boisko do koszykówki

hehe sądzę jednak, że umrą z jakiegoś przepicia, zaćpania albo wpadną pod autobus nachlane prędzej niż dożyją 40.... żadna konserwacja im się wtedy nie przyda. z nią w ogóle nie ma co się kłócić a co dopiero po ćpaniu... - ale czy to nie jest bez sensu.... przecież... to nic fascynującego... - mrużyła oczy. - seks jest fascynujący, to też sport, ale odbijanie piłki... - pokręciła głową bo wydawało jej się to nienormalne. kiedy zapytał czy chce zagrać chwilę się zastanawiała. miała pewnie buty na obcasie którym teraz się przyglądała. zaraz jednak je ściągnęła niczym się nie przejmując, wyrzuciła niedopałek gdzieś w trawę i wyprostowała się. - no dawaj. pokonam cię. - wyszczerzyła się, chociaż nie jestem pewna czy wiedziała jak się z tą piłką obchodzić.

tak, to bardzo prawdopodobne. trudno, przynajmniej przeżyły te kilkanaście lat kolorowo i wesoło. nie licząc tych chwil, w których miały kaca, ale kto by o takich rzeczach. - zależy jak dla kogo. każdy fascynuje się innymi rzeczami, jak na przykład i seks i odbijanie piłki - przeczesał dłonią swoją czuprynę. czekał cierpliwie na jej odpowiedź, również przenosząc wzrok na jej buty. zaraz jednak uśmiechnął się szeroko i wyciągnął do niej dłonie z piłką w nich, udając że jej ją podaje. - świetnie - zrobił unik gdy chciała ją wziąć i zaczął kozłować, biegnąc w stronę kosza.

przynajmniej dobrze się bawiły, a to już zawsze jakiś plus. już chciała chwycić piłkę, a on jej uciekł. - eeeej to nie fair. - zaśmiała się biegnąc za nim. w końcu nie mogła sobie pozwolić na taką przegraną! dogoniła go ale za każdym razem gdy wydawało jej się, że już ma tą piłkę w rękach okazywało się, że jednak nie! jeremyemu udawało się ją oszukać, co chyba wcale nie było aż tak trudne i kończyło się to na niczym. jednak i on złapał chwilkę dekoncentracji a wtedy elsa wytrąciła mu piłkę z ręki i odbiła nią parę razy o asfalt. - udało mi się! - ucieszyła się jak małe dziecko i zaczęła się śmiać. - przegrałeś. - dodała radośnie i rzuciła do kosza, ale nie trafiła.

- każdy ruch jest dozwolony - roześmiał się i zaczął pędzić przed siebie, co jakiś czas spoglądając na nią kątem oka. co jakiś czas dawał jej myśleć, że zaraz zdąży przechwycić piłkę, ale był od niej sprytniejszy i szybszy, wiec się jej to nie udawało. pewnie nawet gdy ją chwyciła to dał jej trochę fory, bo jednak była naćpana i pewnie wychodziło jej to gorzej niż na trzeźwo. no chyba, że wyostrzyła jej się koncentracja xd - chyba jednak nie - roześmiała się i wytknął jej język. poleciał po piłkę i zaczął ją odbijać, podbiegając do niej specjalnie, żeby się z nią podrażnić.

pewnie musiał jej dać fory bo inaczej by się obraziła i poszła do domu w cholerę bez słowa xd w końcu nie mogła tak całkowicie przegrać, a dla niej złapanie piłki i odbicie nią kilka razy o boisko było wystarczającą wygraną już xd - chyba jednak i tak to wygrałam. - zaśmiała się. w końcu go przechytrzyła i wzięła mu piłkę, dlaczego miałaby przegrać co nie.... biegała za nim jeszcze chwilę aż się zmachała. - nie dam już rady. - westchnęła ciężko. nie miała najlepszej kondycji jeśli chodzi o bieganie po za tym nie przepadała za lataniem w kółko za piłką.

