sala wykładowa

benek zdecydowanie pojawil sie w niewlasciwym momencie. asley zdecydowanie za czesto myslala o alexandrze, ale nic za to nie mogla. przypadkowi faceci, z ktorymi sypiala nie dorownywali mu.pewnie dlatego, ze z nim miala emocjonalna wiez. niewiadomo jak bardzo by chciala sie wyprzec to I tak to sprawialo, ze mial przewage. - nic mi nie jest, mam wyciszony telefon - pociagnela lyka z butelki.

biedny benek, zazwyczaj czuł się jak maczo, który ma przewagę nad innymi rywalami. a w tej sytuacji raczej był po przeciwnej stronie. biedak!
szkoda, że nie wiedział jak bardzo alexander był wcześniej jeśli chodzi o bliskość z ash. to wszystko przez to że się mu nie zwierzała! - nic jej nie jest - odparł widząc zmartwioną minę benka i w zasadzie wtrącając się w ich dyskusję - jest ze mną - powiedział pewnie. uznał, ze skoro jest z nim to znaczy że nic jej nie jest/nie grozi/jest bezpieczna!

ben tak się poświęcał, a ashley tego nie doceniala. wręcz nie była zadowolona, że im przerywał.
- to dobrze - przyznał, ale nie zamierzał ich zostawiać w spokoju. - następnym razem w takich awaryjnych sytuacjach powinnaś sprawdzać telefon. martwiłem się - dodał tak jakby był jej zmartwionym tatą/mężem (możecie sobie wybrać xd). zaczął się pocierać po ramionach, bo jednak zmarzł okrutnie! alexander powinien mu pożyczyć swoją słynną marynarkę!

nie rozumiala po co sie poswiecal! nikt sie dla niej nigdy nie poswiecal wiec miala problemy z docenieniem tego. jej obronna reakcja bylo wyparcie sie, ze potrzebuje pomocy lub wysmianie osoby, ktora ja oferowala. wszystko wina Alexandra ktory ja porzucil.
spojrzala na Pearce'a niezbyt zadowolona ze za nia odpowiada. - postaram sie zapamietac - zgodzila sie na tyle. zauwazyla ze zmarl wiec podala mu wodke.

rycerz ben! jak się okazało w przypadku ashley to wina alexandra że tego nie doceniała. zepsuł ją. gdyby benek poznał ją wcześniej to może nawet byłaby słodziakiem!
obserwował jak wymieniaja się pomiędzy sobą spostrzeżeniami na temat swojej relacji i był dumny, że ktoś potrafił się nią zaopiekować, a przynajmniej próbować to zrobić kiedy jego nie było. nie miał słynnej marynarki, ale miał na pewno jakiś uroczy kardigan i właśnie zarzucił go na trzęsącego się benka - trzymaj - akurat kardiganu nie musiał pilnować. przypadek?

powinna docenić to, że szukał jej, a nie gabby czy rosie! chyba że one mu odpisały, a ashley nie i to pobudziło jego panikę. benek w duchu postrzegał ashley jako słodziaka z ery przed alexandrem xd
- oby nie było następnego razu. najadłem się strachu - westchnął i napił się wódeczki jak gdyby nigdy nic, bo już się przyzwyczaił, że w jej towarzystwie często dostawał wódkę pod nos. popatrzył na ten kardigan. - to impreza piżamowa, a nie swetrowa. imprezę w świątecznych swetrach będziemy robić przed świętami - mówił zamiast docenić gest alexandra. na szczęście wódka i kardigan zaczęły go już przyjemnie rozgrzewać.

