berube

ha ha, a jednak xd
ciekawe tylko co robił nate. może znalazł sobie hobby bez leili skoro go nie było!
otworzył okno na oścież żeby wpadło świeże powietrze i nie było czuć zioła, bo trochę przypał jednak - jeśli lubisz to możemy w coś pograć - wskazał na konsole. wpisałam mu w karcie że lubi grać xd generalnie to zazwyczaj przychodził tutaj z dziewczyny tylko po jedno więc trochę nie wiedział co innego można zaproponować. no może prócz alko lub zioła.

calkiem mozliwe. dla niej lepiej bo przynajmniej mogla sie szlajac z jego bratem i nie bylo awkward bo on o tym nie wiedzial. przygladala mu sie jak probuje ukryc pozostalosci po ziele. nie przeszkadzal jej ten zapach w sumie. - mozemy pograc. jakie masz gry? - spojrzala na konsole. ona tez lubila grac w gry bo pewnie glownie tak spedzala czas z ojcem i jego kumplami. na graniu i na piciu.

spędzała czas na graniu i na piciu z ojcem xd wspaniałe dzieciństwo xd
wyciągnął z szafki kilka gier. fife, wyscigi, jakąś platformówkę, symulator latania i mortal kombat. zamachał pudełkami przed leilą - na co masz ochotę? - zapytał. mogli w mortalu wyrywac sobie kręgosłupy xd

i na zakupach z kylie xd perfekcyjnie xd dobrze, ze chociaz miala normalnych dziadkow bo inaczej kto wie co by z niej wyroslo.
- na to - pokazala palcem na mortal kombat wlasnie. wyscigow juz na dzisiaj miala raczej dosyc, a to byla najlepsza opcja zawsze.

wspaniali rodzice, nie ma co xd ze też w miarę normalnie wyrosła, wow!
- czyli dalej chcesz mnie dobijać i pokonać? - zaśmiał się patrząc na jej wybór i wrzucił płytkę do konsoli - zobaczymy, kto zaraz okaże się lepszy - podał jej pada. nie mógł i w tym z nią przegrać.

cale szczescie!
- musze wykorzystac swoja dobra passe - zasmiala sie. - moge ci dac raz wygrac jesli chcesz - chwycila od niego pada. w tym raczej byla lepsza niz w bieganiu, wiec sadzila, ze na pewno bedzie to dobra walka. mogli od razu od tego zaczac to tobias nie bylby teraz kaleka.

to prawda. choć kto wie, może ma jakieś geny po matce i zajdzie w nieplanowaną ciąże xd
- to nie była dobra passa tylko przypływ szczęścia - bo gdyby nie to, że się przewrócił to wcale by nie wygrała - nie chce twojej łaski - usiadł obok i szturchnął ja ramieniem - jesteś gotowa na krwawą walkę? - on zawsze był xd

o matko xd nie mam nic takiego dla niej w planach, ale nigdy nie wiadomo!
- jesli to pomoze ci sie pogodzic z przegrana, to niej ci bedzie, mialam szczescie - zasmiala sie. rzeczywiscie to byl przypadek, ale nie mogla nie skorzystac z okazji by sie przechwalac. - zawsze. pytanie czy ty jestes gotowy znow przegrac - wyszczerzyla sie do niego i tez go szturchnela by mu oddac.

ja tu tylko dywaguje xd
- ustalmy jedną wersje... miałaś szczęście - wskazał na nią i uśmiechnął się kiedy doszli do konsensusu. oby się więcej nie przechwalała xd - jestem gotowy na wygraną - powiedział pewnie, a potem kliknął start i zaraz rozpoczęła się walka.... tobias nie miał litości dla leili i pewnie nawalał jej postać jak szalony.

- niech ci bedzie - nie mial co liczyc na to zeby sie nie przechwalala bo na pewno bedzie mu o tym przypominac jak bedzie zbyt pewny siebie xd - zebys tylko znow sie nie zawiodl - zaczela przyciskac wszystkie guziki. nie szlo jej jednak az tak dobrze i nie podobalo jej sie to, ze tobias radzil sobie lepiej. jedna dlonia zakryla mu wiec oczy by dac sobie wieksze szanse. najwyrazniej lubila oszukiwac xd

czyli wypominki do końca życia xd ech!
tobias był zajarany że wyraźnie miał szansę skopać jej w tym tyłek! zaraz jest słyszał tylko jak jego postać dostaje bęcki, bo leila zasłoniła mu oczy - eej - porzucił na chwile pada żeby zabrać jej dłoń. ale zamiast ją zabrać całkiem to po prostu ją delikatnie ugryzł w nią xd dzikus.

no niestety xd
cieszyla sie jak udalo sie jej dowalic jego postaci, ale dlugo to nie trwalo. jeknela gdy ja ugryzl, ale zaraz zaczela sie smiac bo tak naprawde jej to nie bolalo. sama puscila swojego pada i ujela obyma dlonmi twarz tobiasa. - to nie fair - zaczela sie smiac.

