neil

wywróciła oczami. musiała korzystać z seksu póki nie miała wielgachnego brzucha i nie uformowało się jej jeszcze porządnie dziecko. - też nie wiem, na początek powinniśmy chyba zaakceptować to co się stało - wzruszyła ramionami. przykro jej było, że teraz zostanie z tym pewnie sama, ale co się dziwić.

roześmiał się ironicznie na jej słowa, bo najwyraźniej nie potrafił sobie nawet wyobrazić możliwości zaakceptowania tej sytuacji. potrząsnął głową.
- jesteśmy w czarnej dupie. - oznajmił. pewnie się obraziła i poszła, bo ja idę xd

- tak i lepiej się z tym pogódź - ubrała na siebie kurtkę i wyszła bo już miała wszystkiego dosyć.

siedział w domu ze wszystkimi kotami naraz na głowie i przeżywał, że życie mu się zawaliło. miał obitą mordę, policyjne zarzuty i dziecko w drodze. gorzej być nie mogło!

temu się za to układało wszystko jak najlepiej xd to nic, że właśnie wyszedł z kicia, bo żadna z dziewczyn nie chciała ich z leo odebrać i nina musiała to robić. przyszedł do niego zmęczony ale zadowolony wow. zapukał milion razy i czekał aż mu otworzy.

casper najwyraźniej dobrze się bawił lądując w areszcie w przeciwieństwie do neila, który mógł utknąć w więzieniu na parę lat i nikt go wtedy nie mógłby wyciągnąć niezależnie od chęci. zwlókł się z hamaka i otworzył casprowi z dwoma kotami na rękach, które głaskał jak ojciec chrzestny. dwa pozostałe uczepiły się jego nóg.
- o, cześć. - nie planował się dzisiaj z nikim widzieć, więc wyglądał jak milion nieszczęść.

on siedział tylko za zakłócenie porządku publicznego, a ten za narkotyki, dwie zupełnie różne sprawy! poza tym wczoraj miał urodziny, musiał świętować z którymś z nich, bo neil najwidoczniej na świecie zapomniał o jego urodzinach smuteczki kluseczki. spojrzał na niego i się tylko roześmiał - cześć kupko nieszczęścia - odebrał od niego ze dwa koty i wszedł do środka.

neil wcale nie zapomniał o jego urodzinach, zresztą skoro wczoraj był z paczką w klubie, to chyba po prostu casper olał imprezę i sobie gdzieś poszedł z leo. pewnie świętowali właśnie jego urodziny, skoro nawet neil się wywlókł i poszedł imprezować.
- coś się stało? - spytał na wstępie, bo nawet nie zaprosił caspra do środka, a ten się już władowywał. neil był zbyt przejęty końcem swojego życia, żeby pamiętać, że przyjaciel zawsze przychodzi bez uprzedzenia i wchodzi jak do siebie.

widzisz jacy oni są xd nawet wyszli razem z imprezy na jakąś polanę, żeby tam się samemu schlać xd brawo oni xd położył koty na podłodze i walnął sie na hamak. obaj są jednego wzrostu to raczej nic sie nie stało takiego. położył wygodnie głowę na poduszce i mu się przyglądał - nic, a co się miało stać. przyszedłem sprawdzić czy w ogóle żyjesz, bo jakoś marnie wyglądasz. to ja chyba powinienem zapytać czy coś ci się nie stało - zauważył, poprawiając sobie włosy.

nie zabrali ze sobą neila, a gdyby zabrali, to przynajmniej nie pobiłby się z sebą i ze wszystkich jego problemów odeszłaby obita morda.
- pewnie przyszedłeś opijać dalej swoje urodziny. nie chciałeś wczoraj z nami świętować, to twoja strata. ominęła cię świetna zabawa. - powiedział ironicznie i od razu wyciągnął z lodówki dwa piwka i jedno podał casprowi, a sam usiadł na pralce.

