wejście

- nie jestem bezpieczny we własnym pokoju! nawet nie czekali aż wrócę do pokoju, tylko znaleźli mnie w bibliotece! - jęczał, nie przejmując się czy ashley wie o co chodzi czy nie. wcześniej zdążył jej opowiedzieć trochę o tym, że boi się marcusa, ale ona pewnie nie brała tego na poważnie. widocznie chloe będzie musiała jej wszystko opowiedzieć. - wciąż może wrócić! - nawet jeśli nie na stałe to doskonale wiedział gdzie ben mieszkał, poza tym jego współlokatorzy trzymali się razem, więc mogli znowu się zmówić przeciw niemu. - trzeba było załatwić to zioło... wtedy na pewno by do tego nie doszło. - westchnął. - mam tylko nadzieję, że nie znaleźli moich figurek i ich nie zniszczyli. - bo nie widział ich od tamtego czasu i stresował się tym! - chociaż nie wiem o co chodziło, chyba wcale nie chodziło o zioło, tylko o moją dziewczynę... zakazali mi się do niej zbliżać. - opowiedział jej. benek ostatnie kilka dni w szpitalu spędził na ciągłym rozkminianiu dlaczego dostał wpierdol, ale jakoś ciągle nie mógł sobie tego ułożyć i zrozumieć.

- wiec co masz zamiar zrobic? nie moga cie tu wiecznie trzymac - westchnela. jej zdaniem powinien sie wziac w garsc i stawic czola strachom, ale jak wiadomo to mu dotychczas nie wychodzilo na dobre. szczerze mowiac juz nie pamietala, ze opowiadal jej o marcusie.. mowil o tylu rzeczach, ze trudno bylo wszystko zapamietac! - to poszlo o ziolo czy o twoja dziewczyne? co oni maja do twojej dziewczyny? - zaczela go wypytywac. skoro ben nie ogarnial juz za co dostal wpierdol to tym bardziej ona nie wiedziala o co chodzi.

- a może mogą? jak będę mówić ciągle, że jestem za słaby, żeby wyjść! - wymyślał. nachalny benek teraz będzie nachalny wobec lekarzy i oni też będą mieć go dość i będą chcieli się go pozbyć ze szpitala xd - właśnie nie wiem! nie wiedziałem, że posiadanie dziewczyny jest takie niebezpieczne. to przez to, że jest taka ładna! ona jest dziesiątką, a ja piątką. oni na pewno są strażnikami parowania i nie mogli pozwolić, żebyśmy byli razem. - zastanawiał się na głos. - albo! - wykrzyknął. - przybyli z przyszłości i wiedzą, że coś się wydarzy jeśli maud i ja będziemy razem i dlatego nie możemy być razem... będę musiał porozmawiać z raven, może ona coś zobaczy w przyszłości i mi pomoże to wszystko zrozumieć. - nakręcił się. logiczne wyjaśnienia powodów pobicia nie wchodziły w grę xd

- lekarze chyba jednak wiedza lepiej - zapewnila go. benek ma talent skoro nawet lekarze beda mieli go dosc xd nastepnym razem go nie przyjma i bedzie sie musial leczyc sam w domu. gapila sie na niego jak tak paplal i nie zrozumiala ani slowa. - chyba powinienes przestac grac w te swoje gry - polecila mu. poniosla go troche wyobraznia. albo moze mial withdrawal i przez to, ze nie mogl grac teraz prawdziwe zycie mylilo mu sie z planszowka.

nakręcił się na to, że na pewno marcus i rory byli przybyszami z przyszłości albo otrzymali wiadomości z przyszłości i gadał o tym przez jakiś czas, a potem przyszła pielęgniarka, żeby zabrać go z powrotem na salę, więc ashley miała wymówkę, żeby sobie pójść od niego i jego teorii spiskowych.

no więc marta, zaraz po tym jak dostała porządny wpierdol od vicky, wylądowała w szpitalu. zaraz po tym jak ją wywalili, zemdlała, więc zabrała ją karetka. na szczęście okazało się, że to nic poważnego i ją wypuścili do domu, więc siedziała tu i czekała na marcusa, bo po pijaku do niego napisała że na niego tu czeka chociaż była wściekła jak osa!