no musiał, bo co to za zabawa jakby się obraziła. nie zależało mu zresztą na wygranej, bo przecież nie grali na serio. mógł więc przegrać i i tak by się cieszył. - zobaczymy - poruszył brwiami i pozwolił zabrać jej piłkę. biegł sobie truchtem cały czas obok niej dopóki się nie zatrzymała. - chwila przerwy? - zaśmiał się, zatrzymują się też. - dobra, wygrałaś. brawo - zaklaskał jej i zaraz sobie usiadł na asfalcie.

z resztą co to za rywalizacja z dziewczyną. to tak jakby rywalizował z judem... też by mu dał wygrać, żeby nie było mu przykro. pewnie jeszcze specjalnie by się potknął, żeby nie tylko jeden hurd leżał na asfalcie... to na pewno była bardzo szczęśliwa jak po raz drugi odebrała mu piłkę, bo sądziła, że jest tak zajebista, że zrobiła to dzięki swoim umiejętnościom a nie dlatego, że jej pozwolił na to... usiadła obok niego i zaśmiała się. - mówiłam ci, że wygram. - powiedziała szczerząc się i przytuliła się do niego. - to w sumie było całkiem fajne. - przyznała mu. na pewno dla jej zdrowia lepsze od imprez i dragów...

niee, z nią i tak była o wiele lepsza do rywalizowania niż jude. jude był jak małe dziecko, albo nawet gorzej. pewnie mała annie była o wiele lepsza w kopaniu czy rzucaniu piłki niż on. - no mówiłaś i jednak miałaś rację - westchnął z żalem, ale jednak zaraz zaczął się znów śmiać. - mówiłem, że takie sporty też są fajne - objął ją ramieniem.

a to zdecydowanie. ale jakby na przykład z jakimś facetem rywalizował, prawdziwym facetem, nie takim jak jude, to na pewno by się spinał, żeby wygrać, bo przecież faceci inaczej nie potrafią.... mają coś poprzestawiane w główce. - zawsze mam rację. - zaśmiała się. chyba naprawdę nie zdawała sobie sprawy z tego, że dał jej jednak fory. no cóż, trudno się mówi. - taaak, mówiłeś.... - powiedziała wygodniej się o niego opierając. - co nie znaczy, że seks nie jest przyjemniejszy niż bieganie za piłką.- wyszczerzyła się i zaraz dała mu buziaka.

to z pewnością. nie chciałby wyjść na cieniasa, ale nawet gdyby przegrał to by o tym żartował. tylko dlatego, żeby wygrana dla drugiej osoby nie była aż tak satysfakcjonująca ;x - nie wątpię - przyznał jej znów rację. już wolał się z nia zgadzać niż kłócić bezsensu. - nie powiedziałem, że seks jest gorszy. to sporty z dwóch zupełnie innych kategorii - zaśmiał się i poklepał ją po kolanie.

nie wiem czy to by mu pomogło pogodzić się z przegraną.... - no nie wiem.... z twojego tonu wywnioskowałam coś innego. - powiedziała podejrzliwie. zdziwiłaby się jakby poznała faceta, który woli kosza od seksu... no ale na świecie są różni ludzie, to może i tacy by się trafili. - opowiedz mi coś o sobie. - zaproponowała siadając naprzeciwko niego po turecku.

pomogło, bo by sobie wmówił.. a innym razem rozegrał kolejny mecz czy rundę, żeby wygrać. - nie prawda - zaśmiał się. - chyba wszyscy lubią seks, więc i ja tym się akurat nie wyróżniam i nie wolę gier od tego - zapewnił ją rozbawiony. może i nie ruchał wszystkiego co się rusza, ale to nie znaczyło, że nie przepadał za seksem. - co ci mogę opowiedzieć.. - zastanowił się. - pochodzę z francji, studiuję reżyserię dźwięku i lubię psy - wyszczerzył się.