niestety, nie załapał się na leżenie na sobie na trawie i na konkurs picia piwa na czas. - mnie nie ominęła żadna świetna zabawa, ja tam się świetnie bawiłem. zapomnieliśmy cię zabrać z leo na polanę, jakoś tak wyszło że zniknąłes mi w klubie a potem leo to już mnie ciągnął i poszliśmy. właściwie to wracam z kicia teraz - podrapał się po policzku. otworzył sobie piwo - nasze zdrowie stary. obyśmy żyli jak najdłużej - wyszczerzył zęby.

bójka z sebą wydaje się bardziej ekscytująca, ale neil zdecydowanie wolałby wybrać leżenie na trawie.
- taaaak? a co się stało? - prawie podskoczył na wieść o areszcie, bo teraz bardzo go to stresowało. wiadomo. może to i dobrze, że z nimi nie poszedł, jeśli miałby wylądować znowu za kratkami. wtedy go już nawet za kaucją by nie wypuścili, tylko zostawili tam do zakończenia procesu. - może ty. ja to wolałbym żyć jak najkrócej. - stwierdził pesymistycznie. miał nadzieję, że jak dostanie dożywocie, to przynajmniej szybko umrze i nie będzie się męczył xd chociaż groziło mu do osmiu lat maksymalnie.

seba widocznie ma mało emocji w życiu, chyba mu je zapewnię niedługo xd
- zakłócanie ciszy nocnej. właściwie to nie pamiętam co się stało bo się obudziłem po prostu w środku nocy w areszcie i już. potem przyszła po nas nina, bo ona jako jedyna zgodziła się nas stamtąd wyciągnąć. dobra z niej kobieta - napił się powoli piwa. - dlaczego tak mówisz? masz przecież dla kogo żyć. masz dziecko, kylie, nas. całą paczkę. koty... wszyscy cię kochają. - zrobił się strasznie zmartwiony bo na przykład nina tylko wygadywała się mattowi i wiadomo jak to się skończyło xd może neil skończy tak samo ;c

seba się bawi kosztem neila, to ma dużo emocji.
- eee, to nic takiego. nie będziecie mieli z tego powodu żadnych problemów. - zamachał ręką, bo ostatnimi czasy jak siedział zamknięty w domu z kotami na głowie, to naczytał się wszelkich kodeksów karnych ze stresu i teraz wiedział wszystko. - nie będę miał tego wszystkiego jak wyląduję za kratkami. co to za życie. - wzruszył ramionami. neilowi wystarczy na razie obita morda, nie potrzebuje żadnych wypadków.

connor też pobawi się kosztem seby bo mało mi pobić xd
- jak to za kratkami? w coś ty się znowu wpakował stary? mogę ci jakoś pomóc? - dopytywał. jego stać było na dobrych prawników, szczególnie, że teraz zarabiał sporo kasy na swoje utrzymanie w kawiarni. pochodził też z dobrej rodziny, która miała sporo kasy. casper zawsze do usług. - jeżeli potrzebujesz prawnika albo kasy na prawnika, to daj mi znać. ja już coś załatwię. tylko nie odmawiaj, bo nie chcę cię odwiedzać potem w więzieniu. moja siostra liczy na ciebie... - pogroził mu śmiesznie palcem. ale nie bylo mu do śmiechu.

neil się ucieszy, że sebie coś się stało xd
- kurwa, caspeeeer - zawył i odchylił się do tyłu, żeby oprzeć się o ścianę szafy, skoro siedział na tej pralce. w sumie myślałam, że casper już wie o jego zarzutach. może neil jednak nie powiedział tego wszystkim, ale wszyscy widzieli, że ostatnio chodził jakiś smętny. może myśleli, że to przez ciążę kylie xd - będzie musiała zacząć liczyć na leo. mam nadzieję, że to naprawdę jego dziecko, bo ja je zobaczę jak będzie już dorosłe. - walił od tyłu głową w ścianę. wyolbrzymiał trochę, no ale sens pozostawał.