zmienilas jej ryjek? xd
dzisiaj szykowala sie dobra impreza, ale marcus od razu z niej zrezygnowal gdy martha napisala mu gdzie na niego czeka. nie byl jednak taki okropny by ja olac. troche mu to zajelo bo szedl z buta, ale w koncu dotarl. - co sie stalo? - zapytal od razu, podchodzac do niej.

owszem xd brawo za zauważenie xd
jak już przyszedł, zaczęła go okładać dłońmi - jak mogłeś mi to zrobić! jak mogłeś się całować z inną! - na początek się na niego wydarła. wyglądała koszmarnie. miała podbite oko, złamany pewnie nos. nieźle się tam pobiły z victorią - widziałam się z tą dziwką vicky! - musiała znów usiąść bo się jej kręciło w głowie.

od razu mi sie rzucilo w oczy xd czemu taka zmiana xd
troche sie zdziwil jak na przywitanie dostal z liscia. chwycil jej rece by juz tak nie wierzgala i probowal ja uspokoic. poczul sie zle, bo nie spodziewal sie, ze ten niewinny pocalunek z vicky spowoduje takie starcie. - pobilyscie sie? - zapytal glupio.

bo jednak tamta mi nie pasiła xd
- a nie widać? co ty nagle, ślepy i głupi się zrobiłeś? - warknęła na niego, zdejmując szpilki bo nie dawała rady zapewne już więcej w nich iść. wywaliła je do pobliskiego kosza - czemu się z nią całowałeś, co? brakuje ci rozrywek w życiu marcus, hm? czy może wpierdolu ode mnie ci brakowało jeszcze dodatkowo?- dalej była wściekła - zabierz mnie stąd w ogóle - jęknęła na koniec.

fair enough xd
zmarszczyl brwi gdy sie tak na niego wydzierala. normalnie by sie zaczal bronic, ale wiedzial, ze tym razem to on zawalil. albo przynajmniej byl gotow sie do tego przyznac. - nie brakuje.. nie wiem.. - nie wiedzial co ma powiedziec. zwykle mu nie zalezalo na dziewczynach, z ktorymi sie widywal, ale tym razem bylo inaczej. - gdzie chcesz isc? - zapytal. w ogole nie ogarnial jak sobie poradzic z ta sytuacja.

- to wiedz, że jak się dowiem, że jeszcze raz się z nią całowałeś to zabije i ciebie i ją i nie będzie tak kolorowo jak teraz. jesteś moim chłopakiem a nie victorii, jasne? no! więc idziemy. do mnie - zarządziła i oczywiście marcus musiał ją holować na chatę i dla bezpieczeństwa kazała mu ze sobą zostać xd dobranoc xd

grzecznie ja posluchal i odprowadzil. a potem zostal tak jak chciala i probowal ja udobruchac jakos. dobranoc xd

nie chciał leżeć w depresyjnej sali, więc pielęgniarka pozwoliła mu wyjść na chwilę na świeże powietrze. siedział na ławeczce, ale pielęgniarka go pilnowała cały czas na wypadek gdyby próbował uciec.

leila odwiedzala go tak czesto jak mogla wiec pojawila sie tu rowniez dzisiaj. przyniosla nawet karty zeby mogli w cos pograc. - czesc - przywitala sie z usmiechem. nie wiem czy juz sie dowiedziala o wybrykach nejta, ale jesli tak to teraz na pewno bedzie czula potrzebe czestszego odwiedzania go.

to zależy czy byli w takim związku, że tobias jej od razu wszystko mówił xd od nejta na pewno niczego by się nie dowiedziała, bo nie chciał rozmawiać z nikim o tym co się wydarzyło. tym bardziej, że terapeutka siedziała dzisiaj u niego pół dnia próbując zmusić go do otworzenia się.
- cześć - uśmiechnął się lekko - pozwolili mi na chwilę wyjść. ale chyba nie damy rady uciec - wskazał na pielęgniarkę, która patrzyła na nich podejrzliwie.

na pewno wszystkiego nie opowiadal i ona tez nie czula potrzeby by to wiedziec, ale chyba wypadaloby zeby ja poinformowal o tym akurat xd
spojrzala na pielegniarke, a potem z powrotem na niego. - no trudno, sprobujemy nastepnym razem - zazartowala sobie. - gdybym wiedziala, ze masz obstawe to bym sie lepiej przygotowala - ponownie zerknela na pielegniarke.

