amokka

siedziała właśnie przy tym oknie, ale pod ścianą i wyczekiwała asha przy szklance wody z cytryną, bo nie miała na nic innego ochoty. tak ją ściskało w żołądku!

Ash był od wczoraj okropnie zły i wiecznie naćpany. Nie spał całą noc bo chlał i wciągał. Przecież nie był idiotą i wiedział, że to się odbrze nie skończy jak Grace bije inne laski, z którymi spotykał się Kenny. Jeszcze po tym smsie! Wszedł i bez słowa usiadł przed nią.

uśmiechnęła się do niego mdło. jeju! była taka szczęśliwa i nieszczęśliwa jednocześnie. wyciągnęła rękę w jego kierunku, by musnąć ją swoimi palcami i spojrzała mu w oczy. ale zaraz przypomniała sobie, po co w ogóle go tu sprowadziła! chrząknęła.
- cześć, ash. nie wyglądasz najlepiej - a ona miała go jeszcze dobić!

- Ta? Sherloku jak na to wpadłaś. - mruknął niemiło. Strasznie dużo straciła w jego oczach kiedy powiedziała mu że to nie jego sprawa. I oczywiście nie usłyszał jak go wołała. W każdym bądź razie pewnie żałował, że jej nie wziął ze sobą. Albo żałowałby gdyby wiedział co się dalej działo na studniówce bo więcej nie czytałam. Westchnął ciężko i kazał kelnerowi przynieść sobie wody. Miał kaca przecież.

- nie bądź taki surowy dla mnie. - zakryła swoją twarz w dłoniach. ash był taki smutny! aż zapomniała o wszystkim, o czym rozmawiała przy śniadaniu z kennym i jego rodzicami. jak słodko jej się kroiło naleśnika kenny'ego oraz jak pomogła jego mamie pozmywać. no i jak udobruchała dyrektora, by jednak wycofał to zawieszenie i nie dzwonił do rodziców. zwaliła wszystko na amelle, więc to ona będzie miała przesrane! ha ha. ale zdzira.

- Nie jestem dla ciebie surowy, Grace. Ale to chyba trochę za wiele nie sądzisz? Mogłaś od razu powiedzieć, że chcesz iść tam z Kennym i pieprzyć się zn im na środku sali balowej! - warknął do niej cicho, żeby nie zwracać na siebie zbyt wielkiej uwagi, po za tym głowa go bolała.
- To mi się raczej nie podoba. - dodał opierając się o oparcie i założył ręce na piersiach. Zmarszczył nos dziwacznie a potem sięgnął po wodę którą przyniósł jakiś niezdara.

- ale poszłam tam z tobą! i z nikim się nie pieprzyłam. jesteś niepoważny. - chciała powiedzieć chory, ale jeszcze by się obraził. napiła się swojej wody, chwilę jeszcze ściskała szklankę w dłoniach. nieśmiało zerknęła w jego oczy. najchętniej by go po prostu przytuliła i pocałowała.
- mi się nie podoba, że nie zaczekałeś na mnie. i nawet nie powiedziałeś, że wychodzisz. cały wieczór spędziłam sama! - jęknęła, jakby faktycznie była jakaś uciemiężona. w ogóle została królową balu. i miała przez chwilę avatar w koronie cierniowej xd

Super. Jezu zaooglądałam się w jakiś supermodel i nie mogę się oderwać. Seksi klaty...
- A co miałem robić jak najwyraźniej wolałaś się bić z jakąś panienką, Grace. Chciałem cię wziąć to powiedziałaś mi że to nie moja sprawa. Miałem cię błagać na kolanach, żebyś poszła ze mną? - zapytał kręcąc głową.

- o matko. nie biłam się z nią. - potrząsnęła głową. aha jasne! ciekawe skąd ma teraz te zadrapania na szyi. biedaczka! pochyliła się nad stolikiem i złapała jego dłoń. chwilę po prostu ją gładziła, a później splotła z nim palce. gapiła się na niego dłuższą chwilę i cicho westchnęła.
- ash... nie bądź zły. głupio wyszło.