I tak byla podobno slodziakiem, ale moze tak bardzo by sie z tym nie kryla jak teraz. bardzo bronila swoich uczuc I nie miala zamiaru zawac nikomu znowu sie zranic. skoro sie nie przywiazuje to znaczy, ze nigdy nikt jej nie zrani. tak to dziala? moze kiedys doceni starania bena!
- jasne - mruknela bo bylo jej glupio, ze ben mowi do niej takie rzeczy przy alexandrze. to psulo jej chlodny image. zabrala mu butelke I usiadla sie na jednym z krzeselek, ktore bylo obok. upila kilka lykow wodki I podala ja alexandrowi.

i tak i benek i alexander znali jej słodziakową stronę, na nic ukrywanie się!
- wiem kiedy jest świateczna impreza, byłem na niej nie raz - wyjaśnił benowi. urzędował na uczelni dłużej niż on i zaliczył kilka imprez piżamowych kiedy to bena tu jeszcze nie było więc jego chwalenie się na nic nie zdało - mi wystarczy - odparł łagodnie kiedy ash podała mu wódkę. musiał teraz zgrywać odpowiedzialnego opiekuna - tobie zresztą też - mruknął ciszej, pewnie znał jej stany upojenia dość dobrze i wiedział kiedy ją zbastować.

każdy poznał jej słodziakową stronę na swój sposób!
- w akademiku? - zdziwił się, bo nie miał na myśli żadnej wigilii akademickiej, a właśnie to kojarzyło mu się z alexandrem, tym bardziej po tym jak się tak oficjalnie ostatnio przedstawił. - ja poproszę - przejął od ashley wódkę skoro alexander nie chciał. usiadł sobie również i wyciagnął z kieszeni karty, które zawsze przy sobie nosił, nawet w piżamce. w drugiej kieszeni na pewno miał zestaw kart do sztuczek magicznych. - to co, rundka w uno? - nie czekał na odpowiedź i już im rozdawał karty.

przygladala sie ich rozmowie, ktora nie byla dla niej zbyt interesujaca.
- nie rozkazuj mi - uslyszala co mowil dosc wyraznie. troche ja to zdenerwowalo. nie widziala to teraz jako wykladowcy wiec nie widziala potrzeby by hamowac sie w swoich odzywkach. alkohol nie pomagal co tylko udowodnilo, ze Alexander mial racje. pociagnela kilka lykow zanim oddala butelke benowi. - wiesz, ze nie lubie w to grac - mruknela kiedy rozdawal karty.

- jestem na każdej imprezie na które trzeba - odparł dumnie wypinając pierś mimo wszystko. ach to męskie ego. alexander pewnie bywał na wszystkich światecznych imprezach, czy to w ratuszu czy to w akademiku. był taki popularny! - to nie był rozkaz tylko prośba, martwię się - odparł równie spokojnie co wcześniej. jak już ustaliłyśmy alexander był spokojny, a ash porywcza i on ją tonował i hamował - czy to karty do tarota? - zażartował wskazując na magiczne karty bena.

- w takim razie musisz zacząć przychodzić na imprezy, które ja organizuję. to najlepsze imprezy - zapewniał go, ale skoro tak mocno musiał je sprzedawać to było wiadomo, że tak nie było. - ashley i tak zawsze robi co chce - wtrącił się z rozbawieniem. że też alexander próbował ją przed czymkolwiek powstrzymywać! ben już się nauczył, że dziewczyna jest niepowstrzymana. - to karty do uno, oczywiście - poprawił alexandra, czując nad nim wyższość, że tego nie wiedział jak ostatni głupek! - nie mam nic innego do grania przy sobie, "magię i miecz" zostawiłem przy śpiworze - zaczął jej tłumaczyć, tak jakby wolała grać w coś bardziej nerdowskiego xd nagle się przestraszył. - mam nadzieję, że nikt jej nie ukradł! - nie wiadomo czy jacyś studenci nie uznali blackoutu za noc oczyszczenia kiedy wszystko wolno.

- czy jesli on sie na nich zjawi to przestaniesz mnie prosic zebym na nie przyszla? - zapytala z rozbawieniem. to by bylo jej na reke! - nie potrzebuje zebys sie o mnie martwil - powiedziala stanowczo. tylko jej tym macil w glowie! - no wlasnie - zgodzila sie z benem I zamachala mu butelka przed nosem. - watpie zeby ktos chcial ukrasc twoja gre - pocieszyla go I znowu sie napila.

