic przeciwko temu - tak, uważała dylana za rodzica. w końcu ją wychowywał na pól z konorem! no i na dodatek był ojcem jej młodszej siostrzyczki. bo przypominam, że konor miał jeszcze syna, a carly i dylan córkę xd pogładziła ją po policzku. chciała ją uspokoić, żeby nigdzie nie wstawała ani nigdzie się nie ruszała. - pomogę ci wstać, napijesz się wody, alkoholu już ci dzisiaj wystarczy - zarządziła. - tylko muszę zadzwonić nam po taksówkę - westchnęła cicho. no cóż, czasem trzeba ogarnać kogoś innego żeby potem karma wróciła.

- nie! nie ma mowy! tam tym bardziej nie idę! - szybko zaczęła się bronić. - tata nie może mnie zobaczyć i nie może zadawać pytań i się o czymkolwiek dowiedzieć. - potrząsnęła głową, odganiając te myśli od siebie. słodka annie, chroniła mamę przed plotkami i ewentualnymi komentarzami ze strony dylana. to nic, że chwilę wcześniej obraziła blejsa publicznie przed nieznajomymi. nie zdradzała szczegółów xd annie też uważała blaise'a za rodzica i patrz jak to się skończyło. nie wiem czemu, ale byłam przekonana, że carly i dylan mają syna. pewnie przez to, że hurdowie mają silne męskie geny. - będę pić tyle alkoholu ile chcę. mam prawo! - uparła się. wcale nie chciała być ogarniana przez sophie.

otóż nie, specjalnie zamieniłam płcie. carly i dylan mają córkę czyli annie ma siostrę jeszcze na dodatek a connor i powiedzmy że jakaś ginny mają syna. i są jedną wielką szczęśliwą rodziną. sophie wiedziała co to znaczy pochodzić z rozbitej rodziny. rodzice jednak musieli się w pewnym momencie dogadać, bo sophie wymagała od nich sporej uwagi. mieszkała na dwa domy, starali się jak mogli. było to dość ciężkie do ogarnięcia. - a jeżeli obiecam ci, że dylan dopiero zobaczy cię nad ranem? mam wprawę w przemycaniu ludzi do pokoju - uśmiechnęła się delikatnie. - masz prawo, ale jesteś już kompletnie pijana i właśnie przed chwilą skompromitowałaś się przed połową miasteczka obrażając własnego ojczyma - rozłożyła ręce. - chodź, wstajemy - pociągnęła ją ku górze.