- Głupio wyszło, Grace. - jęknął. Gdyby nie był zakochany zaraz by wyleciał z hukiem i tak dalej. Niestety wczoraj nie mógł się zaćpać na śmierć jak planował bo Andy siedział w domu i go kontrolował. Cóż za smuteczek. Pokręcił głową i westchnął. Nie chciał się z nią przecież kłócić.
- Wyszło beznadziejnie nie głupio. Poczułem się jak idiota kiedy wolałaś stać tam z tym kretynem a nie iść ze mną w spokojne miejsce! - mruknął zraniony.

- wiem... jestem najgorszą dziewczyną. - spuściła głowę w dół. dalej jednak go trzymała za dłoń. pewnie nie chciała z nim zerwać, żeby kenny nie musiał się z nią męczyć, skoro jest taka beznadziejna. to, że dalej tu siedział było dobrym znakiem. dalej chciał z nią być. musiał bardzo mocno ją kochać! a ona nie dała rady z nim zerwać. bo prostu nie umiała tego zrobić. ciekawe, co powie kenny'emu. uniosła na niego swoje oczka.
- możemy to naprawić. razem.... ash? - zagryzła wargę i spojrzała mu głęboko w oczy zachęcająco.

- Możemy o ile tylko ci na tym zależy. - powiedział cicho. Jemu zależało ale chyba nie trzeba tego głośno mówić. Grace była dla niego wyjątkowo ważną dziewczyną. Nigdy nie spotkał nikogo tak cudownego jak ona. Dlatego każda kłótnia z nią była dla niego katorgą. A ostatnio ciągle coś było nie tak. Jak nie z jego strony to z jej. Nic nie mogli na to poradzić. Wstał i usiadł obok niej po czym pocałował ją w skroń i objął ramieniem.
- Kocham cię Grace, pamiętaj o tym. - mruknął do jej ucha.

- oczywiście, że zależy. - uśmiechnęła się delikatnie i patrzyła jak idzie w jej kierunku. przesunęła się pewnie troszeczkę i położyła głowę na jego ramieniu. był taki kochany! zupełnie tak samo, jak kenny. ale przecież ash wcale nie musi o tym wiedzieć.
- ja ciebie też, ash. - powiedziała jakby była tego w stu procentach pewna. bo niby czemu nie mogła z nim zerwać? pomyslała, że to znak z niebios, że go po prostu kocha i coś nie pozwala go od siebie odsuwać! ale zdzira.

Oczywiście, że tak! w sensie, że zdzira. Ale Ash o tym nie wiedział i chwała bogu bo by po prostu kennyego zamordował! Jestem tego pewna. Stałby się nieobliczalnym wariatem czyhającym na życie młodego hollywooda.
- Cieszę się ogromnie. - powiedział już łagodnie i przytulił ją do siebie bardziej. Nachylił się by odnaleźć jej usta, które zaraz pocałował.

- zamawiamy co? - pewnie zamówili i jeszcze się pomigdalili, a później poszedł ją odprowadzić do akademika, a ona okłamała go, że ma dużo nauki, byleby się z nim nie ruchać xd

przechodził właśnie tędy. był cholernie zestresowany. bo cholera jasna! zabil człowieka. ale jednocześnie był szczęśliwy. a kiedy w oknie tej restauracji/kawiarni zauważył mercedes... wiedział, że postąpił dobrze. uśmiechnął się do siebie i wszedł do środka.
- dawno się nie widzieliśmy... - zamruczał siadając obok niej. pewnie czekała na frank. ha ha ha!

Siedziała sobie spokojnie, czytając jakiś ciekawy magazyn. Zamówiła sobie już pewnie coś słodkiego i jadła to powoli. Była pochłonięta czytaniem, więc dopiero po chwili dostrzegła, że ktoś się do niej dosiadł. Jego głos wyrwał ją z transu. Spojrzała na niego trochę zdziwiona. Nie spodziewała się, że jeszcze się do niej odezwie. - Tak.. - zmarszczyła czoło.

- co tam? - zapytał wesoło. mógłby zabijać codziennie takich chamów jak frank, bo czuł się jak na haju! popatrzył na nią i zaraz zerknął na kelnerkę, by zamówić dla siebie kawkę. nigdzie się nie ruszał. przy mercedes czuł się najlepiej. dlatego posyłał jej czułe uśmieszki.
- jezu, merc. wiesz, co? sory za wszystko. zacznijmy od nowa się przyjaźnić. - oblizał usta.

