wejście

podobny poziom rozrywki xd
- aaaa, kumam - pokiwała głową - udajesz łamagę, który na końcu zaskakuje wszystkich kiedy pokonuje przeciwnika i ratuje świat - wymyśliła. - sorry, oglądam za dużo filmów ostatnio - zaśmiała się z własnych porównań.

to jednak nie mogla narzekac, ze nie ma tu atrakcji xd
- dokladnie tak - powtorzyl sztuczke I tym razem mu sie udalo. dumny z siebie rozlozyl rece oczekujac aplauzu. - nie zapewniaja wam tu innych rozrywek? - chwycil deske I usiadl obok niej.

znajomi jej dostarczali rozrywkę na poziomie xd
- brawo! pokłony dla mistrza deskorolki! - zaklaskała z entuzjazmem kiedy mu się jednak udało. faktycznie ją zaskoczył xd - jeśli masz na myśli wyścigi wózków inwalidzkich na korytarzu to nie - zażartowała i oparła głowę na jego ramieniu. raczej nie było żadnej laski, która wpadnie i zacznie robić mu aferę jak tobiasowi.

dbali o nia xd
- dziekuje, dziekuje - zaczal sie klaniac. haha moze jednak flynn nie byl taki glupi I czasami myslal xd szkoda tylko, ze nie o rzeczach, ktore by mu sie bardziej w zyciu przydaly. - trzeba to zmienic! najpierw ty pchasz mnie - zasmial sie I poklepal ja delikatnie po kolanku. haha, o flynna nikt nie byl zazdrosny xd

myślał o tym, co dla niego ważne xd
- wiedziałam, że to powiesz - zaśmiała się na jego pomysły. właściwie to sama mu podsunęła mu ten pomysł, więc nie mogła go uważać za głupka, że chciał go realizować. mogła się spodziewać, że tak będzie. - jak stąd wyjdę to nauczysz mnie swojego triku - wskazała na deskę.

tak xd
- trzeba bylo od razu zaklepac sobie miejsce na wozku - zazartowal nie zdajac sobie sprawy, ze moze naprawde go potrzebowac po operacji. bedzie jej zazdroscil, ze moze sie poruszac nie meczac sie xd - czyli juz niedlugo? - spojrzal na nia oczekujac, ze potwierdzi. brakowalo mu jej na imprezach!

- dobra, dobra, będę cię wozić, miss daisy - poklepała go po kolanku. traktowała to jako żarty i nie chciała myśleć o tym, że sama będzie potrzebowała wózka po operacji - to zalezy od tego jak nerka się przyjmie - weszła na poważniejsze tematy - oczywiście potem będę musiała trochę czasu przeleżeć, więc zanim będę skakać na deskorolce może minąć trochę czasu - co oznaczało, że imprezy też nie wchodziły w grę w najbliższej perspektywie.

- I nie probuj mnie oszukac zeby bylo na odwrot - pogrozil jej palcem. nie potrawil rozmawiac na powazne tematy wiec musial kontynuowac zarty. - bede mial czas dobracowac trik - usmiechnal sie. nie okazal tego, ale nie podobala mu sie wizja, ze hance dlugo moze zajecie dojscie do siebie. miala I tak wystarczajaco na glowie.

- to znaczy jak? podsiadać cię? grać w gorące krzesła? - wymyślała z rozbawieniem. też lepiej jej się rozmawiało kiedy po prostu o tym żartowali. wystarczyło, że rodzina i personel medyczny ciągle tylko o tym gadali. - ej! pewnie go skomplikujesz tak, że nikt nie będzie w stanie go wykonać! - już wymyślała czarne scenariusze. musiała mieć wymówkę jakby jej nie szło z nauką triku. doceniała to, że nie smutał i że robił z nią plany normalnie.