ja też się ucieszę xdddd
nikt mu nie powiedział, kylie też mu nie chciała nic mówić. jakby to była jakaś wielka tajemnica, naprawdę. a on zawsze chciał wszystkim bez względu na wszystko pomagać, taki już miał charakter. zeskoczył z tego hamaka i podszedł do niego, żeby zaraz wziąć go za ramiona i spojrzeć mu w oczy - kurwa, neil, ogarnij się z łaski swojej, co? nie pójdziesz siedzieć. ja o to zadbam. wynajmę ci najbardziej zajebistych prawników, jakich tylko znam, dostaniesz co najwyżej zawiasy. nie możesz pójść siedzieć! masz dziecko! - telepał nim w te i we wte.

może powiedział tylko kylie i leo, żeby nie stresować całej reszty paczki. kylie i leo musieli wiedzieć, że może go nie być, kiedy dziecko przyjdzie na świat. musieli się na to przygotować. a cała reszta... no cóż, nie chciał, żeby się nad nim litowali, bo to, co się stało, wynikało tylko i wyłącznie z jego wrodzonej głupoty.
- nawet nie wiesz co się stało! - zauważył. sam miał jakiegoś prawnika z urzędu, który nieszczegolnie przejmował się jego sprawą. - nie mam jeszcze dziecka, tego też nic nie wiadomo... kurwa, ojciec mnie zabije. - przetarł twarz. rodzice to nawet nie wiedzieli, że może kogoś zapłodnił.

chyba powinien wiedzieć też casper, skoro to była poniekąd jego sprawa. on tez się przejmował swoim przyjacielem, który nie może przecież iść za kratki. - malo mnie to interesuje co się stało. jutro mój prawnik zgłosi się do ciebie, pomoże ci i wyciągnie cię z tego całego bagna w którym powoli się topisz. - powiedział spokojniejszym tonem. - termin porodu już niedługo, musisz się przyzwyczaić. poza tym, leo jest nieodpowiedzialny na tyle, żeby zająć się dzieckiem, to skup się do cholery, zepnij dupę i walcz o swoje, tak? - poklepal go po policzku. - nikt cię nie zabije, tak? nikt. obronię cię - poklepał go po ramieniu.

na pewno chciał mu powiedzieć, ale nie w jego urodziny xd a to był pierwszy dzień od aresztowania, kiedy neil wyszedł do ludzi zamiast siedzieć z kotami.
- umręęęęęę. - wyolbrzymiał i marudził cały czas w ramach podziękowania za pomoc caspra w znalezieniu prawnika. doceniał to oczywiście bardzo, ale póki co za bardzo się bał o swoją przyszłość, żeby się ekscytować na zapas. bał się, że potem się zawiedzie! zresztą wiedzial, że odsiadka jest nieunikniona. - też jestem nieodpowiedzialny i nie nadaję się na ojca. wszyscy cały czas mi to powtarzają, z kylie na czele. - przypomniał mu, popijając piwko. - przed moim ojcem? - roześmiał się nawet, bo wyobraził sobie caspra siłującego się z panem fairbrotherem.

w jego urodziny byłby spory przypał. casper przesiedziałby całą imprezę smutny i zmartwiony a tak to leo, któremu nawet wyznawał wczoraj miłość (swoją drogą, nie wiem dlaczego moje postaci tak bardzo kochają leo xd), porwał go na polanę i chlali na umór. poklepał go po policzkach, tym razem porządniej. - nie umierasz, spójrz na mnie do cholery. czy ty wyglądasz na człowieka, który umiera? raczej nie. jutro masz być w domu, przyjdzie do ciebie taki młody facet, niewiele od ciebie starszy. mój prawnik. pogadacie, tak? ale powiedziałem skup się kurwa - bo tamten pewnie walił głową w ścianę znów xd - kylie cię kocha przecież, skądś ty wytrzasnął ten motyw. leo jest wielkim dzieciakiem, a ty masz przynajmniej perspektywy, halo... ja pierdolę, neil! - potrząsnął nim znów. - tak, przed twoim ojcem też cię obronię. - mruknął.