- nonsens - szturchnął ash na propozycję bena - przyjdziemy tam razem - już zarządził że zjawią się tam razem. spryciarz! miał doświadczenie! - prawda - zaśmiał się na stwierdzenie chłopaka - choć są sposoby żeby ją trochę zmiękczyć - odparł tajemniczo i nie mówił nic więcej - świetnie, no na pewno jakaś fascynująca gra - przytaknął. nie miał czasu na planszówki kiedy musiał zajmować się swoimi fanami i tym że ludzie i studenci go podziwiali sorry - nie wiedziałem, że znasz takie gry? - zagaił ash, bo ostatnio nie interesowały jej wcale planszówki i inne więc to była pewna zmiana i nowość dla aleca - tylko tak mówisz, że nie chcesz żebym się martwił - dalej się przekomarzał. wiedział, czuł że jest inaczej!

- ashley tylko żartuje, zawsze przychodzi na moje imprezy - zapewnił alexandra, bo benek wierzył, że ma lepszą moc przekonywania ashley, żeby przychodziła na jego imprezy niż on. poza tym przychodziła tam z własnej woli! częsciowo. no ale nigdy jej nie zmuszał! co najwyżej zamęczał ją tak długo aż się pojawiała. - no jasne, znam je wszystkie - zaśmiał się, ale chciał pokazać, że też ją dobrze zna. ta relacja ashley i aleca była dla niego trochę dziwna i nie do rozgryzienia, a psiapsia nie chciała mu nic o tym opowiedzieć i wyjaśnić. - chyba powinienem to sprawdzić - martwił się teraz o tę grę prawie tak samo jak przed chwilą o ashley. ona juz się znalazla, a teraz nie był pewien co do gry. kolanko mu zaczęło chodzić ze stresu.

- nigdzie razem nie pojdziemy - wysmiala jego plany. moze by sie zgodzila gdyby zaprosil ja w inne miejsce, ale nie podobalo sie, ze za nia dezydowal. nie lubila gdy to robil kiedy byli para, a co dopiero teraz! - nic o mnie nie wiecie - wtracila sie bo poczula sie w niebezpieczenstwie. obydwoje wiedzieli o niej za duzo niz by tego chciala. - nie znam I nie potrzebuje zebys sie o mnie martwil. nic mi po tym skoro w kazdej chwili mozesz zniknac - powiedziala troche za duzo. wszystko wina alkoholu! - jak chcesz mozesz isc to sprawdzic - jej w tym momencie bylo wszystko jedno.

przywykł do tego że się mu stawiała więc skoro robiła to teraz to tylko motywowało go do dalszego działania! ashley pakowała się w tylko większe kłopoty! - jesteś pewien że wiesz wszystko? - zapytał z nieukrywanym uśmiechem. trochę się podpił więc dlatego był taki otwarty - a wiesz dlaczego ash nie użala się nad żadnym zwierzakiem którego zobaczy? - zapytał zerkajac na niego i zdradzajac słodkie tajemnice dziewczyny - dlatego, że jej mama wiecznie sprowadzała bezdomne zwierzęta do domu - rzecz wyciągnięta wprost z karty xd - nie znikam teraz - przyznał na słowa ashley - w przeciwieństwie do bena, który bardzo chce znaleźć swoje karty - dodał mimochodem machając żeby zniknął magicznie bo już zapatrzył się na ashley, której irytacja tylko go nakręcała więc zaraz po prostu ją pocałował przy benku i bez krępacji. jutro będzie tego żałować!

- wiedziałem to - mruknął, chociaż wcale tego nie wiedział. - magia i miecz to nie są karty tylko cała kraina leżąca za tajemnymi wrotami zamknięta w pudełku, pozwalająca na pełną przygód wyprawę po legendarną koronę władzy - tłumaczył, ale nikt go nie słuchał. ben znał wiele magicznych sztuczek, ale tej ze znikaniem nie opanował. a szkoda skoro musiał teraz stać jak kołek jak się całowali. - halo? może porobimy coś, żeby wszyscy byli uwzględnieni? na przykład zagramy? - próbował im przypomnieć co wcześniej proponował do wspólnego spędzania czasu. dziwnie się poczuł będąc takim piątym kołem u wozu. poza tym był zazdrosny! chciał ashley całą dla siebie, a jakiś stary dziad się wtrącał. a jeśli nie mógł jej mieć całej dla siebie to był gotów się dzielić, ale pod warunkiem, że będą wykonywać czynności aktywizujące wszystkich.