- gorace krzesla to wcale nie jest taki zly pomysl - juz sie zastanawial jak ta gra by wygladala. mogloby byc zabawnie! beda musieli sprobowac xd - no trudno - rozlozyl rece. - w takim razie bedziesz musiala stad szybko wyjsc zebym nie zdazyl go za bardzo skomplikowac - najlepsza motywacja xd

- będzie trzeba załatwić dużo wózków inwalidzkich na imprezę - podłapała pomysł - albo wpadnijcie kiedyś do szpitala to zagramy na miejscu - w sumie to byłoby w stylu zielonych, żeby wbić do szpitala przed operacją hani i zrobić imprezę w stylu 'pożegnanie nerki'. - przekonałeś mnie - zgodziła się - pokaż mi coś jeszcze - poprosiła i posiedziała jeszcze oglądając jego triki, a potem odprowadził ją do sali.

wychodził ze szpitala po oddaniu krwi, co robił regularnie (fakty z karty!).

pamiętasz czy odświeżałaś kartę? xd
wychodziła ze szpitala z limem pod okiem bo pobiła się z jakimś kolesiem na koncercie. dwie różne osobowości. spotkali się przy wyjściu i zapytała jakże empatycznie - umierasz na nieuleczalną chorobę? - tylko po to odwiedzało się szpital przecież xd

odświeżałam, żeby sprawdzić, co leon może robić w wolnym czasie, ale potem przypomniałam sobie, że on przecież nie ma żadnych hobby.
przeczytałam "z liamem pod okiem" i próbowałam skumać, o co chodzi.
- nie, nie musisz się martwić, wszystko jest w porządku - zaczął ją zapewniać od razu, bo myślał, że się przejęła. - a u ciebie wszystko w porządku? - wskazał na jej limo. on się przejął.

doskonała postać xd
haha już sprawdzałam czy dobrze napisałam xd
nie wiem czy will kimkolwiek się przejmowała, no na pewno nie na pierwszy rzut oka. ale w karcie ma wpisane, że tylko udaje że ma rodzinę w dupie więc pewnie jakoś się jednak przejmuje. może nawet leonem też by się przejęła bo podchodzi pod rodzinę - u mnie? - wskazała na siebie - doskonale - wyjęła fajkę z kieszeni spodni i włożyła do buzi. samo zdrowie! - nie ma to jak skok adrenaliny - zaśmiała się i wskazała na limo. pewnie uważała, że laski będą ją miały za seksi.

- pod szpitalem nie powinno się palić - zaczął mamrotać do siebie. bał się postawić ciotce i to wcale nie z powodu rodzinnej hierarchii. wilhelmina zawsze go trochę przerażała, zresztą tak samo jak philip. nawet za dzieciaka przyjmowali wspólny front przeciw niemu i nie potrafił się odgryźć na ich zaczepki. obserwował will chwilę i zastanawial się, jak zareagować na to, że ma wstrząs mózgu i się śmieje w ciężkich chwilach. w końcu sięgnął do swojej torby, z której wyciągnął trzy tabliczki czekolady, którą dostał po oddaniu krwi. chciał ją wyłożyć na talerzyk w recepcji motelu, ale dziewczyna wyglądała, jakby bardziej jej potrzebowała. - proszę. masz za sobą ciężki dzień - wyciągnął tabliczki w jej stronę.

- coś mówiłeś? - oczywiście usłyszała co mówił, ale to był sposób na to żeby podkopać jego pewność jeszcze bardziej. leon zawsze był miękki i jak widac zarówno philip jak i will lubili to wykorzystywać. ciekawe czy finn dawał im kazania jak dać ujście swojej nadmiernej energii, a w ich przypadku nawet agresji.
chciał być obok niej kiedy ona żartowała ze swojego stanu, doskonała rodzina. spojrzała krzywo na czekoladę. nie dlatego że była najtańszą ze sklepu pewnie, nie dlatego że była od leona, ale dlatego że nie jadała słodyczy (fakty z karty!) - jeśli ta czekolada nie jest o smaku pikantnego ramenu to poczęstuj nią tamtych bezdomnych - wskazała na panów śpiących przy szpitalnych śmietnikach.