bo każdy kocha leo, to oczywiste. neil nie chciał psuć humoru casprowi w jego urodziny ani w ogóle w jego życiu. tak samo jak nie chciał psuć humoru paczce w ich życiu. dlatego nic im nie mówił. powtórka z rozrywki z matta uciekającego bez pożegnania, żeby nikogo nie martwić xd neil nauczony doświadczeniem na pewno powie wszystkim co się dzieje już jutro, żeby potem się nie zdziwili.
- ałaaa, nie bij mnie po twarzy. - złapał się od razu za twarz, która była cała obolała, bo miał wielkiego siniaka, przez którego nie mógł otworzyć prawego oka, a poza tym musieli go jeszcze pozszywać, bo cała twarz by mu się rozpadła przez sebę. jak casper stwierdził, że kylie kocha neila, to ten roześmiał się jak z najlepszego żartu. - przesadzasz z tymi żartami na pocieszenie. - już by go mniej bawiło jakby casper wymyślił, że corny jest gejem xd bo teraz neil był zacofany i nie wiedział co się dzieje nawet. taaa, miał perspektywy. pójścia do więzienia xd

tyle, że ani casper ani kylie ani leo nie pozwolą mu na tą ucieczkę. nie tym razem. matt miał pewne prawo ucieczki, bo tak po prostu wyszło a neil nie ma takiego prawa, bo ma tutaj mnóstwo przyjaciół a na dodatek kogoś, kto go kocha. i on też kogoś kocha. no cóż, casper jak się uprze to zamknie go u siebie w domu i już. i będzie tam z nim siedział. no i z essie, skoro ten się wprowadził do własnej dziewczyny. - przepraszam, tylko nie płacz przez przypadek. nie lubię jak ludzie przy mnie płaczą a ja ostatnio spotykam sporo takich ludzi, płaczących - westchnął żałośnie. - mówię poważnie. a ty chyba jesteś ślepy. widziałem się ostatnio z nią, martwiła się o ciebie... - napił się piwa, bo mu w gardle zaschło z wrażenia. - to co, spotkasz się z tym prawnikiem? - zapytał. - dla mnie? proszę? - zrobił słodkie oczka.

neil wcale nie zamierzał uciekać z własnej woli. może na początku ciąży kylie przeszła mu taka myśl przez głowę raz czy dwa, ale potem zaakceptował wieści i nawet zaczął się starać. a potem jego wrodzony pech jak zawsze postanowił skomplikować mu życie jeszcze bardziej. masz rację, neil nie miał prawa ucieczki, bo kochał swoje koty, a koty kochały jego xd neil chce żyć na wolności, a nie być zamykanym w więzieniu albo w domu caspra xd
- chłopaki nie płaczą. - powiedział od razu, bo casper go urażał, że nie uważał go za twardziela. neil był twardzielem, skoro dilował, miał kartotekę i bił się z innymi dilerami. tylko badboye mają takie przygody xd a badboye nie płaczą! - martwi się o mnie, bo nosi dziecko, które może być moje. też byś się martwił. poza tym hormony buzują i coś tam. - nie pamiętał już dokładnie o co chodziło z tymi hormonami, ale też coś czytal do poduszki na ten temat. - nie będę się spotykać z żadnym prawnikiem dla ciebie, tylko dla siebie, żeby nie zgnić w więzieniu do konca życia. - zauważył i dopił piwo. odstawił pustą butelkę obok siebie.

- no w końcu zacząłeś mówić do mnie z sensem fairbrother - poklepał go po kolanie na zachętę. dopił całe piwo i wrócił na hamak. - jutro, tylko przypadkiem nie uciekaj, bo jak uciekniesz to cię znajdę i sam cie zaciągnę do tego prawnika. perspektywa zgnicia w więzieniu jest dużo gorsza od perspektywy wychowywania dziecka. wspólnie z leo i kylie i ze mną, jakoś sobie poradzimy. nawet jeżeli będzie źle to i tak potem musi byc dobrze - próbował go pocieszyć jak tylko mógł. - albo ty jesteś kolejnym głupkiem, albo urodziłeś się mało kumaty. neil. jej naprawdę zależy. na pewno bardziej na tobie niż na leo. leo jest kochany ale niedojrzały - westchnął.