by william roosevelt Wto Lis 11, 2014 5:32 pm
wprawiła go w lekkie zakłopotanie owszem, ale nie ma rzeczy z którymi william by sobie nie poradził! - o tak.... ja już nawet nie wchodzę do jego pokoju bo boję się, że mi powie, że źle stawiam nogi... - mruknął i się napił. po danielu można się było wszystkiego spodziewać, jeszcze urządziłby mu awanturę, że stawia stopy na deskach, które bardziej skrzypią niż inne... albo pod złym kątem! boże, życie z danielem wymagało tyle poświęceń... no ale cóż, william go kochał tak czy siak! - bardzo dobrze to zrozumiałaś. - pokiwał głową. - co... - roześmiał się i pokręcił głową. - wiesz... jednak chciałbym, żeby moja dziewczyna, czy żona... - dodał ale mniej pewnie, bo nie planował żony - miała te 36,6 stopnia, w dodatku fajnie by było jakby miała cycki i mógłbym z nią pogadać. - stwierdził wzruszając ramionami. nie był zbyt delikatny w opisywaniu swojego ideału, ale co więcej mu trzeba! - czy to nie jest oczywiste, że jestem fajniejszy? - uniósł brew. - nie każę układać alfabetycznie książek... - dodał, co pewnie uważał za swoją ogromną zaletę.