- jaa? niee - zaczął przeciągać, bo już się stresował w obecności will i nie chciał palnąć czegoś, czego by żałował. finn zarobił fortunę na uczeniu ludzi jak być zen, a jego dzieci były agresorami, wspaniale. randomowa gra z wykorzystaniem faktów z karty. spojrzał na smak czekolady na opakowaniu. - nie... - powiedział niepewnie i dopiero wtedy trybiki w jego umyśle zaczęły pracować. - nie ma takiego smaku - zaśmiał się niezręcznie. - prawda? - nie był pewien, może stworzyli nowe. on jadł tylko podstawowy gorzki smak.

czepiała się choć wiedziała, że nie powinna tego robić w stosunku do słabszego psychicznie leona. bycie wredną jednak czasami było zdecydowanie silniejsze. finn nie wychował ich zgodnie ze swoją filozofią, to na pewno wina matki xd
tak, ale też musiałam sprawdzić kartę. tak mi się wydawało, że coś ze słodyczami nie pasuje. szósty zmysł - jeśli ktoś wymyślił tak smak to powinien smażyć się w piekle - podsumowała. zaraz podjechał samochód z jej ziomkami z zespołu - panowie czekają na darmową czekoladę! - powiedziała głośno żeby bezdomni usłyszeli, a potem machnęła i wsiadła do samochodu. jeśli leon się martwił, że will tu pali to powinien się bardziej zmartwić widząc zadymiony trawą samochód od środka xd albo raczej powinien się zmartwić bezdomnymi, którzy zwabieni darmową czekoladą już kroczyli do niego xd

tak się kończy bezstresowe wychowanie. przydają się karty!
oczywiście zmartwił się zadymionym i śmierdzącym autem, tak samo jak bezdomnymi, których odgonił, mówiąc, że to darmowa czekolada dla gości love motel, więc niedługo zrobi się z motelu przytułek dla bezdomnych.

wymijali się właśnie przy wejściu do szpitala, zamiana warty przy hollywoodzie! - zamiana! - zawołał wesoło widząc ją i zamachał bidonem ze smoothie, które przygotowała jego ciocia dla rafe!

- dobrze, ze jestes - usmiechnela sie na widok sama. czula sie lepiej kiedy przyjaciel nie musial siedziec sam albo w towarzystwie pielegniarek. - jest dzisiaj troche humorzasty - rafe mial do tego prawo, ale I tak ostrzegla go. - co masz dobrego? - zainteresowala sie bidonem.

z rosie mieli rzadko kontakt więc sam nie mógł i na szczęście nie wyrobił sobie o niej opinii xd
wymieniali się bo dziekan też się pojawiał, także rafe był sam tylko w nocy i na brak gości nie mógł narzekać. pewnie nawet eden się pojawił, albo pojawi! - wczoraj już narzekał że go trochę boli - pewnie wszystko się goi, ale jednak też bolało więc rafe miewał swoje humorki - eliksir piękności - zażartował, ale zaraz się zreflektował - to znaczy nie żeby rafe nie był piękny... - tłumaczył się. może wyczuł że rosie to plotkara xd

lepiej bylo jak ja akceptowal bo I tak bedzie musial ja znosic xd
rosie pewnie starala sie byc tu w tych godzinach co was xd oby nie trafila na edena. - na pewno musi bardzo bolec. to wszystko jest porabane - pokrecila glowa. nie chciala o tym gadac przy rafe wiec wypadlo na sama xd zasmiala sie z jego odpowiedzi. - moze pomoze mu zeby rana sie szybciej zagoila - taki eliksir by mu sie przydal.

akceptował, ale nie znał jej odchyłów na szczęście xd
haha, powinnyśmy zagrać na 3 rosie eden rafe w szpitalu! w sumie rosie wąs rafe też.... - nigdy nie miał łatwych relacji z rodziną - co po części nawet dużej części ich łączyło. ciekawe czy rafe opowiadał rosie jaką nienormalną rodzinkę miał sam! - pielęgniarki jeszcze nie ogarnęły że jestem jego chłopakiem więc wyjątkowo dokładnie się nim zajmują... jego raną również - zaśmiał się. też mało gadał z rafe o tym co się stało więc luźna rozmowa z rosie była miła odskocznią.