- mhm, musisz zdobyć plany architektoniczne szpitala i jak wrócisz do domu to możesz rozplanować całą skomplikowaną strategię ucieczki. - odpowiedział, próbując żartować, ale jednak ciągle był trochę nieobecny. gdyby nie próbował skakać przez okno to wypisaliby go w ciągu najbliższych dni, ale teraz zaklasyfikowali go jako zagrożenie dla samego siebie i chcieli zostawić w bezpiecznym środowisku na dłużej.

- nastepnym razem na pewno lepiej sie przygotuje - pokiwala glowa. - moja mama kazala mi to dla ciebie przyniesc - wyciagnela z torby pudelko z batonikami musli, ktore kylie sama przygotowala. rowniez przejela sie tym wypadkiem i nawet zrobila research co nejtowi wolno jesc.

- dobra - spojrzał na pielęgniarkę tak jakby naprawdę planowali jakąś intrygę i zaraz przejął pudełko z musli, na którym chwilowo zawiesił wzrok. - to bardzo miłe z jej strony. nie musiała... nie musiała się przejmować. - niespodziewanie te batoniki musli sprawiły, że aż oczy mu zaszkliły. nate powoli zaczynał zdawać sobie sprawę z tego, że ma wokół siebie wiele osób, które się o niego troszczą i wśród nich była też np. mama leili. - przepraszaaaam, że wy wszyscy musicie się mną przejmować - niespodziewanie zaczął płakać i przytulił się do leili.

predzej by sie chyba spodziewala tego, ze nate nie bedzie chcial przyjac batonikow zamiast tej emocjonalnej reakcji. - przestan, nie musisz za to przepraszac - objela go i przytulila go na tyle mocno jak mogla zeby go przypadkiem nie zdusic.

najwyraźniej pierwszy dzień terapii już zaczął działać xd nate nie czuł się komfortowo otwierając się przy nieznajomej, więc zamiast tego zaczął płakać przy leili nad batonikami. objął ją i chwilę łkał w jej ramionach.
- jestem tak strasznie tym wszystkim zmęczony....... - wymamrotał w jej rękaw ledwo zrozumiale.

dobra terapeutka xd
leila byla w stanie sie dla niego poswiecic i wysluchac go jesli nie chcial sie otwierac przed specjalistami. nie byla za dobra w obchodzeniu sie z ludzmi przechodzacymi zalamania, ale zrobilo sie jej go zal. - wszystko bedzie dobrze - zaczela gladzic jego plecy.

celem cały czas było to, żeby nate otworzył się przed innymi i to jej się udało xd
- nie mów tak, nie wiesz tego - wymamrotał i oderwał się od niej. otarł łzy i popatrzył na leilę smutnym wzrokiem. - wiesz co poczułem kiedy zorientowałem się, że to się dzieje? nie byłem przerażony. czułem ulgę. ulgę, że czekanie się kończy. bo przez ten cały czas czekanie aż to w koncu nastąpi i umrę było cholernie wyczerpujące... ale oto jestem i żyję nadal. co ja mam teraz z tym zrobić? - rozłożył ręce. nate ostatnio naprawdę zaczął dużo gadać jak na siebie. niedługo wszyscy zaczną marzyć o tym, żeby znowu trzymał wszystko w środku i nie wylewał na nich swoich myśli i uczuć.

troche nie wiedziala jak ma zareagowac bo nate zwierzajacy sie jej ze swoich uczuc w taki sposob to bylo dla niej cos zupelnie nowego. przywykla do tego, ze narzekal, ale teraz widziala w jego oczach bol co sprawilo jej przykrosc. - to znaczy, ze dostales kolejna szanse i powienienes ja dobrze wykorzystac - odpowiedziala.