namiot #4

grzebała w cudzym namiocie szukając zioła i innych skarbów. to była dla niej góra złota, wszyscy pijani i nikt nie pilnował namiotów xd

lizzie spala tu pod sterta kocy. odkryla je powoli robiac szpare wystarczajaca zeby mogla zobaczyc kto sie tu kreci. zakladam, ze to nawet nie byl jej namiot tylko usnela gdzie padla xd spodobalo jej sie to co znalazla finn wiec szybko sie podniosla. - to moje - zrzucila z siebie koce.

trochę się jej przestraszyła, bo myślała że to kocowy potwór albo co gorsza... właściciel xd
przytuliła znalezisko, nie wiem co to może być załóżmy że porcelanowa świnia i przytuliła ją do siebie - pierwsza to znalazłam! - hahahhaa, lizzie wydawała jej się taka nieogarnięta że od razu założyła, że to nie jej namiot.

biorac pod uwage to jak wygladal namiot rownie dobrze nieogarnieta lizzie mogla byc jego wlascicielka xd - ja bylam tu pierwsza i to moje - pomacala sie po policzku, na ktorym odgniotla sie jej czesc koca. dobra drzemka xd - oddawaj - wyciagnela rece.

to tylko zdjęcie poglądowe haha.
- to że bylaś pierwsza nie czyni cię właścielem - uznała. oczywiście normalnie by czyniło, ale tylko jakby finley była tu pierwsza xd
na pewno pieknie wyglądała z odciskiem na policzku xd - wiesz w ogóle co to? - uniosła tą porcelanową świnkę do gory niczym rafiki simbę na lwiej skale xd

haha xd
- i od razu zalozylas, ze nie jestem wlascicielem bo? - uniosla w gore brew. zaczela sie zastanawiac czy to faktycznie rzeczy finn i zostala przylapana na tym, ze sie rozgoscila bez poswolenia wlascicieli namiotu. spojrzala na swinie. - schowek - wymyslila.

- bo nie jesteś zbytnio wkurzona, że weszła do 'twojego' namiotu? - zrobiła cudzysłów palcami przy 'twojego'. bystra xd
- nie prawda... - już chciała zacząć wywód, ale w zasadzie miała rację - no dobra to jest schowek - przytuliła świnię i zaczęła ją głaskać - schowek z ziołem - oznajmiła z uśmieszkiem. pewnie podsłuchała rozmowę właściciela i dlatego się tu znalazła.

- bo nie przeszkadza mi, ze przebywasz w namiocie tylko, ze grzebiesz w nieswoich rzeczach - dalej nie wiedziala czy dziewczyna ja wkreca, ale trzymala sie swojej wersji.
- wiem - usmiechnela sie z satysfakcja, ze dobrze trafila. - i teraz sie tym ziolem podzielimy - zdecydowala.

- dziwne - podsumowała bo nawet dla finley logika dziewczyny się nie trzymała kupy.
- najpierw musimy się pozbyć świni - wskazała na porcelanowego zwierzaka. było jej szkoda świnki, ale zioło było zdecydowanie ważniejsze - plus nie palę z nieznajomymi - hahahaha, to brzmiało jak 'nie rozmawiam z nieznajomymi'. ciekawe czy w domu jej tego nauczyli. spojrzała na nią i oczekiwała, że się przedstawi.

- nie sadze - przesunela sie blizej do niej. wedlug niej wszystko co mowila mialo sens. - lizzie - przedstawila sie i zabrala jej swinie zeby sie jej przyjrzec. - urocza, szkoda, ze dzisiaj jest jej ostatni dzien istnienia - popukala swinke w glowe.

lizzie jaka pewna siebie że nie jest dziwaczką xd
- finn - też się przedstawiła i zaczęła szukać czegoś czy mogą zniszczyć świnkę. wygrzebała dużą latarkę - czy powinnyśmy w jakiś sposób pozegnać ją? - zerknęła na dziewczynę i na świnię - droga świnko, byłaś wspaniałą skrytką, obyś w zaświatach mogła hasać wesoło po łąkach - zaczeła swoje pożegnanie xd

jesli ona uwaza, ze nie jest to nie jest. zdanie innych sie nie liczy xd
- jesli chcesz - wzruszyla ramionami. bylo jej to obojetne. - amen - podpisala sie pod jej pozegnaniem. nie przejela sie swinka wystarczajaco zeby wymyslac swoje wlasne. wyszla z namiotu zeby kawalki rozwalonego schowka nie weszly im potem w tylek. - czyn swoja powinnosc - postawila swinke na trawie.

chyba, że teda? xd
pokiwała głową na jej amen, przeżegnała się (tak jak siostry zakonne ją nauczyły), a potem ceremonialnym krokiem wyszła ze świnką z namiotu. postawiła ja na trawie. kucnęła obok, odwróciła głowę od świni, a ręką walnęła latarką z całej siły. faktycznie świnka się rozbiła, a w środku była pełna torebka zioła. jak zobaczyła ilość to aż się jej oczy zaświeciły tak jak sknerusowi mcwaczowi na widok złota.

tylko teda xd
- dzielimy sie tym rowno - od razu zapowiedziala. inaczej odnajdzie wlascicieli swinki i zgoni cala wine na finn xd - gdzies tu widzialam wiadro - zajrzala z powrotem do namiotu szukajac wynalazku diy. za duzo czasu spedzily na gadaniu o swince. musialy nadrobic ten czas jarajac tak zeby jak najszybciej je wzielo. produktywnie xd

chociaż u niej miał posłuch, bo u nikogo innego nie xd
- potwierdzam - pokiwała głową. nie miała z tym problemu. zioła było tyle, że jeszcze pochowa je w szafce ze skarpetkami w pokoju xd
jak znalazła wiadro to finn wykonała zwycięski gest - bongo dyi by lizzie - zażartowała. zaraz stworzyły prowizoryczną i nieprofesjonalną machinę do jarania i zajęły sie tym. jak wzięły po kilka buszków to w końcu finn zapytała - to nie jest twój namiot prawda? - i roześmiała się bez powodu.

i tak nie w takim sensie jaki by chcial xd
- nie mam pojecia kto tu mieszka - rozesmiala sie. to by jej sie wydawalo zabawne i na trzezwo, a w takim stanie tym bardziej. - powinnismy uciec zanim sie skapna, ze to by - pokazala na szczatki swini.

ups xd
podłapała jej pomysł - w takim razie idziemy! - chwyciła wiadro i przeniosły się w bardziej ustronne miejsce, gdzie długo gadały o jakiś dziwactwach na zjaraniu. poczuły jednak bonding więc jeszcze nie raz się spotkają hehe.