fakty z karty xd
- przestan! - prawie wykrzyczala I spojrzala na niego z wsciekloscia. ktorej mogl nie dostrzec, ale na pewno dalo sie ja wyczuc. nie otwierala sie przed nim po to zeby potem to komukolwiek rozgadywal. ufala benkowi, ale jesli mial sie dowiadywac takich rzeczy to od niej. - zawsze to robisz - warknela na niego troche zrezygnowana. nie miala na tyle silnej woli by sie oprzec jego pocalunkowi. przez chwile o wszystkim zapomniala, ale w koncu oprzytomniala I odepchnela go od siebie, ale nadal trzymala go za koszule. - czasami tak bardzo cie nienawidze - wyznala mu, zapominajac zupelnie o tym, ze ben byl obok.

fakt, wykorzystał opowiadania ashley do tego żeby ją podjudzić i do tego żeby zbić benka z tropu (choć temu się wydawało że było inaczej). kiedy benek tłumaczył czym jest magia i miecz on i ash się całowali więc jego uszy kompletnie to pominęły, bo teraz mu tylko szumiało w nich z podniecenia. czuł jej bezwładność kiedy całowali się. chciał żeby to trwało jak najdłużej, ale słyszał narzekania benka w tle więc oderwał się od niej, niechętnie ale to zrobił. uśmiechnął się na jej słowa - nie oszukuj się, kochasz mnie - przyznał pewnie i bezczelnie. wiedział co było pomiędzy nimi i co było niezaprzeczalne. odsunął się od niej zaraz - kontynuujcie dalej grę, czy cokolwiek - zamachał i wyszedł oknem którym wszedł benek. musiał ochłonąć po tym i powstrzymać się przed rozebraniem ash przy kimś innym! dlatego uciekł! miał resztki rozsądku!

stał jak ta dupa i patrzył na nich, bo co innego mu pozostało. nie miał w sobie tyle samoświadomości, żeby jednak dać im spokój i sobie pójść.
- to prawda? kochasz go? - wbił wzrok w ashley kiedy alexander się wycofał.

zatkalo ja bezczelne zachowanie Alexandra. obserwowala jak wychodzi, probujac jednoczescie zlapac oddech. poczula ja scisnelo ja w sercu. mial racje, nadal go kochala. I byla przez to wsciekla! nie wiedziala czy bardziej na siebie czy na niego. - nie chce o tym gadac - warknela na benka, ale bylo widac, ze zdecydowanie cos jej dolegalo. odeszla dalej I usiadla pod sciana, po czym sie zupelnie rozryczala.

ashley jak zwykle nie chciała o niczym gadać, a benek jak zwykle nie zamierzał się poddawać, więc podążył za nią. tym bardziej poczuł, ze go potrzebuje kiedy się rozryczała! rzucił się na kolana i zaczął ją głaskać po ramieniu. nadal miał na sobie ten durny kardigan alexandra, który nim pachniał, ups.
- jesteś pewna? może byłoby ci lepiej jakbyś to z siebie wyrzuciła - chciał ją zachęcić do zwierzeń.

przetarla twarz kiedy do niej dolaczyl. czego sie mogla spodziewac!
- po to zebys potem to wszystkim rozgadywal tak jak on? - warknela na niego. I tak byla na przegranej pozycji. nigdy nie pozwala nikomu widziec siebie w takim stanie. - zdejmij to! - zaczela sie z nim silowac, probujac zdjac z niego kardigan Alexandra.

- twoje tajemnice są u mnie bezpieczne. chcę wiedzieć jako twój przyjaciel, żeby wiedzieć jak cię wspierać - mówił łagodnie. widział, że się denerwowała, ale nie mógł dać ponieść się emocjom (i np. obrażać się znowu xd). ściągnął z siebie ten kardigan, bo już się ogrzał wódką. chociaż pewnie w pomieszczeniach też zaczynało się robić chłodno jak nie było ogrzewania. - co z tym robimy? wyrzucamy za okno? - zaproponował trzymając w rękach zmięty kardigan.