no jasne, że ją nie bolało bo nie ugryzł jej jak dzikie zwierzę xd nie miał w planie jej też odgryźć ręki czy coś - co jest nie fair? - uniósł brew - to, że wygrywam czy to że cię gryzę? - zaśmiał się szczękając i udając że ją gryzie, choć tak na prawdę co najwyżej gryzł powietrze bo był unieruchomiony przez jej dłonie.

napisalas, ze dzikus to nie wiadomo czy jej to nie bolalo hehe moze chcial sie zemscic za swoje kolano xd - to ze wygrywasz i to ze mnie gryziesz - powiedziala rozbawiona. nadal trzymala jego buzie, zeby czasem jej znow nie pogryzl.

był dzikusem, ale delikatnym he he. nie gryzł dziewczyn jak armie hammer.
- już miałaś swoje zwycięstwo teraz czas na moje - zmrużył oczy lustrując ją wzrokiem, a potem położył swoje dłonie na jej - no weź, przegrywać też trzeba potrafić - chwycił jej dłonie i zdjął ze swojej twarzy. trzymał je dalej, żeby mu nimi nie machała, a potem zbliżył się do jej twarzy i ugryzł (ale znowu z wyczuciem) w policzek. może to jakis fetysz.

na szczescie hehe
- nie mialam sie okazji nim porzadnie nacieszyc, wiec nie mozesz tak szybko wygrac - wytknela mu jezyk. - wole wygrywac -przyznala, ale to raczej nie bylo ciezko zgadnac skoro tak jej zalezalo na wygranej. rozesmiala sie gdy ja ugryzl. - tak chcesz sie bawic? - zmierzyla go wzrokiem. zaraz sie pochylila w jego strone i tez go ugryzla xd w szyje, jak wampir.

- no proszę - oburzył się na żarty - chcesz jeszcze dyktować zasady jak i kiedy powinienem wygrywać - odparł rozbawiony. był trochę zdziwiony że rzuciła się na niego jak dzika z zębami - eej, wampirze - chwycił ją zaraz za ramiona i przyjrzał się jej. może sprawdzał czy ma wampirze kły - chcesz żeby ci oddał? - zagroził jej.

- nie chce ci dyktowac, ale moglbys dac mi sie chociaz troche pocieszyc zwyciestwem - powiedziala. - sam zaczales - przypomniala mu. puknela go delikatnie palcem w nos. ciekawe czy bree teraz stala pod drzwiami i probowala podsluchac co sie w srodku dzieje xd

- dam ci się pocieszyć, jak pójdziemy na obiad który wygrałaś - przecież wtedy dopiero będzie triumfować a już jęczała - ja zacząłem i ja to kończę - chwycił ją za nadgarstki i przygwoździł do łóżka. a potem wdrapał się na nią i usiadł okrakiem (ale nie zgniótł jej!). a następnie zaczął podgryzać w szyję, ramiona i policzki. tak to kończył. bree pewnie stała pod drzwiami i wszystko nagrywala xd

- musisz mnie wiec na niego szybko zabrac bo chce sie troche pocieszyc - powiedziala. jeknela gdy ja tak unieruchomil. jak widac z jego kolanem juz chyba wszytko bylo w pozadku xd - miales to konczyc, a nie sie dalej nade mna znecac - zasmiala sie. nawet jej sie w sumie podobalo bo ja fajnie to laskotalo xd probowala sie wywinac, ale za mocno ja trzymal. pewnie tak xd dobrze, ze tu jeszcze nie wparowala.

- muszę wybrać dobrą knajpę - wyjaśnił swoją opieszałość. z jego kolanem tak na prawde nic wielkiego nie było, ale jak to facet lubił się nad sobą pieścić - to jest znęcenie? wygladasz na całkiem zadowolona - tak mu się przynajmniej wydawało - mam przestać? - zapytał. nie był z tych który wymuszał coś na dziewczynie xd

- w takim razie licze na cos imponujacego - odpowiedziala. nawet sie dla niego ladnie wyszykuje! zebys nie marudzila hehe
- nie, nie przeszkadza mi to - wykorzystala okazje i wyswobodzila swoje rece. nie wiedziala czy ma laskotki, ale postanowila sie sama przekonac i zaczela go laskotac po boczkach.

- żebyś wiedziała, ze tak będzie - co jak co, ale tobias się postara skoro pomogła mu dokuśtykać do domu xd
pech chciał że nie miał łaskotek więc tylko spojrzał na nią z niedowierzaniem - naiwna - i zaraz sam zaczął ją łaskotać. a skoro łaskotało ją gryzienie to to na pewno też!

- mam nadzieje - dobrze, ze go nie zostawila bo zabralby ja na jakies gowniane zarcie xd
laskotalo ja to i to bardzo! wiec sie chichrala i wila pod nim jak waz. - juz wystarczy! daj mi odetchnac - chwycila jego rece, probujac powstrzymac jego laskotki.

pewnie na jakiegoś taniego chinola xd
zatrzymał się zatem na chwilę łapiąc oddech bo zmęczył sie tym. musiał ją w końcu okiełznać jak się tak wiła! - czyli wygrałem tak? - zbliżył swoja twarz do jej żeby być taki groźnym xd bardzo chciał dzisiaj coś wygrać najwyraźniej.