no może... chociaż nie jestem pewna czy to rzeczywiście tak działa xd - bardzo dobrze. - powiedziała uśmiechając się szeroko. skoro lubił seks to znaczy, że był normalny, co znaczyło, że może z nim spokojnie i bez obaw rozmawiać. inaczej musiałaby szybko uciekać. - z francji, naprawdę? - zrobiła wielkie oczy. na pewno bardzo jej się tam zawsze podobało. w końcu to piękne państwo. - ja studiuję muzykologię.... w sumie... dość podobne - zaśmiała się. - po za tym chcę zostać producentem muzycznym, jak mój ojciec.... hm.... lubię dobrze się bawić, no i niestety nie mam psa, żebyś mógł mnie bardziej polubić, ale kota. - zaśmiała się.

na niego tak, bo wierzył w siłę własnego umysłu i w to, że wszystko sobie można wmówić xd całe szczęście, bo mogli dalej spokojnie rozmawiać. - tak, z paryża dokładnie - powiedział całkiem dumny, bo uwielbiał to miasto. plus do tego za przeprowadzką jego rodziców w to miejsce kryła się całkiem niezła historia. - no proszę, więc mamy wspólne zainteresowania - podekscytował się nawet, bo lubił gadać o muzyce, więc jak im zabraknie tematów, to mogą zawsze poruszyć ten. - poznałem twojego kota i jest całkiem uroczy. tak jak jego pani, w końcu podobno zwierzęta upodabniają się do właścicieli - zaśmiał się.

- ojeeeej. - jęknęła bo pewnie była nie raz w paryżu i kochała to miejsce. chętnie jeździłaby tam częściej, ale z drugiej strony w st albans też jej się nawet podobało. pewnie inaczej już by jej tutaj nie było, bo na dobrą sprawę to nic jej tu nie trzyma. - najwyraźniej tak. - uśmiechnęła się. fajnie było mieć wspólne zainteresowania bo przynajmniej nie będą mieli przestojów w rozmowie albo się będą wykłócać o jakieś głupoty. zaśmiała się. - nie da się ukryć, że oboje jesteśmy uroczy... ale mój kot jest spokojniejszy niż ja. - stwierdziła uśmiechając się. - za to jest słodziakiem. mruczy, łasi się.... koty są fajniejsze niż psy, dlaczego lubisz psy... - zmarszczyła brwi.

gdyby tyle nie ćpała to miałaby więcej kasy na wycieczki. a tak do paryża mogła sobie pojechać palcem po mapie. chociaż w sumie zawsze mogła wydać ostatnie pieniądze i polecieć tam naćpana jak lidka z morgan kiedyś xd - w to nie wątpię - szczególnie biorąc pod uwagę to w jakim stanie widział ją ostatnim razem. zaśmiał się na jej kolejne słowa. to był chyba jedyny temat, na który nie lubił rozmawiać. kłótnie o to czy psy są lepsze niż koty i na odwrót były najgorsze. - bo pies to przyjaciel człowieka. umieją różne sztuczki, można z nimi spacerować, w razie czego potrafią obronić. na mądrego kota trzeba mieć szczęście, żeby trafić - przedstawił jej swój pogląd.

kasy to akurat jej nie brakowało.... tylko chęci. no i tak jakby możliwości, skoro cały czas była nachlana albo naćpana to nie ogarniała, że fajnie by było gdzieś pojechać sobie xd a ona właśnie lubiła rozmawiać o tym dlaczego koty są fajniejsze od psów. - ale kota możesz zostawić na weekend czy nawet kilka dni jak ma jedzenie i sobie wyjechać, a psa nie zostawisz samego... - stwierdziła - chociaż w sumie masz rację, że psy to jednak mądre i fajne stworzenia, ale koty są wygodniejsze. - stwierdziła. dla niej to na pewno skoro nie była w stanie wrócić do domu to jakby miała wychodzić niby z tym psem na spacery....

zawsze mogła taka naćpana i najebana jechać xd chociaż pewnie pod wpływem tego wszystkiego mogła sobie usiąść obok tej wierzy z prądem i by jej się wydawało jakby była po wierzą eiffela. magia narkotyków.. - to fakt - przyznał jej rację. - ale zawsze można go komuś podrzucić, albo chociażby oddać do hotelu. i masz pewność, że pod twoją nieobecność niczego nie zniszczy i nie będzie sikał ci ze złości na łóżko - zauważył. nie miał nic do kotów, ale jednak wolał gdy miał je ktoś. sam wolał się przytulać do psów, które były bardziej kochane. - no właśnie - zaśmiał się.