- Jakoś żyje - wzruszyła ramionami. Nadal była zdziwiona zachowaniem Tylera. Szczególnie po tym jak ją potraktował ostatnio. Nadal była trochę za to zła, bo nie powinien się tak zachowywać! Analizowała przez chwilę jego propozycje, aż w końcu lekko się uśmiechnęła. Po raz pierwszy dzisiaj. - W porządku - odłożyła gazetę na stół.

jasne, że nie chciał sie przyjaźnić. ale przecież nie powie jej teraz, że ją kocha. tym bardziej, że była... no właśnie! wdową. haha. ale się zdzwi, jak dowie się, że frank dalej żyje ;c pewnie będzie próbował jeszcze raz mu coś zrobic. ale on oczywiście taki niezniszczalny ;c co za pech!
- czemu jakoś? nie układa ci się? - udał, że jest zmartwiony, ale tak naprawdę się cieszył! pewnie mercedes ulży jak się dowie, że frank nie żyje. dziwił się, że dalej nic o tym nie wie. bo nikt do niej nie dzwonił! pewnie nie wzięła telefonu z domu. ale głupia.

Nawet gdyby jej to teraz powiedział, to i tak pewnie by mu nie uwierzyła. Albo nie chciałaby uwierzyć w to. Zresztą Tyler ma takie zmienne nastroje, więc pewnie by pomyślała, że tylko teraz mu się wydaje, że ją kocha, a zaraz za chwilę znów będzie się na nią darł.
- Nie, układa mi się świetnie. Jestem tylko trochę zmęczona - na samą myśl o Franku aż się uśmiechnęła! Biedna, gdyby wiedziała co się stało, to by jej nie było tak wesoło. Od razu poleciałaby do szpitala i siedziałaby przy Franku zapłakana.

- to super - stwierdził wesoło uznając w myslach, że ona po prostu już wie o tej śmierci i się z tego cieszy tak samo jak i on. ahaha! złapał od razu za kawę, którą dostał i się jej napił. ale była to kawa mrożona dlatego się nie poparzył. wiadomo! pochylił się w jej kierunku, udając że jest garbaty i po prostu taka jest jego postawa i zaciągnął się jej zapachem. waliła potem ale i tak to uwielbiał.
- zmęczona? wygladasz olśniewająco! jak zawsze.

Ona za to zaczynała znowu wierzyć w to, że Tyler to całkiem miły chłopak. Ma swoje humory często, ale teraz zdawało się jakby naprawdę cieszył się z jej szczęścia. Szkoda tylko, że cieszyło go to co nie powinno. Chwyciła swój kawałek ciasta, czy co to ona tam teraz miała na talerzu, i ugryzła kolejny kawałek. Uśmiechnęła się szerzej, słysząc jakie komplementy dzisiaj jej prawił. Coś się z nim dziwnego dzieje.
- Dziękuję. A co to się stało, że masz dzisiaj taki dobry dzień? - spojrzała na niego pytająco.

naburmuszył się.
- musiało się coś stać bym miał dobry dzień? widzę cię! to powinno wystarczyć. - złapał za widelczyk i sam wziął sobie tego jej ciasta. czuł się, jakby prawie się całowali! bo zostawiła tam swoją ślinę i tak dalej. idiota! miał jakąś obsesję czy coś takiego. uśmiechał się dalej do niej.
- a co u franka? widziałem ostatnio, że nie może spać po nocach i siedzi przed komputerem... - napomknął, bo jakoś nie potrafił się opanować. no i nawiązał do jego rozmowy z frankiem na fejsie.

Po wyjściu od Valerii, Jude zdążyła iść do pokoju się naćpać. Nie dała rady iść i zniszczyć związek najlepszej przyjaciółki, ot tak po prostu. Nie zniosłaby tego. Musiała się znieczulić. Dlatego teraz siedziała w kawiarni, popijając cholernie mocną kawę. Opierała łokieć na stoliku, a głowę na dłoni zwiniętej w pięść. Oczy miała nienaturalnie błyszczące i lekko przekrwione. A na dodatek czuć było od niej wypite z Val wino. Ale nie aż tak bardzo, nie cuchnęła, bez przesady! Czekała na Oliviera ze ściśniętym z nerwów żołądkiem.