SKASOWAŁ MI SIĘ POST O BOŻE BOŻE. na pewno mogłaby tak zrobić. ludzie na pewno by się z niej nabijali jakby to wrzuciła na jakiegoś insta, ale co z tego! nie ogarnęłaby tego pewnie. - ale nigdy nie wiesz gdzie trafi... - stwierdziła logicznie. nawet dość dobrze jej szło myślenie jak na jej stan, ale trochę pewnie pobiegali to może jej trochę zelżało ;x - z psem też nie masz takiej pewności... miałam kiedyś takiego psa. znaczy... moja mama wzięła takiego małego kundelka ze schroniska, żeby ocieplić swój wizerunek. - wywróciła oczami. - za każdym razem kiedy wracałam do domu wszystko było rozwalone a całe łóżko rodziców zasikane, albo jej ulubiony dywan... albo buty zgryzione... chyba jej nienawidził. - stwierdziła.

oniee, nienawidzę tego. jakby nie ogarnęła, że wcale nie była pod prawdziwą wierzą, to może wcale by też nie wpadła na to, żeby robić zdjęcia. - niby tak, ale teraz zostawia się opinie na stronach, więc ma się większą pewność, że się dobrze wybiera - zauważył. jakby miał psa to na pewno zrobiłby porządny research przed oddaniem go w obce ręce. - takiego psa jeszcze trzeba dobrze wychować. każdy szczeniak z początku tak robi i jak się go dobrze nie podejdzie i nie poświęci uwagi to taki będzie - powiedział zgodnie z prawdą.

to to akurat by ogarnęła. na pewno lubiła robić dużo zdjęć sobie w różnych dziwnych sytuacjach xd - tak... to racja. - powiedziała kiwając głową. rzeczywiście teraz w internetach jest wszystko. chyba o tym zapomniała xd - ech, to pewnie dlatego jej tak nienawidził. - zaśmiała się. nie była najlepszą opiekunką. z resztą elsa to chyba po niej odziedziczyła skoro jej kot przesiadywał cały czas sam w domu praktycznie. - dobra, to już jest nieważne. - machnęła ręką. - co lubisz robić w wolnym czasie? - zapytała, skoro już się poznawali.

no chyba, że tak xd wtedy na pewno by się z niej zaczęli nabijać. szczególnie gdyby była w stanie dopisać jeszcze do teg gdzie myśli, że jest. może jednak myślenie nie szło jej aż tak szybko xd dobrze, że w ogóle ogarniała co do niej mówił. - pewnie tak - dobrze, ze jej kot nie zdziczał przez to. pogadali jeszcze i potem odprowadził ją. daj mi kogoś na balu ;x

ktoś jej nagadał na zajęciach że jest totalną łamagą w sporcie więc postanowiła udowodnić i sobie i innym że tak nie jest. dlatego rzucała do kosza, ale nie trafiała, ups.

Wysledzil ja i przyszedl bo sie stesknil. Zaszedl ja od tylu i przytulil. - prawie ci sie udalo - pocalowal ja w policzek.

zawsze za nią tęsknił he he. zaśmiała się czując jak obślinia jej policzek - prawie to za mało, muszę trafić - wypięła śmiesznie tyłek i wystawiła jęzor próbując celnie rzucić, ale najwyraźniej była taką łamagą jak ja, bo znów nie trafiła - nie znasz przypadkiem jakiegoś gracza nba, który mógłby mnie podszkolić? - zażartowała sobie.